Czy za pomocą Game Passa Microsoft wygra IX generację konsol?

BLOG
937V
Czy za pomocą Game Passa Microsoft wygra IX generację konsol?
Paulos84x | 17.03.2022, 12:20
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Zadanie pytania czy konsola odniesie sukces w drugim roku jej życia, może się wydawać z pozoru nierozsądne. W końcu rok to w przybliżeniu około 10-15% życia całej generacji czyli okres niezmiernie krótki i do tego bardzo mało reprezentatywny. Trzeba bowiem zdać sobie sprawę, że konsole swój prawdziwy potencjał zaczynają pokazywać dopiero po 2-3 latach, a pełnię swoich możliwości często już po zapowiedzi swoich następców. W przypadku tej generacji może być jednak nieco inaczej. Oczywiście główni producenci mogą nas jeszcze nieraz zaskoczyć swoimi pomysłami, ale jak mało kiedy Sony i Microsoft już teraz całkiem solidnie określili swoje strategie na zdobycie upragnionego szczytu na podium. Jak wygląda strategia Microsoftu i jakie ma szanse na sukces? Postaram się w tym artykule przedstawić swoją opinię na ten temat.

 

XBOX GAME PASS ROŚNIE W SIŁĘ

Microsoftowi nie sposób odmówić niemal żelaznej konsekwencji. Wdrażając w życie usługę Xbox Game Pass gigant z Redmond nie od razu odsłonił wszystkie karty. Na samym początku usługa jawiła się jako pakiet gier, które dostajemy na jakiś czas by móc je wypróbować. Pomysł fajny, ale niespecjalnie odkrywczy. W końcu niby czym na początku usługa wyróżniała się od konkurencyjnego Playstation Plus? Ktoś odpowie od razu, że liczbą gier. Ale nie do końca na początku tak było. W pierwszych miesiącach życia Game Pass oferował około 100 gier tak długo jak płaci się abonament. Playstation Plus oferował wtedy cztery gry miesięcznie, ale jednocześnie całą bibliotekę gier dodawanych do usługi wcześniej. Gracze mający Plusa mogli zatem ograć spokojnie co najmniej 100 pozycji jeśli opłacali usługę od początku. Zestawienie gier będących wtedy w "posiadaniu" (cudzysłów bynajmniej nieprzypadkowy) abonentów obu usług robiło wrażenie, ale na tym polu wygrywało jednak Sony gwarantując wtedy więcej hitów. Z czasem jednak Game Pass zaczął się rozrastać choć bynajmniej nie w zatrważającym tempie. Prawdziwą rewolucją stało się jednak ogłoszenie przez Microsoft, że każdy tytuł wydawany przez ich wewnętrzne studio dołączy do usługi w dniu swojej premiery. W tym momencie porównanie Game Passa do Netflixa stawało się jeszcze bardziej uzasadnione. Gracze dostawali gwarancję, że gry sygnowane logiem Microsoftu nie tylko otrzymają w dniu premiery, ale co równie ważne będa mieli szansę grać w nie tak długo jak tylko będą opłacać abonament. Podobnie jak widzowie Netflixa, którzy po tytuły oryginalne mogą sięgnąć zawsze podczas gdy pozycje na licencji dodawane są do biblioteki na krótszy lub dłuższy, ale zawsze ograniczony czas. Niestety Microsoft w chwili ogłoszenia tej niezwykle ważnej decyzji nie miał zbyt wiele exclusivów do zaoferowania. Wynikało to głównie z jednego powodu...

MICROSOFT NA ZAKUPACH

Microsoft od okolic 2017 roku częściej raczył graczy informacją o kupnie nowego studia niż zapowiedzią nowej gry. Kolejne ogłoszenia dotyczące kupowanych przez giganta studiów deweloperskich były coraz bardziej spektakularne. Takie ogłoszenia niestety mają potencjał do wzbudzenia zainteresowania na krótką chwilę. Później przychodzi bowiem fundamentalne pytanie- no i co my z tego mamy? Na to "co" zawsze trzeba cierpliwie poczekać. Cykl produkcyjny wysokobudżetowych gier to juz nie rok jak bywało jeszcze za czasów pierwszego Playstation. Dziś od pierwszego konceptu do wypuszczenia gry na rynek często mija 5 lub nawet więcej lat. Microsoft więc ogłaszając zakup kolejnych studiów dawał jasny komunikat, że dopiero się zbroi. Na wyprowadzenie frontalnego ataku związanego z wypuszeniem gier na rynek i tym samym do Game Passa było trzeba poczekać. Tymczasem premiera nowej generacji była już tuż za rogiem...

UDANA PREMIERA KONSOLI BEZ ... TYTUŁÓW STARTOWYCH

Premiera konsol Xbox z serii X/S była conajmniej dziwaczna. Po raz pierwszy w historii producent konsoli w dniu jej premiery nie wypuścił na rynek ekskluzywnej gry będącej pokazówką technologicznej mocy. Gracz kupujący konsolę nie mógł zatem odpalić na niej żadnego tytułu, którego wprost pozazdrościli by mu posiadacze starszych konsol. Po co więc przesiadać się na nowy sprzęt skoro nie ma na niego gier? Dzięki wstecznej kompatybilności posiadacze nowych Xboxów mogli zagrać we wszystkie gry z poprzedniej generacji i lwią część tytułów wydanych pierwotnie na starsze generacje. Gry były ulepszone, dostały więcej klatek na sekudę, podwyższono im rozdzielczość i dodano opcję Auto Hdr. Tym nie mniej choć poprawki były widoczne gołym okiem to raczej nie wzbudzały takiego entuzjazmu jaki pokazywałaby zupełnie nowa produkcja wykorzystująca potencjał graficzny nowej konsoli. W tym momencie Microsoft musiał postawić jeszcze większy nacisk na Game Passa udowadniające, że to właśnie ta usługa jest atutem firmy, który pomoże jej pokonać w obecnej generacji konsol swojego głównego rywala. Można było więc podejrzewać, że zamiast sekatakularnego tytułu starowego w dniu premiery nowej konsoli Microsoft ogłosi dołączenie do katalogu jakieś pozycji ze szczytu list sprzedaży. Plotki głosiły, że mógłby nim być  rodzimy "Cyberpunk 2077". Niektóre źródła nieśmiało donosiły o możliwości pojawienia się w Game Passie w dniu premiery konsoli jakiegoś hitu ze studia UbiSoftu. To mogła być bomba, która nieco pozwoliłaby zapomnieć o braku exclusiwów na premierę. Microsoft nie wykorzystał jednak tej szansy i w dniu pojawieniu się na rynku nowej konsoli największym hitem trafiającym do usługu okazał się "Star Wars Jedi Fallen Order", który miał już na karku dobrcyh kilka miesięcy. Dodatkowo nie otrzymał wtedy żadnych zmian dla nowej generacji. Kolejne miesiące pokazały jednak nieśmiało, że Microsoft zaczyna powoli zbierać zasiane przez siebie owoce. W 2021 roku Game Pass zaczął rozrastać się coraz bardziej oferując coraz więcej gier eksluzywnych, w które można było zagrać już w dniu ich premiery. W dalszym ciągu poza nielicznymi wyjątkami nie były to jednak duże pozycje z komercyjnym potencjałem.  Microsoft musiał więc pójść o krok i dalej i coraz częściej zaczął oferować produkcje innych studiów, które do usługi również dołączały od chwili debiutu na rynku. Ogromnym zaskoczeniem była zapowiedź dodania do Game Passa polskiej gry AAA "Outriders" w dniu premiery. W 2021 roku takich niespodzianek było z resztą więcej. "Medium" czy choćby "Twelve minutes" to pozycje bardzo dobrze oceniane, w które posiadacze abonamentu moglli zagrać od samego debiutu. W 2022 roku ten trednd jest podtrzymywany choćby premierą "Rainbow Six: Quarantine". Microsoft dynamicznie rozwija więc swoja flagową usługę podchodząc też nieco inaczej do komunikacji z samymi graczami. Jeszcze do niedawna firma pozwalała sobie zapowiadać własne produkcje, których premiera była delikatnie rzecz ujmując bardzo odległa. Krótki teaser rozbudził oczekiwania garczy, ale entuzjazm równie szybko opadł gdy na kolejne informacje było trzeba czekać długie miesiące. Od premiery konsol z serii X/S Microsoft wydaje się, że jest znacznie bardziej ostrożny w zapowiadaniu kolejnych gier. Widać to było choćby na konferencji E3 w 2021 roku. Microsoft zajawił po raz pierwszy gry, których planowany debiut na rynku sięgał nie dalej niż na 2022 rok. Część ujawnionych wtedy na konferencji po raz pierwszy gier miało wyznaczoną nawet premierę na ten sam rok. Przed graczami oglądającymi pokaz roztoczyła się więc całkiem ciekawa perspektywa. Zagrają w mnóstwo ciekawych gier i to nie w perspektywie następnych kilku lat, a raczej miesięcy. 

PROGNOZY, PROGNOZY, PROGNOZY...

A jak wyglądać będzie przyszłość usługi? Czy doszliśmy już do punktu jej najbardziej dynamicznego rozwoju? Osobiście wydaje mi się, że usługa jest obecnie w fazie mocnego rozpędu, ale daleka jest do osiągnięcia maksymalnej prędkości. Prędkość tę osiągnie dopiero wtedy gdy wszystkie wewnętrzne studia Microsoftu rozkręcą się na dobre serwując nam regularną i stałą porcję comiesięcznych premier. Oczywiście nierealnym jest by co miesiąc do usługi trafiało po kilka gier segmentu AAA, ale jedna tego typu premier co kwartał jest praktycznie stanem w zasięgu ręki. Do tego comiesięczne premiery mniejszych pozycji aczkolwiek z komercyjnym potencjałem. Katalog tytułów nazwijmy je "oryginalnymi" będzie więc stale się poszerzał. Pozycje te co do zasady nie opuszczą usługi więc można liczyć na to, że liczba gier z każdym rokiem przekraczać będzie kolejne progi. Przekroczenie liczby tysiąca pozycji pod koniec generacji jest więcej niż prawdopodobne. Czy w parze z tymi pozycjami będą szły gry na licencji? Tu już można postawić dość spory znak zapytania. Kwestia udzielania licencji to sprawa niezwykle skomplikowana i sami wydawcy często gubią się w jej zawiłościach. Po pierwsze większość gier to dzieło kilku różnych ekip wykorzystujących często różne licencje nie należące bezpośrednio do nich. Najlepszym przykładem są gry wyścigowe, które z jednej strony wykorzystują licencje muzyczne z drugiej licencje na samochody i marki. Prawa do utworu czy marki często udzielane są na różny okres, a bezterminowo tylko właścicielowi danego produktu. A grając w grę w usłudze nie stajemy się jej właścicielem. Po drugie gry na licencji mogą często być blokowane przez konkurencyjnych wydawców czego jaskrawnym przykładem jest najnowsza odsłona Resident Evil Village. Sony zagwarantowało sobie w umowie z Capcomem roczny zakaz udostępniania gry w jakiejkolwiek usłudze udostępniania czy streamowania. W związku z tym horror Capcomu do tej pory nie miał swojej premiery w Game Passie choć wiele wysokobudżetowych gier wydanych nawet później niż nowy Resident do usługi już zawitało. Czy to wszystko nie odstraszy Microsoftu od udostępniania gier na licencji? Jeśli tak to w dość niewielkim stopniu. Można podejrzewać, jednak że gigant z Redmond będzie starał się zawierać umowy z zewnętrznymi studiami w celu udostępniania wybranych pozycji w usłudze w dniu ich premiery odchodząc coraz bardziej od zewnętrznych tytułów, które swoją premierę miały już jakiś czas temu. Podobną tendencję widać choćby w przypadku Netflixa, którego liczba tytułów na licencji z miesiąca na miesiąc spada kosztem produkcji oryginalnych. Choć w przypadku Netflixa powyższe może wynikac z pączkującej konkurencji. A jak jest z konkurencją w przypadku Game Passa?

KONKURENCJA JEDNAK ŚPI...?

O odpowiedzi Sony na Xboxowego Game Passa słyszy się juź od dawna. Według plotek usługa ma się nazywać Spartacus i oferować... dema nowych gier oraz klasyczne pozycje z poprzednich generacji Plasystation. Jeśli plotki te się sprawdzą to usługa Sony nie będzie bezpośrednim konkurentem Game Passa. Nie chcę w tym momencie absolutnie twierdzić, że Spartacus od Sony będzie z góry porażką. Wręcz przeciwnie. Usługa ta może okazać się być całkiem dobrym krokiem, ale nie zmienia to faktu, że nie będzie oferować tego co konkurencja czyli gier na premierę. Tym samym Sony może zadowolić swoją usługą fanów klasycznych gier, ale nie współczesnych graczy szukających przede wszystkim nowości. To wszystko oczywiście przy założeniu, że plotki okażą się prawdą. A na obecną chwile nie wiadomo nawet czy na 100% Sony w ogóle jakąkolwiek usługe zaoferuje. I tu niestety pojawić się może problem dla samych fanów Microsoftu. Monopol nigdy nie jest dobry. A właściciel marki Xbox może stać się monopolistą w dziedzinie usług udostępniania gier za opłatą. Czarny scenariusz związany z systematycznym podnoszeniem ceny usługi może okazać się być więc w dalszej perspektywie dość prawdopodobny. Zwłaszcza jeśli Microsoft zdecydowałby się na krok o którym obecnie nawet nie wspomina. Chodzi o gry ekskluzywne dla usługi czyli pozycje, których nie będziemy w stanie kupić, a jedyną mozliwością zagrania będzie wykupienie abonamentu. Takie rozwiązania zapewne rozwścieczyłoby wielu graczy, ale Microsoft jako monopolista mógły je wdrożyć w życie i zapewne skorzystac na nim finansowo. Wielu fanów pewnie skusiłoby się na miesiąc usługi byleby tylko zagrać w swój ulubiony tytuł, a potem na kolejny i kolejny... A firma ma obecnie w swoim portofolio tyle marek, że z całą pewnością ma w czym przebierać. Fani Crasha Bandicota, Call of Duty, Dooma, Wolfensteina, Overwatcha, Skyrima i wielu wielu innych marek są obecnie zależni od Microsoftu. 

 

ILOŚĆ CZY JAKOŚĆ?

Kolejnym problematycznym aspektem platform udostępniających treści jest odwieczny dylemat związany z tym czy postawić na ilość czy jakość. Oczywiście najlepiej byłoby to wyśrodkować, ale jak zwykle w życiu umiar jest często rzeczą wręcz nieosiągalną. Microsoft mając absurdalnie wręcz dużo studiów deweloperskich pod sobą może w pewnym momencie ulec pokusie zlecenia dużej ilości mniejszych tytułów trafiających w krótkotrwałe zapotrzebowanie na rynku, zapominając przy tym o próbie samodzielnego tworzenia trendów. Czemu niby wizja ogromu kolejnych pozycji trafiających w chwilową modę panującą wśród nastolatków może być przerażająca? Pomijając już kwestię zabijania kreatywności problematyczne w takiej sytuacji jest przede wszystkim to, że takie tytuły mogą być tworzone na prędce tylko po to by ich premiera nie przypadła na okres kiedy chwilowe szaleństwo się skończy. To perspektywa gracza dojrzałego. Czy on jednak stanowi jedyną grupę docelową dla Microsoftu? Bez wątpienia nie. I tu właśnie wracamy do wspomnianego na początku umiaru. Idealnym rozwiązaniem godzącym wszystkich byłoby gdy do Game Passa równolegle z kolejnym klonem gierki bijącej rekordy monetyzacji na smartfonach, trafiała gra na licencji znanej marki, gra indie próbująca przełamywać utarte schematy oraz blocbuster AAA rozgrzewający do czerwnoności procesor Xboxa. Każdy byłby wtedy zadowolony. Takie rozwiązanie to jednak mrzonka. Microsoft mógłby sobie pozwolić na rozpieszczanie wszystkich gdyby wszyscy stanowili taki sam udział w osobach opłacających usługę. A tak raczej nie jest? Gigant z Redmond będzie musiał więc stale monitorować tendencje wśród graczy i starać się w nie trafić. A nie jest to łatwa sztuka. 

JAK NAZYWA SIĘ NOWA GENERACJA?

Czy Game Pass stanie się rewolucją i to właśnie o nim będzie się mówiło jako największym znaku rozpoznawczym IX generacji konsol? Są na to spore szanse. Microsoft musi się jednak liczyć z tym, że Game Pass nigdy nie może stać w miejscu. Nie chodzi tu nawet o same zaskakujące kierunki rozwoju. Bardziej o to by co miesięc graczom serwować coś interesującego co sprawi, że nie będą żałować kolejnej miesięcznej opłaty. Czy firmie starczy na to pomysłów i środków? Czas pokaże...

Oceń bloga:
11

Komentarze (80)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper