To nie dron, nie GPS. Smartwatch pomaga znaleźć wrak samolotu

Nocny lot nad Yellowstone kończy się tragedią – trzy osoby giną, a lokalizacja wraku pozostaje tajemnicą. Przełom następuje dzięki… smartwatchowi jednego z pasażerów.
W piątek po południu służby ratunkowe z Montany otrzymały zgłoszenie o zaginionym samolocie Piper PA-28-180 Cherokee, który wystartował z lotniska Yellowstone tuż przed północą 17 lipca i zniknął z radaru po kilku minutach lotu.




Przełom w poszukiwaniach nastąpił, gdy śledczy skorzystali z danych lokalizacyjnych ze smartwatcha jednego z pasażerów. Dzięki temu dwie poszukiwawcze maszyny skierowano w rejon południowy od Yellowstone, gdzie w gęstym lesie odnaleziono wrak.
Na miejscu katastrofy pracował liczny zespół ratowniczy, w tym sekcja West Yellowstone, Big Sky oraz ekipa śmigłowcowa. Ciała trzech ofiar zostały przetransportowane do lokalnego koronera.
Ofiary to 60-letni Rodney Conover i jego 23-letnia córka Madison z Tennessee oraz 55-letni Kurt Enoch Robey z Utah. Rodzina Robeya założyła zbiórkę na wsparcie edukacji i misji dzieci.
Przyczyny wypadku badają FAA i NTSB. Wydarzenie podkreśla rosnącą rolę urządzeń w akcjach ratunkowych – smartwatch okazał się kluczowy w szybkim odnalezieniu miejsca tragedii.