What If...? (2021) – opinia po pierwszym odcinku serialu [Disney]. Teoria wielu światów

What If...? (2021) – opinia po pierwszym odcinku serialu [Disney]. Teoria wielu światów

Piotrek Kamiński | 11.08.2021, 21:00

Czwarta faza Marvela to właściwie nielimitowana studnia kreatywności, ograniczona, cóż, niczym. Wydarzenia ostatniego odcinka "Lokiego" oznaczają, że od tej pory wszystkie chwyty są dozwolone. Czy wyjdzie to serii na dobre, czy złe? Przekonamy się.

Teoria chaosu to gałąź matematyki starająca się odnaleźć nieznane dotąd wzorce i reguły zarządzające wszystkim tym, co zbiorczo nazywamy chaosem, czy też nieładem. Ponieważ królowa nauk łączy ze sobą wszystko i nie ma w niej miejsca na nieścisłości, logicznym jest, że to, co my określamy chaosem, to tak naprawdę równanie, do którego rozwiązania posiadamy na razie zbyt mało danych. Jedną z mocniej wyeksploatowanych zasad teorii chaosu jest "efekt motyla", czyli założenie, że nawet drobna zmiana na początku ciągu przyczynowo-skutkowego może prowadzić do olbrzymich różnic na jego końcu.

Dalsza część tekstu pod wideo

Prywatnie uwielbiam tego typu rozmyślania. Na przykład całe moje życie potoczyłoby się w zupełnie innym kierunku (edukacja, kariera, rodzina, miejsce zamieszkania), gdyby mój brat nie postanowił pójść sprzedawać papierosów do jednej, nieistniejącej już hurtowni. Z tego samego założenia wychodzi dzisiejszy serial, który pokazuje widzom, jak diametralnie inaczej wyglądałoby MCU, gdyby pozmieniać w nim choćby drobne detale. Na przykład co by było, gdyby Agentka Carter postanowiła nie oglądać przemiany Steve'a Rogersa z balkoniku na piętrze, a pozostała wraz z resztą gości na parterze? Będą spoilery.

What If...? (2021) – opinia po pierwszym odcinku serialu [Disney]. Teoria wielu światów

What If...? (2021) – opinia po pierwszym odcinku serialu [Disney]. Kapitan Carter

Eksplozja, za którą odpowiadał człowiek Hydry, którego świeżo dopakowany Steve ganiał później po ulicach, wydarzyłaby się tuż obok całego eksperymentu i to jeszcze przed wstrzyknięciem surowicy. Wiele osób straciłoby życie, a Steve chcąc powstrzymać napastnika zarobiłby kulkę, bo taka już jego natura żeby najpierw spieszyć na ratunek, a dopiero myśleć o konsekwencjach dla siebie. Nie wiadomo co by się stało, gdyby do komory wsadzić rannego żołnierza, więc jedyną pozostałą opcją jest Peggy. Tak oto pierwszy Avenger to teraz kobieta i ze względu na narodowość ciężko byłoby nazywać ją "Kapitanem Ameryka". Lecz Steve też wciąż żyje i nadal chce bronić swojego kraju. Na szczęście ekspresowo odzyskany tesserakt i ponadprzeciętna inteligencja Howarda Starka szybko owocują powstaniem zupełnie nowej broni - Hydra Stompera - zbroi, którą zasadniczo można nazwać pierwszą w historii zbroją Iron Mana. Z tym, że tym razem za sterami siedzi Steve Rogers. A to wszystko ledwie wstęp do dalszych wydarzeń, ponieważ pierwszy odcinek "What If...?" opowiada w pół godziny z grubsza całego pierwszego "Kapitana Amerykę" z 2011.

Zmian jest oczywiście znacznie więcej, lecz nie jestem pewien, czy wszystkie z nich faktycznie mają sens. Tak jak to, że Steve dalej walczy, a Stark zbudował mu w tym celu zbroję jest jak najbardziej sensowne, tak kompletnie nie rozumiem skąd wzięła się u Red Skulla chęć użycia tesseraktu do otwarcia bramy do innego wymiaru, przez którą miałby przejść... Shuma-Gorath może? Teoria wielu światów zakłada, że jest to możliwe, lecz skoro bawimy się w wyjaśnianie "co by było gdyby" to prosiłbym o przedstawienie takiego wyjaśnienia.

What If...? (2021) – opinia po pierwszym odcinku serialu [Disney]. Nowa księżniczka Disneya?

Znaczna część oryginalnej obsady "Pierwszego Starcia" powraca aby raz jeszcze wcielić się w swoje postacie. Tak więc Hayley Atwell to wciąż Peggy Carter, a Dominic Cooper i Stanley Tucci wcielają się odpowiednio w Howarda Starka i profesora Erskine'a. Tego samego nie można powiedzieć o Steve'ie Rogersie, którego tym razem gra znany i lubiany wśród społeczności graczy Josh Keaton (Ocelot z MGS3), czy Red Skullu (Ross Marquand zamiast Hugo Weavinga). I tak jak ten drugi wcale mnie nie dziwi, bo Hugo odpuścił już i ostatnie dwie części Avengersów, tak brak Chrisa Evansa może powodować kręcenie nosem. Ale tylko u nielicznych, ponieważ Keaton robi w roli naprawdę solidną robotę. Z nowej obsady warto wymienić Jeffreya Wrighta jako Obserwatora. Zabawne, bo nigdy nie wyobrażałem sobie aby Uatu, czy ktoś inny z tej rasy mógł mieć tak mocny głos, ale podejrzewam, że to również jedynie kwestia przyzwyczajenia. Dziwnie natomiast brzmi kiedy nieskończenie inteligentna istota z kosmosu wali tekstem w stylu "a kid from Brooklyn". Jakoś nie pasuje mi takie słownictwo do ich stylu bycia.

Wielokrotnie powtarzałem już, że nie jestem fanem seriali animowanych techniką cell shadingu i zdania nie zmienię, lecz trzeba przyznać, iż "What If...?" udowadnia, że z odpowiednim budżetem może to wyglądać całkiem okej. Jest bardzo płynnie, z paroma ciekawymi ujęciami, niezłymi eksplozjami i robiącymi bardzo dobre wrażenie kolorami. Niestety twarze w dalszym ciągu potrafią wyglądać bardzo nienaturalnie. Niby wyglądają z grubsza jak wersje live-action aktorów, ale jest w nich jednocześnie coś dziwnego. Kłania się dolina niesamowitości? Zwłaszcza Peggy potrafi wyglądać albo jakby miała za dużo makijażu, albo podbite oczy. No i ponieważ to Disney, wszyscy muszą obowiązkowo co jakiś czas wykonać typowy, kreskówkowy uśmieszek. Wiesz o który chodzi : jedna brew wyżej i uśmiech tylko jednym kącikiem ust.

Pierwszy odcinek "What If...?" pokazuje z jak ciekawą produkcją możemy potencjalnie mieć do czynienia. Prywatnie życzyłbym sobie aby wszystkie zmiany wynikające z tego jednego wydarzenia, które potoczyło się inaczej, były wyraźniej zaznaczone, a nie "bo tak", lecz fabularnie pierwszy odcinek całkiem dobrze trzymał się wyznaczonych na początku ram. Animacja potrafi zrobić wrażenie, choć miejscami wygląda mało przekonująco, a Kapitan Carter jest odświeżająco inna, niż Kapitan Ameryka. Może trochę zbyt pewna siebie jak na mój gust, no ale to przecież nie wersja Steve'a Rogersa, tylko zupełnie nowa postać, więc nie można się o to czepiać. Po odpowiedzeniu na pytanie "co by było gdyby..." pozostaje drugie, równie ciekawe - czy kolejne odcinki będą działy się na tej samej osi czasu, lub czy twórcy mają zamiar połączyć je w jedną całość w jakiś inny sposób? Czy będą to tylko takie tam sobie nic nie znaczące eksperymenty? Pożyjemy, zobaczymy. Ale zapowiada się ciekawie.

Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper