Na wodach północy (2021) – recenzja serialu [HBO GO]. Kiedy największym zagrożeniem jest człowiek

Na wodach północy (2021) – recenzja serialu [HBO GO]. Kiedy największym zagrożeniem jest człowiek

Iza Łęcka | 10.11.2021, 21:00

Ekspedycja, której celem jest połów wielorybów oraz fok, nieuchronnie prowadzi do ogromnej tragedii. W minionym tygodniu na serwisie HBO GO zadebiutował miniserial BBC, którego zbyt mocno się nie promowało – a szkoda. Oto recenzja „Na wodach północy”.

Stawienie czoła dzikiej naturze często okazuje się zadaniem z góry skazanym na przegraną. W miniserialu BBC, który niedawno został dodany do usługi HBO, nie chodzi jednak o przedstawienie bezlitosnego klimatu Arktyki, a ukazanie upiorności ludzkich działań. „Na wodach północy” stanowi adaptację powieści Iana McGuire'a pod tym samym tytułem. Jak ekipie, na czele której stał reżyser Andrew Haigh („Zupełnie inny weekend”, „The OA”, „Polegaj na mnie”) udało się zrealizować wciągającą jak bagno opowieść, która kilka lat temu została przyjęta ze sporym entuzjazmem przez recenzentów i czytelników? Zapraszam do dalszej części tekstu.

Dalsza część tekstu pod wideo

Na wodach północy (2021) – recenzja serialu [HBO GO]. Przeszłość nie daje o sobie zapomnieć

Na wodach północy (2021) – recenzja serialu [HBO GO]. Kiedy największym zagrożeniem jest człowiek

Akcja rozgrywa się w XIX wieku. Patrick Sumner jest chirurgiem i byłym wojskowym lekarzem, który dołącza do eskapady na dalekich morzach północy. Statek Ochotnik gromadzi na swoim pokładzie nie tylko doświadczonych czy zaznajomionych z fachem poławiaczy, ale również wielu typów spod ciemnej gwiazdy, dla których życie drugiego człowieka jest warte mniej niż pierścień czy butelka lubianego trunku. Mężczyzna skrywający pewną tajemnicę z przeszłości zostaje zamknięty w ciasnych i ciemnych kajutach między innymi z Henrym Draxem, doświadczonym harpunnikiem, którego siła jest niezwykle cenna w takiej eskapadzie, jednak bezwzględność budzi strach wśród towarzyszy. Nie mija zbyt wiele czasu, a Sumner staje się celem Draxa i Cavendisha, pomocnika kapitana – bagaże lekarza skrywają bowiem cenny łup.

Recenzowany miniserial „Na wodach północy” to opowieść, która wbrew przyjętemu formatowi została zrealizowana bardzo nieśpiesznie i nie jest propozycją, jaką ogląda się z zapartym tchem, choć można docenić wszelkie zastosowane zabiegi. Wolne tempo skupia się na przedłużających się ujęciach mroźnego krajobrazu Arktyki czy opracowanych bez polotu dialogach między bohaterami. Wszystko to ma jednak swój cel. Twórcy dawkują wydarzenia rozgrywające się zarówno na podkładzie Ochotnika, jak i w mroźnych rejonach Atlantyku, podbudowując napięcie oraz przedstawiając coraz bardziej makabryczny obraz wyprawy. Tutaj nie powinniśmy liczyć na nagłe zwroty akcji czy zaskakujące zdarzenia, co w moim odczuciu może odrzucić część widzów, warto jednak zauważyć, że serial BBC bywa przerażający i dołujący, przedstawia także motyw walki o przetrwanie, intrygę, śledztwo oraz życie w dziczy. W ostatnim epizodzie odpowiedzialny za scenariusz Haigh bardzo przyspiesza, stosuje przeskoki w narracji, które sprawiają, że końcówka jest już nieco mniej wciągająca niż reszta historii.

Niewątpliwym atutem „Na wodach północy” jest solidnie dobrana obsada aktorska, która nadrabia pewne drobne bolączki scenariusza. Mimo iż zbyt głęboko nie zaglądamy w psychikę wszystkich bohaterów, mamy poczucie, że żaden z nich nie jest dobrym człowiekiem. Co prawda chirurg posiada silną potrzebę sprawiedliwości i pochopnie nie wydaje wyroków, jednak to człowiek, który ma sporo na sumieniu. Zarówno Jack O'Connell, jak i Sam Spruell, który gra dwulicowego i przebiegłego Cavendisha, wykonali kawał dobrej roboty, a ich kreacje są bardzo przekonujące i charyzmatyczne. Stephen Graham (kapitan), Gary Lamont oraz Roland Møller wcielają się w bohaterów drugoplanowych, lecz ich praca dokłada cegiełkę do całokształtu produkcji. Nie mogę jednak nie wspomnieć o jeszcze jednej roli – uważam, że Colin Farrell grający Henry'ego Draxa zasługuje na ogromne wyróżnienie, bowiem to jedno z lepszych wcieleń aktora. Brutalny i niebezpieczny harpunnik, który w życiu przede wszystkim kieruje się własnym zyskiem i, jak sam określa, „zbyt często nie rozmyśla”, mając w głębokim poważaniu wszelkie zasady życia społecznego, już po kilku chwilach budzi odrazę. Ogromny, zwalisty mężczyzna ukryty pod gęstą brodą i z wiecznie przymkniętymi oczami nie potrafi się opanować zarówno przed wyrządzeniem krzywdy zwierzęciu, jak i człowiekowi. Aktorowi naprawdę dobrze udało się oddać jego bezwzględną naturę. W przeciwieństwie do Sumnera, Draxa nie lubi się od początku do końca, a ich ostateczne starcie stanowi podsumowanie kłębiącej się wzajemnie niechęci i braku zrozumienia.

Na wodach północy (2021) – recenzja serialu [HBO GO]. Pozbawiony sentymentów

Wspomniałam już wcześniej, że „Na wodach północy” to produkcja bardzo brutalna. Połowy okazałych morskich stworzeń rządzą się swoimi prawami, a twórcy nie mają zamiaru ukrywać, jak dokładnie przebiega procedura upolowania foki czy zabicia wieloryba – dlatego też raczą widzą niezwykle krwawymi obrazami. Serial BBC w głównej mierze jest jednak spójną produkcją – tutaj w parze z niebezpieczeństwami ze strony nieprzejednanej natury podążają niemniej groźni i bezlitośni ludzie. W surowy klimat północy sprawnie wkomponowana zostaje przemoc, jakiej dopuszczają się mężczyźni pod wodzą kapitana Brownlee – jak możecie się domyślić, ta brutalność staje się pewnym środkiem wyrazu, który bez ogródek przedstawia kulisy pracy łowców.

Recenzowany „Na wodach północy” posiada kilka składników, które mogą zaważyć o jego sukcesie i dobrym przyjęciu widzów – przejmujący scenariusz, w którym nie brakuje wątków poświęconych ludzkiej naturze, efektowne zdjęcia oraz bardzo dobrą obsadę aktorską, która zrealizowała założenia reżysera, a własnym doświadczeniem wygładziła pewne mankamenty opowieści. Nagła zmiana tempa w ostatnim odcinku sprawia, że czujemy pewien zgrzyt, pospieszne i niezbyt przemyślane zakończenie odstaje swoim stylem od konsekwentnie budowanej historii. Nie powinno Was to jednak odwieźć od seansu, bo to produkcja, którą warto zobaczyć. Już od pierwszych odcinków serial przypomina „Terror”, który posiada równie duży potencjał, lecz w mojej opinii „Na wodach północy” zostało zrealizowane bardzo realistycznie i z jeszcze większą dbałością o szczegóły. Na HBO GO znalazł się kolejny wartościowy serial.

Atuty

  • Mroczny, okrutny świat
  • Bardzo dopracowane zdjęcia przedstawiające mroźny klimat Arktyki
  • Dobrze dobrana obsada,...
  • Znakomita rola Colina Farrella
  • Negatywne przedstawienie ludzkiej natury

Wady

  • Bardzo powolne tempo, które w ostatnim odcinku ulega znaczącej zmianie
  • Mało satysfakcjonująca końcówka
  • … która nadrabia pewne niedoróbki scenariusza

„Na wodach północy” to miniserial zrealizowany z niezwykłą sumiennością i powagą. Podstawą mrocznego i przerażającego obrazu jest historia pozbawiona nawet najmniejszych ozdobników. To jedna z lepszych ról Colina Farrella, który jednocześnie urzeka i budzi odrazę.

7,5
Iza Łęcka Strona autora
Od 2019 roku działa w redakcji, wspomagając dział newsów oraz sekcję recenzji filmowych. Za dnia fanka klimatycznych thrillerów i planszówek zabierających wiele godzin, w nocy zaś entuzjastka gier z mocną, wciągającą fabułą i japońskich horrorów.
cropper