Heat Signature, czyli indyk esencjonalny

BLOG
333V
Heat Signature, czyli indyk esencjonalny
Blin | 21.09.2019, 16:46
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

No bo jak inaczej nazwać grę, która jest rogalikiem 2D w kosmosie z synthowym soundtrackiem?

Tom Francis nie zwykł robić kiepskich gier. Sześć lat temu zadebiutował za sprawą Gunpointa, który był cudowny. Do dzisiaj pozostaje on jego najbardziej znaną produkcją... i nie zapowiada się na to, żeby ten stan rzeczy miał się zmienić. Bo choć Francis wydał cztery naprawdę porządne gry i obecnie dłubie nad piątą, to jakoś bardziej kojarzone są tylko dwie z nich - wyżej wymieniony Gunpoint oraz Heat Signature.

Ta druga, mająca premierę dokładnie dwa lata temu, przez dłuższy czas umykała mojej uwadze. Wszedłem kiedyś na jej stronę na Steamie, zobaczyłem powyższy screen, pomyślałem coś w stylu "aha, jakaś logiczna turówka (no bo przecież jakaś kwadratowa mapa jest i niektóre te kwadraty są zakreskowane, to na pewno logiczna turówka, co nie?) czy inne nie wiadomo co" i straciłem zainteresowanie. Po cholerę czytać opis, skoro są screeny, prawda?

W końcu jednak tak jakoś wyszło, że się jednak tą grą zainteresowałem i nawet kupiłem.

Oj, warto było.

Heat Signature zaczyna się tak samo jak Gunpoint - nasza postać wylatuje przez okno. Cholera, nawet dźwięk kruszonego szkła jest ten sam. Potem dociera ona na stację kosmiczną, po czym przechodzi na emeryturę, a my wybieramy inną postać... która zapewne zginie podczas próby wdarcia się na wraży statek, bo przecież trzeba jakoś opanować sterowanie naszym stateczkiem. A jak już się opanuje, to wchodzi się na ten statek, robi piu piu z pistoletów i łubudu z broni białej, a poza tym to jeszcze jakieś gadżeciory są i w ogóle. Jakby to ujęli niektórzy dziennikarze branżowi - Hotline Miami roguelitów.

Ale może od początku. Więc tak, jest to gra typu rogalik - czyli że kto umarł, ten nie żyje, a statki i zestawy strażników na nich są generowane losowo. Tyle tylko, że umrzeć wcale nie jest tak łatwo, bo porażka w walce wcale nie oznacza śmierci (chyba, że ma się odpowiedniego traita, ale o nich później) - jeżeli w pobliżu nie ma żadnego wroga, to po chwili wraca nam przytomność, jeżeli jakiś jest - wlecze nas do śluzy i wywala w przestrzeń kosmiczną... co wcale nie oznacza zgonu, bo można wtedy przejąć zdalnie kontrolę nad swoim pojazdem i zgarnąć samego siebie. Z tym jednak, że po każdym takim wylocie ma się mniej czasu na złapanie swojej postaci.

A jak w końcu się jakoś umrze, to można wybrać sobie następnego prominenta (słownik synonimów jak zawsze niezastąpiony), który cechuje się różnymi cechami traitami - jak w Falloutach, albo, pozostając w bliższych klimatach, Rogue Legacy czy Void Bastards. Niektóre z nich są pozytywne (np. wszystkie bronie są wyciszone albo poszczególny typ amunicji regeneruje się po powrocie na stację), niektóre negatywne (np. niemożność korzystania ze sklepów czy broni białej albo posiadanie jedynie dziesięciu minut życia). Niekiedy są one dość bezsensownie połączone - przykładowo mamy traita Ex-Sovereign, który pomaga podczas walki bronią białą i traita Weak, który uniemożliwia walkę taką bronią. Do tego dochodzą jeszcze przysięgi, jak na przykład pacyfizm czy bycie niezauważonym, ale ich złamanie nie ma żadnych negatywnych konsekwencji.

Każdy taki panopek ma jeszcze swoją misję osobistą - ukraść jakieś ważne coś żeby spłacić dług, zabić kogoś kto kiedyś zabił mu kogoś, uratować kogoś i takie tam.

Wypełniając misje (różniste - zabić kogoś, porwać kogoś, uratować kogoś, ukraść coś czy uprowadzić statek) nabijamy wskaźnik wyzwolenia - im zadanie trudniejsze, tym więcej paska się zapełnia. Kiedy dojdzie do końca, możemy przejąć jedną z pobliskich stacji należących do różnych frakcji. Odblokowuje to dodatkowe przedmioty w sklepach, specjalne misje, pojazdy, poziomy trudności, wymagania (jak przysięgi, czyli np. spełnienie celu bez zabijania wrogów) czy nowych zleceniodawców. Stacje i bonusy są stałe - nie ulegają zmianie po śmierci postaci.

Ale jak w ogóle się w to gra? Według schematu - bierzemy zlecenie, wsiadamy do stateczku, lecimy w kierunku wskazanego statku, dokujemy, robimy swoje i tak w kółko. Po dotarciu na miejsce wygląda to jak twin-stick shooter - pod lewym i prawym myszkiem mamy dwa przedmioty (bronie albo gadżety) i myszką celujemy. Co ciekawe, podczas celowania czas zwalnia, podobnież podczas bycia wykrywanym przez adwersarzy. Więcej - jest nawet aktywna pauza! Dość przydatna, bo niekiedy trzeba szybko się przełączyć na coś innego i wycelować.

Poza broniami mamy też wspomniane gadżety - różnorakie teleporty, spluwy wpływające na elektronikę, pułapki, ustrojstwa klonujące klucze czy tarcze. Całkiem jak aktywna pauza - przydatne.

Generalnie wszystko to razem wzięte daje nam taką nawet, nawet dowolność w podchodzeniu do misji. Ba, kiedy za zadanie mamy kogoś ubić, to można po prostu ukraść jakiś statek i ostrzelać później ten, na którym znajduje się nasz cel. Porwane statki da się też odsyłać do przyjaznych stacji i tam sprzedawać znajdujące się na nich fanty.

No, to skoro już wiadomo, o co w tej grze chodzi, to omówmy sobie audiowizualia. Grafika jest nieskomplikowana - dwuwymiarowa z lotu ptaka. Nie kłuje w oczy, ale zachwycająca też nie jest. Część osób zapewne zadowoli fakt, iż nie jest to ten znienawidzony, paskudny pixel art, tfu!

Co zaś się tyczy muzyki - no, Gunpoint to raczej nie jest. Nie zrozumcie mnie źle - soundtrack jest naprawdę dobry i słucha się go z przyjemnością, ale OST z Gunpointa z tym swoim połączeniem jazzu z elektroniką jest najzwyczajniej w świecie niezrównane i poza jakąkolwiek skalą. Niemniej Sygnatura Cieplna (...właśnie dlatego tak mało gier ma tłumaczone tytuły) nie ma się czego wstydzić, jeżeli chodzi o warstwę audio.

Aha, i gra jest DRM-Free. Że niby co to ma wspólnego z audiowizualiami? No, jest w tej samej sekcji w tekście. No, była, kiedyś. Najwyraźniej informacje na Steam Wiki są przestarzałe, bo obecna wersja nie chce się odpalić bez Steama. Cusz.

W sumie można by zaryzykować stwierdzenie, że Heat Signature to taki trochę Gunpoint na opak. Podczas gdy w Gunpoincie pierwsze skrzypce grały - bardzo głośno - muzyka i historia, zostawiając gameplay nieco w tyle, tutaj to on gra pierwsze i drugie skrzypce, a poza tym też altówki, pozostawiając muzyce jedynie wiolonczele i kontrabasy (bo historii tutaj w zasadzie nie ma). Czy to źle? Absolutnie nie. HS jest zdecydowanie grą wartą poznania, a może i nawet Krakowa, a że jest akurat promocja i bundle z dwoma wyżej wymienionymi i Morphbladem (całkiem sympatyczna turóweczka) kosztuje niecałe trzy dychy, to chyba wiecie, na co przeznaczyć pieniądze.

Nie, nie na jedzenie. Po co niby?

Oceń bloga:
7

Komentarze (2)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper