Need for Speed Most Wanted (2012) - recenzja

BLOG RECENZJA GRY
2533V
Need for Speed Most Wanted (2012) - recenzja
Tom19 | 07.06.2015, 06:38
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Gry z serii Need for Speed mające na karku 21 lat istnienia, mimo podobnej tematyki, były zrealizowane w innej konwencji. Przywiązanie do jednej marki Porsche, emocjonalne ucieczki hiperautami przed policją, skoki stuningowanymi brykami nad mostem zwodzonym w świetle neonowych budynków, filmowe przeżycie z akcją godną Jamesa Bonda, czy symulacyjna odskocznia w profesjonalnych zawodach. Do tego wszystkiego należy dodać najnowsze dzieło od Criterion Games, pokazujące co by wyszło w stosunku NFS z Burnoutem...nowe dziecko ma na imię Need for Speed Most Wanted.

 

Wersja z 2005 o bliźniaczej nazwie charakteryzowała się kilkoma kluczowymi elementami. Przede wszystkim bardzo wciągającym motywem czarnej listy z Razorem na czele. Scenki przerywnikowe odgrywane przez aktorów i pokonywanie kolejno coraz lepszych kierowców z czarnej listy dawały sporą satysfakcję.
Dodatkowo świetnie zrealizowana ucieczka przed policją, wliczającą patrole z pokładu helikoptera czy zrzucenie przez gracza ogromnego ,,pączka'' w siedzących na ogonie radiowozów stróżów prawa były wizytówką tej gry.
Ze smutkiem muszę powiedzieć, że najnowszy Most Wanted ma niewiele wspólnego ze starą wersją.
Owszem znajdziemy swego rodzaju ,,czarną listę '', ucieczki przed natrętną policją a nawet specyficzny pomarańczowo-brązowy filtr kolorystyczny miejscówki.
Jednak nie spodziewajcie się tuningu wizualnego, pułapek na policję, mord kierowców z czarnej listy czy ,,zaawansowanej'' ucieczki przed glinami.
Seria od lat przyzwyczaiła nas do świetnego doboru utworów muzycznych i jest to jedyny większy pozytyw, porównując oba tytuły.
 

 

Przy pierwszym odpaleniu gry i zapoznaniu się z ,,karierą'', tudzież mechaniką...pomyślałem, że to jakiś kiepski żart.
Idea gry przedstawiona jest w prosty (żeby nie powiedzieć prostacki) schemat znajdywania porozrzucanych po mieście Fairhaven jednego z kilkudziesięciu aut. Każda z bryk ma przydzielone po 5 zadań różniących się poziomem trudności. Za wygrane wyścigi zdobywamy speed points, a dzięki nimi wspinamy się na szczyt czarnej listy - czołówki 10 najlepszych kierowców w mieście. Jak można się domyślić, musimy wygrywać wyścigi aby cieszyć się sławą najlepszego z najlepszych. Tyle? Tak panie i panowie...ma się wrażenie, że gra w singlu jest zrobiona na odpier*#l. Nie dosyć, że wtórność wykonywanych czynności potrafi odbić się czkawką to gra nie zawiera w sobie bogatej zawartości.

 

 

Wygląda to tak, jakby w założeniach twórców nowy Most Wanted był grą dla niedzielnych graczy, uczniów szkół i zapracowanych tatuśków, którzy przysiądą się na bezstresową godzinkę.
Jednak zacisnąłem zęby, przymknąłem oko na proste rozwiązania i zacząłem grać dłużej. I wiecie co? Im dalej w las, tym gra pokazywała pazur za sprawą ciekawych, dynamicznych pościgów, a o to w grze wyścigowej przecież chodzi.
Dziesiątki licencjonowanych samochodów sportowych, arcadeowy styl jazdy i sandboksowy świat charakteryzuje omawiany tytuł. Porównania do Burnouta Paradise są na miejscu z tą różnicą, że tam były fikcyjne projekty aut, dodatkowo niezłe zniszczenia - tutaj tylko lekko gięta blacha.
Poprowadzimy 63 bryk m.in. BMW M3, Audi R8 GT Spyder, Ford Mustang Boss 302, Aston Martin DBS, Bugatti Veyron, Ariel Atom 500, Lamborghini Coutach/ Aventador, Lexus LFA, Nissan Skyline GT-R, Pagani Huayra czy Porsche 911 Carrera.

 

Wygląda to tak, jakby w założeniach twórców nowy Most Wanted był grą dla niedzielnych graczy, uczniów szkół i zapracowanych tatuśków, którzy przysiądą się na bezstresową godzinkę.

 

 

Model jazdy jest dość ciekawy, możemy poczuć wagę auta, ale nie ma mowy o większej różnicy w prowadzeniu między poszczególnymi pojazdami. Ot gokartowy Ariel Atom jest zwinniejszy niż klockowaty Chevrolet Camaro a Bugatti Veyron lepsze przyśpieszenie od...każdego innego czterokołowca :)
Z początku model prowadzenia fur może wydawać się ociężały, jednak po kilkunastu wyścigach dochodzimy do wprawy, tak jak pokonywanie łukowych zakrętów w typowo ,,burnoutowo poślizgowym''stylu.
Kończąc męczące porównania z Burnoutem zaznaczę tylko kilka kwestii, które znalazły się w grze, a z wiadomych przyczyn zostały umieszczone - bo to Criterion Games i musi być jakaś pozostawiona wizytówka ;)
Przy bliższym spotkaniu barierki z błyszczącym lakierem samochodowym mamy do czynienia z fontanną iskier, tak jakby spawarka była przyczepiona do drzwi. Wystarczy lekko puknąć ,,dupę'' przeciwnika a ten pięknie rozbija się, tracąc magicznym sposobem kontrolę. Kamera po wypadku ukazująca w zwolnionym tempie kilkanaście sekund z feralnego zdarzenia.
Ostatnią kwestią są zapożyczone z Burnouta Paradise wszechobecne banery reklamowe i siatki do rozdupczenia. Szkoda, że nie ma większej motywacji w kolekcjonowaniu tych znajdziek...

 


Jakie mamy zadania i co odblokowujemy w zamian za zdobycie najwyższego miejsca podium? Jak wspomniałem wcześniej, odnajdując nową brykę, automatycznie wskakuje do naszej prywatnej kolekcji. W skład zlecanych wyścigów są takie z punktu A do B, kilkoma okrążeniami, zgubieniem policji w czasie 2,5 minuty lub utrzymaniem odpowiedniej średniej prędkości na krótkim odcinku trasy. Nieraz potrafią wmieszać się zorganizowane jednostki patroli policyjnych, więc może być gorąco. Jeśli wygramy wyścig dostajemy 2 nowe  części samochodowe, które możemy zamontować do wozu, ale nie musimy. Podtlenek azotu, lepsza skrzynia biegów, opony offroadowe itd. Dużym minusem jest to, że wszystkie auta mają dokładnie takie same części. Twórcy poszli w stronę tuningu marginalnego. Szkoda.
Misje potrafią być dynamiczne i ciekawe. Główną zasługą jest rewelacyjny soundtrack, dobrze zaprojektowane trasy i dynamika jazdy, w której świetnie czuć prędkość.
Odpowiednie wczucie przy pokonywaniu kolejnych zakrętów, rockowa muza, wiatr we włosach, gonitwa za rywalami i przepychanki z agresywnie zachowującymi się glinami.

 

 

Gra momentami potrafi zauroczyć niczym starsza odsłona Most Wanted. szkoda, że łyżką dziegciu w beczce miodu są powtarzające się zadania, psujące przecież i tak monotonność w wykonywanych czynności.   
Wszystkie kwestie związane z wyborem wyścigu, szybkim ulepszeniem lub przesiadką na inny wóz dokonujemy w prosty sposób, otwierając krzyżakiem na padzie rozwijane menu.
Niby prosto, szybko i przejrzyście, ale...no właśnie ciężko określić czy jest to dobre. Takiego rozwiązania w grze wyścigowej jeszcze nie było i każdy podejdzie do tego z innym nastawieniem.
Zaś ciekawym i wyróżniającym się pomysłem są bez wątpienia ,,psychodeliczne'' wstawki przed rozpoczęciem wyścigu. Mamy huragan radiowozów policyjnych lub lewitujące pojazdy, czy zmieniona kolorystyka miasta. Fajny patent ;)                    Daniem głównym w tego typu grach jest rywalizacja z oponentami, idealne pokonywanie zakrętów i szaleńcza jazda pod prąd z podwójną dawką ryzyka zderzenia się z samochodem cywilnym. Poziom trudności sterowanych przez AI wozów jest umiarkowany, lecz w połączeniu z upartą policją potrafi podnieść ciśnienie jak i trudność w ukończeniu wyścigu na pierwszym miejscu. Cieszy fakt, że trasy nie odstają jakością od tego co przyzwyczaiły nas sandboksowe molochy. Mamy zróżnicowane drogi,trochę rozjazdów, autostrady, kręte i ciasne uliczki, parę ramp i skrótów. Szkoda, że te ostatnie są w ilości liczonej na palcach jednej ręki, a i nie zawsze są przydatne.  

 


Niestety muszę dojść do jednej z największych wad omawianego produktu. Jest nim zachowanie wrogich aut - mam tu na myśli handicap przeciwników i złośliwość policji.
Handicap jest widoczny na każdym kroku, niezależnie czy jesteś daleko w przodzie czy w tyle stawki kierowców. Potrafią dogonić cię przed metą, widocznie zwalniają gdy jesteśmy sporą odległość za nimi.
Idealnym przykładem jest absurdalna sytuacja, która przytrafiła mi się walcząc z numerem 1 na czarnej liście. Wjechałem w kolczatkę policyjną na autostradzie, przebijając opony. Z myślą zresetowania wyścigu postanowiłem zaryzykować, ambicjonalnie dokończyć zadanie.
,,Ślimacząc'' się dobry kilometr, zjechałem z autostrady do punktu leczniczego. Odnowiony, pędziłem niczym struś pędziwiatr...jakież było moje zdziwienie, gdy 2 kilometry przed metą pojawił się punkt przeciwnika na radarze!
Tak...wygrałem, niby fajnie, tylko pytam się, czy to sprawiedliwe, gdy przeciwnik specjalnie zwalnia, aby dać nam uczucie szansy nawet w beznadziejnej sytuacji? Kto nie lubi takich zagrywek, ten się zrazi jak ja.
 


Policja jest dość upierdliwa. Rozbawił mnie komentarz jednego z użytkowników forum w pytaniu,,jak gubi się gliny? bo znalazłem tylko jeden sposób...wpadanie w przepaść xd''
Prawdą jest, że bywają momenty frustracji podczas ucieczek.  Stawiają blokady, kolczatki i pędzą za tobą jak równy z równym nawet jeśli masz najszybszy wóz na świecie.
Nie rozumiem też jak (tym bardziej) mogą nas taranować wprost na słup lub ścianę z automatu? Pędzisz na złamanie karku, a tu jeb! Co, gdzie, jak? Zaliczasz kraksę, a pan z wąsem szyderczo się uśmiecha, jedząc pączka...
W starszej wersji Most Wanted, były specjalne strefy niwelujące gwiazdki policyjne do minimum lub struktury miasta do zniszczenia wprost na goniące pieski tj. billboardy, wieże z wodą itd.
Tutaj jeśli masz pecha, nie uciekniesz szybko policji chociaż nie wiem jakbyś się starał. Ostre pokonywanie zakrętów, ekspresowe malowanie karoserii, przebywanie w opustoszałym miejscu, ogromne skoki z ramp. Owszem, raz się uda, raz nie. Brakuje tu większej różnorodności i ciekawych motywów, rodem z prawdziwych ucieczek policyjnych. Brakuje slow motion, specjalnych zaznaczonych miejsc - kryjówek, czy wpędzanie w kozi róg.

 

 

Fajne jest to, że nieraz potrafią przetrącić przeciwników podczas wyścigu lub ustawić kolczatkę wprost pod koła tak, abyśmy mieli ułamek sekundy na reakcję.
Jeśli chodzi o jazdę bez powietrza w kołach to przemilczę fakt, że możemy jechać trochę wolniej niż zwykle z lekkim poślizgiem. Pogromcy mitów powinni to zbadać :)
Ostatnią kwestią jest blokada policyjna. Najlepiej ją ominąć - próbując przebić się, narobimy więcej złego. Zaś przeciwnicy potrafili wbijać się z impetem bez większego uszczerbku i omijali każdą rozstawioną kolczatkę, nie wpadając ani razu podczas całej gry! Panowie z Criterion mogli dodać lekką losowość, ale nie...bo po co?
 

Soundtrack. Całość jest pieczołowicie dopasowana do tego co się dzieje na ekranie, tworząc uczucie ,,zajebistości'' podczas wściekłych policyjnych ucieczek, czy podróży autostradą przy prędkości niszczącej fotoradary.


Wizualnie gra potrafi przyciągnąć do ekranu. Mamy pięknie widoki, dynamicznie zmieniającą się porę dnia, oślepiające słońce, pięknie tańczącą siatkę cieni na karoserii podczas przejeżdżania przez most. Mamy kilka momentów, które przypominają o tym, że jest to nowa wersja starego MW.
Lśniące, mokre jezdnie w pomarańczowej poświacie, dym palącej gumy (może pęknąć opona podczas robienia ,,bączka''!), ogrom elementów przez które przelatujemy z impetem (latarnie, ławeczki, parkometry, kosze na śmieci itd), pięknie odwzorowane samochody głównego spektaklu i nie ,,kartonowe'' auta cywilne, występujące w dobrze zbalansowanej ilości na drodze.
W wyniku ograniczenia sprzętowego można zauważyć ,,poklatkowe'' cienie na drodze, zamiast dynamicznych. Horyzont nie doczytuje się, gra chodzi płynnie z nielicznymi spadkami płynności przy większej rozróbie.

 


Grafika w ogrywanej wersji na Xboxa360 wyglądała przepięknie i jest to jeden z lepszych punktów programu omawianej gry.
A co może przebić wizualną stronę w serii NFS? Tylko świetny dobór utworów muzycznych!
Jest sporo nutek rockowych, trance'owych, popowych, odrobinę remixów, całość jest pieczołowicie dopasowana do tego co się dzieje na ekranie, tworząc uczucie ,,zajebistości'' podczas wściekłych policyjnych ucieczek, czy podróży autostradą przy prędkości niszczącej fotoradary. Chcesz nutkę idealną na dojazd do danego punktu? Strange Talk - Cast Away. A może dynamiczne rockowe pierd@#cie podczas ucieczki przed pączkożercami? Green Day - Stop when the red light flash.
Nocny pościg za czołówką, proszę bardzo! Above & Beyond - Anjunabeach. Spodobał mi się nawet utwór podczas odpalenia mapy miasta, danych kierowcy - Vanesa Lorena (options theme).
Genialny soundtrack, sprawiający, że chce się odpalić grę, aby tylko pozwiedzać miasto w ulubionym wozie.

 

 

 


 
Need for Speed Most Wanted od Criterion Games jest grą sprawiającą mieszane uczucia za sprawą banalnie prostej, schematycznej niby kariery i nie tylko. W ostatecznym rozrachunku można się dobrze bawić, o ile przymkniemy oko na wrażenie, że twórcy poszli na łatwiznę.
Brakuje też większej głębi. Że niby od wyścigów tego wymagam? Wystarczy spojrzeć na starszą wersję, a powinniście wiedzieć o co mi chodzi.
Wsiadasz, jedziesz, wygrywasz/ przegrywasz, uciekasz policji lub nie, znowu jedziesz, uciekasz....Wszystko z lekkimi emocjami, ale bez większych konsekwencji w przypadku niepowodzenia. Ot prosta rozgrywka głównym zamysłem twórców. Może się to podobać albo i nie...
Wybór należy do ciebie!




ps. gra w singlu trwa 12-14 godzin. Multi nie sprawdzałem.

ps2. są 2 kamery jazdy do wyboru: TPP i ze zderzaka.
 

 

Tomek Woźniak

Oceń bloga:
0

Atuty

  • świetny soundtrack!
  • przepiękna grafika w połączeniu z ciekawymi trasami (głównie miejskimi)
  • dynamika jazdy
  • ciekawe akcje w połączeniu wyścigu z oponentami i ucieczką przed policją
  • przyjemny model jazdy, włączając poślizgi

Wady

  • widoczny handicap przeciwników
  • małe zróżnicowanie pod względem ucieczki przed policją
  • schematyczność działań, powtarzające się zadania!
  • kalka Burnout Paradise w niektórych aspektach
  • za mało starego Most Wanted (czarna lista to kpina)
  • przy małych stłuczkach notoryczne pokazywanie kraksy w slow motion
  • brak większej głębi dającej ,,to coś'' wyścigom (patrz Most Wanted z 2005 roku)
Avatar Tom19

Tomasz Woźniak

Odświeżenie NFS Hot Pursuit udało się wręcz perfekcyjnie. Tutaj...nie za bardzo. Most Wanted cierpi na schematyczność, prostackie podejście twórców. Można dobrze się bawić i nic ponad to.

6,5

Komentarze (12)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper