Ku pochwale ROM-ów

BLOG
406V
Ku pochwale ROM-ów
Drongal | 09.03.2021, 15:40
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Połowa lat dwutysięcznych. Młody Drongal nie ma wiele pieniędzy na gry. Podczas wizyty u kolegi zachwyca się grafiką Grand Theft Auto III, bo czegoś takiego jeszcze nie widział, ale kolega pokazuje mu coś jeszcze. Okazuje się, że na komputerze można grać w gry z konsol – wystarczy pobrać z Internetu, którego Drongal w domu nie ma, wybraną grę w postaci ROM-a, a także odpowiednie oprogramowanie zwane emulatorem, które pozwala ją uruchomić.

Zachwycony tymi możliwościami młody Drongal prosi kolegę, by nagrał mu na płytę emulator Game Boya Advance’a oraz kilka gier. W domowym zaciszu poznaje gry, w które nie mógł grać przez brak konsoli. Zakochuje się w Harvest Moon: Friends of Mineral Town i poznaje pierwszą generację kieszonkowych stworków dzięki Pokemon Fire Red i Leaf Green. Od czasu do czasu wychodzi od kolegi z kolejnymi ROM-ami, które włącza na przemian z pecetowymi tytułami. W końcu ile można zamykać te Wrota Otchłani w Oblivionie? Gra zarówno sam, jak i z innymi kolegami, bo emulatory pozwalają na zabawę większej liczbie graczy – wystarcza chwila konfiguracji i otwarcie dwóch okienek, by móc razem z kolegą naparzać potworki w Shining Soul.

Kim by tu dzisiaj zagrać?

Gdyby nie ROM-y, na pewno nie byłbym takim graczem, jakim jestem. Być może nie grałbym teraz w ogóle, bo na początku poprzedniej dekady całkowicie straciłem zainteresowanie elektroniczną rozrywką. Mój pecet stał się zbyt słaby, by odpalać nowe tytuły, a konsol, prócz stareńkiego, wysłużonego już Game Boya Colora, nie miałem. Na początku 2014 zdecydowałem się jednak na kupno 3DS-a, który wraz z Wii U odnowił moją pasję. Gdyby nie emulatory – i poczciwy „Kolorek” – zapewne bym tego nie zrobił. W ciągu kilku lat, poznając wiele nowych gier, niemal zakatowałem swojego 3DS-a – bateria nie była w stanie wytrzymać nawet godziny, a po konsoli na pierwszy rzut oka było widać, że była intensywnie używana. Nie pozostało mi nic innego, jak zaopatrzyć się w nowszy model 3DS-a.

Początkowo grałem na nim jak na starym, jednak w zeszłym roku kolega skusił mnie na przeróbkę. Odblokowuje ona wiele nowych funkcji, takich jak łatwiejsze robienie zrzutów ekranu czy przerzucanie plików z karty pamięci na komputer i odwrotnie dzięki FTP, które niejednokrotnie mi się przydały, co widać chociażby we wpisie o Pokemonowych przemyśleniach bez prądu. Nie da się jednak ukryć, że większość osób przerabia konsolę po to, by grać w pirackie gry. Nie będę kłamał, że w moim przypadku było inaczej. Nie chodziło jednak o tytuły na 3DS-a, bo tych miałem i mam bez liku, a gdybym chciał zagrać w coś nowego, po prostu bym to kupił. Chodziło i nadal chodzi o starsze gry, w które zaopatrzyć się dziś właściwie nie sposób.

Pokemony po polsku. Kiedyś to było

Powiedzmy, że chcę zagrać w Dragon Warrior Monsters 2: Tara’s Adventure, które miałem kiedyś na pirackim kartridżu ze Stadionu Dziesięciolecia. Gra nigdy nie wyszła w Europie. Jedyną możliwością, aby zagrać w nią dziś legalnie w języku angielskim, jest kupno pudełkowej wersji. Ceny na Ebayu porażają – za sam kartridż musiałbym zapłacić 50 dolarów, nie licząc wysyłki. Sprzedawca zapewnia, że to oryginał, a zapis stanu gry działa, ale pewien być nie mogę. Najtańszy egzemplarz w pudełku kosztuje z kolei ponad 100 dolarów. Nie ukrywam, że dla mnie to duże pieniądze.

Inny przykład – chcę zagrać w Golden Suna na 3DS-ie. Oficjalnie nie mogę tego zrobić, bo gier z Game Boya Advance na 3DS-ie kupić się nie da. Na Wii U paradoksalnie już tak, więc mam wersję z Virtual Console na tej konsoli, ale zamiast przechodzić grę na GamePadzie czy telewizorze, co już swoją drogą robiłem, tym razem wolałbym pokierować Isaakiem i resztą ekipy na małym ekranie. Bez ROM-a się niestety nie obejdzie. Oczywiście kupno gry na jedną konsolę nie sprawia, że mogę legalnie ściągnąć jej ROM-a z Internetu i wrzucić na inną konsolę. Mógłbym zaopatrzyć się w Game Boya Advance’a i oryginalny kartridż, co kosztowałoby mnie kilkaset złotych. Granie w Golden Suna na 3DS-ie to tylko kwestia wygody, ale skoro za grę już raz zapłaciłem, skłamałbym, gdybym napisał, że pobierając ją z Internetu, miałem wyrzuty sumienia czy koszmary senne.

Oprawa Golden Suna nadal robi na mnie ogromne wrażenie

Ogólnie rzecz biorąc, nie mam problemu z płaceniem pieniędzy za starsze gry. Na 3DS-ie i Wii U mam sporo tytułów z Virtual Console, za które wysupłałem po kilkanaście-kilkadziesiąt złotych. To według mnie uczciwe ceny za gry sprzed kilkunastu-kilkudziesięciu lat. Ponadto wiem, że kupując tytuł z Virtual Console, daję zarobić wydawcy, a nie komuś wyprzedającemu swoją kolekcję czy zwykłemu handlarzowi. Szarpnąłem się nawet na pudełkowe kolekcje gier z Kunio Kunem czy serii Mana na Switcha. Pomijając jednak pojedyncze przypadki, nie jestem kolekcjonerem, więc nieszczególnie zależy mi na magazynowaniu w szufladach kolejnych pudełek. Najpierw wydawca musi mi jednak zapewnić możliwość kupna swojej gry, a często tego nie robi. Chętnie dałbym mu zarobić, ale on zwyczajnie nie chce moich pieniędzy.

Oczywiście łatwo zbić cały mój wywód jednym prostym argumentem: „Jeśli cię na coś nie stać, nie musisz tego mieć. W końcu gry nie są towarem pierwszej potrzeby, a poza tym masz tyle innych gier, w które możesz grać. Nawet jeśli kupiłeś tysiąc pozycji z Virtual Console, nie uprawnia cię to do pobierania ROM-ów”. Zgadzam się, to wszystko prawda. Trudno mi jednak wyobrazić sobie okazjonalne wracanie do gier z dzieciństwa i sprawdzanie nowych – w końcu interesujących tytułów na konsole retro, których jeszcze nie znam, nie brakuje – jeżeli za wiele z nich musiałbym zapłacić tak duże pieniądze, jak za wspomnianego Dragon Warriora. Dzięki ROM-om mogę to zrobić bez wydawania fortuny.

Za dzieciaka nie udało mi się ukończyć Dragon Quest Warriors 2

Być może wyobraziliście sobie właśnie, że mam w tej chwili na 3DS-ie dziesiątki czy nawet setki gier z NES-a, SNES-a, Game Boyów i innych konsol. Nic z tych rzeczy. Poza wspomnianym Golden Sunem i Pokemon Crystal Clear, romhackiem Pokemon Crystal, moja konsola jest „czysta”. Do tej pory przeróbka przydała mi się bardziej do wspomnianego robienia rzutów ekranu z kupionego kilka lat temu za 40 złotych Pokemon Crystal. Jeśli jednak najdzie mnie ochota na przypomnienie sobie jakiegoś tytułu z dzieciństwa albo ciekawej gry sprzed dekad, a wydawca nie zapewni mi możliwości jej nabycia, nie zawaham się pobrać jej z Internetu. Jeśli uważacie, że to karygodne, wy również się nie wahajcie i dzwońcie na policję. Tylko mi wcześniej o tym powiedzcie, bo o szóstej rano zazwyczaj jeszcze śpię.

Oceń bloga:
16

Korzystasz z ROM-ów?

Tak
54%
Nie
54%
Pokaż wyniki Głosów: 54

Komentarze (8)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper