Alice in Borderland (2020) – recenzja serialu [Netflix]. "Piła" po japońsku

Alice in Borderland (2020) – recenzja serialu [Netflix]. "Piła" po japońsku

Piotrek Kamiński | 01.01.2021, 20:00

Trzech przyjaciół przenosi się do dziwnie opustoszałej wersji Tokyo, w której aby żyć trzeba wygrywać w makabrycznych, pełnych śmiertelnych pułapek grach. Kto ich tam przeniósł? Dlaczego? I, co najważniejsze, jak się stamtąd wydostać?

Żeby było zabawniej, pierwszy sezon tej adaptacji umiarkowanie popularnej mangi o tym samym tytule nie udziela odpowiedzi na żadne z tych pytań. Na szczęście drugi sezon został już zapowiedziany, więc przynajmniej możemy mieć pewność, że odpowiedzi prędzej, czy później się pojawią (nie jak w zeszłorocznym "Mesjaszu"). Ewentualnie można też przeczytać mangę. Historia została zakończona, więc jeśli ktoś się dobrze wkręci, to nic nie stoi na przeszkodzie, aby poznać dalsze losy Arisu już teraz. Przyznam, że koncepcja wydała mi się na tyle interesująca, że teraz kiedy tylko mam chwilę wolnego, czytam kolejne rozdziały mangi.

Dalsza część tekstu pod wideo

Alice in Borderland (2020) – recenzja serialu [Netflix]. "Piła" po japońsku

Alice in Borderland (2020) – recenzja serialu [Netflix]. Zasady gry

Arisu, Chouta i Karube prowadzą raczej mało interesujące życia w Tokyo. Arisu nic tylko grałby w gry (swój chłop!), Chouta daje się wykorzystywać i jest generalnie nieszczęśliwy, a Karube pracuje w barze żeby uzbierać pieniądze na farmę. Wszyscy trzej są znudzeni monotonią swojego bytowania i tak naprawdę dobrze bawią się tylko w swoim towarzystwie. Pewnego dnia muszą uciekać przed goniącymi ich policjantami, więc chowają się w publicznej toalecie. Ale kiedy z niej wychodzą, okazuje się, że zatłoczona jeszcze przed chwilą ulica stała się nagle zupełnie pusta. Do końca dnia nie udaje im się odnaleźć ani jednej żywej duszy. Wieczorem otrzymują informację, że wezmą zaraz udział w grze. Zasady są proste - mają ograniczoną ilość czasu aby zdecydować którymi drzwiami przejść do następnego pokoju. Za jednymi czeka kolejne pomieszczenie z taką samą parą drzwi do wyboru, a za drugimi... śmierć. Jeśli nie podejmą decyzji w wyznaczonym czasie, pokój stanie w płomieniach. Analityczny umysł Arisu pozwala im ujść z życiem, ale to tylko pierwsza z wielu gier, z którymi będą musieli się zmierzyć. Każda gra oznaczona jest kartą od asa do dziesiątki. Im wyższy numer tym trudniejsze będzie zadanie, ale za wykonanie go dostaje się odpowiednie wartości karty przedłużenie wizy. Bo musisz wiedzieć, że w Borderland nie można żyć sobie ot tak. Jest się gościem, a więc potrzebna jest wiza. Jeśli pozwolisz aby się przeterminowała, wiązka lasera wystrzelona gdzieś z nieba przestrzeli ci głowę. I game over.

Proponowane przez działających zakulisowo "mistrzów gry" zabawy przywodzą na myśl zadania, które niewdzięcznym za możliwość oddychania ludziom serwował Jigsaw w serii filmów "Piła". Cel jest w sumie podobny - pokazać graczom jak cenne i wartościowe jest życie. W pierwszym sezonie zobaczymy pokręconą wersję zabaw w berka, wilka i owce, biegu długodystansowego, polowania na czarownicę. Każde zadanie oferuje jakiś ciekawy twist, zagadkę, którą trzeba rozwiązać aby wygrać. Oczywiście nie da się zawsze wygrywać, więc nie raz i nie dwa razy zobaczymy czyjąś śmierć. Efekty specjalne, zwłaszcza jak na japoński serial, stoją na naprawdę przyzwoitym poziomie, dzięki czemu oglądanie wybuchających głów, czy podziurawionych kulami zwłok wypada przekonująco. Fani bezpardonowego podejścia do ukazywania przemocy na ekranie powinni być zadowoleni.

Alice in Borderland (2020) – recenzja serialu [Netflix]. Mnóstwo pytań, mało odpowiedzi

Największym minusem serialu zdaje się być brak wyraźnie zaznaczonej linii fabularnej. Arisu nie kształtuje wydarzeń, a jedynie na nie reaguje. Nasi bohaterowie plątają się od gry do gry, trafiają na chwilę do pełnego innych graczy miejsca, a na koniec przez przypadek dowiadują się o istnieniu czegoś, o czym nie mogę się tu rozpisać, bo spoilery. Poszczególne gry oraz historie ludzi przebywających w Borderland są ciekawe, pewnie, ale chciałoby się aby historia była trochę bardziej skoncentrowana. Po obejrzeniu pierwszych ośmiu odcinków wciąż nie do końca wiem do czego to wszystko zmierza. Chyba, że zakończenie będzie jak u Carolla i wszystko okaże się być tylko złym snem. To dopiero byłby zawód.

Aktorsko jest dokładnie tak jak to zwykle bywa u Japończyków. Bardzo teatralne, zamaszyste ruchy, głośne i mocno naładowane emocjami dialogi. Wygląd większości postaci udało się przenieść z kart komiksu całkiem wiernie, ale nie jestem pewien, czy to na pewno plus. To, że coś wygląda w porządku w druku, nie znaczy, że równie dobrze wypadnie przed kamerą. Laska chodząca non stop w bikini, nawet w środku nocy jest miła dla oka, ale wypada dosyć karykaturalnie. Tak samo upierdliwie głośny i irytujący typek z permanentnie opartym o ramię karabinem i dziwoląg w sandałach ganiający z kataną.

Zazwyczaj nie jestem fanem mang w wersji live-action. Przykłady takie jak "Bleach", "Fullmetal Alchemist", czy "Death Note" nauczyły mnie podchodzić do wszelkich kolejnych produkcji tego typu z dużą dawką sceptycyzmu. Tym większe było moje zaskoczenie, kiedy okazało się, że Arisu w Borderlandzie to naprawdę przyjemny, solidnie zrealizowany serial. Nie idzie na skróty jak wymienione wcześniej produkcje, próbując upchnąć niewiadomo ile rozdziałów mangi w jednym filmie. Pierwszy sezon nie oferuje zbyt wielu odpowiedzi, mnożąc jedynie kolejne tajemnice, ale koncepcja jest na tyle interesująca, że bez problemu powinna przeciągnąć widza przez pierwszych osiem odcinków i zostawić go z apetytem na więcej.

Atuty

  • Intrygujący pomysł;
  • Satysfakcjonujące zwroty akcji;
  • Porządne efekty specjalne;
  • Wyraziści, niejednoznaczni bohaterowie

Wady

  • Brakuje wyraźnego celu, do którego zmierza fabuła;
  • Typowo japońska teatralność nie każdemu podejdzie

Pierwsze pozytywne zaskoczenie tego roku. Oby było ich jak najwięcej!

7,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper