Kakushigoto - ukryta prawda

BLOG RECENZJA
745V
Kakushigoto - ukryta prawda
Kerrou | 04.11.2020, 09:50
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.
Ecchi, hentai, porno! Dobra, skoro mam już waszą uwagę, to opisywane anime...nie jest o żadnej z tych rzeczy. Nie napisałem tego wszystkiego jednak bez powodu, bo i "ecchi" jest jednym z głównych wątków fabularnych, nawet jeżeli nigdy nie pojawia się w samym dziele bezpośrednio. Ba, powiem więcej: Kakushigoto jest anime idealnym także dla młodszego widza! Jeżeli myślicie, że teraz gadam całkowite głupoty...to zapraszam do dalszej lektury.
Kakushi Goto jest ojcem wychowującym samodzielnie 10 letnią córkę, Hime. Dziewczynka wierzy, że jej tata pracuje jako szary pracownik biurowy. Goto-san tymczasem jest poczytnym autorem mang. Nie byle jakich na dodatek, bo znane są one z wyjątkowo "niewybrednego" humoru. 
 
Fakt tworzenia takich dzieł stara się dokładnie przed córką ukrywać. Dochodzi tutaj do takich kuriozów, jak codziennie ścieżki "do pracy", garnitur zarzucony, teczka w dłoni. Innymi słowy Goto nie ustaje w wysiłkach mających na celu ukrycie tego, że jest mangaką.
 
Źródło: https://cutt.ly/qgPKW4N

 

Brzmi wam to wszystko jak tona "ciepłych" komedyjek, jakich zapewne widzieliście już masę? Trochę niestety tak jest. Byle średniaka opisywać bym wam tutaj jednak nie chciał, a więc Kakushigoto musi mieć zapewne do zaoferowania jakiś ciekawy twist, coś więcej, coś ciekawego i innego, prawda? Otóż...to też nie jest do końca prawda. W tym miejscu mógłbym zapewne wymienić całą tonę bardziej oryginalnych dzieł w podobnych klimatach, ale jednak zdecydowałem się na akurat to. Dlaczego? Nie mam bladego pojęcia, a ten tekst piszę też trochę w celu pomocy zrozumienia tego samemu. Może pod koniec zarówno ja, jak i wy, będziemy znali odpowiedź na wszystkie te pytania. 

 
Źródło: https://cutt.ly/hgPLadp

 

Zacznijmy od powiedzenia wprost: Kakushigoto jest komedią. Ma elementy dramatyczne i to całkiem dobre, ale jeżeli nie "siądzie" wam typ humoru, to raczej nie macie tutaj czego szukać. I o ile te momenty mające na celu nieco nas poruszyć wypadają lepiej - do czego jeszcze później wrócę - tak osoba chcąca się skupić tylko na nich, nawet kosztem "przebolenia" całej reszty, raczej nie będzie przesadnie zadowolona. Dzieło studia Ajia-do stawia w większości na humor sytuacyjny i całą tonę nieporozumień: a to ktoś przypadkiem wyśle fragmenty mangi prosto do domu Kakushiego, a to Hime spotka go podpisującego swoje dzieła w księgarni. Z każdej z tych sytuacji nasz bohater będzie próbował się dzielnie wykręcić, z lepszym bądź gorszym skutkiem. 

Kakushigoto najlepiej jednak wypada próbując poruszyć tematy "poważne". Goto-san jest w końcu mangaką, a o pracy takowych my, Europejczycy, wiele nie wiemy. Z opisywanego tutaj serialu niestety możecie podłapać co najwyżej ułamek tego, jak proces tworzenia mang wygląda. To nie jest kolejny Bakuman. Jeżeli jednak wiecie chociażby "co nieco", to możliwość zobaczenia tego jak ciężka i często niewdzięczna praca to jest, potrafi pobudzić wyobraźnię. No bo co, czytamy te mangi, zachwycamy się nimi, a na koniec dnia w sumie nawet nie myślimy, że jak za każdym dziełem kultury, stoi za nimi człowiek. Często nawet nie sam, a mając do pomocy cały sztab specjalistów. Czy ciężka praca, zapewniająca ludziom uśmiech, może być powodem do wstydu? Poza poruszaną w swoich dziełach tematyką, główny bohater na pewno nie ukrywał tego bez powodu i trochę szkoda, kiedy pomyśli się, że te zawody jakie dają nam najwięcej radości, często nie mogą dać twórcy godnego życia. Jedyne co dostaje to stres i ciągłe zmęczenie.

 
Źródło: https://cutt.ly/agSRzTY

 

Tym bardziej doceniamy to, że Goto-san tak bardzo zależy na córce i chce z nią spędzać każdą wolną chwilę. Zjeść kolację, podarować "ulubione" słodycze, wyjść na festyn czy zwyczajnie obejrzeć wieczorem telewizję. Jesteśmy tutaj świadkami bardzo ciepłej, wyglądającej na bardzo "prawdziwą", relacji. Duża w tym zasługa podkładającego głównemu bohaterowi głos Hiroshiego Kamiyii (nienawidzę odmieniać japońskich nazwisk). Nie wiem dlaczego, ale w całości kupiłem to jak przedstawił swoją postać. Czuć było w tym jakąś taką szczerość, słychać zakłopotanie i troskę. Oprócz niego oczywiście na ekranie przewinie się całe mnóstwo innych postaci, ale to właśnie on i Hime zawsze będą w centrum uwagi. Żeńska część duetu tak trochę jednak "nie ma charaktery" i jakby to głupio nie brzmiało, to gwarantuję wam, że zrozumiecie o co chodzi oglądając. Odniosłem wrażenie, że Hime trochę taka właśnie miała być: pusta kartka, która chłonie z ojca przykład i na którą ma on ogromny wpływ, a nie pełnoprawna postać z krwi i kości. Ot, taka "kawaii" dziesięciolatka.

Nawet jednak pomimo tego, relacja Kakushiego i Hime jest czymś co z miejsca "kupujemy". Trzymamy za oboje kciuki, chcemy aby im się w życiu ułożyło. Ten pierwszy lata temu stracił żonę, a ta druga: mamę. Nawet jeżeli początkowo wątek ten sprawia wrażenie czegoś, co zostanie szybko zepchnięte na dalszy plan, tak pod sam koniec zyskuje nieco na istotności. Dalej nie wychodzi na prowadzenie, ale w bardzo ciekawy sposób (głównie między wierszami, w pojedynczych scenach i ujęciach) pokazuje, że Goto-san nigdy do końca się z utratą swojej lepszej połówki nie pogodził. Całą swoją miłość i uwagę skupia więc na córce, próbując jej jednocześnie być i matką i ojcem. Jak mu to wychodzi? Kakushigoto to jednak w dużej części komedia, a więc już zapewne się domyślacie: różnie.

 
Źródło: https://cutt.ly/KgSRU64

 

Ta komediowość to zresztą chyba mój największy problem z Kakushigoto. Seria nie do końca potrafi się zdecydować czy chce być poważną historią o relacjach międzyludzkich i trudach pracy jako mangaka, czy też lekką komedią sytuacyjną. Kolejne odcinki bardzo luźno się ze sobą łączą i każdy z nich to taka raczej krótka, zamknięta opowieść. Czy to organizacja urodzin Hime, czy brak weny twórczej: ten kaliber. Zazwyczaj nie mam z czymś takim problemu, bo jest całe mnóstwo anime, jakie robią to podobnie. Samo mieszanie komedii i powagi też nie jest w gatunku okruchów życia niczym nowym. Tutaj jednak odnosiłem nieustanne wrażenie, że Kakushigoto wiele by zyskało, gdyby zdecydowało się podążyć jedną z tych dróg. Albo już na pełnej petardzie sypać żartami na prawo i lewo, próbując rozśmieszyć widza  gdzie tylko może, albo pójść w kierunku dramy całkowicie. Tutaj jednak w jednej chwili mamy mocno poważną scenę, aby później przeskoczyć do głupiego żartu. I tak, tak, wiem, że jest to coś charakterystycznego dla dzieł z Kraju Kwitnącej Wiśni. Dobrze robi to Barakamon, dobrze robi to też Silver Spoon. Tutaj niby też wszystko do siebie pasuje i względnie się "nie gryzie", ale zwyczajnie czuć, że pójście w jedną z dwóch stron wiele by dało. W moim przypadku głos szedłby na taką bardziej "dramatyczną", bo właśnie relacja Kakushiego i Hime, oraz ukazanie pracy mangaki "od kuchni", najbardziej mnie kupiło.

 
Źródło: https://cutt.ly/xgSTOQB

 

Powodem dla jakiego zacząłem Kakushigoto oglądać nie były jednak założenia fabularne czy znane studio. Wiecie co nim jednak było? Ending. Kiedyś całkowicie przypadkowo, przeglądając YouTuba natrafiłem na piosenkę kończącą każdy odcinek i nie mogłem przestać jej słuchać, miała w sobie "to coś". Ktoś dodatkowo w komentarzach dodał angielską wersję tekstu, a jeszcze inna osoba opowiedziała o procesie powstawania piosenki. Dowiedziałem się z tego, że wybór utworu był mniej niż przypadkowy, a piosenka Kimi wa Tennenshoku w wykonaniu świętej pamięci Eiichiego Ootaki, a z tekstem Takashiego Matsumoto wpasowuje się w motywy przewodnie anime lepiej niż gdyby została napisana na jego potrzeby. Nie chcę wam zdradzać o co chodzi, ale wbrew byciu dosyć radosnym utworem, prawda kryjąca się za jego treścią jest bardzo smutna. Piosenka otwierająca odcinek także jest super, ale do klasyka mistrza Ootakiego nie ma startu.

 
O ile jestem pewien, że pod względem muzyki anime to kupi chyba każdego, tak strona wizualna może być kwestią sporną. Jest dosyć umowna, celowo mało szczegółowa, taka "lekka". Mnie to w pełni przekonało i bardzo przyjemnie mi się kolejne odcinki oglądało. W całym tekście macie zresztą dodane zdjęcia: sami oceńcie czy coś  takiego się wam podoba. Zobaczenie wszystkiego w ruchu nie zmieni jednak wiele: odczucia będą podobne, co po zobaczeniu statycznych zrzutów. Oprawa dźwiękowa dodaje jednak do całości doświadczenia naprawdę wiele i warto jednak spróbować doświadczyć tego, jak oba te elementy dopełniają się wzajemnie.
 
Źródło: https://cutt.ly/WgST0Na


W trakcie pisania doszedłem do wniosku, że chyba już wiem za co tak lubię Kakushigoto: za tą lekkość i pełen luz z jakim pochłania się kolejne odcinki. Nie humor, nie żarty, a tę atmosferę braku napięcia, gdzie nawet w przypadku poważnych sytuacji wiemy, że "jakoś to będzie". Trzymamy kciuku za Kakushiego, trzymamy je za Hime, kibicujemy im obu i chcemy aby mogli zwyczajnie toczyć spokojne, szczęśliwe życie. Trochę szkoda, że całość zamyka się w zaledwie 12 odcinkach: z chęcią zobaczyłbym co najmniej 24 i dał się czas całości nieco bardziej rozkręcić. Wtedy też nieco zbyt duża liczba "żarcików" nie uderzyłaby mnie aż tak bardzo, a elementy dramatyczne i komediowe udałoby się rozłożyć zwyczajnie nieco lepiej. Z drugiej jednak strony zbyt duża liczba epizodów mogłaby zwyczajnie nieco zmęczyć widza, szczególnie przy formule jeden odcinek/jedna historia i braku jakiejś ciągłości fabularnej przez większość czasu. W efekcie więc cieszę się z tego co dostałem: prostą, podnoszącą na duchu komedię, świetnych bohaterów i relację ojca z córką, która pomimo mocno abstrakcyjnych założeń zwyczajnie działa i wydaje się bardzo prawdziwa. Polecam wam dać szansę pierwszym 2-3 odcinków: jeżeli kupią was one, będziecie dobrze bawić się także i przy reszcie. Ja szansę dałem i nie żałuję.

 

Tytuł polski/angielski: Kakushigoto: My Dad's Secret Ambition
Tytuł oryginalny: Kakushigoto
Rok produkcji: 2020
Typ: seria TV
Ilość odcinków: 12
Czas trwania odcinka: 24 minuty
Studio odpowiedzialne za produkcję: Ajia-do

Oceń bloga:
5

Atuty

  • Sympatyczne, dające się z marszu lubić postacie
  • Pomimo "tematyki": brak licznych wstawek ecchi
  • Momentami potrafi naprawdę wzruszyć...
  • ...oraz wywołać na twarzy liczne uśmiechy
  • Świetny opening, jeszcze lepszy ending
  • Przyjemna dla oka, specyficzna kreska
  • Satysfakcjonujące zakończenie

Wady

  • Całość zdecydowanie by zyskała będąc w całości dramatem lub komedią
  • Pomimo tego, że całość wygląda dobrze, mało szczegółowa stylistyka może odrzucić część widzów
  • Chciałoby się nieco więcej niż zaledwie 12 odcinków
Avatar Kerrou

Bartosz N.

Kakushigoto nie jest dziełem wybitnym, ale zdecydowanie wybija się ponad przeciętność. Specyficzna - ale bardzo przyjemna dla oka - kreska, świetna muzyka, oraz dające się z marszu lubić postacie, sprawią, że nie będziecie się w trakcie tych 12 odcinków nudzić.

0,0

Komentarze (7)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper