Gry na premierę przestają mieć sens – promocje pojawiają się błyskawicznie

Gry na premierę przestają mieć sens – promocje pojawiają się błyskawicznie

Kajetan Węsierski | 21.01.2021, 21:30

Ostatnie lata pokazały, że gry już kilka tygodni po premierze mogą być znacznie tańsze i czasem po prostu warto poczekać, aby nieco zaoszczędzić. Niekiedy jednak zwyczajnie warto wydać nieco więcej, aby dokonać zakupu już w dni premiery - choć tu przyczyny są inne.

Zdaję sobie sprawę, że może być to nieco kontrowersyjne (zwłaszcza biorąc pod uwagę nieciekawe praktyki w samej branży), ale... Żyjemy w najlepszych czasach w historii na bycie graczami. Serio – dostęp do sprzętów jest dziś bardzo łatwy (pomijając oczywiście PlayStation 5), liczba gier rośnie z godziny na godzinę, a my nie mamy żadnego problemu, aby sprawdzać sobie raz starsze, a innym razem nowsze produkcje.

Dalsza część tekstu pod wideo

Co więcej, choć końcówka ubiegłego roku stała pod znakiem podwyższenia cen przez Sony, lwia część wydawców stawia na liczne promocje. Wyciągając z tego zestawienia Nintendo, które zdaje się żyć własnym życiem (a jak pokazują dane, wychodzą na tym kapitalnie), można odnieść wrażenie, że dziś nie ma sensu kupować gier na premierę.

Wystarczy się wstrzymać kilka tygodni, a niekiedy wręcz dni, aby nabyć dany tytuł nawet kilkadziesiąt procent taniej!
W tym kontekście rodzi się cała masa pytań – z czego to wynika, jaki jest haczyk i jak długo warto czekać. Oczywiście, jak to bywa w takich przypadkach, próżno liczyć na jednoznaczną odpowiedź. To zależy od wielu czynników, a pewne jest w gruncie rzeczy jedno – cierpliwość popłaca jak mało co, zwłaszcza w kwestii finansowej.

Promocje gonią promocje!

Najlepszym przykładem z ostatnich tygodni jest bez wątpienia promocja Ubisoftu. Na przecenę Immortals Fenyx Rising (które może pochwalić się naprawdę dobrymi ocenami) czekaliśmy jakieś dwa tygodnie. Już po tym czasie gra była do dorwania prawie stówkę taniej. Podobnie w przypadku Assassin’s Creed Valhalla i Watch Dogs Legion. Wszystkie te tytuły wyszły na przestrzeni ostatnich dwóch miesięcy 2020 roku i jeszcze przed Bożym Narodzeniem mogliśmy nabyć je taniej.

Pamiętam też bezprecedensową sytuację po premierze Shadow of the Tomb Raider, gdy po kilku tygodniach cena 249 złotych spadła na Steam o ponad 30%. Wtedy rozkręcono niezłą burzę, a doszło nawet do pamiętnego bombardowania na platformie od Valve. Sprawa była głośna – na pewno znacznie bardziej rozdmuchana, niż miało to miejsce teraz. Wygląda więc na to, że zdążyliśmy się przyzwyczaić.

Gry na premierę przestają mieć sens – promocje pojawiają się błyskawicznie

Co więcej, w wielu przypadkach ucięte przeceny dalej się utrzymują. I można odnieść wrażenie, że będą już tylko malały. Rodzi się więc jedno zasadnicze pytanie... Jaki jest więc sens kupować gry na premierę? Moim zdaniem prowadzą do tego dwie przyczyny, które postaram się opisać poniżej.

Być na bieżąco

W niedzielę opublikowałem mój wpis o Disney+. Poruszyłem tam kwestię, iż brak dostępu do platformy w Polsce doprowadza do piractwa, albowiem mamy ogromną potrzebę bycia na bieżąco (gdyby Maslow dziś tworzył swoją piramidę, pewnie by tę potrzebę dodał gdzieś na środku) i życia nowościami razem z całym Internetem. Podobnie jest w przypadku branży gier. Chcemy dyskutować o danych tytułach, gdy jest o nich najgłośniej. Wpadamy w wir, który sam się napędza.

To jest zwyczajnie miłe uczucie i niejako łechtanie naszej chęci życia w społeczeństwie. Przyjemnie jest zamówić produkcję w przedsprzedaży, a następnie czekać na powiadomienia od kuriera i wymieniać się z innymi graczami informacjami na temat tego, za ile będzie paczka oraz czego się spodziewać. Co więcej, gdy zewsząd zalewają nas informacje o grze, a wszyscy grają, chcemy być tego częścią.

Gry na premierę przestają mieć sens – promocje pojawiają się błyskawicznie

Jako ludzie mamy także ogromną potrzebę przynależności (tę już Pan Maslow wziął pod uwagę), a dzięki byciu na bieżąco możemy poczuć się członkami pewnej grupy, tudzież subkultury. Dyskutujemy, omawiamy i widząc, jak grają inni, możemy robić dokładnie to samo. Nasza psychika działa w dziwny sposób, a miesiąc później to zwyczajnie nie smakuje już tak samo, bo inni są już po a my dopiero przed.

Brak cierpliwości

Nieraz pokazaliśmy, jako gracze, że jesteśmy niecierpliwi. Wystarczy przyjrzeć się temu, jak reagujemy na każdą informację o opóźnieniu. Czasem wręcz należy wyciszyć komentarze, albowiem poziom rozgoryczenia jest porażający. Gdy na coś się nastawiamy, nasza psychika z automatu ryje konkretną datę i trzyma się jej niezwykle mocno. W momencie konieczności zmiany czujemy się zagubieni i podirytowani. W końcu już tak długo musieliśmy wytrzymać...

Na szczęście po Cyberpunku 2077 można zauważyć pewne odwrócenie narracji – lwia część osób zmieniła perspektywę i teraz zdecydowanie woli poczekać, zamiast otrzymać na premierę produkt wybrakowany i niegotowy. Niestety, by nieco przekształcić spojrzenie graczy potrzebna była ofiara – tą okazał się najnowszy hit od CD Projekt RED, ale w wieloletniej perspektywie może mieć naprawdę dobre skutki.

Gry na premierę przestają mieć sens – promocje pojawiają się błyskawicznie

Warto przepłacić?

Biorąc pod uwagę to, jak gry największych wydawców tracą na wartości, należy sobie powiedzieć wprost jedną rzecz. Dziś płacimy kilkadziesiąt procent więcej, by mieć produkt na premierę. Nabywając ją kilka tygodni później wydamy mniej, ale ominie nas okres największego hype’u. Kluczowy jest więc w tym momencie aspekt, na ile potrzebujemy „grać ze społeczeństwem” i jak bardzo niecierpliwi jesteśmy.

Czasem zwyczajnie warto nieco poczekać i zaoszczędzić. Zawsze lepiej w takiej samej cenie kupić dwie gry, niż jedną. Każda z opcji ma dziś swoje wady i zalety, jedno jest jednak pewne – prócz zysków na podłożu mentalnym, próżno szukać innych, które wynikałyby z kupowania pozycji w dniu premiery, albo w formie przedsprzedaży. Jasno więc można stwierdzić, iż w większości przypadków jest to po prostu nieopłacalne.

Kupowanie na premierę przestaje więc mieć sens i będzie na nim traciło coraz częściej, dopóki najwięksi wydawcy będą w dniu debiutu dawać ceny, które po kilku dniach zostaną zaledwie historią. Wszyscy mamy bowiem swoje granice, a te bardzo łatwo przekroczyć – co pokazał wspomniany wyżej Shadow of the Tomb Raider.

Kajetan Węsierski Strona autora
Gry są z nim od zawsze! Z racji młodego wieku, dojrzewał, gdy zdążyły już zalać rynek. Poszło więc naturalnie z masą gatunków, a dziś najlepiej bawi się w FIFIE, produkcjach pełnych akcji oraz przygód, a także dziełach na bazie anime i komiksów Marvela. Najlepsza gra? Minecraft. No i Pajączek od Insomniac Games.
cropper