Assassin's Creed Valhalla i raidy. Nowy tryb mocno krytykowany przez redakcję Kotaku
Do Assassin's Creed Valhalla trafiły rzeczne najazdy, choć nie są one tym, czego chcieli gracze - a przynajmniej tak uważa redaktor Kotaku.
Zgodnie z zapowiedziami Ubisoftu, Assassin's Creed Valhalla otrzymało parę dni temu ogromną aktualizację, która wprowadziła nie tylko poprawki do gry, ale także nowy tryb mający zachęcić nowych, jak i tych posiadających przygodę Eivora od premiery do powrotu do rozgrywki.
Najazdy rzeczne umożliwiają zainteresowanym wypłynięcie na nieznane wody w celu zdobywania nowego wyposażenia i surowców potrzebnych do rozbudowy osady. Moduł przypomina swoimi założeniami zwykłe najazdy, z tą różnicą, że "River Wards" wyróżnia element zmuszający gracza do zarządzania jomsvikingami, czyli naszą drużyną. Każdy z wojowników może nieść wyznaczoną ilość minerałów, a co więcej, może permanentnie zginąć.
Jeden z redaktorów Kotaku miał przyjemność zapoznać się z ww. trybem i nie jest zadowolony z tego, co zaoferował mu Ubisoft. Według Luke'a Plunketta nowe obszary to nic innego jak kopie najazdów z tą różnicą, że są umiejscowione wokół koryt rzecznych. Nie jest to natomiast największa bolączka najazdów rzecznych, bo jest nim... znużenie.
Redaktor Kotaku zaznaczył, że z powtarzającego się grabienia saskich ziem nie ma żadnych ciekawych przedmiotów (zapewne dla kogoś, kto wątek główny ma już za sobą). Jedynym wyposażeniem, który zwrócił jego uwagę po czterech rejsach był zestaw zbroi, którego elementy zostały porozrzucane po całej mapie. Jeden z nich można było znaleźć po bitwie z końcowym bossem wyprawy, lecz jak sam zaznaczył Plunkett, starcie to było mocno rozczarowujące.
Ja również sprawdziłem najazdy rzeczne w Assassin's Creed Valhalla i jeśli mam być szczery - po pierwszej wyprawie nie mam zbyt dużej ochoty wracać do kolejnej wyprawy, ale być może jest to spowodowane tym, że z najnowszym Asasynem spędziłem ponad 100 godzin?
Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Assassin's Creed Valhalla.
