CD Projekt RED nie musi od razu wydać Wiedźmina 4 lub nowego Cyberpunka. Ekipa ma w zanadrzu jeszcze jedną grę

CD Projekt RED nie musi od razu wydać Wiedźmina 4 lub nowego Cyberpunka. Ekipa ma w zanadrzu jeszcze jedną grę

Mateusz Wróbel | 04.05.2021, 21:30

Fani CD Projekt RED ciągle rozmawiają o przyszłości studia. Przez klawiaturę najczęściej przechodzą frazy "Wiedźmin 4" i "nowy Cyberpunk", lecz odbiorcy zapomnieli o jeszcze jednej serii studia, o której wspominam w dalszej części tekstu.

Cyberpunk 2077 wywołał pod koniec poprzedniego roku lawinę nienawiści. Spora część posiadaczy bazowych konsol PlayStation 4 oraz Xbox One beształa tytuł Polaków, wylewając żółć w każdym miejscu poświęconym grom wideo, kiedy to przeważająca ilość PC-towców cieszyła się podróżą po mrocznym, skrywającym wiele sekretów Night City. Premiera tejże pozycji przejdzie do historii, bo tak mizernie działającego produktu nie było (biorąc pod uwagę oczywiście wysokobudżetowe produkcje) od czasów Control powstałego w Remedy Entertainment.

Dalsza część tekstu pod wideo

Afera z Cyberpunkiem po raz setny

CD Projekt RED nie musi od razu wydać Wiedźmina 4 lub nowego Cyberpunka. Ekipa ma w zanadrzu jeszcze jedną grę

Różnica w przypadku obu produkcji jest jedna: fińscy deweloperzy nie poradzili sobie z optymalizacją gry, dopieszczając jedynie areny, na których rozgrywają się pierwsze godziny przygody Jesse Faden, mając - jakkolwiek to zabrzmi - nadzieję na to, że do czasu pobrania Control przez odbiorców uda im się wyeliminować błędy. Jak już dobrze wiemy, tak się nie stało, bo problem leżał głębiej i do jego wyeliminowania twórcy potrzebowali około trzy miesiące.

Z kolei Polacy popełnili karygodny błąd, programując Cyberpunka 2077 w pierwszej kolejności na PC. Wyobraźnia grafików, animatorów, jak i samych programistów wzięła górę i pracując na naprawdę mocnych komputerach osobistych, stworzyli - tuż obok Red Dead Redemption 2 - najpiękniejszą grę pod względem oprawy wizualnej, z jaką kiedykolwiek miałem styczność. Po przeniesieniu i dostosowaniu kodu pod konsole PlayStation 4 i Xbox One nagle okazało się, że ośmioletnie sprzęty nie domagają. Cóż, kto by się tego spodziewał...

Sytuacja ta jest o tyle trudna dla fanów CD Projekt RED, że reputacja rodzimego studia bardzo mocno ucierpiała. Po niesamowitym drugim oraz trzecim Wiedźminie, większość z nas wsiadła do hype trainu i wyleciała z pasażerskiego wagonu podpisanego "PS4/XONE" przy zakręcie informującym, że Cyberpunk 2077 został zainstalowany na urządzeniu od Sony i Microsoftu. Pomińmy już kwestię zwrotów i poprawiających wydajność patchy, bo to nie na nich dzisiaj będziemy się skupiać.

Następny krok

CD Projekt RED nie musi od razu wydać Wiedźmina 4 lub nowego Cyberpunka. Ekipa ma w zanadrzu jeszcze jedną grę

Od tego roku kalendarzowego nad rodzimymi twórcami stoi znak zapytania: czym Polacy będą chcieli tym razem się zająć, aby odzyskać zaufanie odbiorców? Temat ten był już poruszany w przeszłości przez mojego redakcyjnego kolegę - Kajetana - który omówił potencjalne scenariusze zespołu, skupiając się m.in. na Wiedźminie 4 lub całkowicie nowej marce, która pozwoliłaby ekipie zacząć wszystko od nowa.

Bazując natomiast na wywiadach przeprowadzanych z Adamem Kicińskim, to pierwsza opcja jest najbardziej prawdopodobna. Członek zarządu CD Projekt oznajmił, chociażby w trakcie przedstawiania planów, które zobaczycie w tym miejscu, że ich głównym celem jest opracowywanie dwóch marek (Wiedźmin i Cyberpunk), tworząc od 2022 roku dwa wysokobudżetowe projekty jednocześnie.

Ekipa CDPR po odpoczęciu od karabinów, cybernetyki, wszczepów no i oczywiście różnorodnych, pomysłowych "dildosów", które zalały ulice Night City oraz mieszkania wypełniających je mieszkańców, powróci do słowiańskich klimatów z uśmiechem dostarczając nam kolejnego, przysłowiowego "Wieśka". Czym jednak będzie druga, opracowywana równomiernie pozycja? Niekoniecznie kontynuacją historii skupiającej się na V.

Jeszcze jedna seria w zanadrzu

CD Projekt RED nie musi od razu wydać Wiedźmina 4 lub nowego Cyberpunka. Ekipa ma w zanadrzu jeszcze jedną grę

Przeglądając fora zrzeszające fanów gier wideo, a dokładniej to tematy związane z rodzimym studiem, za każdym razem dziwię się, że tak dużo osób zapomniało o Wojna Krwi: Wiedźmińskie Opowieści. To kawał dobrej gry, która dla fanów uniwersum wykreowanego przez Andrzeja Sapkowskiego jest gratką. Masa nawiązań, dziesiątki smaczków i bohaterzy, dla których nie znalazło się miejsce w głównych odsłonach serii Wiedźmin. A wszystko to oparte na niesamowitym Gwincie, dzięki któremu Geralt z Rivii z krytycznych sytuacji w Wiedźmin 3: Dziki Gon mógł wyjść bez szwanku. Czego chcieć więcej, prawda?

Mimo wysokiej jakości prezentowanej przez karciankę, wypełnioną zmuszającą do refleksji opowieścią fabularną, ta sprzedała się poniżej oczekiwań. Poinformował o tym pod koniec 2019 roku Paweł Burza, który stanowczo oznajmił, że tytuł pozwalający wskoczyć w buty Meve, Królowej Lyrii i Rivii, nie otrzyma kontynuacji. Od jego słów minęło już półtora roku, więc kto wie, być może CDPR zmienił do tego czasu zdanie i stworzy sequel, którego głównym fundamentem rozgrywki nie byłyby już karciane rozgrywki, bo jak dobrze orientują się osoby śledzące trendy w branży, gatunek ten nie cieszy się sporą popularnością i nic nie wskazuje na to, aby coś w tym temacie zmieniło się w bliskiej przyszłości.

Jestem pewny, że stworzenie kolejnych Wiedźmińskich Opowieści nie spotkałoby się z dużym ryzykiem i projekt powinien się zwrócić, a w optymistycznym scenariuszu - nawet i zarobić krocie. "Jedynkę" spotkałoby większe zainteresowanie, gdyby nie została pierwotnie wydana jedynie na komputery osobiste (dopiero później na konsole stacjonarne i Nintendo Switch), a na dodatek wyłącznie na platformę GOG. Aplikacja Polaków nie cieszy się zbyt dużym zainteresowaniem, więc można śmiało założyć, że w pewnym sensie to właśnie ta decyzja zabiła rzeczony - w moim odczuciu - świetny tytuł.

Oprócz tego, RED-zi mogliby pokusić się o wrzucenie produkcji na rynek wraz z potencjalnym trzecim sezonem Wiedźmina tworzonego dla platformy Netflix. Wraz ze stworzeniem ekranizacji skupiającej się na Rzeźniku z Blaviken, Wiedźmin 3 przeżył drugą młodość, więc taka kolaboracja wyszłaby wszystkim na dobre. Interesującym czynnikiem byłby także poruszony przez twórców wątek fabularny, bo jeśli wprowadzałby on w jakiś sposób zainteresowanych do opowieści oferowanej przez Wiedźmina 4, to fani marki z ogromną ochotą siedliby do kolejnych Wiedźmińskich Opowieści. Opcji jest naprawdę dużo, i mam ogromną nadzieję, że w niedalekiej przyszłości doczekam się kolejnej Wojny Krwi.

Mateusz Wróbel Strona autora
Na pokładzie PPE od połowy 2019 roku. Wielki miłośnik gier wideo oraz Formuły 1, czasami zdarzy mu się sięgnąć również po jakiś serial. Uwielbia gry stawiające największy nacisk na emocjonalną, pełną zwrotów akcji fabułę i jest zdania, że Mass Effect to najlepsza trylogia, jaka kiedykolwiek powstała.
cropper