Elektryzujący element Wiedźmina 3 został dodany rzutem na taśmę. Wybór między Triss a Yennefer był niepewny
Dla wielu graczy wybór partnerki życiowej Geralta w grze Wiedźmin 3: Dziki Gon to nie tylko jeden z najtrudniejszych momentów całej przygody, ale także okazja do ponownego przejścia gry.
Okazuje się jednak, że ten kluczowy element fabuły wcale nie był planowany od samego początku. Adam Badowski, jeden z szefów studia CD Projekt RED, zdradził w ostatnich wywiadach, że decyzja o zmuszeniu gracza do wyboru między dwiema czarodziejkami zapadła na bardzo późnym etapie produkcji gry. Pierwotnie scenariusz nie przewidywał tak mocno zarysowanego konfliktu sercowego.
Zespół deweloperski w pewnym momencie zorientował się, że w historii czegoś brakuje. Choć wątek poszukiwania Ciri był emocjonujący, twórcy czuli niedosyt w kwestii osobistych dylematów Wiedźmina. Relacja z Triss, budowana przez poprzednie części gry, była zbyt stabilna i bezpieczna.
Dopiero wprowadzenie konieczności ostatecznego wyboru po pojawieniu się Yennefer dodało fabule potrzebnego pazura i głębi, zmuszając Geralta do emocjonalnego dorośnięcia. Badowski przyznaje, że choć pomysł wdrożono późno, był to strzał w dziesiątkę.
Szef studia wspomniał również o ewolucji podejścia do romansów w całej trylogii. Z perspektywy czasu ocenia on słynne "karty seksu" z pierwszej części Wiedźmina jako infantylne i dziecinne. Dopiero Dziki Gon oddał sprawiedliwość skomplikowanym relacjom znanym z książek Andrzeja Sapkowskiego.
A skoro o książkach mowa, Badowski został zapytany o swoje prywatne preferencje. Twórca nie miał wątpliwości i zgodnie z literackim pierwowzorem, jego wybór zawsze pada na Yennefer.