PlayStation Plus Collection - czasowa ofensywa

PlayStation Plus Collection - czasowa ofensywa

Krzysztof Grabarczyk | 13.04.2021, 22:30

Doczekaliśmy interesujących czasów. Dziedzictwo ósmego pokolenia konsol stacjonarnych stało się sposobem na zachęcenie do rozpoczęcia przygody z nową generacją. Jest tylko pewien szkopuł. Dostępność jest bynajmniej dyskusyjna w świetle braku pół-przewodników, między innymi. 

 
Dalsza część tekstu pod wideo

Skalperstwo, kto pierwszy ten lepszy, kto da więcej? Oto obraz sytuacji, jaki nieustannie wypełnia się czarno-białymi kolorami (zupełnie jak PS5/XSX) od późnej, ubiegłorocznej jesieni. Co jednak z ludźmi, którzy są w posiadaniu jednej z konsol? Dziewiąty cykl dopiero się rozpoczyna, i tak po prawdzie, minie jeszcze co najmniej rok, zanim deweloperzy zaoferują wyłącznie nowogeneracyjne doznania. Po części, wszyscy na to czekamy. Xbox dzielnie walczy usługowym orężem, dość skutecznie z racji sukcesywnego przybywania kolejnych użytkowników całego eko-systemu. Tak, panie Spencer, to nawet działa. Co z tym patentem zrobi Sony? Korzysta z wcześniejszych dokonań, na wyłączność i nie tylko. 

Plusy i minusy 

PlayStation Plus Collection - czasowa ofensywa

Neonowa celebracja premiery PlayStation 5 nie przeszła bez echa, bo przeszła sama siebie. Nakład wyprzedany w pre-orderach, masowe skalperstwo, polowanie każdego dnia na coraz bardziej wątpliwe zestawy w sklepach podyktowane pstryczkiem w nos handlarzom. Za przejście na całkowicie zdalny model sprzedaży PS5 zapłaciliśmy niestety wszyscy. Jim Ryan, będący od kilku tygodni wrogiem publicznym wśród fanatyków PlayStation, otwarcie mówi o sukcesie. Niestety, ten "sukces" stanowi miecz obusieczny. Przekonali się o tym chociażby magicy renowacji z Bluepoint Games, których reinkarnacja pierwszej głośnej legendy From Software zeszła sprzedażowo raczej poniżej oczekiwań. Demon's Souls, choć wykonaniem, wiernością materiałowi źródłowemu i efektem końcowym jest jedynym przedstawicielem gier nowej generacji (no może jeszcze GodFall). Świadczyć mogą o tym dane sprzedażowe, według których grę uruchomiło 30% wszystkich posiadaczy konsoli. Przypomnijmy jeszcze, że znaczna część nakładu konsol nadal tkwi w skalperskim zapasie. 

Efektem przyczyno-skutkowym jest między innymi stawianie w nowych zapowiedziach na cross-genowość. Pod koniec miesiąca na rynek trafi bardzo interesujące Returnal. Niezależna myśl twórcza zderzy się z segmentem AAA, to określenie klaruje ambitny projekt Housemarque. I będzie to dopiero druga, prawdziwie next-genowa wizja. Jak się przyjmie w świetle nowego standardu cenowego? Ciężko w tej materii przewidzieć zachowanie odbiorców. Mamy wprawdzie deficyt na rynku gier nowej generacji, lecz do akcji wkracza oferta PlayStation Plus Collection, a za nią dobrodziejstwa wynikające ze wstecznej zgodności. Samodzielna kadencja PS4 dostarczyła bardzo imponującą bibliotekę pozycji wywodzących się od wewnętrznych studiów PlayStation. Prawdopodobnie, to najlepsza składanka w historii marki. Próżno szukać u konkurencji hitów pokroju Bloodborne, Uncharted 4: Kres Złodzieja czy Ghost of Tsushima, artystycznego cyfrowego cudu. Kolekcja PS Plus nie obejmuje ostatniej gry Sucker Punch, lecz fakt istnienia tak zjawiskowych tytułów w portfolio Sony skutecznie przyciąga uwagę. Z jednej strony, deficyt gier, lecz z drugiej - często ulepszone gry zawarte w ramach PS Plus Collection. Czy to takie mniejsze zło? 

Potęga wydajności 

PlayStation Plus Collection - czasowa ofensywa

Sprzedaż zremasterowanych wydań często podważała komentarze niejednego konsolowca, wśród których nie brakowało treści, że "grafika to nie wszystko". I jest to oczywiście prawda. Od kilku lat jednak zaobserwowałem obsesyjne wręcz zainteresowanie aspektami technicznymi, prześciganiem się w dyskusjach o kilka klatek animacji więcej. To chyba taka nowa moda, przynajmniej na tak szeroką skalę, ponieważ dawniej te porównania bagatelizowano. Wraz z wejściem w erę PS5 dostrzegamy jak bardzo liczy się wydajność, wpływa od nowa na odbiór ulubionych i powszechnie uznanych tytułów. I uległa priorytaryzacji w kwestii marketingowej. PS Plus Collection zapewnia gry w poprawionej warstwie technicznej, zależnie bądź niezależnie od aktualizacji ze strony twórców. Nie jest to reguła, ponieważ gracze nadal błagają o łowy w Yarhnam w 60 klatkach na sekundę. Tutaj już liczymy wyłącznie na akt łaski From Software, lecz to studio dopiero wychodzi ze swojej "niszy" i nie stawia kwestii technicznych na pierwszym planie. 

Tutaj docieramy do sedna sprawy. Świadomość oferty kolekcji PS Plus od momentu wejścia konsoli do sprzedaży, wpłynęła pośrednio na decyzję o zakupie/rezygnacji z nowych gier, pokroju Demonów czy nawet Moralesa od Insomniac. Lubimy wracać do sprawdzonych pozycji, w końcu rozgrywka w God of War (2018) na poziomie dwukrotnie lepszej wydajności okazała się sukcesem, ponieważ do grania powróciło wielu odbiorców. Sam ochoczo ponownie ukończyłem The Last of Us: Remastered, smakujące jeszcze lepiej z uwagi na kilkusekundowe wznawianie rozgrywki (o dziwo, to działa od niedawna również na PS4 Pro). Cała "magia" PS Plus Collection opiera się wyłącznie na mechanizmie wstecznej zgodności, w myśl czego niektóre gry zwyczajnie "wiedzą", że mogą zadziałać lepiej. To zatem oferta bardzo sprytnie skonstruowana pod klienta. Każda z tych gier będzie działać lepiej niezależnie od posiadania subskrypcji, wystarczy nośnik. Jednak sama w sobie odnosi duże sukcesy, a ma być powiększana. To taka autorska forma promocji wstecznej zgodności aby zachęcić do kupna Plusa. Czasowa ofensywa, która częściowo przytłacza oczekiwania na kolejne gry dedykowane PS5. 

Przeszłość a teraźniejszość

PS Plus Collection wzbudziło zainteresowanie już podczas jednej z pierwszych prezentacji PS5. Niektórzy widzieli w tym chęć odpowiedzi na rękawicę rzuconą kilka lat wcześniej przez Redmond. Rzecz dotyczy wstecznej kompatybilności, którą aktywnie na nowo wypromował Microsoft. Konkurencja wymusza postęp, a efekt dzisiejszej wartości wstecznego uruchamiania gier w lepszej jakości możemy zawdzięczać marce Xbox. Sam trend stał się skutecznym "czasoumilaczem" w oczekiwaniu na więcej nowogeneracyjnych doznań. Pytanie tylko czy stosowanie tej praktyki na dłuższą metę nie spowolni całkowitego przejścia już tylko na tzw. next-genowość? Bo mniej więcej to się dokonuje w przypadku choćby Xbox Series X, który nadal jest uśpionym potworem, bardzo dobrze odtwarzającym gry z poprzednich generacji Microsoftu. PS5 z uwagi na dość wysokie ceny software'u, może spotkać podobna tendencja. Nowe konsole częściej będą nam służyć za odtwarzacze tego co było niż dostarczanie świeżych doświadczeń. Brutalna teoria, lecz są ku temu powody. Zwłaszcza w obliczu kolejnych opóźnień, jak choćby ostatnio Deathloop. 

Pierwszy rok nowej generacji może tak wyglądać. Dopóki sytuacja na rynku konsol nie wróci do "względnej normy", coraz częściej nagłówki dziennych informacji cechować może treść dotycząca kolejnych przesunięć. Moje jednoznaczne stanowisko podtrzymuje opinię, że dzisiejsza wsteczna zgodność bardzo wpłynie na początek generacji. PS Plus Collection niczym biuletyn tych samych atrakcji, kupuje trochę czasu, którego wszyscy potrzebujemy na drodze oczekiwań. Producenci mogą się dłużej zastanawiać nad ukończeniem prac w odpowiednim terminie, aby gra się sprzedała a my, gracze otrzymujemy pewną iluzję nowej generacji - tkwiąc jednak wciąż w tej poprzedniej. Paradoks czy fakt? 

Krzysztof Grabarczyk Strona autora
cropper