Przedpremierowe DLC standardem?
Jeśli zawierzyć słowom Jesse Divincha, analityka organizacji EEDAR - tak. Czyżby wypuszczenie przedpremierowego płatnego kawałka kodu przynosiły grze większy rozgłos, niż wielomilionowa kampania reklamowa? Na to wygląda.Jeśli zawierzyć słowom Jesse Divincha, analityka organizacji EEDAR - tak. Czyżby wypuszczenie przedpremierowego płatnego kawałka kodu przynosiły grze większy rozgłos, niż wielomilionowa kampania reklamowa? Na to wygląda.
Na 30 dni przed wypuszczeniem Dead Rising 2, włodarze Capcom postanowili wydać ekskluzywnie dla Xboxa 360 przedpremierowe DLC o tytule Dead Rising: Case Zero. Kosztujące 400 punktów Microsoftu (wybaczcie, nie orientuję się ile to dokładnie jest) w przeciągu 14 dni od wypuszczenia do Xbox Live pobrane zostało ponad 500.000 razy! Komentarz pracowników Capcom nie pozostawia wątpliwości, w jakim kierunku firma ma zamiar pójść w przeciągu najbliższych lat:
DLC w rodzaju Dead Rising 2: Case Zero to najgroźniejsza broń w naszym arsenale. Dało ono Dead Rising 2 tyle samo rozgłosu, co wielomilionowa kampania reklamowa. I na dodatek mogliśmy jeszcze na nim zarobić!
Tylko czekać, aż Activision podchwyci genialny pomysł Japończyków. A później reszta. Inna sprawa, że takie przedpremierowe dodatki, w ogóle powiązane w żaden sposób z grą właściwą, mogą okazać się przemiłą niespodzianką. Byleby tylko nie okazywały się zawartością wycinaną z oryginalnego produktu. Wtedy będzie w porządku.
Analityk EEDAR rozwodzi się nad przyszłością naszej branży. Posłuchajcie:
Wiele firm próbowało ostatnimi laty dodawać swoim grom rozgłosu jeszcze przed ich premierą. Miło było patrzeć, jak kilka z nich odbiegało w tej kwestii od normy, serwując arcy-nowoczesne kampanie reklamowe. Doceniam Capcom za ich starania unowocześnienia biznesowego modelu branży elektronicznej rozrywki. (...) Jednocześnie uważam, że, tak jak DLC wydawane po premierze gier stało się w dzisiejszych czasach standardem, tak podobny los spotka dodatki prequelowe.
Jesteście na taki obrót spraw gotowi?
