Masz konto na Facebooku? Mark Zuckerberg wie o Tobie więcej niż myślisz

Terapeutyczne wyznania, pikantne zdjęcia i numery telefonów – takie treści trafiają z czatów Meta AI prosto na ekrany tysięcy zewnętrznych osób odpowiedzialnych za “bezpieczeństwo”.
Nowe śledztwo pokazuje, że „tajne” rozmowy użytkowników wcale nie są tajne.




Pracownicy platform Outlier i Alignerr przyznali, że tygodniowo przeglądają tysiące czatów, z których ponad połowa zawiera pełne dane osobowe – od imion po miejsca zamieszkania.
Wśród analizowanych konwersacji są rozmowy o zdrowiu psychicznym, sugestywne zabawy z botem oraz przesyłane selfie i nagie zdjęcia. Wszystko to służy „trenowaniu” algorytmów.
Meta współpracuje z gigantem adnotacji Scale AI, który zatrudnia pracowników zewnętrznych do oceniania jakości odpowiedzi bota, udostępniając im niezanonimizowane transkrypty.
Choć oglądanie danych ma poprawić personalizację, eksperci ostrzegają, że firma powtarza błędy z afery Cambridge Analytica, narażając się na kolejne miliardowe kary, w tym ryzykując utratę zaufania.
Meta przekonuje, że „surowe zasady” ograniczają wyciek, ale sam fakt ujawnienia skłonił prawników i regulatorów do zapowiedzi nowych kontroli oraz możliwych pozwów zbiorowych.