Yakuza Kiwami - recenzja. Stare prawie jak nowe

BLOG RECENZJA GRY
973V
user-92163 main blog image
May__Day | 06.07.2022, 14:24
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Ryu Ga Gotoku Studio stanęło przed niełatwym zadaniem. Yakuza Kiwami miała być jednocześnie rimejkiem pierwszej Yakuzy z 2006 oraz kontynuacją Yakuzy 0 z 2015 (o której pisałem tutaj). Choć mogę ocenić Kiwami jedynie jako sequel Zero, developerzy wywiązali się z zadania całkiem dobrze.

Czas czytania: 5 min

 

Receive You

Rok 1995. Aby obronić swoją ukochaną, Akira Nishikiyama zabija wpływowego członka tokijskiej mafii. Jego największy przyjaciel, Kazuma Kiryu, bierze na siebie odpowiedzialność za morderstwo. Kiedy po dziesięciu latach wychodzi z więzienia, ze skarbca Klanu Tojo znika dziesięć miliardów jenów. Kiryu spotyka tajemniczą dziewczynkę, która jest w niewyjaśniony sposób związana z zaginionymi pieniędzmi. A Nishikiyama, któremu Kiryu podarował dziesięć lat życia, nie jest już taki sam...

Tom Clancy byłby dumny. Początek historii udanie przeplata ze sobą osobiste perypetie bohaterów oraz bezwzględną politykę organizacji przestępczych, jednakże po kilkunastu godzinach czar pryska. Najciekawsze osoby dramatu pojawiają się na ekranie zdecydowanie za rzadko. Sceny z udziałem Kiryu i Nishikiyamy można policzyć na palcach jednej ręki. Ten ostatni częściej pojawia się w retrospekcjach niż na jednym planie z głównym bohaterem. A jeśli po ukończeniu Zero chcieliście zobaczyć więcej scen z osławionym Kazamą, to się zawiedziecie. Lwią część gry wypełnią wam postacie, które po piętnastu minutach wylecą wam z głowy. Na szczęście drugi główny bohater nie opuszcza nas niemal nigdy, a jest nim miejsce akcji.

Dzielnica Kamurocho ma swój urok, choć jej ulice nie toną już w śmieciach, a w jej centrum wyrosła okazała Wieża Milenium. Obserwowanie, jak miasto się zmieniło pomiędzy ZeroKiwami jest rozrywką samą w sobie, zwłaszcza iż niektóre miejsca (choćby kręgielnia) nie zmieniły się wcale. Skąpane w świetle neonów ulice miasta ociekają klimatem, zwłaszcza w tych nielicznych chwilach, kiedy pada deszcz.

 

 

Kiryu-chaan!

Yakuza nie byłaby Yakuzą, gdyby nie rozbudowane aktywności poboczne. Same misje są przeważnie dosyć krótkie i da się je zaliczyć w prosty sposób. Jeśli piękna nieznajoma szuka partnera na tę jedną noc, zaprasza cię do baru i stawia drinki, to wiedz, że w magazynie czeka na ciebie tuzin zabijaków. A nieznajoma okazuje się facetem. Tego typu questów jest na pęczki. Bardziej rozbudowanych zadań jest mniej, ale są bardziej treściwe i po prostu ciekawsze. Często wiążą się one z dostępnymi w grze minigierkami, w których spokojnie można spędzić pół życia.

Jeśli graliście w Zero, łatwo znajdziecie miejsce do pościgania się zdalnie sterowanymi samochodzikami. Powracają też „walki kociaków” w formie gry na automaty, w którą zajeżdzają się głównie dzieci. Widok groźnego Kiryu przegrywającego z Jasiem z 3A – bezcenny. Klasycznie mamy też karaoke, bilard, rzutki oraz cały panteon gier hazardowych. Frajda ze sprawdzania minigierek to jedno, ale warto się nimi zainteresować z jeszcze jednego powodu. A imię jego Majima.

Yakuzie 0 był on jednym z protagonistów gry, w Kiwami natomiast odgrywa rolę stalkera. Obserwuje on naszego bohatera dwadzieścia cztery godziny na dobę tylko po to, by móc z nim walczyć. Spotkamy go wielokrotnie, czy to przechadzając się po ulicy, czy też zamawiając burgera. Wygrywając z nim, odblokowujemy dostęp do specjalnych misji, w których klasycznemu mordobiciu towarzyszą wyjątkowe okoliczności, na przykład w pełni autentyczna i wcale nie ustawiona apokalipsa zombie.

