Kącik filmowy #9

Kącik filmowy #9

Łukasz Kucharski | 04.09.2012, 22:59

Koniec roku zbliża się nieubłaganie, ale czeka nas jeszcze kilka wartych obejrzenia premier – a przynajmniej taką mam nadzieję. W tym tygodniu czeka na Was morderczy królik z Japonii, Han Solo ścigający nielegalnych imigrantów oraz kłopoty z pamięcią Colina Farrella. Zapraszam!

Wiadomości ze świata filmu

Dalsza część tekstu pod wideo

 

 

 

StarForce 2012

 

 

 

 

Jeśli lubicie science fiction, a zwłaszcza Gwiezdne Wojny, 8 września musicie pojawić się w Bydgoszczy. StarForce to jedna z największych imprez tego typu w naszym kraju. W tym roku zlot zaszczycą swoją obecnością: Nick Gillard - kaskader pracujący przy Gwiezdnych Wojnach i Dermot Crowley, który wcielił się w postać Generała Madine'a w Powrocie Jedi.

 

Więcej informacji znajdziecie, pod tym adresem – www.starforce.eu.

 

 

***

 

 

Ninja na ratunek kinom

 

 

 

 

Jeśli uważnie czytacie felietony członków redakcji, zapewne pamiętacie jak Roger opisywał „zjawiskową” sytuację podczas seansu The Dark Knight Rises. Firma Morphsuits może zaradzić tego typu atrakcjom w bardzo prosty sposób. Mianowicie, stworzyli specjalne stroje ninja i wynajęli strażników ciszy i spokoju do pewnego kina w Londynie. Zamaskowani ochotnicy mają na oku widzów i interweniują, gdy ktoś rozmawia zbyt głośno lub korzysta z telefonu komórkowego, w zamian mogą oglądać filmy za darmo. Chyba znalazłem wymarzoną dla siebie pracę.

 

 

***

 

 

Loom i młody Scott

 

 

 

 

Luke Scott to syn legendy kina Ridleya. Podobno „jaki ojciec taki syn”. Film autorstwa Luke'a zdaje się to potwierdzać. Loom to hołd dla Łowcy androidów / Blade Runnera nakręcony w formacie 4K (w skrócie - HD do potęgi) pod czujnym lewym i prawym okiem Dariusza Wolskiego. Całość przesiąknięta jest stylem „starszego” Scotta, a w głównego bohatera wcielił się Giovanni Ribisi - choć ja i tak zawsze będę go kojarzył z rolą brata Phoebe z Przyjaciół.

 

 

 

 

***

 

 

Dzień Jamesa Bonda

 

 

 

 

Do premiery najnowszej odsłony przygód Agenta Jej Królewskiej Mości pozostało jeszcze trochę czasu. Już dziś jednak wiadomo, że 5 października został ustanowiony Globalnym Dniem Jamesa Bonda. Agent 007 obchodzi w tym roku, tak jak Spider-Man, 50-lecie swojego istnienia. Do kin – naszych raczej nie – trafi również dokument poświęcony karierze bohatera książek Iana Fleminga pt. Everything or Nothing: The Untold Story of 007.

 

 

***

 

 

Avengers 1.5

 

 

 

 

Jak łatwo się domyślić po ekranowym sukcesie filmu Avengers ludzi ogarnęła lekka gorączka. Niektórzy w niej pozostali i wyglądają tak jak na zdjęciu poniżej. Nie zrozumcie mnie źle – podziwiam tych jegomościów, a zwłaszcza Hulka, ale głównej nagrody w konkursie na najlepszy strój na pewno nie zdobędą.

 

 

 

 

***

 

 

W rękach fanów

 

 

 

Spider-Man Eclipse

 

 

 

 

Zamiast radosnego śmigania między budynkami nasz bohater budzi się w scenerii podobnej do pierwszej odsłony Piły. Bynajmniej nie czeka go też o wiele milsze traktowanie. Oczywiście zdoła się oswobodzić – inaczej film nosiłby tytuł „The End” - i pokaże na co go stać. I trzeba przyznać, że walki to najlepszy element tego fanowskiego filmu. Najgorzej, dla mnie, prezentuje się Mary Jane, której brak iskry łatwo dostrzegalnej nawet w komiksach. Z chęcią jednak zobaczyłbym kontynuację dzieła Bokeh Pictures.

 

 

 

 

***

 

 

Pac-Man Most Wanted

 

 

Połączenie Need For Speed i Pac-Mana nie wydaje się najlepszym pomysłem, ale dzięki filmowi Kooberz Studios uwierzyłem, że byłaby to niezła produkcja. Założenie jest bardzo proste – zamiast stworów na ekranie pojawiają się samochody. Resztę zobaczcie sami.

 

 

 

 

***

 

 

Bane After Batman

 

 

W siedem lat po wydarzeniach z The Dark Knight Rises znajdujemy Bane'a, gdy wciąż stara się wieść normalne życie w Gotham. Co jak wiadomo nie jest proste i to nie tylko ze względu na jego miłą inaczej aparycję. Jako Bane występuje Chris Kattan znany z popularnego w Stanach Zjednoczonych programu Saturday Night Live.

 

 

 

 

***

 

 

Play Dead

 

 

Psy kontra Zombie, tego jeszcze nie było, ale już jest. Wszystko dzięki ludzkiej pomysłowości i platformie Kickstarter. Zazwyczaj to dwunożne istoty muszą walczyć z nieumarłymi, tym razem o przetrwanie walczą najlepsi przyjaciele ludzi. Autorami tej nietypowej produkcji są Andres i Diego Meza-Valdes. W filmie dominuje lekkie podejście – z kilkoma krwawymi wyjątkami, więc nie nastawiajcie się na doznania jak w Dead Space, ale nie oznacza to, że nie ma na co popatrzeć.

 

 

Play Dead (2012) FULL MOVIE from Andres and Diego Meza-Valdes on Vimeo.

 

 

***

 

Kino Świat prezentuje...

 

 

 

Zwiastun JESTEŚ BOGIEM przebojem Internetu! (21 września w kinach)

 



21 września na ekrany kin wejdzie „Jesteś Bogiem” - wyreżyserowany przez Leszka Dawida, nowy film producentów „Rewersu”, „Sali samobójców” i „Baby są jakieś inne”.


 
Rewelacja festiwalu filmowego w Gdyni, porównywana przez krytykę do oscarowej „8 Mili”, uchodzi za najbardziej wyczekiwaną polską produkcję ostatniej dekady. Na miesiąc przed premierą film ma ponad 36 000 fanów na Facebooku, a jego zwiastun w zaledwie 10 godzin zanotował w serwisie Youtube ponad 44 000 obejrzeń.


 
„Jesteś Bogiem” to porywająca historia trójki założycieli zespołu Paktofonika, którzy - zawiązując „pakt przy dźwiękach głośnika" - nie podejrzewali, że staną się głosem kolejnych pokoleń młodych Polaków. W obsadzie najzdolniejsi aktorzy nowego pokolenia, nagrodzeni w Gdyni - Marcin Kowalczyk jako Magik (nagroda za profesjonalny debiut aktorski), Dawid Ogrodnik w roli Rahima (nagroda za drugoplanową rolę męską) i Tomasz Schuchardt (znany z „Chrztu" i „Yumy", nagroda za drugoplanową rolę męską) jako Fokus. Wspierają ich między innymi: Marcin Dorocińcki (Złote Lwy Festiwalu w Gdyni za role w „Róży” i „Rewersie”), Przemysław Bluszcz („Zero”, „Yuma”) i Arkadiusz Jakubik („Dom zły”).


 
Obraz „Jesteś Bogiem” jest produkcją studia Kadr.


 
"Kapitalny!" FILM
 
"Najlepszy film festiwalu w Gdyni" KINO
 
"Magnetyczny!" THE HOLLYWOOD REPORTER
 
"Zostaje w głowie" GAZETA WYBORCZA
 
"Warto było czekać dekadę!" WP.PL

 



***

 



Premiera polskiego teasera komedii ASTERIX I OBELIX: W SŁUŻBIE JEJ KRÓLEWSKIEJ MOŚCI. W kinach od 2 listopada.

 


 


Na dwadzieścia stuleci przed pierwszym Polakiem na zmywaku, Brytania miała problem równie wielki, jak ostatnie wyczyny księcia Harry’ego. Wszystko za sprawą Rzymian, dla których ojczyzna Robin Hooda i Agenta 007 stała się kolejnym przystankiem w ramach grabieżczo-inwazyjnego tournee po Europie. Na szczęście pomocną dłoń dla Wyspiarzy wyciągnęli Galowie, skutecznie zaprawieni w bojach z legionami Cezara. Co z tego wynikło, przekonamy się 2 listopada dzięki komedii „Asterix i Obelix: W służbie jej królewskiej mości”.
 


„Asterix i Obelix: W służbie Jej Królewskiej Mości” to jedna z najdroższych europejskich superprodukcji ostatnich lat i historycznie pierwszy francuski film wyprodukowany w technice 3D. W najnowszej adaptacji komiksu Goscinnego i Uderzo, którego dotychczasowe aktorskie ekranizacje obejrzało w Polsce niemal dwa miliony widzów, zobaczymy prawdziwych geniuszy komedii znad Sekwany - debiutującego w roli dziarskiego Gala Asterixa - Edouarda Baera  („Zakochany Molier”, „Za ile mnie pokochasz?”, „Bóg jest wielki, a ja malutka”), rozbrajająco jowialnego Gérarda Depardieu jako Obelixa, popularnego także w Polsce gwiazdora rekordowych hitów „Jeszcze dalej niż Północ” i „Nic do oclenia” Danny’ego Boona oraz Gérarda Jugnot - pamiętnego „Pana od muzyki”. Natomiast prawdziwą rewelacją najnowszej produkcji Lauranta Tirarda, reżysera entuzjastycznie przyjętego „Mikołajka”, jest udział Catherine Deneuve. Zdobywczyni dwóch Cezarów i nominacji do Oscara, tytułowana pierwszą damą francuskiego kina, zagrała wszechwładną królową Brytów - Kordelię.
 


Gdy w 50 roku p.n.e. Cezar wyrusza na podbój Brytanii, nie spodziewa się wytrwałego oporu zaledwie jednej wioski. Mimo zaskakujących sukcesów, siły wkrótce zaczynają opuszczać dzielnych obrońców. Przebiegła władczyni Kordelia szuka więc wsparcia u innych zaciekłych wrogów Rzymian. Zarówno ona, jak i spragniony kolejnych zwycięstw Cezar, nie przypuszczają, jakie spustoszenie na wyspach uczyni przybycie najdzielniejszych i najbardziej nieprzewidywalnych wojów Europy - Asterixa i Obelixa, a u ich boku młodego siostrzeńca wodza Galów - Skandalixa, którego charakter ma się zahartować w ogniu walki z pechowym najeźdźcą…
 


Dystrybutorem filmu „Asterix i Obelix: W służbie Jej Królewskiej Mości” jest Kino Świat na zlecenie SPI International Polska.

 

 

***

 

 

 

 

***

 

 

Powiew starości...

 

Koszmary / Tormented (2011)

 

 

 

 

Reżyseria: Takashi Shimizu

Scenariusz: Takashi Shimizu, Sôtarô Hayashi

Produkcja: Japonia, Holandia

Czas trwania: 83 minuty

Obsada:

 

Hikari Mitsushima

Takeru Shibuya

Teruyuki Kagawa

Tamaki Ogawa

 

Gdzie jesteś Daigo? - Kiriko

 

Czasami jedno zdarzenie jest w stanie zmienić nasze życie w koszmar. Gdy mały Daigo dobija rannego królika nie wie jeszcze jakie problemy sprowadzi na swoją rodzinę. Mieszkający z zamkniętym w sobie - po stracie żony - ojcem oraz niemą siostrą, chłopiec zostanie wciągnięty przez wielkiego białego królika do innego świata. W tym filmie jednak nie wszystko jest tym czym się wydaje. A dziwaczna podróż ujawni dawną tajemnicę rodziny. Gdy bohaterka Alicji w Krainie Czarów Lewisa Carrolla spotkała Białego Królika przeżyła przygodę życia. Gdy to samo spotka bohaterów tego filmu będą mieli małą szansę przeżycia. Witajcie w Koszmarze Alicji w Krainie Czarów w wersji Japońsko-Holenderskiej.

 

Motyw z podróżą do innego świata był już wykorzystywany na wiele sposobów. Tym razem nie jest to rewolucja, ale ciekawe spojrzenie na dzieło Carrolla. Zresztą znajdziecie tutaj nawiązania do innych bajek, np. Hansa Christiana Andersena czy Disneyowskiej Małej Syrenki. Narratorką jest siostra Daigo, co jest o tyle interesujące, że w filmie nie wypowiada ani jednego słowa ze względu na uraz z dzieciństwa przez, który straciła głos. Poza elementami horroru twórcy starali się pokazać rozpad rodziny po tragedii, ale nie uczynili tego problemu elementem dominującym, więc nie musicie obawiać się nadmiaru dramatu.

 

Tym samym w Koszmarach nie uświadczycie wiele dialogów, bo całość skupia się na obrazach. Pomóc w tym miało „wyposażenie” dzieła w efekt 3D. Choć oglądałem film w sposób tradycyjny to od razu zauważyłem, że wiele scen zaprojektowano pod tę technologię. Niestety nawet w dwóch wymiarach widać, iż trójwymiarowe sekwencje są bardzo zbite. To znaczy, najpierw oglądacie wiele „wyskakujących” elementów, a potem przez długi czas nie i tak na zmianę. Bardzo ciekawie jednak prezentuje się scena, w której bohaterowie oglądają w kinie film w okularach i „coś” opuszcza ekran naprawdę - takie kino w kinie.

 

Takashi Shimizu straszył nas niegdyś dziwnymi istotami w serii filmów pt. Klątwa / Grudge – włącznie z amerykańskimi przeróbkami. Wiele charakterystycznych elementów jego stylu jest widocznych w tym filmie, ale nie na tyle, by zadowolić większość osób. Wychodzę z założenia, że jeśli jesteście entuzjastami azjatyckiego kina to możecie w wolnej chwili obejrzeć Koszmary, ale jeżeli tylko od czasu do czasu lubicie zobaczyć inne podejście do kina, jest wiele lepszych filmów. Osobiście podobał mi się początek i zakończenie, ale to zbyt mało, by zdobyć wyższą ocenę końcową. Sam środek filmu spowodował, że zagubiłem się w jego meandrach i nie mogłem odnaleźć właściwie do samego końca.

 

 

Ocena końcowa:

 

 

***

 

 

Powiew starości...

 

Przeprawa / Crossing Over (2009)

 

 

 

 

Reżyseria: Wayne Kramer

Scenariusz: Wayne Kramer

Produkcja: USA

Czas trwania: 113 minut

Obsada:


 

Harrison Ford – Max Brogan

Cliff Curtis – Hamid Baraheri

Ashley Judd – Denise Frankel

Jim Sturgess – Gavin Kossef


 

Każdego dnia tysiące ludzi nielegalnie przekracza nasza granice...tylko jedna rzecz stoi im na drodze. Ameryka – hasło promujące film

 

Zawsze zastanawiałem się jak bardzo trzeba być zdesperowanym, by ryzykować swoje zdrowie i życie, aby przekroczyć nielegalnie granicę. A potem pracować „na lewo” ze świadomością, że każdego dnia mogą wpaść agenci i odesłać mnie z powrotem do piekła, które opuściliśmy. To właśnie imigracja jest motywem przewodnim tego dramatu, ale uzupełniają ją problemy na tle kulturowym, które w globalnej wiosce nie są niczym nowym.

 

Historia w filmie Przeprawa (znanym też jako Ścigani)ukazuje losy kilku bohaterów, które z czasem zaczynają się łączyć. Centralną postacią jest Harrison Ford, jako agent od spraw uchodźców. Podczas jednego z nalotów młoda kobieta prosi go o pomoc, ale on odmawia co doprowadzi do...nieprzyjemnych sytuacji, za które będzie się czuł odpowiedzialny. W dodatku jeden z jego przyjaciół zacznie się dziwnie zachowywać w związku ze śmiercią siostry – czarnej owcy w rodzinie. Kolejni bohaterzy to para Australijczyków – on muzyk o żydowskim pochodzeniu, ona młoda aktorka. Oboje będą starali się o zieloną kartę, ale różnymi sposobami i tylko jeden okaże się szczęśliwy. Następną postacią jest pani prawnik, która troszczy się o małą dziewczynkę porzuconą przez matkę i przebywającą od dwóch lat w ośrodku dla uchodźców, która musi patrzeć jak wszyscy dookoła trafiają do nowych rodzin, a ona musi znów być sama. Z kolei pewien młody Azjata będzie starał się zdobyć uznanie i pieniądze w najgorszy z możliwych sposobów – kradzież. Ostatnią bohaterką, mogącą okazać się najbardziej sporną dla widzów, jest młoda dziewczyna, która przez odważny, lecz głupi referat sprowadzi na swoją rodzinę ogromne kłopoty. Terroryzm, fałszerstwa, zabójstwo, seks, manipulacje, zdradę znajdziecie tu wszystko. Pytanie – czy macie na to ochotę?

 

Reżyserowi udało się w bardzo zgrabny sposób połączyć te wszystkie wątki w całość i dodatkowo prowadzić widza przez cały film w taki sposób, że nie czuje się zagubiony. Nie jest to oczywiście lekkie kino, więc jeśli szukacie zwykłej rozrywki to możecie się boleśnie rozczarować. Przeprawa opowiada o ludzkich problemach, które są realne i często dotykają osoby z naszego otoczenia. Wydaje mi się, że tego typu produkcje pełnią podwójną funkcję. Z jednej strony nakreślają nam ludzie kłopoty i pokazują z czym muszą borykać się inni. Z kolei z drugiej mają nas pocieszyć, że nasze życie wcale nie jest takie złe, bo innym wiedzie się o wiele gorzej. Zawsze warto spoglądać na szklankę i stwierdzać, że jest w połowie pełna, ale nie zawsze jest to łatwe.

 

Wybory to tło tej opowieści. Twórcy starają się pokazać jak czasem niepozorna decyzja może zmienić naszego życie i to nie tylko na gorsze. Opanowanie tylu postaci na ekranie i poprowadzenie aktorów tak, by byli wiarygodni zasługuje na uznanie. Nie jest to w pełni amerykański film, ale dostrzeżecie kilka „polukrowanych” elementów. Nic jednak na tyle dużego, by wzbudzić w Was niestrawność.

 

 

Ocena końcowa:

 

 

***

 

 

W kinach...

 

Pamięć absolutna / Totall Recall (2012)

 

 

 

 

Reżyseria: Len Wiseman

Scenariusz: Kurt Wimmer, Mark Bomback

Produkcja: USA, Kanada

Czas trwania: 118 minut

Obsada:


 

Colin Farrell – Douglas Quaid

Kate Beckinsale – Lori

Jessica Biel – Melina

Bokem Woodbine - Harry

 

 

Pamiętaj, żeby dobrze się bawić – hasło Rekall

 

 

Niegdyś Hollywood hurtowo zajmowało się przerabianiem filmów francuskich w nowe wersje dla zjadaczy hamburgerów. Dziś, jak łatwo dostrzegacie, Fabrykę Snów od jakiegoś czasu trawi wirus przerabiania dawnych filmów w nowe wersje. Osobiście nie uważam tego za dobry pomysł, bo istnieje wiele ciekawych nieopowiedzianych na ekranie historii. Od kiedy ta plaga dotknęła ekrany kinowe nie przypominam sobie ani jednego dobrego efektu tego procederu. Aż do teraz.

 

Zwykły robotnik Doug Quaid marzy o ciekawszym życiu. Pragnie przeżyć coś więcej, a nie tylko składać syntetycznych policjantów. Pewnego dnia jego marzenie się spełni i to z nawiązką. Bowiem gdy odwiedził placówkę firmy Rekall – zajmującej się wszczepianiem wspomnień - zorientował się, iż musiał już korzystać z tego wynalazku. I to nie tylko dlatego, że zdołał bez większego trudu zneutralizować oddział komandosów. Kim jest Quaid i co oznaczają dręczące go koszmary o ucieczce z tajnego kompleksu budynków, w towarzystwie nieznajomej kobiety.

 

Miło jest spotkać starych dobrych znajomych. Takich, którym się powiodło, zmienili swój styl, a często i twarz dzięki operacji plastycznej. Takim znajomym jest właśnie film Lena Wisemana Pamięć Absolutna. Dla osób nie znających na pamięć historii kina małe przypomnienie. W roku 1990 do kin trafił film w reżyserii Paula Verhovena (Robocop, Nagi Instynkt) pod tym samym tytułem z Arnoldem Schwarzeneggerem w roli głównej. Był to ówcześnie jeden z najlepszych filmów science-fiction, który zapisał się w historii kina. Nawet dzisiaj, mimo trochę nieświeżej oprawy, to wciąż dobre kino rozrywkowe.

 

Zastrzegę, że nie uważam iż dzieło Wisemana jest lepszym filmem, ale niewiele brakowało. By w pełni cieszyć się tą produkcją musicie spełnić kilka warunków. Po pierwsze, udając się na seans musicie sobie wmówić, że nie widzieliście pierwowzoru opartego na Przypomnimy to panu hurtowo Phillipa K. Dicka. Tym, którzy rzeczywiście nie mieli okazji – bo przecież nie każdy musi – będzie o wiele łatwiej. Po drugie, dobrze by było gdyby zamiast głębokiego scenariusza interesowała Was głównie oprawa wizualna. Po trzecie, nie jesteście bardzo przywiązani do opowiadania Dicka, które poddane zostało kilku zmianom. Jeśli spełnicie wszystkie te warunki, będziecie zadowoleni tak jak ja. Nowa Pamięć absolutna to dobry, rozrywkowy film science fiction, w którym akcja gra pierwsze skrzypce, a partneruje im świetna stylistyka. Żałuję głównie tylko tego, że w ogóle skupiono się na przerabianiu filmu Verhovena. Można było zmienić jeszcze kilka elementów i odciąć się całkowicie. Co wyszłoby filmowi na lepsze.

 

Głowna zmiana dotyczy pozbycia się kompletnie wizyty na Marsie. Po wyniszczającej wojnie chemicznej świat podzielił się na dwa obozy. Po jednej stronie kuli ziemskiej znajduje się Zjednoczona Federacja Brytyjska – nowoczesne państwo z syntetyczną policją. Po drugiej stronie jest Kolonia, która wygląda niczym chińska dzielnica. Oba miejsca łączy specjalna winda, która wędruje przez środek planety – wiem jak to brzmi. Jak łatwo się domyślić mało powierzchnia i duża liczba ludzkości nie zwiastuje nic dobrego. Federacji przewodzi James Cohaagen (Bryan Cranston), który chce raz na zawsze pozbyć się ruchu oporu, na którego czele stoi Matthias (Bill Nighy).

 

Pierwsze co przykuwa uwagę to tempo akcji - które spada tylko nieznacznie przez cały seans - i sposób jej pokazywania. Scena z zapowiedzi, w której kamera wykonuje obrót o 360 stopni, podczas gdy Farrell rozbraja przeciwników, wygląda na kinowym ekranie po prostu genialnie. I choć widać, że składa się z kilku pomniejszych – łączony w momencie gdy kamera mija kolumny - to i tak dawno nie byłem pod takim wrażeniem. A najlepsze, że inne sekwencje niewiele od niej odbiegają. Drugim znakomitym przykładem jest pościg w lewitujących samochodach, którego sposób filmowania od razu przywodzi na myśl dzieło ojców Burnouta, czyli Need for Speed: Hot Pursuit. Resztę musicie poznać już sami.

 

Kolejnym elementem, który bardzo przypadł mi do gustu jest stylistyka. Wymienione wyżej dwie strony świata to kawał dobrej roboty, który przykuwa wzrok widza od początku do końca. Lokacje zadziwiają swoją wielopoziomową złożonością i budzą skojarzenia z rysunkami wywołującymi złudzenia optyczne. Od dawna żaden świat nie urzekł mnie tak bardzo samym wyglądem.

 

Dlaczego więc nie przyznałem wyższej oceny? Ponieważ rozczarował mnie Colin Farrell i Jessica Biel. Znając inne role buntowniczego Irlandczyka, liczyłem na więcej energii płynącej z jego kreacji. Byłby najsłabszym elementem, gdyby nie Biel. Rozumiem, że w założeniu jej postać miała być silną kobietą dorównującą Quaidowi, ale gdzie podziało to założenie w produkcie końcowym? Właściwie to tylko przewija się po ekranie, czasem do kogoś strzeli i popłacze. Spodziewałem się dużo więcej. Za to Kate Beckinsale popisała się swym płynnym przechodzeniem od kochającej żony do wrednej...sekutnicy – delikatnie pisząc. Reżyser filmu, a prywatnie jej mąż, może być dumny. Rozczarowuje również Bill Nighy, który sprawia wrażenie, jakby pojawił się w filmie przypadkiem.

 

Nie sposób też całkowicie pozbyć się wrażenia déjà vu. Co i rusz dostrzegałem nawiązania i minihołdy dla filmu ze Schwarzeneggerem, które nieustannie przypominają, że nie jest to w pełni oryginalna produkcja. Dlatego też Pamięć absolutna to produkcja do obejrzenia, która nie wgniecie Was w fotel, ale zapewni przyjemne doznania wzrokowe – bez 3D i w sprawdzony sposób.

 

 

Ocena końcowa:

 

 

***

 

To by było na tyle dzisiaj. Miłego oglądania i grania oraz do przeczytania za tydzień.

Łukasz Kucharski Strona autora
cropper