Beckett (2021) – recenzja filmu (Netflix). Ucieczka z Grecji

Beckett (2021) – recenzja filmu (Netflix). Ucieczka z Grecji

Jędrzej Dudkiewicz | 17.08.2021, 21:00

Och, Netflix, znów się spotykamy. To znaczy przy okazji oglądania filmu fabularnego, bo z produkcjami dokumentalnymi zapoznaję się regularnie. I chyba nie jest złym pomysłem, by przy nich pozostać – aczkolwiek już niedługo czeka na mnie jeszcze Sweet Girl. Będę trzymać kciuki, by był to film lepszy niż Beckett (2021).

Beckett spędza wakacje ze swoją żoną, April, w Grecji. Mieli lecieć gdzieś indziej, ale w ostatniej chwili plany się zmieniły, więc generalnie ich wypoczynek związany jest ze sporą dozą spontaniczności. W pewnym momencie jednak Beckett zasypia za kierownicą, w efekcie dochodzi do wypadku samochodowego. Szybko okaże się, że to dopiero początek jego problemów, bo przy okazji wikła się w międzynarodowy spisek.

Dalsza część tekstu pod wideo

Beckett (2021) – recenzja filmu (Netflix). Ucieczka z Grecji

Beckett (2021) – recenzja filmu (Netflix). Kamieni kupa

Nie wiem, o co chodzi z tymi produkcjami fabularnymi Netflixa. Wiadomo, że serwis ten ma do zaoferowania trochę dobrych zarówno filmów, jak i seriali. Jednocześnie nie jest żadną tajemnicą, że jego bibliotek jest pełna kręconych chyba taśmowo rzeczy, na które nie warto tracić czasu. W zasadzie jedyne, do czego przykłada się większą uwagę jest obsada, aczkolwiek było już sporo porażek, za które odpowiadali znani reżyserzy. Tym razem za kamerą stanął niejaki Ferdinando Cito Filomarino, dla którego Beckett jest trzecim filmem w ciągu jedenastu lat. Co mogło pójść nie tak?

Jak łatwo się domyślić, praktycznie wszystko. W zasadzie nie bardzo jest o czym w przypadku filmu Beckett pisać, więc nie będzie to specjalnie długa recenzja. No bo tak – scenariusz jest całkowicie do bani. Po pierwsze, pełno tu absurdów, na czele z tym, że ścigający głównego bohatera ładnych kilka razy mieli go jak na widelcu i nic z tym nie zrobili. Serio, przeciwnicy Becketta są tak straszliwie niekompetentni, że nijak nie da się uwierzyć, że byliby w stanie brać udział w jakimkolwiek spisku politycznym. Obawiam się, że nie poradziliby sobie nawet ze sfałszowaniem wyborów na przewodniczącego klasy w podstawówce. Po drugie, całość jest niesamowicie wręcz przewidywalna, nie ma tu żadnej okazji do zaskoczenia, każdy zwrot fabularny jest widoczny na co najmniej kilkanaście minut przed tym, nim się wydarzy. Po trzecie, cała ta historia jest zwyczajnie o niczym. Koleś ucieka przez pół Grecji, po drodze spotyka różnych ludzi i przy okazji odkrywa tajemnicze i bezprawne machinacje w kręgach władzy. Koniec. Po co to wszystko? Nie wiadomo.

Przez chwilę myślałem, że będę w stanie pochwalić chociaż aktorstwo, wszak na ekranie pojawiają się – na krócej lub dłużej – John David Washington, Alicia Vikander, Boyd Holbrook (możecie go kojarzyć na przykład z Narcos) oraz Vicky Krieps. Problem w tym, że żadna z postaci nie ma charakteru, ciekawej osobowości, więc wcielające się w nie osoby nie dostały absolutnie nic do zagrania. I to widać. Mam wrażenie, że nikomu nie chciało się nawet udawać starań, więc wszyscy dukają swoje – często drewniane – kwestie dialogowe na odwal się, byleby jak najszybciej mieć to z głowy. O postaciach nie wiemy w zasadzie nic, w żaden sposób się nie rozwijają, ich motywacje są co najwyżej ledwo naszkicowane.

Wszystko to prowadzi do tego, że Beckett jest filmem po prostu niesamowicie nudnym. Nie ma tu komu kibicować, fabuła zupełnie nie wciąga. Do tego dochodzi beznadziejna reżyseria, która sprawia, że nie pojawia się tu chociażby gram jakiegokolwiek napięcia. A przypominam, że główny bohater ciągle ucieka i jest – przynajmniej w teorii, bo pod koniec zaczyna zachowywać się niczym James Bond – cały czas w niebezpieczeństwie. Ostatecznie więc jedyne, za co mogę pochwalić ten film to krajobrazy Grecji, ale te równie dobrze można obejrzeć na zdjęciach w internecie.

Atuty

  • Krajobrazy Grecji

Wady

  • Wszystko inne

Becket (2021) dołącza do panteonu bardzo złych filmów Netflixa.

2,0
Jędrzej Dudkiewicz Strona autora
Miłość do filmów zaczęła się, gdy tata powiedział mi i bratu, że "hej, są takie filmy, które musimy obejrzeć". Była to stara trylogia Star Wars. Od tego czasu przybyło mnóstwo filmów, seriali, ale też książek i oczywiście – od czasu do czasu – fajnych gier.
cropper