Pokonując coraz silniejsze inkarnacje Majimy, autentycznie czuć postęp poczyniony w toku grania. Nie tylko jesteśmy nagradzani nowymi umiejętnościami i ruchami (o tym za chwilę), ale też zwiększamy naszego skilla w samej walce. Powoli uczymy się przewidywać następne ciosy i dobierać styl walki do sytuacji. Fajne!

Pojedynkując się z Majimą, odblokowujemy umiejętności w „smoczym” stylu walki. Nie da się ich zdobyć w inny sposób. Ciekawy patent, ale w praktyce z owego stylu niemal w ogóle się nie korzysta, gdyż prawdziwie potężny staje się dopiero po zdobyciu osiemdziesięciu procent ulepszeń. W tak zwanym międzyczasie lepiej walczyć za pomocą pozostałych trzech stylów walki. Nie ma jednak powodów do rozpaczy, bo niezależnie od wybranego stylu, walki na pięści są absurdalnie satysfakcjonujące, co jest zasługą soczystych animacji, pracy kamery oraz udźwiękowienia. Miałem dość dopiero wtedy, gdy nie miałem już nic więcej do ulepszania. Nie chciało mi się już marnować czasu na zwykłych bandziorów, kiedy czekały na mnie inne atrakcje.

 

 

 

Mocne szwy

Mimo że Kiwami jest godną kontynuacją Zero, momentami czuć, że pierwotna wersja pochodzi z czasów PS2. Po dialogach widać, gdzie twórcy wrzucili całkowicie nową zawartość, a gdzie została ona przeniesiona z oryginału. Nowsze rozmowy mają więcej polotu, te starsze natomiast są nieco drętwe. Doświadczenie zdobyte przez studio od premiery pierwszej części serii zaprocentowało, i dobrze. Niestety skutek jest taki, że gra bywa nierówna, a walki z bossami nie mają startu do tych z Zero. Jest ich masa, lecz w większości są to kolejni chłopcy do bicia. Zapamiętam ich nie dlatego, że byli charyzmatyczni, lecz dlatego, że byli trudni.

Oczywiście zdarzały się wyjątki. Kilka pojedynków robi wrażenie, a ostatnie dwa rozdziały gry zapamiętam na długo, nie tylko ze względu na wysoki poziom trudności. Są w tej grze momenty na „dziewiątkę”, lecz całość jest na porządną „siódemkę”Yakuza Kiwami to kawał porządnego action RPG-a, którego drugim głównym bohaterem jest otwarty świat. Nie traci on nic na swojej „kompaktowości”, a wręcz przeciwnie. Szkoda tylko, że gra staje się powtarzalna, a misje główne z cyklu „przynieś, podaj, pobij” robią się nudne. Tak czy owak, polecam szczerze.

 

Nagroda dla wytrwałych. (źródło)

 

A jak Wy wspominacie Yakuzę Kiwami? Jak spisała się jako remake? Graliście w pierwszą część na PS2? Dajcie znać poniżej i do następnego!

Oceń bloga:
18

Ocena - recenzja gry Yakuza Kiwami

Atuty

  • tętniące życiem miasto
  • charyzmatyczne postacie
  • początek gry godny Clancy'ego...
  • ...i zakończenie przynoszące katharsis
  • charakterystyczna dla serii mnogość minigierek
  • system Majima Everywhere
  • świetna jako sequel Zero
  • kilka walk z bossami

Wady

  • większość walk z bossami
  • czuć, że pierwowzór pochodzi z czasów PS2
  • liczba miniosiągnięć związanych z hazardem odstrasza od calakowania
Avatar May__Day

Przemysław Milowski

Yakuza Kiwami to kawał porządnego action RPG-a, ale z czasem męczy powtarzalną pętlą gameplayu. Szczęśliwie rozgrywkę urozmaica tona minigierek i aktywności pobocznych, a wątek główny ma swoje momenty. Kto zdecyduje się sprawdzić, co słychać w Kamurocho, nie zawiedzie się... jeśli nie będzie oczekiwał prawdziwej bomby. Całość zajęła mi niecałe czterdzieści godzin, grając na „trudnym”.

Komentarze (33)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper