Devil May Cry po 20 latach - Rozliczenie z DMC1

BLOG RECENZJA GRY
1359V
Devil May Cry po 20 latach - Rozliczenie z DMC1
Evo24 | 01.09.2021, 10:26
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

23 sierpnia 2001 roku miała premierę jedna z najważniejszych gier na rynku, Devil May Cry. Tytuł nie tylko okazał się kolejnym sukcesem Capcomu, ale i też spopularyzował gatunek slasherów, do którego wliczają się przygody Bayonetty czy Kratosa. Czy dzisiaj jedynka nadal ma coś doś do zaoferowania graczom?

   Nie jest odkryciem to, że Devil May Cry miało pierwotnie być czwartą odsłoną serii Resident Evil. Mniej znany może być to, skąd wziął się pomysł na taki typ gry. Otóż Hideki Kamiya (ten koleś od prac nad RE oraz Bayonettą) podczas grania w Onimushę natrafił na pewnego buga. Atakował mieczem przeciwnika, który nagle unosił się w powietrzu. To dało mu kopa do stworzenia gry, która będzie koncentrować się na walce bronią białą, wywalając przeciwników powietrze. Zaczęto prace nad Resident Evil 4, gdzie znaliśmy imię protagonisty, Tony Redgrave i właśnie ten koncept. Z czasem dano zielone światło dla zupełnie nowej marki, gdyż zamysł nadawał się na coś zupełnie innego... i umówmy się, to by do tej serii jakoś nie pasowało. W ten oto sposób powstało Devil May Cry, wydane 23 sierpnia 2001 roku na konsolę PS2. Dziś możemy ją ograć w ramach kompilacji HD Collection zawierających kultową jedynkę, koszmarną i zawodzącą pod każdym względem dwójkę oraz ponownie świetną, lecz mega trudną trójkę. Ja będę opisywał wrażenia z wersji na PS4 wspominanej wyżej kolekcji.

   Fabuła zaczyna się od legendy o demonie Spardzie, który 2000 lat temu zbuntował się swojemu władcy i stanął po stronie ludzi podczas wojny ludzkości z krainą mroku. Wielki bohater zniknął, zostawiając swoją żonę oraz synów. Następnie wcielamy się w jednego z nich o imieniu Dante. Chłop prowadzi sobie agencję ,,Devil May Cry" zajmującą się zleceniami na demony. Pewnego dnia przychodzi do niego kobieta o imieniu Trish, pyta się o szczegóły, jak utrata brata 20 lat temu oraz atakuje go sprawdzając, czy to faktycznie jest syn Spardy. Okazuje się nim być, po czym ta mu mówi.... klasykę. Wkrótce przebudzi się wielki demon, którego Dante musi pokonać. Facet przyjmuje robotę po zorientowaniu się, że dziewczyna wygląda identycznie jak jego matka (na jego miejscu trochę bym się zastanowił). Przybywają na Mallet Island, Dante eksploruje miejscówkę, po drodze napotka kilka demonów, aż w końcu udaje mu się otworzyć bramę do krainy mroku, tam Trish go zdradza (ta okazuje się pracować dla demonicznego władcy), po czym przebudza w sobie potęgę Spardy i pokonuje złego króla, Mundusa. Przebacza dziewczynie, uciekają z wyspy i zatrudnia ją, zmieniając przy okazję nazwę agencji na ,,Devils Never Cry". 

   Tak się prezentuje historia i powiem wam szczerze, jest banalnie prosta. Nie jest taka koszmarna, ale to taki mocny stereotyp ,,zły demon wraca do życia i musisz go powstrzymać za wszelką cenę". Próbowano też wprowadzić wątek brata Dantego... ale jest tak z dupy i nie ma jakoś wielkiego sensu. Po prostu jeden demon okazuje się być rodzeństwem protagonisty, który w ogóle na to nie reaguje. Dopiero po pokonaniu go i odnalezieniu drugiego rodzinnego naszyjnika dostaje olśnienia. Łatwiej to można zrozumieć dopiero po zagraniu w DMC3, ale bez tego? No niezbyt to wyszło. W przypadku bohaterów to tu jest znacznie lepiej. I mówiąc to mam na myśli naszego bohatera, bo Trish i Mundus.... tej pierwszej ciężko mi opisać poza końcówką, gdzie ,,jest dobra", zaś ten drugi to standardowy ,,wielki zły". Z kolei Dante jest chyba najlepszą postacią w grze. Jest dość wyluzowany, lubi drażnić przeciwników, komentuje i prowokuje bossów oraz nie stroi od żarcików. Nie jest to tzw. japoński humor z późniejszych gier, ale zawsze coś. Chyba że pojawiają się kwestie rodzinne, wtedy powaga wlatuje na całość. Jego charakter znacznie lepiej rozbudowała trójka, czwórka czy piątka (dwójka skupiła się na przedstawieniu go w formie edgy/emo boya), lecz widać w jedynce elementy, za co później gracze go pokochali. Mój największy problem z Dante w tej grze polega na tym, że w sumie nie ma tak dużo do gadania. Bardzo często komentuje wrogów jednym zdaniem, co trochę zawodzi, albo przepełnia go zbyt wielka powaga pod koniec. Lubię tutaj, że bossowie też gadają (poza Nelo Angelo) i ta mała rzecz już sprawia, że są ,,jacyś". Sam Voice Acting jest taki sobie, a momentami słaby. Trish oraz demony brzmią całkiem spoko, ale sam Dante już niezbyt. Aktor na taką rolę nawet pasuje, ale głos podczas wydzierania się brzmi źle. Słychać w nim, jakby się załamywał, albo... posłuchajcie tego fragmentu, a zrozumiecie, o co mi chodzi.

   Devil May Cry 1 jest bardzo często chwalone za mroczny, horrorowy klimat rodem z Resident Evil. I przyznaję, robi wrażenie, a takie sceny, jak zdobycie miecza Alastora dobrze go budują. Pomagają tu też designy potworów zaczynając na manekinach, paskudnych robalach, latających duchach z nożycami i kosami, a kończąc na ohydnych Nobody, które spokojnie przeszłyby do starszych odsłon Residentów. Projekty lokacji również dają radę, gdzie zaczynamy w czymś w rodzaju opuszczonego zamku (chociaż ten samolot wybija z immersji), a kończymy w krainie mroku, która wygląda obrzydliwie. Mięsna, pełna jakiś dziwnych, mackowatych rzeczy... w każdej innej odsłonie świat demonów wygląda inaczej, ale ten design podoba mi się chyba najbardziej. Ostatni element, który buduje klimat to muzyka. Kapitalna robota organów oraz mocne, rockowe brzmienia podczas zabijania demonów.  

Devil May Cry HD Collection (PS4) [ANG] -

   Nie zapominajmy o rozgrywce, gdzie na początek opiszę system walki, który zestarzał się dość dobrze i w sumie dalej potrafi bawić. Mamy do dyspozycji 2 bronie: elektryczny miecz Alastor i ogniste rękawice Ifrit (o reszcie nie wspominam, lepiej przekonajcie się sami). Z tego pierwszego będziemy korzystać przez dobre 80% gry, jest szybki, zadaje w miarę spore obrażenia i ma z jakieś 3 kombinacje ataków. Te drugie z kolei są dość wolne, ale zadają spory damage, zaś kombinacji jest trochę mniej. Możemy również podbijać przeciwników w górę i atakować w powietrzu, czyli dość ważny element w gatunku slasherów. Możemy również dokupić dodatkowe ruchy, jak rzut Alastorem, dupnięcie w ziemie Ifritem czy specjalne umiejętności dla trybu Devil Trigger, czyli demonicznej formy Dantego, która zwiększa jego prędkość, damage, a nawet daje opcję latania (po wykupieniu zdolności) przez jakiś czas, zależny od paska DT, który również zwiększamy wykupując do tego specjalne przedmioty. Wszystko to wymaga Red Orbów, czyli czegoś na zasadzie expa. Zdobywamy go niszcząc niektóre przedmioty lub pokonując wrogów. Z tym drugim wiąże się kolejna mechanika, która jest kolejnym charakterystycznym elementem dla serii. Im dłużej będziemy bić demony, w rogu ekranu będą pojawiać się napisy, które oznaczają odpalenie Stylish Rank. Im dłużej trafiamy wrogów, napisy będą się zmieniać, Stylish będzie wzrastać, a im wyższy, tym więcej dostaniemy Red Orbów. Jest też opcja wyśmiewania (tauntowania) wrogów, ale on tylko regeneruje pasek DT, który również odnawiamy bijąc wrogów. Ta mechanika również zostanie lepiej rozwinięta, lecz tutaj nie jest zła. Do atakowania mamy też różne spluwy, które głównie służą do trzymania wroga w powietrzu oraz systemu Stylish (zaskakująco szybko się resetuje), ale w diabelskiej przemianie są totalnie przegięte. Mamy na start pistolety Ebony i Ivory, a z czasem znajdziemy wiele, oj wiele więcej sprzętu. 

   Określiłem działanie systemu walki, ale czy się sprawdza? Jak najbardziej. Jest troszkę sztywny, nie ma konkretnego celowania, zatem Dante przykleja się do określonych przez nas przeciwników (może być męczące uderzenie w przedmiot, który nie jest wrogiem), a strzelając trafia w to, co chcemy. Jestem pewny, że po ograniu odsłon od trójki wyżej możecie być na początku w takim ,,źle się w to gra", ale po chwili będziecie przyzwyczajeni. Same demony są całkiem spoko (są oczywiście wyjątki), czasami potrzebują jakiegoś specjalnego ,,myku" do pokonania. Inni dostaną więcej obrażeń od ognia, inni umrą od strzelenia posto w twarz strzelbą itd. I jakkolwiek dobrze by się nie walczyło, mam jedną wielką rzecz do zarzucenia, czyli... walka w powietrzu. Element, który zainspirował Kamiyę do stworzenia tej gry jest tu wykonany potwornie słabo. Rozumiem, że to pierwsza odsłona w serii, ale przez długi czas, do wydania DMC3 walka w powietrzu niemal nie istniała. Mogłeś podbić przeciwnika i wbić się w powietrze, ale czy daje ci to jakiekolwiek możliwości? Masz tylko strzelanie pistoletami, co jest w miarę spoko, ale mieczem? Jest tylko uderzenie bronią w ziemie, gdzie podniesienie się trwa na tyle długo, by mechanika Stylish się zresetowała. Rękawicami mamy kopa, który polega na tym samym, co ruch Alastorem w powietrzu, tylko pod danym kątem. Jedyne, co opłaca się robić to trzymać się tej przeklętej ziemi i skakać zależnie od tego, jak potoczy się sytuacja. Co najwyżej możemy strzelać błyskawicami w formie DT, co jest cholernie przegięte. Nie pomaga tu również kamera, która bywa za bohaterem, ale głównie jest statyczna, czego bardzo nie lubię. Sam koncept takowej mnie drażni. Rozumiem zrobienia czegoś bardziej filmowym, jak np. w Resident Evil, gdzie została rozpowszechniona, ale w DMC zwyczajnie przeszkadza. Ruszysz do wroga kawałek, kamera się zmienia, czasem przez nią nie widać wroga, albo niewygodnie się ogląda wydarzenia podczas grania. 

Игра Devil May Cry HD Collection (2012) — трейлеры, дата выхода | КГ-Портал

   Ostatnia rzecz dotycząca walki to bossowie. Oni są zaprojektowani różnie. Najlepiej na moje wychodzi Phantom (ognisty pająko-skorpion), który ma kilka fajnych ruchów i na ogólną sprawę dość przyjemny w walce. Ostatni boss też jest powiewem świeżości i jak na finałowy pojedynek jest super. Nelo Angelo jest ok, póki nie blokuje. Wtedy jest męczący, a w 3 walce korzysta ze strzelających mieczy, przed którymi ciężko się broni. I tak, wspominam o 3 pojedynku, bo tyle razy (a może nawet 4) z nimi zawalczymy, co jest po prostu kiepskim recyklingiem. Wolałbym już jakiś boss rush. Wracając, jest Nightmare, który jest potwornie męczący oraz Griffon, gdzie nie byłoby z nim problemu, gdyby nie sekwencje platformowe.

  W ten oto sposób przechodzimy to jednej ze zmor tej gry. Jak się orientujecie, czasem slashery muszą nas czymś zająć od ciągłej walki, zatem tutaj dostaliśmy elementy skakane oraz eksplorację. Tą drugą zajmę się za moment. Do fragmentów platformówkowych nie miałbym żadnego problemu, bo jako urozmaicenie jest spoko, ale największą nich wadą, którą dopiero DmC oraz DMC5 naprawiły, była fizyka postaci, która kompletnie nie istniała. Dla porównania dam inną serię slasherów, którą bardzo lubiłem, God of War. Można lubić segmenty platformowe lub nie, ja nie mam do nich problemu, ale tam skacze się bardzo dobrze, gdyż Kratos ma normalną fizykę. Dante z kolei jej nie posiada i unosi się niewygodnie. To trochę, jakby... ,,kursor myszki najeżdżał na jego model, podnosił go i potem puszczał". Inaczej tego opisać nie mogę, po prostu skakanie to katastrofa.

CENEGA DEVIL MAY CRY HD COLLECTION - Gry na PlayStation 4 - Sklep  komputerowy - x-kom.pl

   Kolejny aspekt, który dla mnie negatywnie się odbija na pierwszym Devil May Cry jest eksploracja. Zacznę od tego, że ta seria na tym nie polega, tylko na walce. Jest to ten element z RE, który jest wykonany naprawdę biednie w porównaniu do tamtej serii. Przemieszczamy się po zamku, tam jedna rzecz jest zablokowana i potrzebujemy klucza, idziemy, zbieramy klucz, ruszamy dalej... raczej część z was grała w Residenty to rozumiecie, o co mi chodzi. W przypadku DMC zwyczajnie tą grę spowalnia, nie mamy opcji zarządzania ekwipunkiem, zatem wszystkie kluczowe elementy mamy cały czas przy sobie, a do tego jesteśmy zmuszeni ciągle wracać do tych samych lokacji. Wiem też, że DMC4 cierpiało na zawracanie z końca gry do samego początku, ale w jedynce tyle razy odwiedzimy jedno miejsce, tylko w innej oprawie... to ja wolę ,,grać od tyłu". Są też segmenty pływania pod wodą, które jest potwornie męczące i niewygodne w sterowaniu, gdzie samo zmienia się diametralnie. Był to jednak jeden nietrafiony pomysł i dobrze, że seria z niego zrezygnowała. Poza znajdywaniem kluczowych przedmiotów szukamy też niebieskich odłamków, gdzie 4 zebrane dają nam Blue Orba przedłużającego zdrowie. One są pochowane różnie, ale problemu do tego nie mam. Większym są sekretne misje, za które również dostajemy kawałek, lecz one są schowane tak, że żaden normalny gracz ich nie znajdzie. Dla przykładu macie misję czwartą i do znalezienia jej sekretnej misji trzeba wrócić na sam początek i udać się do ukrytej windy w pomieszczeniu z samolotem. Kto normalny tam pójdzie? Rozmieszczone są też Yellow Orby, ale tutaj działają jako checkpointy. Jeśli umrzemy tyle razy, że stracimy wszystkie, wczytuj grę od początku bieżącej misji. 

   Dokładnie, gra jest podzielona na 23 misje, co jest dość randomową liczbą i trwają one baaaardzo różnie. Jedna potrafi zająć jakieś 20 minut, inne wymagają niemal minuty, a kończenie ich również jest dziwne. Wystarczy podejść do jakichś losowych drzwi, udać się w jakimś kierunku, otworzyć coś. I nie dajcie się zwieść tej ilości misji, grę można ukończyć w ciągu 3-4 godzin, co swego czasu było potwornie słabe na konsoli Nintendo Switch, gdzie żądali od niej zbyt wysokiej ceny. Same posiadają własny system wystawiania ocen, gdzie liczony jest głównie czas ukończenia etapu i pokonanych wrogów. Każda nota ma swoją premię Red Orbów zaczynając od D mającego naprawdę mało punktów i kończąc na S, który posiada ich sporo (do tego dajcie jeszcze specjalne za sekretną misję lub bossa). Kończąc segment eksploracji, to bardzo dobrze, że seria zrezygnowała z niego po premierze DmC. Dwójka i trójka nadal się go trzymały, gdzie wychodziło im to średnio, a często kończyliśmy wracając parę razy do tych samych lokacji. Czwórka powoli z tego odchodziła, ale nadal widać było naleciałości z RE. Może reboot i piątka zrobiły się zbyt liniowe, lecz wolę takie coś niż użerać się ze znalezieniem tego jednego przedmiotu w grze polegającej na walce. Nie na tym DMC polega.

Devil May Cry [PS2] ANG - games4you

   Na sam koniec kwestie techniczne wersji HD. Klatkarz trzyma się solidnych 60 fpsów na konsolach i PC, co nie powinno być większym problemem. Grafika, jak na czasy PS2 z trochę ostrzejszymi teksturami wypada całkiem spoko. Modele twarzy z bliska wygląda spoko. Rozdzielczość bardzo często się zmienia. Podczas grania jest 1080p, ale menu, cutscenki, filmiki prerenderowane są bardzo dziwne, czasem dając te wielkie czarne paski w boków ekranu. Nie rozumiem tego zabiegu, można było zrobić go lepiej.

Devil May Cry — DarkStation

   W ten sposób prezentuje się pierwsza gra w serii Devil May Cry oraz tytuł, który był jednym z prekursorów gatunku slasherów. Może momentami przeszkadzać archaicznością i nietrafionymi pomysłami, ale dalej jest dobrą grą i momentami rozumiem, czemu jest z biegiem czasu tak bardzo uwielbiana. Choć ja preferuję odsłony 3-5 oraz reboot, nadal bawiłem się wyśmienicie przy jedynce. Mimo to chętnie zagrałbym w remake pierwszej odsłony, gdyż na to zasługuje. Nie chodzi mi o naprawienie, bo do tego nadaje się dwójka (i pomyśleć, że Dante najlepiej wygląda w najgorszej odsłonie). Devil May Cry z 2001 roku w nowej oprawie wyglądałoby jeszcze bardziej klimatycznie, walka w stylu późniejszych gier dobrze by się sprawdziła, a poprawiona fizyka naprawdę by pomogła w elementach platformowych. I wielka szkoda, że Capcom olał rocznicę jednej z ważniejszych serii w ich portfolio. Zwłaszcza po sukcesie piątki, która rzekomo zarobiła sporo kasy. Człowiek zadowoliłby się chociaż filmikiem wspominkowym, zapowiedzą nowej gry, czymkolwiek innym niż livestream z ogrywania piątki. Miejmy nadzieję, że japoński wydawca nie zapomni o Devil May Cry. A jak wy wspominacie pierwsze Devil May Cry? Graliście w dniu premiery czy po latach?

 

Oceń bloga:
15

Ocena - recenzja gry Devil May Cry

Atuty

  • Mroczny, horrorowy klimat
  • Genialna muzyka
  • Przyjemny i dobry na swoje czasy system walki
  • Postać Dantego
  • Projekty lokacji oraz postaci
  • W miarę spoko opowieść
  • Dość prosta, ale dobra mechanika systemu Stylish
  • Część pojedynków z bossami daje radę...

Wady

  • ... a część zupełnie nie
  • Eksploracja z RE, ale w dużo słabszym wydaniu
  • Voice Acting momentami boli
  • Lokalizacja sekretnych misji
  • Etapy platformowe i brak fizyki postaci
  • Kamera przeszkadzająca w walce
  • Recykling bossów
Avatar Evo24

Evo24

Devil May Cry godnie się zestarzało i dziś nadal potrafi dawać masę frajdy. Warto sprawdzić, tylko trzeba przywyknąć się do kamer, eksploracji i licznych archaizmów.
Grałem na: PS4

Komentarze (33)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper