Nowa gra Techlandu ma dać przykład tytułom AAA. Polacy nie chcą, by granie zamieniło się w pracę

Dying Light: The Beast to nowa gra Techlandu, której ukończenie nie powinno zająć graczom przesadnie dużo czasu. Okazuje się, że taki cel postawili sobie twórcy.
W ostatnich dniach Tymon Smektała dał zapewnienie, iż kampania w Dying Light: The Beast to przygoda na 20 godzin. Chociaż będzie można ją wydłużyć o drugie tyle, Techland nie chciał, aby był to ogromny tytuł.
W rozmowie z GamesRadar+ dyrektor marki ujawnił, że dążył do tego, aby nie była to gra o rozmiarach Assassin's Creed Shadows.




Jeśli zacznę grać w Assassin's Creed Shadows, w zasadzie od początku wiem, że nigdy tego nie skończę. Z tej inwestycji czerpię wartość swoich pieniędzy, ale nie dzieje się to poprzez ukończenie gry.
Tymon Smektała uważa, że uczucie, że gra zwróciła się graczowi płynie z „zadowolenia z mechaniki rozgrywki, z kawałka historii, którą udało mi się przeżyć, nauczyć się, zrozumieć".
Zdaniem dewelopera produkcjami, które realizują ten cel i jednocześnie oferują jakość AAA, są tytuły, które da się ukończyć w 15 godzin jak Control czy Alan Wake II. Natomiast w przypadku dłuższych i większych pozycji „ukończenie gry w zasadzie w pewnym momencie zaczyna wydawać się przykrym obowiązkiem, a nie chcę płacić dodatkowo za obowiązkową pracę". Dlatego twórca jest przekonany, że Dying Light: The Beast będzie grą wartą każdych, wydanych pieniędzy.