Fenomen bezcielesnego rogalika. Dead Cells [Recenzja]

BLOG RECENZJA GRY
1270V
user-77951 main blog image
lordjahu | 10.03.2023, 21:45
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Od jakiegoś czasu na rynku gier elektronicznych, możemy zaobserwować swoisty wysyp gier typu Roguelike. Gatunek ten postawiony jest przede wszystkim na generyczność budowanego świata a śmierć gracza, zwykle oznacza koniec zabawy. Bardzo podobny system, aczkolwiek znacząco ugrzeczniony został przedstawiony w grze Dead Cells, która, mimo że swoją premierę miała 10 maja 2017 roku, to przez dłuższy czas nie była w stanie wyjść z fazy beta. Na dzień dzisiejszy tytuł oferuje bardzo dużo rozwiązań, jest niesamowicie grywalny, a twórcy wciąż zaskakują swoich fanów coraz to nowszym kontentem, dodatkami. Kto by przypuszczał, że doczekamy się tak udanego rogalika, łączącego w sobie najlepsze elementy gier platformowych, walki bezpośredniej oraz bezprecedensowo - wysokiego poziomu trudności. Prosto i na temat: 5 lat po premierze, masa dodatków, masterowanie poziomów na czas niczym rozgrywki e-sportowe ... jest na czym zawiesić oko.

Historia niespisana

Pod względem zarysu fabularnego, zderzamy się początkowo z tzw. ścianą informacyjną, bowiem zabawę zaczynamy od dość niecodziennej sytuacji. Otóż na początku naszej przygody zauważamy jak z podwieszonej na suficie rury, spada niewiadomego pochodzenia komórka. Ta, mając w swoim otoczeniu zimne ciało nieszczęśnika, którego zdekapitowano, postanawia się nim "zaopiekować". W tym momencie nasz bezimienny bohater postanawia poszerzyć swe horyzonty w nowo poznanym świecie, ale i zebrać niezbędne do przeżycia informacje. Szybko zauważy, że został wplątany w wiele tragicznych w skutkach intryg, że sama jego obecność powoduje niesnaski u żądnych krwi przeciwników. Nasz milusiński postanawia zażegnać te problemy za pomocą umiejętności i wytrzymałej patelni.

Po wstępnym zapoznaniu się z poruszaniem postaci zostajemy pokrótce wprowadzeni w mechanikę i wrzuceni na głębokie wody. Na swej drodze, spotkamy kilku nieznajomych jegomości, którzy nieco przybliżą nam świat i miejsce, w którym się znajdujemy, wciąż nie potrafiąc nam odpowiedzieć na pytanie, kim tak naprawdę jesteśmy. Podczas przemierzania poziomów natrafiamy na duże ilości wrogów, których musimy za wszelką cenę unicestwić. Wielu z nich pozostawia po sobie kosztowności, schematy wyposażenia oraz komórki. Te ostatnie pełnią rolę waluty, za którą będziemy mogli permanentnie wykupić bronie, umiejętności lub zwiększać ich parametry bojowe. Przed nami rysuje się epicka przygoda, która potrafi wciągnąć na naprawdę długie godziny.

Intuicyjna mechanika

Mechanika w grze została tak przebudowana by zdawała się być jak najbardziej intuicyjna i nie sprawiała problemów nawet przy bardzo dynamicznych wzmaganiach. Prócz poruszania się w obu kierunkach, otrzymujemy możliwość kucania, które przydaje się w momencie unikania ataków oraz podwójny skok, szczególnie przydatny podczas chęci dostania się w wyższe partie poziomów. Za unik służy tu przewrotka, z której będziemy korzystać aż za często. Jednakże po jej użyciu należy chwilę odczekać, by ponownie można by było ją użyć. Dolny ekran gry podzielono na 6 slotów. Pierwszy z nich określa jaki amulet nosimy ze sobą, drugi - ile mikstur życia przy sobie przenosimy, dwa kolejne to miejsca na broń a ostatnie - umiejętności. Przedmioty te zbieramy podczas przechodzenia plansz. Nieco wyżej znajdziemy informację o zebranym złocie i komórkach, które wypadły z pokonanych wrogów.

Na samym dole znajduje się nasz pasek życia. Warto zaznaczyć, iż każda z wyżej wymienionych komórek posiada poziomy. Te zostaną zwiększone przy zebraniu odpowiednich zwojów, podnosząc bazową ilość życia, obrażenia lub wspomagając regenerację umiejętności. Podczas przemierzania nieznanego nam świata, warto wspomóc się mapą i teleportami, z których możemy skorzystać, by szybko znaleźć się w innym miejscu - o ile rzecz jasna, odkryliśmy inne teleporty. Wraz z postępem gry, otrzymamy możliwość używania pnączy, by dostać się na wyższe rejony mapy oraz specjalnych teleportów w celu dostania się do ukrytych skarbów. Gracze ceniący rajdy na czas, również powinni zostać usatysfakcjonowani czekającymi na nich nagrodami za uzyskanie najlepszego czasu lub zebraniu wystarczającej liczby komórek. 

Podczas eksploracji poziomów, wiele razy natkniemy się na świecące w ścianach symbole. Po ich zniszczeniu zazwyczaj otrzymamy zastrzyk gotówki lub pożywienie, by nieco podreperować ubytki w zdrowiu. Te, które znajdziemy wyryte w posadzce, służą do stworzenia specjalnego portalu wyzwań, w którym po przekroczeniu mamy kilka minut na pełną eksterminację potworów na mapie z jak najszybszym dojściem do wyjścia. Największym problemem jest fakt, iż wystarczy choćby jeden udany atak przeciwnika i całe wyzwanie trafia szlag, a my wracamy z małym ubytkiem życia do pierwotnej zabawy. Na swojej drodze wiele razy natkniemy się na drzwi zagradzające nam przejście. W takim wypadku wystarczy je otworzyć, lub wyważyć. Spotkamy też takie, za którymi znajdują się wielkie skarby, a by się do nich dostać potrzebne będzie ofiarowanie pewnej ilości złota. Nie radzę natomiast ich niszczyć, gdyż może się okazać, że tym czynem obrazimy starożytnych bogów, co zazwyczaj kończy się bardzo uporczywą klątwą.

Eksterminacja pomiotów

Najprzyjemniejszym elementem tej gry jest walka. Ta podzielona została na kilka czynników. Przede wszystkim walczymy bronią podręczną. Ta podzielona została na lance, miecze, łuki czy tarcze, ale korzystamy również z mniej konwencjonalnego oręża. Każda z broni ma swój unikalny poziom i statystyki. Podczas gry znajdziemy ich zamienniki a niekiedy nawet o wiele potężniejsze wersje. Podobnie jest z umiejętnościami. Wiele z nich posiada unikalne afiksy, zwiększające bazowe umiejętności lub dodające do ataku, specjalny czynnik. Jak można zauważyć, możemy liczyć jednocześnie na tylko dwie bronie podręczne oraz dwie umiejętności. Niezbędny okaże się również amulet, który doda nam unikalną umiejętność, odporność lub dla przykładu - poczwórny skok.

Ilość przeciwników potrafi porazić, przynajmniej na początku zabawy, ale potem to już szara codzienność. Każdy z przeciwników posiada unikalne umiejętności, sposób reakcji na widok bohatera oraz pewien skrypt, jakim się kieruje. By w sposób bezproblemowy, rozprawić się z każdym przeciwnikiem, należy uważnie przestudiować zachowanie każdego z nich. Na swej drodze spotkamy szarżujące fioletowe kościotrupy, szamanów strzelających magią zza ściany, pełzające ślimaki, które po zabiciu wypuszczają wybuchające kule, a nawet ogromne konstrukty, które zabiją nas swoimi szybkimi atakami mieczem. Z jednej strony powinniśmy stronić w większości przypadków od walki bezpośredniej i trzymać się na odległość, ale i to twórcy przewidzieli. Zdarzy się nie raz, że zaatakuje nas chmara latających dziwactw, z ziemi wypełźnie skorpion lub natkniemy się na teleportującego się przeciwnika. 

Walka z normalnymi przeciwnikami nie należy do najtrudniejszych, ale i tak najmniejszy błąd kosztować nas może śmierć. Gorzej jak na swej drodze spotkamy przeciwnika elitarnego - Ci posiadają wielkie pokłady wytrzymałości, zwykle przyzywają grupy popleczników, lubią się teleportować i atakować z zaskoczenia. Co kilka poziomów zmierzymy się z bossem, który będzie bardzo wymagającym przeciwnikiem, nawet gdy zdobędziemy mistrzostwo w posługiwaniu się orężem. Na szczęście walczymy o potężne wpływy i duże ilości komórek.

Rozwijamy postać i ... giniemy

Na każdej z plansz powinniśmy spotkać sklepikarza, który za drobną opłatą, "odpali" nam kilka swoich przedmiotów. Wiele z nich znajdziemy na swej drodze, ale czasami taka opcja bardzo przydaje się w przypadku nagromadzenia na mapie, dużych ilości przeciwników. Prócz handlarzy natknąć się również możemy na skrzynie ze skarbami. Zazwyczaj ich otwarcie skutkuje wypadnięciem losowej broni lub umiejętności, ale zdarzyć się też może tak, że zostaniemy otoczeni przez żądnych krwi przeciwników. W takim wypadku pozostaje unik i bardzo intensywna batalia w ciasnym pomieszczeniu.

Gorzej gdytrafimy na przeklętą skrzynię. Jej otwarcie nie zwiastuje dodatkowych przeciwników, a duże ilości komórek, potężną losową broń podręczną oraz trochę złota. Niestety, nic nie jest takie proste - od tego momentu skrzynia nakłada na nas klątwę. Podobnie jak w przypadku zniszczenia złotych wrót do skarbów - zostajemy naznaczeni klątwą, która znika po pokonaniu 10 wrogów. Należy jednak bardzo uważać, gdyż wystarczy jeden udany atak wroga i ... giniemy.

Śmierć nigdy nie kończy żywota

Co poziom, otrzymujemy możliwość spotkania się z alchemikiem, któremu ofiarujemy zebrane przez nas komórki w celu rozwinięcia wybranych przez nas umiejętności, odblokowania dodatkowej broni lub zwiększenia ich statystyk. Dzięki obrotnemu przekazywaniu komórek otrzymamy możliwość zwiększenia noszonych przy sobie buteleczek z wytrzymałością co na pewno ułatwi dłuższą zabawę z trudniejszymi przeciwnikami. Niedaleko niego znajdziemy również specjalną zlewkę do regeneracji życia naszego bohatera oraz do uzupełnienia buteleczki z wytrzymałością. Po wydaniu komórek i uzupełnieniu życia wracamy do dalszej zabawy.

Jednak gdy zginiemy, tracimy całe zebrane przez nas złoto i komórki i ... wracamy jako bezcielesna komórka do kolejnego ciała. Tak. Prawie tak samo jak to miało miejsce na początku przygody. Z tą różnicą, że posiadamy już nabyte umiejętności wykupione uprzednio u alchemika. Jeżeli przeznaczymy u niego komórki na rozwinięcie dodatkowych umiejętności, możemy znaleźć na początkowym etapie losową broń sieczną, tarczę lub łuk. Po wykupieniu umiejętności dotyczącej zbierania złota po pokonanych przeciwnikach możliwe będzie zachowanie ich procentu przy naszej śmieci, na nowy początek. Śmierć permanentna nie istnieje.

Losowość świata ... a nie chwila! Już to gdzieś widziałem

Grafika w grze, choć odbiega znacznie od nowych tytułów, oferuje wielką spójność w całości rozgrywki i nadaje tytułowi ogromnej grywalności. Właśnie dzięki takiej prostocie i możliwości losowego generowania map będziemy mogli za każdym razem przemierzać coraz to nowe miejsca. I choć ten slogan brzmi bardzo dumnie, to niestety mija się z prawdą. Wiele razy możemy zaobserwować podobne do siebie poziomy, umiejscowienie teleportów lub bliźniacze miejsca ze skrzyniami. Nie udało się twórcom od tego odbiec, ale nie jest to twór godzący w rozgrywkę.

Ścieżka dźwiękowa została nagrana po mistrzowsku oferując bardzo dobrej jakości wybuchy i brzęk oręża. Wzdychanie wrogów również zostało nieźle nagrane. Jeżeli skupimy się na ścieżce dialogowej, to warto się na chwilę przy niej zatrzymać, gdyż ta nie istnieje. Być może zostanie dodana w przyszłości, ale na razie cieszyć się musimy niemym bohaterem i swoistą gestykulacją z napisami.

Oceń bloga:
11

Ocena - recenzja gry Dead Cells

Atuty

  • Przedstawiona historia
  • Wielowątkowa przygoda
  • Rozbudowany arsenał
  • Różnorodność przeciwników
  • Masa easter-eggów
  • Piękna oprawa graficzna
  • Wpadająca w ucho ścieżka dźwiękowa
  • Optymalizacja
  • Wiele dodatków

Wady

  • Można połamać palce grając na klawiaturze, ale dla tej gry to chyba warto o takie poświęcenie :)

lordjahu

Muszę przyznać, że starałem się omijać szerokim łukiem takie gry. Nigdy jakoś nie potrafiłem na dłużej zabawić w tytułach oferujących rozgrywkę w 2D, nawet pierwszej Castelvanii nigdy nie skończyłem. Dead Cells kupił mnie od razu i powracam do niego co jakiś czas, notorycznie sprawdzając co nowego dodali przez ten czas twórcy oraz dla zwykłej przyjemności – rozgramiając coraz to silniejszych wrogów na wyższych poziomach trudności. Do tej pory natrzaskałem w nim ponad 260 godzin, wielokrotnie pokonując końcowego bossa i czując się syty, nagle otrzymałem dodatek w postaci potężniejszych wyzwań i całkiem odświeżony, wyśrubowany poziom trudności. Także przepraszam, ale moją klawiaturę mechaniczną czeka teraz kilkugodzinna męczarnia i test działania ;)

10,0

Komentarze (19)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper