Kolekcjonerem chciałbym być #40

BLOG
260V
user-69264 main blog image
Duckingman | 03.02, 10:09
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Ostatnio pojawiło się w Polsce więcej osób sprzedających sprowadzane z Japonii gry. Widać ZenMarket na dobre zagościł się już w naszym kraju. Dla mnie to bardzo dobra wiadomość, bo mogę w łatwy sposób i z ochroną kupującego kupować tytuły na Vitę których nie wydano w Europie. Ostatnio sporo gier wpadło do mojej kolekcji w ten sposób i niniejszy wpis jest tylko pierwszą częścią prezentacji tych zakupów tak aby nie rozmydlić wpisu blogowe zbyt dużą ilością pozycji na raz i zachować spójność z poprzednimi wpisami z mojego kolekcjonerskiego cyklu.

 

Na początku chyba warto napisać dlaczego po prostu sam nie sprowadzam tych gier z Japonii. Mogłoby się wydawać, że przecież wówczas kosztowałyby mnie one mniej. Nie do końca jest to jednak prawda. Po pierwsze cena wysyłki z Japonii za pośrednictwem ZenMarket to ok. 70 złotych zatem jak widać trzeba naraz wydać kilkaset złotych by wartość wysyłki sensownie rozmyła się w koszcie całości. Po drugie to cło i podatek do zapłacenia na granicy który podraża każdą zakupioną grę o minimum 23% (najlepiej kupować produkty do 150 euro wartości w sumie by uniknąć cła i móc skorzystać z opłaty VATu z góry co umożliwia ZenMarket). Po trzecie to kupowanie na sztuki konkretnych tytułów wcale nie wychodzi dużo taniej niż to ile ja za nie płacę polskim importerom. Czasem to jest wręcz ta sama kwota (a po doliczeniu VATu o którym pisałem w poprzednim zdaniu zdarza się, że nawet niższa). Najtaniej jest kupować całe kartony losowych gier. W takich kartonach gry wychodzą po ok. 10-20 zł za sztukę. Problem w tym, że potem trzeba coś z niechcianymi grami zrobić. Jeśli ktoś nie chce tracić czasu na odsprzedaż takich pozycji, a ja do takich osób się zaliczam, kupowanie kartonów nie wchodzi wówczas w grę. Skoro to wyjaśniłem mogę przejść pierwszej części prezentacji ostatnio zakupionych japońskich wydań gier na PS Vita.

 

157. Oreshika: Tainted Bloodlines

Kupiona za 40 zł. Ostatnia duża gra wydana w Europie przez Sony (w USA było jeszcze MLB The Show 15). Niestety w Europie ukazała się tylko w wersji cyfrowej w PS Store. Teoretycznie jest anglojęzyczne wydanie azjatyckie ale w Europie osiąga bardzo wysokie ceny. Jeśli ktoś nie celuje w skolekcjonowanie wszystkich anglojęzycznych pudełkowych wydań na PS Vita polowanie na tą pozycję mija się z celem bo w europejskim PS Store cyfrowe wydanie kosztuje aktualnie tylko 79 zł. Ja takiego celu nie mam więc z chęcią sięgnąłem po pudełkowe wydanie japońskie bo po ograniu wydania cyfrowego postanowiłem się w niego zaopatrzyć aby móc postawić go na półce. Natomiast co do samej gry to jest to przepiękne zwieńczenie wsparcia Sony dla PS Vita. Ta gra to istna perła w koronie gier wydanych przez Sony na wszystkie ich platformy. To już esencja tego za co wielu ludzi pokochało Japan Studio i żal im było jego rozwiązania. Że świecą szukać podobnego tytułu. Jedyną grę która choć trochę mi przypomina założenia Oreshiki to stare pecetowe The Guild. Tam również głównym trzonem rozgrywki było budowanie potęgi rodu. Tam jednak szło za tym budowanie ekonomicznej potęgi, tutaj natomiast budujemy potęgę militarną. Staramy się by kolejne pokolenia były coraz silniejsze dzięki czemu będą wstanie sprostać coraz silniejszym demonom które na drodze do końca historii będą stawały nam naprzeciw. W dodatku tytuł ten wspaniale dostosowuje się pod oczekiwania gracza pod względem zaangażowania w poszczególne elementy gry. Nie chcemy bawić się w ekonoma to zostawiamy ten temat łasiczce która wszystko ogarnie za nas. Na krzyżowanie przedstawicieli klanu z bóstwami też szkoda nam czasu. Znów łasiczka zadba o to za nas. Nawet przypilnuje byśmy nie ugryźli w nieskończonym cyklu powtarzania tych samych lochów bez pchania fabuły do przodu i zawsze podpowie na co w danym miesiącu powinniśmy zwrócić uwagę gdy jest kluczowy dla fabuły. Natomiast jeśli nie dajemy rady w pokonywaniu bossów by pchać fabułę do przodu zawsze możemy sięgnąć po najemników którzy potrafią samodzielnie zdjąć każdego z przeciwników. Mało tego. Na starcie gry możemy nawet określić jak dużo chcemy jej w sumie poświęcić czasu (trzy propozycje zaczynające się bodaj od 30 godzin, a kończące na ponad 100) i gra odpowiednio przeskaluje pod to tempo rozwijania członków naszego klanu. Dla mnie ten tytuł jest warty oceny 10/10 i jest to najlepszy eks Vity jaki dotąd ograłem (a lepszą grą od niej w bibliotece Vity jak na razie jest dla mnie tylko Zero Escape: Virtue’s Last Reward za przegenialną fabułę). Polecam każdemu posiadaczowi PS Vita i chciałbym doczekać się remastera tej gry. Gdy taki powstanie z chęcią ponownie poświęcę tej grze dziesiątki godzin tym razem na dużym ekranie. Jeśli kiedyś zabraknie mi gier na Vicie to z pewnością pierwszym tytułem który będę chciał odświeżyć będzie Oreshika i tym razem rozpocznę najdłuższą jej wersję.

 

158. God Eater 2

Kupiona za 25 zł. W Europie w pudełku ukazało się tylko rozbudowane wydanie tej gry pod tytułem God Eater 2: Rage Burst. W przyszłości z pewnością się w niego zaopatrzę. To wydanie kupiłem w ramach większego zestawu od jednego sprzedawcy aby zbić cenę całości podczas targowania. Będzie fajnie wyglądało w kolekcji jak już zdobędę Rage Bursta oraz Resurrection (pierwsza część tej serii). Gry nie uruchamiałem bo nie widzę sensu rozgryzania krzaczków gdy i tak w przyszłości zamierzam zagrać w ulepszą wersję wydaną w Europie.

 

159. Dragon Quest: Builders

Kupiona za 35 zł. Podobnie do Oreshiky ten tytuł w pudełku po angielsku ukazał się tylko na azjatyckim rynku i obecnie w Europie trzeba wydać kilka stówek by go mieć w kolekcji. Biorąc pod uwagę, że tytuł ten wydany został również na PS4 i Switha nie widzę sensu polowania na to wydanie i dlatego zakupiłem wydanie z rynku japońskiego. Myślałem, że w wariację Minecrafta w uniwersum Dragon Questa bez problemu będę mógł pograć w japońskojęzycznym wydaniu. Zdecydowanie mocno się pomyliłem. O ile samo sterowanie jest wręcz intuicyjne to szybko okazało się, że ta gra to miks normalnego Dragon Questa (czyli gry jRPG z masą dialogów) z Minecraftem. Bez znajomości japońskiego nie ma sensu się za ten tytuł zabierać w tym wydaniu bo przy pierwszej dłuższej wymianie zdać człowiek wymięka (a przynajmniej ja tak zrobiłem). Ale graficznie gra wygląda bardzo ładnie i gdyby nie fakt, że w PS Store stoi za 159 zł z chęcią był jej cyfrowe wydanie zakupił by dłużej pograć w Minecrafta z fabułą.

 

160. SaGa Scarlet Grace

Kupiona za 45 zł. Squere Enix jeszcze w 2016 wydawał sporo gier na Vitę na rynku japońskim. Jedną z nich jest właśnie ten tytuł. Początkowo był nawet grą na wyłączność na Vicie i dopiero dwa lata później ukazał się na innych platformach. Łudziłem się, że w grze będą angielskie napisy (czasem się to zdarza w grach wydanych na japońskim rynku) bo tytuł na okładce zapisany po angielsku i papierowa mapa świata dodana do pudełkowego wydania również z nazwami po angielsku. Niestety po odpalenia okazało się, że tytuł jest w całości po japońsku, a że to jRPG dla mnie kompletnie niegrywalny. Ale fajnie dorzucić go na półkę bo to jedna z ostatnich gier wydanych przez SE na Vitę.

 

161. Monster Radar

Kupiona za 50 zł. Bardzo chciałem mieć ten tytuł w kolekcji bo to jest dość ciekawa pozycja. Wydana przez Sony, ale nie przez dział Playstation tylko Sony Marketing. Gra wykorzystywała moduł 3G lub Wi-Fi do mapowania pozycji gracza na terenie Japonii i pozwalała polować na stworki. To taki prekursor Pokemon Go z 2012 roku. Również tutaj założeniem jest "złapanie ich wszystkich", a dokładniej 100 różnych stworków które uciekły z laboratorium. Co ciekawe wydaje się, że gdybym mieszkał w Japonii to mógłbym nadal w ten tytuł grać ponieważ gdy go odpaliłem wszystko ładnie działało do momentu gdy opaliłem widok mapy bo gra poległa ze sczytaniem mojej lokalizacji. I nie chodzi tutaj, że wywaliła mi jakiś błąd. Po prostu nie potrafiła prawidłowo umiejscowić mnie na mapie co nie jest dziwne biorąc pod uwagę, że nie przebywałem wówczas w Japonii, a najwyraźniej w grze na stałe są wsadzone mapy japońskich terenów (tak jak to było te kilkanaście lat temu również u nas sprzed ery taniego Internetu i dominacji Google Maps).

 

162. Winning Post 8 2016

Kupiona za 40 zł. W tym przypadku bardzo chciałem mieć któreś z wydać Winning Post 8 na Vitę (w sumie było pięć wydań części ósmej bo co roku ukazywało się nowe począwszy od 2014 na 2018 kończąc) bo ósma część była ostatnią która ukazała się na Vicie. Byłem ciekawy co to dokładnie jest za seria, że Koei Tecmo co roku wydaje kolejną część, ale nigdy nie zdecydowało się jej wydać na zachodzie w zrozumiałym dla nas angielskim (a przynajmniej ja nigdy się z takim wydaniem nie spotykałem bo nawet na Steam są wydania tylko po japońsku). Okazało się ku mojemu zaskoczeniu, że to jest klasyczny menadżer sportowy. U nas popularne są menadżerzy piłki kopanej, a u nich jak widać stadniny koni (choć własnego menadżera piłkarskiego też mają i od dawna jest już w mojej kolekcji). Ciekawe z czego wynika taka popularność wyścigów konnych w Japonii. Tak czy owak tytuł dla mnie niegrywalny i nawet nie dlatego, że musiałbym się przebić przez tony tekstu bo aż takie wiele to go nie ma. Po prostu mnie ta dyscyplina sportu kompletnie nie interesuje. Myślałem, że będzie dane mi pościągać się konno na japońskich torach. Zarządzać stadniną koni mi się po prostu nie chce.

 

163. Toukiden Kiwami Treasure Box

Kupione za 320 zł na Allegro. Zakup ten nie był związany z kupnem gier japońskich o których napisałem wyżej. Był to natomiast zakup jako prezent na szesnastą rocznicę ślubu. Akurat ktoś się pozbywał kilku kolekcjonerek ze swojej kolekcji i wśród nich była właśnie ta. Toukiden: Kiwami to jedna z moich ulubionych gier w bibliotece Vity, a jej kolekcjonerka to jedna z najciekawszych i największych kolekcjonerek związanych tą kieszokonsolką. Oczywiście do rozmiaru kolekcjonerski CP2077 to jej bardzo dużo brakuje i na tle typowych kolekcjonerek gier wydawanych na duże konsole wypada standardowo. Zawiera poza grą i kodami na pierdoły DLC, ścieżkę dźwiękową na CD, przepiękny album na kredowym papierze w formacie A4 oraz pluszową maskotkę wysokości ok. 20 centymetrów. Maskotka jest bardzo dobrze wykonana i nie sprawia wrażenia jakby miała się rozpruć po 5 minutach spotykania z jakimś berbeciem. Grze już dawno temu wystawiłem ocenę 9/10 i nadal mogę tej oceny bronić. Zdecydowanie jeden z najlepszych tytuł w vitowej bibliotece.

 

To tyle w pierwszej części zakupu japońskich gier na Ps Vita. Gdy tylko sprawdzę pozostałe gry by móc cokolwiek o nich napisać pojawi się kolejny wpis na moim blogu bo samo wymienienie tytułów bez żadnego słowa komentarza moim zdaniem nie ma sensu w przypadku tych tytułów. Dla właśnej ciekawości dodałem jeszcze ankietę bo jestem ciekawy czy ktoś jeszcze poza mną kupuje na Vitę japońskie tytuły (ja oczywiście zaliczam się do ostatniej grupy).

Oceń bloga:
18

Czy kupujesz japońskie lub azjatyckie gry pudełkowe na PS Vita?

Nie kupuję żadnych pudełkowych gier na Vitę
29%
Kupuję gry na Vitę tylko z rynku europejskiego lub amerykańskiego
29%
Kupuję gry na Vitę również z rynku japońskiego i azjatyckiego gdy mają język angielski
29%
Kupuję również japońskojęzyczne gry na Vitę bo znam japoński
29%
Kupuję również japońskojęzyczne gry na Vitę gdy znajomość języka nie jest wymagana do dobrej zabawy
29%
Kupuję również japońskojęzyczne gry jak leci, a czy da się w to grać to się okaże jak odpalę
29%
Pokaż wyniki Głosów: 29

Komentarze (24)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper