Woodstock 99: Peace, Love and Rage (2021) – recenzja filmu (HBO). Muzyka i gniew

Woodstock 99: Peace, Love and Rage (2021) – recenzja filmu (HBO). Muzyka i gniew

Jędrzej Dudkiewicz | 21.07.2021, 21:15

Wygląda na to, że stacja HBO coraz mocniej zaczyna rozwijać swoje produkcje dokumentalne (i bardzo dobrze). W ostatnim czasie pojawiły się Tiger, Allen v. Farrow, Złap i ukręć łeb, niedługo pojawi się też trzyodcinkowy serial o Baracku Obamie. Za to już 23 lipca będziecie mogli obejrzeć Woodstock 99: Peace, Love and Rage (2021).

Jak sam tytuł wskazuje, film koncentruje się na festiwalu Woodstock, który miał miejsce w roku 1999. To, co miało być wielkim świętem muzyki, przekształciło się w totalny chaos, w wyniku którego wybuchły zamieszki, pożary, kradzieże i napaści seksualne.

Dalsza część tekstu pod wideo

Woodstock 99: Peace, Love and Rage (2021) – recenzja filmu (HBO). Muzyka i gniew

Woodstock 99: Peace, Love and Rage (2021) – recenzja filmu (HBO). Śmierć lat 90.

Woodstock 99: Peace, Love and Rage jest filmem, który z kolei stanowi część sześcioodcinkowego serialu Music Box, w którym twórcy będą przyglądać się najważniejszym momentom w historii znanych muzyków. Postanowili jednak zacząć od czegoś, obok czego trudno przejść obojętnie.

Pierwszy, oryginalny Woodstock odbył się oczywiście w 1969 roku. Po tym, jak sukcesem zakończyła się impreza w 1994 roku, organizatorzy (cały czas ci sami) zdecydowali, że w 1999 roku, z okazji trzydziestolecia, festiwal zawita do miasta Rome w stanie Nowy Jork. Dość istotnym wątkiem filmu Woodstock 99: Peace, Love nad Rage jest to, jak fatalnie przygotowany był ten festiwal. By wymienić pierwsze z brzegu problemy – impreza odbywała się na byłym lotnisku wojskowym, z oczywistych względów wyłożonym asfaltem, który nagrzany, dodatkowo podnosił i tak już wysoką temperaturę; uczestniczkom i uczestnikom zabroniono wnoszenia własnego jedzenia i picia, co w połączeniu z faktem, że butelka wody kosztowała 4 dolary budziło gniew; było zdecydowanie za mało strażników, którzy za odpowiednią opłatą pozwalali na wniesienie narkotyków i nie było w stanie zapewnić porządku; było też zdecydowanie za mało sanitariatów. A to tylko niektóre błędy, które popełniono.

Co ciekawe, w filmie wypowiadają się organizatorzy festiwalu i cały czas powtarzają, że w zasadzie nie stało się nic strasznego, że większość ludzi się dobrze bawiła, a co złego, to nie oni. Jest to na swój sposób fascynujące. Pojawiają się tu też oczywiście wypowiedzi samych uczestniczek i uczestników – niektórzy nie tylko wspominają, ale przyznają, że zachowywali się, jak idioci – osób piszących w mediach o muzyce, jak i samych wykonawców. Interesujące jest to, że ci ostatni czuli, iż coś jest nie tak, po latach koncertowania podskórnie wiedzieli, że w powietrzu wisi niemal kataklizm.

Najciekawszym jednak aspektem Woodstock 99: Peace, Love and Rage jest przyjrzenie się nie tylko temu, co, ale przede wszystkim dlaczego działo się w trakcie festiwalu. To tak naprawdę portret lat 90. ubiegłego wieku i ówczesnego stanu kultury. Z jednej strony impreza w 99 roku była organizowana przez tych, którzy pamiętali Woodstock 69, z drugiej przeważającej części publiczności nawet nie było wtedy jeszcze na świecie. Przypomina się o tym, jak wyglądało – będące u szczytu – MTV, co działo się w polityce (kraj żył wtedy skandalem Clinton/Lewinsky), jakie zespoły święciły triumfy i co przekazywały młodym ludziom w swoich tekstach. Dużo mówi się tu o rynku muzycznym, o tym, jak się zmieniał, jaki wpływ na fanki i fanów wywarło śmierć Kurta Cobaina. Wszystko to zaś połączone było narastającą agresją, pomieszaną pod koniec stulecia z lękiem związanym z wejściem w nowe tysiąclecie.

Twórcom udało się oddać klimat tamtych czasów. Ba, mimo że to film dokumentalny, zbudowali wręcz napięcie i nagrania, które pojawiają się pod koniec, jak również relacje różnych osób i obserwacje, które czynią zarówno osoby zajmujące się pisaniem o muzyce, jak i sami wykonawcy, są naprawdę wstrząsające. Woodstock 99: Peace, Love and Rage można w pewnym stopniu odczytać jako kontekst czasów, w których żyjemy, zwłaszcza pamiętając, jak zmienił się świat nieco ponad dwa lata później, 11 września. To kawał świetnie zrealizowanego, niesamowicie wciągającego i ciekawego dokumentu, który powinien obejrzeć każdy, nie tylko fan muzyki.

Atuty

  • Fascynujący, wciągający, wywołujący różne emocje, świetnie zrealizowany dokument

Wady

  • Ja bym to jeszcze wydłużył i niektóre kwestie omówił jeszcze bardziej szczegółowo

Woodstock 99: Peace, Love and Rage to dokument nie tylko o muzyce, ale też o całych latach 90. Warto obejrzeć.

9,5
Jędrzej Dudkiewicz Strona autora
Miłość do filmów zaczęła się, gdy tata powiedział mi i bratu, że "hej, są takie filmy, które musimy obejrzeć". Była to stara trylogia Star Wars. Od tego czasu przybyło mnóstwo filmów, seriali, ale też książek i oczywiście – od czasu do czasu – fajnych gier.
cropper