Świnka Peppa, Psi patrol, Pidżamersi - czy dzieci naprawdę grają w takie "crapy"?

Świnka Peppa, Psi patrol, Pidżamersi - czy dzieci naprawdę grają w takie "crapy"?

Roger Żochowski | 25.11.2021, 22:00

W ostatnim czasie namnożyło się gier na licencjach powstających z myślą o młodszych graczach, a prawdziwą furorę robią choćby przygody Świnki Peppy. Nieskomplikowane, proste, krótkie? Tak. Ale czy od razu crapy?

Zapewne zdziwił Was fakt, że recenzje takich produkcji jak Psi Patrol czy wspomnianej we wstępie Peppy, nie były okraszone oceną gry. To efekt tego, że wydawca – firma Nickelodeon – udostępniała przed premierą kody recenzenckie, jednak pod warunkiem, że testy nie będą okraszone oceną końcową. Nie jest to wprawdzie ingerowanie w treść, ale osobiście uważam, że takie praktyki nie powinni mieć miejsca. Rozumiem jednak mechanizm działania takich decyzji – tytuły wydawane przez Nickelodeon są przeznaczone dla najmłodszych, nie oferują oprawy AAA, nie zachwycają skomplikowanymi mechanizmami czy ogromnym, otwartym światem. Nie posiadają tego wszystkiego, bo nie muszą, target jest inny, a część recenzentów oceniała je przez pryzmat gier AAA właśnie, wlepiając skrajnie niskie noty.

Dalsza część tekstu pod wideo

A szkoda, po akurat Moja Znajoma Świnka Peppa to tytuł idealnie przemycający klimat pierwowzoru, na swój sposób nieliniowy i po prostu wciągający dzieciaki bez reszty. Przecież nic tak nie cieszy, jak możliwość wskoczenia w czystych butach do brudnej kałuży pełnej błota. A Świnka pozwala płatać znacznie większe figle, a przy tym jest praktycznie pozbawiona przemocy odwzorowując wręcz idealnie miejsca, postacie i sytuacje z serialu. Wiem co mówię, bo gdy pewnego dnia rano zbudziły mnie krzyki moich małych brzdąców, okazało się, że po cichu odpaliły telewizor i konsolę zagrywając się w przygody rodzinki „wieprzowinek”, a wspomniane krzyki wywołał lot balonem z tatą Świnką.

Dzieci dzieciom 

Świnka Peppa, Psi patrol, Pidżamersi - czy dzieci naprawdę grają w takie "crapy"?

I chyba przychylam się do opinii, że gry skierowane do dzieci powinny mieć jednak nieco inne kryteria oceny, niż największe hity AAA. W idealnym świecie takie recenzje tworzyłyby po prostu dzieci dla dzieci i byłoby większe prawdopodobieństwo, że będą one bardziej wiarygodne niż opinie dorosłych. Obserwuję moje szkraby bardzo uważnie i już w wieku 3 – 4 lat, potrafią w miarę precyzyjnie wyrazić swoją opinię tworząc niejako swoistą recenzję. I o ile Świnka okazała się domowym hitem, tak już w Pidżamersach dzieciaki narzekały na nudę, ciągle te same widoki, sterowanie przy zmianach perspektywy i mało ciekawą historię, bo w bajkach były lepsze. Ba, potrafiły nawet zauważyć, że coś jest niezgodne z serialem niczym kanonowa policja fanbojów na różnych forach czepiająca się najdrobniejszych zmian względem oryginalnej wersji danego tworu. Co można odczytać jako: „ta adaptacja kreskówki jest do kitu, włącz Psi Patrol”. 

Właśnie Psi Patrol – prawdziwy fenomen. Gdy zestawiłem grę ze swoim wieloletnim kontaktem z branżą i całą masą ogranych produkcji, słynna ekipa czworonogów wypadła w moich oczach dość blado. Zwłaszcza pierwsze części na PS4 były bardzo proste, schematyczne, nieciekawe. Ale nie w oczach moich dzieci, które na każdą kolejną część Psiego Patrolu czekają niczym ja na nowe Final Fantasy czy Dark Souls. A potem - również tak jak ja w wyżej wymienionych tytułach – masterują do bólu poziomy, by zebrać wszystkie odznaki, kości i ilustracje w galerii. Potrafią nawet narzekać, że raz widzianych scenek w danej grze przy ponownym przejściu nie można wyłączyć. Ale jest w tym zachwycie drugie dno - dla dzieciaków nie zawsze grafika jest najważniejsza, ale sam fakt obcowania w cyfrowej wersji z czymś, co zna się z innych mediów. 

Gargamel to jest gość!

Świnka Peppa, Psi patrol, Pidżamersi - czy dzieci naprawdę grają w takie "crapy"?

Pamiętam jak ogromną radość sprawiła mi możliwość pokierowania w The Matrix: Path of Neo cyfrową wersją bohatera słynnej trylogii. Gdy mogłem omijać pociski, spowalniać czas, strzelać, odbijać się od ścian. Nie była to wybitna gra, ale nakręcała mnie samą możliwością pokierowania kimś, kogo widziało się na ekranie w kinach. Przekładając to dziś na moje dzieci – w kinowym „Psi Patrol Film” pojawił się nowy piesek w drużynie – niejaka Liberty. Nie jestem w stanie opisać emocji towarzyszących moim dzieciakom gdy dowiedzieli się, że w Psi Patrol: Miasto Przygód Wzywa, produkcji opartej luźno na kanwie filmu, pojawi się ten uroczy jamnik. A co więcej - będzie można nim pokierować czyszcząc poziomy z kości i przekąsek. 

Co ciekawe, już w takim wieku w dzieciakach większe emocje niż walczący po jasnej stronie mocy bohaterowie, wywołują czarne charaktery. Weźmy choćby taki tytuł jak Smerfy: Misja Złoliść. Tytuł skrojony pod dzieciaki, choć grafika 3D i etapy platformowe sprawiają, że w bardziej wymagających sekcjach tata musiał chwycić za pada i pomóc. Niemniej jednak największą frajdę mojej córce sprawiały sceny z… Gargamelem. Już na tym etapie rozwoju dzieci widzą, że jest to nietuzinkowy charakter, który wyróżnia się na tle działających o słuszną sprawę, ale jednak dość sztampowych w swoich wypowiedziach Smerfów. Gargamel kradł czas antenowy i zawsze było go im mało. I chyba gdzieś tam w tych małych główkach kiełkowała myśl – „fajnie by było, gdyby jednak wpadł do wioski i ganiał te Smerfy”. 

Dawaj na trasę 

Wyżej wymienione tytuły większość z graczy oceniłaby pewnie w widełkach 3-6, ale widać, że deweloperzy odrobili lekcję domową, bo mimo nieskomplikowania i grafiki nierzucającej na kolana, dzieci po prostu dobrze się tu bawiły i chciały wracać, pomijając nieszczęsnych Pidżamersów. Co innego Hot Wheels Unleashed. To prawdziwy hit ostatnich tygodni w moim domu. Idealny dla 4-letniego syna na niższych poziomach trudności, i doskonały dla fanów czystego arcade na wyższych. Jest to pierwsza gra, którą platynuję razem z synem, ale co najważniejsze, dość kreatywnie wspiera ona jego pasję.

Po każdej sesji z grą mały buduje w mieszkaniu tory, używając nie tylko zabawek, ale też własnoręcznie tworzy różne konstrukcje, maluje na kratkach start i metę, pisze na żywo różne scenariusze wyścigów, dodaje przeszkody pokroju wody, pułapek itp. Oczywiście ma to też aspekt ekonomiczny, o czym deweloperzy doskonale wiedzieli, bo znane z gry samochody syn i córeczka wypatrują w marketach, gdy idziemy na zakupy. Tym samym udało im się z pomocą taty zebrać kolekcję blisko 30 autek, które są także w grze. A przecież to wypisz wymaluj ja za dzieciaka, zbierający puszki, kapsle, żeleźniaki, historyjki z gum Turbo i Donald czy naklejki z albumów Panini. 

Oczywiście należy odpowiednio dawkować dzieciom gry wideo, więc gramy głównie w weekendy, ale jest to doskonały sposób, by spędzić wspólnie czas, zbliżyć się do dzieci, poznać ich gusta i realizować potem różne pomysły poza ekranem. W żadnym wypadku nie nazwałbym dziś produkcji, w które gramy crapami. No chyba, że Pidżamersów. Ale to już wiecie! 

Roger Żochowski Strona autora
Przygodę z grami zaczynał w osiedlowym salonie, bijąc rekordy w Moon Patrol, ale miłością do konsol zaraziły go Rambo, Ruskie jajka, Pegasus, MegaDrive i PlayStation. O grach pisze od 2003 roku, o filmach i serialach od 2010. Redaktor naczelny PPE.pl i PSX Extreme. Prywatnie tata dwójki szkrabów, miłośnik górskich wspinaczek, powieści Murakamiego, filmów Denisa Villeneuve'a, piłki nożnej, azjatyckiej kinematografii, jRPG, wyścigów i horrorów. Final Fantasy VII to jego gra życia, a Blade Runner - film wszechczasów. 
cropper