Zwierzyna (2021) – recenzja filmu [Netflix]. Najbardziej niebezpieczna gra

Zwierzyna (2021) – recenzja filmu [Netflix]. Najbardziej niebezpieczna gra

Piotrek Kamiński | 12.09.2021, 21:00

Pięciu przyjaciół udaje się do lasu na wieczór kawalerski jednego z nich. Kiedy mają już wracać, jeden z nich zostaje postrzelony. To, co z początku zdaje się być pomyłką myśliwego, wkrótce przeradza się w desperacką walkę o przetrwanie.

Jeśli hipotetyczny scenarzysta chce oprzeć cały ciężar swojej opowieści na napięciu wynikającym z faktu, że nigdy nie wiadomo kiedy i skąd padnie kolejny strzał, to przydałoby się napisać znajdujących się w takiej sytuacji bohaterów na tyle ciekawie i głęboko żeby potencjalny widz miał chociaż szansę poczuć do nich sympatię. W przeciwnym wypadku nie będzie go obchodziło, że postać X może za chwilę umrzeć. Napięcie nie ma nawet szansy się wziąć i... napiąć.

Dalsza część tekstu pod wideo

Zwierzyna (2021) – recenzja filmu [Netflix]. Ciągnie się jak ser na pizzy

Roman wkrótce się żeni. Z tej okazji postanawia wybrać się z trzema przyjaciółmi i bratem do lasu, aby przeżyć wspólnie jedyny w swoim rodzaju wieczór kawalerski. Zabawa jest całkiem przednia, dopóki w pewnym momencie do chłopaków nie dociera huk pobliskiego wystrzału z karabinu. Echo nie jest najgłośniejsze, więc ekipa trzeźwo stwierdza, że to pewnie jakieś odległe polowanie. Zmieniają zdanie, kiedy wracając do samochodu jeden z nich zostaje postrzelony. Natychmiast zaczynają krzyczeć żeby myśliwy przestał strzelać. Kolejny nabój ląduje w jednej z opon ich wozu. Zaczynają rozumieć, że pierwszy strzał nie był wcale przypadkiem. Ktoś na nich poluje. Nie wiedzą czemu, nie wiedzą jak sobie z tym poradzić. Instynkt podpowiada jedno - uciekaj!

Zwierzyna (2021) – recenzja filmu [Netflix]. Najbardziej niebezpieczna gra

Lubię proste konstrukcyjnie scenariusze. Jedna koncepcja i 90 minut dojenia jej na  wszystkie strony. Problem polega na tym, że aby tego typu film miał szansę zainteresować widza, potrzeby jest mocny "hook" - coś, co nastawia ton całej opowieści, przyciąga widza i każe mu oglądać dalej. "Zwierzyna" kompletnie niczego takiego nie posiada. Można by pewnie naciągnąć fakt, że ktoś strzela do bogu ducha winnych ludzi do tej roli, lecz tak naprawdę nic nigdy z tego nie wynika, ani nie łączy się w żaden sposób z resztą historii. Będę spoilerował na chama, ponieważ uważam, że szkoda na to nieporozumienie 90 minut życia.

Całkiem prędko okazuje się, że do chłopaków wali z karabinu jakaś kompletnie losowa dziewczyna. Nigdy nie wypowiada ani słowa, więc niemal do końca nie wiemy o co jej chodzi. W drugiej połowie filmu dostajemy wyjaśnienie, które prawdopodobnie ma ją usprawiedliwić i sprawić wręcz, że zaczniemy patrzeć  na nią bardziej przychylnym okiem. Tyle, że zabieg ten kompletnie twórcom nie wychodzi. Nie jesteśmy w najmniejszym nawet stopniu zżyci ani z bohaterami, ani ze snajperką, więc nawet rewelacja dlaczego robi to, co robi nie grzeje nas w najmniejszym nawet stopniu. A to nie wszystko.

Zupełnie dodatkowo, w pewnym momencie dowiadujemy się, że przyszła żona głównego bohatera nie jest wcale tak wierna, jak można by się spodziewać po niedoszłej pannie młodej. I znowu - co z tego? No nic. Wątek ten w żaden sposób nie zgrywa się z resztą filmu. Tak samo jak tożsamość snajpera i dlaczego wali do przypadkowych ludzi. Odnoszę wrażenie, że ktoś wymyślił te trzy wątki - kawalerski, snajper, zdrada - i postanowił wrzucić je w jeden film niezależnie od tego, czy łączą się ze sobą, czy nie.

Zwierzyna (2021) – recenzja filmu [Netflix]. O, las

Twardo wierzę, że film musi opowiadać wartościową (pod dowolnym względem) historię, aby można było mówić, że jest chociaż niezły. W dzisiejszych czasach nawet nastolatki ze średniej jakości telefonami byliby w stanie nakręcić kilka scen w akceptowalnym na wielkim ekranie stylu, więc fakt, że na film da się patrzeć bez krzywienia się naprawdę nie powinien być nawet kwestią godną poruszania. Tak więc więcej już jej tykać nie będę. Jest ok i na tym poprzestańmy.

Niestety, to "ok", o którym przed chwilą wspominałem, to pewnie największa pochwała, jaką da się skierować w stronę obrazu Thomasa Siebena . Film jest głupi do bólu, miejscami karygodnie nielogiczny, tragicznie nudny i nieskładny. Nie mam komu go polecić. Nie jest tak zły, aby oglądać go dla beki ze znajomymi. Nie jest w najmniejszym nawet stopniu dobry, aby dało się go polecić fanom konkretnego gatunku, aktora, czy, nie wiem, lasu. Nie broni się dosłownie niczym. Omijać z daleka, chyba, że ma się problemy z zaśnięciem. A wtedy i tak lepiej puścić sobie "Planetę Ziemia", czy coś.

Atuty

  • Trwa tylko 90 minut;
  • Ładny las.

Wady

  • Nudny jak diabli;
  • Trzy, niezgrywające się ze sobą wątki;
  • Kompletnie płascy bohaterowie;
  • Cała reszta.

Zwierzyna to kolejny przykład filmu Netflixa, którego lepiej nie włączać.

2,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper