Gra Hideo Kojimy ma polaryzować, a nie się podobać. Twórca wprowadził ogromne zmiany w Death Stranding 2

Death Stranding 2: On the Beach to kontynuacja nietypowej produkcji Hideo Kojimy z 2019 roku. Jednak ceniony deweloper tak bardzo nie chce być mainstreamowym twórcą, że jest w stanie wywrócić swoje produkcje do góry nogami, gdy otrzymuje sygnały o dużej sympatii.
Już tylko kilka dni dzieli nas od premiery Death Stranding 2: On The Beach i można być pewnym, że podzieli graczy. Pierwsza odsłona była tak unikalnym projektem w segmencie gier wysokobudżetowych, że choć odniosła sukces, nie spotkała się z jednoznacznym odbiorem. Dlatego, mimo iż kontynuacja ma poprawić bolączki pierwowzoru, ma nie dążyć do stania się blockbusterem.
Jakiś czas temu Hideo Kojima wyznał, że chociaż nadchodzący sequel jest projektem ważnym dla niego, jego studia Kojima Productions i wydawcy Sony Interactive Entertainment, nie powstawał on z myślą, aby podobać się każdemu. Gdy pierwsze opinie testerów trafiły do twórcy i okazały się jednogłośnie pozytywne, był on nimi bardzo zaskoczony, a wręcz zaniepokojony. Dlatego Hideo Kojima postanowił na nie zareagować i to w sposób, którego nawet jego współpracownicy się nie spodziewali.




Woodkid, który jest kompozytorem i współautorem ścieżki dźwiękowej do Death Stranding 2: On the Beach w wywiadzie dla Rolling Stone ujawnił, że w połowie produkcji Hideo Kojima zdecydował się na ogromne zmiany, które wymagały one dodatkowej pracy od muzyka.
Był kluczowy moment, mniej więcej w połowie prac nad grą, kiedy odbyła się dyskusja. On podszedł do mnie i powiedział: „Mamy problem." Następnie dodał: „Będę bardzo szczery, testowaliśmy grę z graczami i wyniki są zbyt dobre. Za bardzo im się podoba. To oznacza, że coś jest nie tak; musimy coś zmienić". I zmienił rzeczy w scenariuszu oraz sposób, w jaki dzieją się niektóre kluczowe momenty w grze, ponieważ uznał, że jego praca nie była wystarczająco polaryzująca i nie wywoływała wystarczająco silnych emocji. Jeśli wszystkim się podoba, to znaczy, że jest to mainstream. To znaczy, że jest konwencjonalne. To znaczy, że jest już "przetrawione" dla ludzi, żeby im się podobało. A ja tego nie chcę. Chcę, żeby ludzie ostatecznie pokochali rzeczy, których nie lubili, gdy napotkali je po raz pierwszy, bo to właśnie wtedy naprawdę coś się kocha'. I to była dla mnie prawdziwa lekcja; żeby nie robić rzeczy, by zadowolić ludzi, ale by ich trochę poruszyć i zmienić ich perspektywę.