Tomassowe Bajania #2 - Zbieractwo wszelakie

BLOG
1402V
Tomassowe Bajania #2 - Zbieractwo wszelakie
Tomasso_34 | 11.09.2015, 07:08
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Mam już roczek! Co prawda według kalendarza gregoriańskiego nieubłaganie zbliżam się do trzydziestki, jednak mierząc czas zgodnie z kalendarzem ps sajtowskim wynika, że niedawno ukończyłem 1 rok życia portalowego. Dziesiątego dnia września Roku Pańskiego 2015 zdobyłem osiągniecie – „Stały bywalec”. Jak minął ten rok, jakie wspomnienia się z nim wiążą i dużo więcej, przedstawi ten wpis. Tomassowe Bajania #2 czas zacząć. 

Nie chcesz czytać? Nie czytaj! Tylko nie chcę słuchać potem narzekania, że straciłeś okazję na poznanie przemyśleń Tomasza K. aka Tomasso_34, które mogły na zawsze odmienić Twoje życie! Odmienić na ciekawsze i bardziej wartościowe! Bo wszystko jest ciekawsze od mojego nudnego życia. Uważasz, że Twoje życie jest nudne i monotonne. Jesteś w błędzie. Prym nudnego życia wiodę ja :-)

Zanim założyłem konto na portalu przeglądałem regularnie wpisy na stronie od jakiś dwóch miesięcy. Spodobała mi się szata graficzna portalu i styl pisania redaktorów. Z dnia na dzień spędzałem coraz więcej czasu na stronce, aż podjąłem decyzję o założeniu tutaj konta. Nie ukrywam, że w głównej mierze do tej decyzji skłonił mnie system osiągnięć. Miałem ochotę na zbieranie czegoś dodatkowego, obok trofeów na swoim koncie PSN. Początkowo zbieranie osiągnięć na portalu pochłonęło mnie całkowicie. Spamiłem ostro. Choć może jednak nie za ostro, bo dostałem tylko jedno ostrzeżenie za spam na gramotach. Początkowo potrafiłem w pracy spędzać nawet pół dnia na pisaniu głupich komentarzy, dawaniu plusów i minusów innym użytkownikom, ocenianiu i komentowaniu gramotów. Postawiłem sobie za cel zostanie użytkownikiem miesiąca. I po żmudnym, codziennym nabijaniu punktów w końcu ten cel osiągnąłem. Jednak po pewnym czasie zrozumiałem, że nabijanie punktów za głupie wypowiedzi i nudne obrazki na gramotach nie ma sensu. Nie liczy się ilość, tylko jakość. Trochę mi to zajęło, ale pojąłem tą mądrość życiową. Jestem teraz innym użytkownikiem. Mniej aktywnym, ale na pewno też mniej wnerwiającym głupimi komentarzami. Zabrałem się za pisanie blogów i w ten sposób zamierzam zdobywać punkty do rankingu. Bo zbieranie różnego rodzaju rzeczy czy to materialnych, czy to wirtualnych to jest to co towarzyszyło mojemu życiu odkąd tylko pamiętam. 

Uwielbiam zbieractwo wszelkiego rodzaju. Czego to już ja nie zbierałem w swoim życiu. Za dzieciaka zbierałem opakowania po słodyczach, a że słodycze darzyłem wielką sympatią, to kolekcja rozrastała się w imponującym tempie. Kolekcja mieściła się bodajże w dwóch kartonach po butach. Pewnego dnia nie wiedząc czemu postanowiłem pozbyć się kolekcji w najbrutalniejszy sposób jaki wpadł mi do głowy. Postanowiłem ją spalić na ogródku działkowym. Jednak plan nie wypalił. Nie udało mi się przekonać rodziców do tego genialnego w swojej prostocie przedsięwzięcia. Nie podzielali oni mojego entuzjazmu związanego z wznieceniem pożaru na trawie w pobliżu drewnianej altany działkowej. W obliczu braku zgody na zabawę w piromana, zmuszony byłem pozbyć się swojej kolekcji w niezbyt wysublimowany sposób – wyrzuciłem ją do osiedlowego kontenera na śmieci. W taki sam sposób pozbyłem się w późniejszym czasie swojej kolekcji puszek po napojach słodzonych i komiksów z Kaczorem Donaldem.

Dość ciekawe przedmioty do kolekcjonowania znalazły się w moim zakresie zainteresowań w okresie nastoletnim. Zacząłem zbierać wtedy kufle do piwa i kieliszki do wódki. Tej kolekcji nie pozbyłem się po dzień dzisiejszy. Ma ona dla mnie duży walor sentymentalny, ale i też praktyczny. Piwo lepiej smakuje w ładnej szklance. Z kolekcją szklanek i kieliszków wiążę się śmieszna, choć niezbyt chlubna historia. W okresie imprez osiemnastkowych miałem duże parcie na zwiększanie swojej kolekcji. Nie było osiemnastki w lokalu, z której nie wyniósłbym kufla lub kieliszka do swojej kolekcji. Dzięki moim „lepkim” dłoniom mogę się dzisiaj pochwalić paroma ładnymi szkłami do picia. Wszystkie szkiełka w mojej kolekcji to masowa produkcja, nie żadne kryształy, ale i tak cieszą, nawet po latach.

Pamiętam jak z wycieczki szkolnej do Holandii i Belgii przywiozłem do domu trzy piękne kieliszki z belgijskimi atrakcjami turystycznymi. Sprzedawca profesjonalnie spakował mi w papier kupione za 2 euro za sztukę kieliszki. Dla bezpieczeństwa zawinąłem je jeszcze w koszulkę i delikatnie umieściłem w plecaku. Wycieczka dobiegała już końca. Przed powrotem do domu moja wychowawczyni spytała się mnie jakie pamiątki kupiłem. Reakcję kolegów na to pytanie pamiętam po dzień dzisiejszy. Wszyscy wybuchnęli gromkim śmiechem. A związane to było z przygodą jaką miałem na początku wycieczki w autobusie. Aby umilić sobie drogę na Beneluks postanowiłem  z dwoma kumplami popić trochę wódeczki. Zrobiliśmy pół litra na trzech. "Smaka" na wódę naszła olbrzymia, a że miałem 0,7 litra w plecaku postanowiłem czym prędzej otworzyć kolejną flaszeczkę. Efekt był taki, że darłem ryja na cały autobus, że chce mi się siku, a na stwierdzenie opiekuna: „Ty jesteś kompletnie pijany!”, odpowiedziałem spokojnym i spolegliwym tonem: „Dobrze już będę spokojny.”

Gdy alkohol coraz mocniej uderzał mi do głowy załączył się mojej mózgownicy program obrońcy uciśnionych ludzi w potrzebie :-) Wszystkim, którzy umilali sobie podróż napojami alkoholowi, a była to większość męskiego grona, niemiłosiernie chciało się siku.  Sam zaliczałem się do tej grupy. Kompletnie nawalony gorzałą postanowiłem wybrać się do wychowawczyni na początek autobusu. Droga była daleka, gdyż siedziałem w przedostatnim rzędzie. Podpierając się ręką o oparcia foteli żwawo parłem do przodu, aż do momentu w którym usytuowane jest środkowe wejście do autobusu. Tam straciłem oparcie  pod prawą ręką, gdyż skończyły się fotele, a zaczynały się schody do wyjścia. Siła grawitacji pokierowała mnie wprost do drzwi z napisem exit. Gdy wszyscy myśleli, że już po mnie. Że najzwyczajniej wypadłem przez drzwi autobusu wprost na niemiecką autostradę, zrobiłem użytek ze swoich ciężko wytrenowanych na siłce mięśni bicepsa oraz ze swojego lekko zamroczonego alkoholem, lecz cały czas dobrego refleksu. Opadając na dół w stronę drzwi zdążyłem złapać się poręczy, podciągnąć i wrócić do góry na przejście pomiędzy fotelami, które prowadzi w stronę kierowcy. Nie wiem co ja sobie wtedy myślałem, ale zamiast wrócić na swoje miejsce, kontynuowałem podróż na czoło autobusu. Nie porzuciłem swojej misji, która miał na celu uratowanie naszych obolałych pęcherzy. W końcu dotarłem do Pani Grażynki. W tym miejscu pragnę ją pozdrowić i przeprosić za wszystkie ekscesy jakie jej zafundowałem na tej wycieczce. Ciężki jest los wychowawcy w LO. Misja okazała się totalną porażką. Niezbyt wyraźną mową i argumentami, że strasznie nam się chce siku i że już dłużej nie wytrzymamy nic nie wskórałem. Z podkulonym ogonem udałem się na swoje miejsce. Miałem 16 lat i byłem głupi, ale przynajmniej mam co wspominać. 

Kolekcjonowanie wspomnień to fajna sprawa. Niby nie mamy nic materialnego w swojej kolekcji, ale tak naprawdę mamy o wiele więcej niż jakieś przedmioty. Mamy w pamięci obrazy z przeszłości, których nikt nam nie zabierze. Jest to wyjątkowa kolekcja odporna na żywioły tego świata. Nikt i nic nie jest jej w stanie zniszczyć. No chyba, że alzheimer :-) Miejmy jednak nadzieję, że to straszne choróbsko nas wszystkim ominie.

Do dziś jako swoje największe osiągniecie w dziedzinie zbieractwa uważam, swoją liczącą blisko 1000 sztuk, kolekcję kart z zawodnikami NBA. Ile to kosztowało mnie wysiłku i wyrzeczeń, aby stworzyć taką kolekcję. Długie tygodnie oszczędzania, aby móc cieszyć się z upragnionych kart. Najwięcej kart miał Prz… N… i to z nim trzeba było dobijać targu i negocjować cenę za poszczególne karty lub ich całą kolekcję z danego sezonu. Dziesiątki wyrzeczeń, które polegały na nie kupowaniu batoników i lodów, aby odłożyć pieniądze na karty, nie poszły na marne.

W drugiej połowie lat 90’ koszykówka była w Polsce bardzo popularna. Przyczyniły się do tego transmisje meczów ligi NBA na kanale TVN oraz fenomen Michaela Jordana, który wielu młodych ludzi zachęcił do uprawiania tego wspaniałego sportu. Na moim osiedlu wszyscy kupowali karty z zawodnikami NBA i wymieniali się nimi. Do dnia dzisiejszego nie przetrwał w mojej kolekcji ani jeden oryginalny album na karty, dlatego moja cała kolekcja spoczywa bezpiecznie w segregatorze czasopisma „Świat wiedzy”. To wtedy zacząłem grać w kosza. Zrozumiałem, że to sport dla mnie. Sport wymagający, piękny i nie dla słabych facetów. Sport, który wymaga siły, sprytu i dużego opanowania.

Jako młody dzieciaczek pod wpływem pewnego amerykańskiego filmu, którego tytułu na czasy obecne nie pamiętam, zapragnąłem kolekcjonować pudełka od zapałek. Jakie było moje zdziwienie, gdy powiedziałem się, że zapałki dostępne w moim mieście pochodzą od jednego producenta, który motywy na pudełeczkach zmianie dość rzadko, a praktycznie prawie nigdy. Miałem wielkie plany na zbudowanie potężnej kolekcji pudełek od zapałek. Snułem cudowne wizje o szpanowaniu wśród kumpli nietypową kolekcją, ale musiałem zaspokoić się jedynie marzeniami. Pokonał mnie wolny rynek, a z nim, choć wielu próbowało, jeszcze nikt nie wygrał.

Dość nie tak dawno temu wpadłem na pomysł kolekcjonowania pełnych paczek chusteczek higienicznych. Wzorów różnistych na opakowaniach jest pełno. Pole do popisu na kolekcjonera olbrzymie. Kolekcja może liczyć tysiące sztuk, gdyż cena paczki chusteczek jest bardziej niż przystępna, choć nie wiem czy może być coś bardziej przystępnego od czegoś co jest przystępne ?! Takowa kolekcja ma też walor praktyczny. Gdy znudzi się nam zbieranie chusteczek zawsze mamy zapas na wypadek pandemii grypy. Dla każdego domownika na pewno starczy. Niektórzy ludzie przygotowują się na apokalipsę zombie, a inni choć nie świadomie, przygotowani są na epidemię kataru.Tak jak szybko pomysł na kolekcję chusteczek wpadł mi do głowy, tak samo szybko wyparował. Na dzień dzisiejszy ostała mi się kolekcja w niezbyt imponującej liczbie 4 sztuk :-)

Mówi się, że jedyną pewną rzeczą na świecie są śmierć i podatki. Jest to strasznie wyświechtane hasło, które słychać często w TV. Dla mnie pewna jest tylko jedna rzecz. Pewne jest, że Sylvester Stallone wielkim aktorem jest!

I tym oto sposobem dochodzę do mojej kolejnej kolekcji, a mianowicie do zbiorów filmów. Uwielbiam kino i TV, stąd moja pasja do kolekcjonowania filmów. Kiedyś zbierałem filmy na kasetach VHS. W większości były to filmy nagrane z TV. Jednak w kolekcji miałem, także oryginalne kasety, na które z racji wysokiej ceny rzadko mogłem sobie pozwolić. Kolekcja VHS-ów nie przetrwała próby czasu, podobnie jak domowe video. Od zapomnienia udało mi się ocalić 3 kasety, które darzę olbrzymim sentymentem. Są to "Kosmiczny mecz", "Ogniem i mieczem" i dokument o występie reprezentacji USA w koszykówce na Igrzyskach Olimpijskich w Barcelonie w 1992 roku – "Dream Team 1".

Z jednej strony kreskówka połączona z grą aktorów, a z drugiej strony ekranizacja polskiej narodowej powieści historycznej. Tematyka skrajnie różna. Daje to jednakże dobry obraz moich gustów filmowych.

Jednym zdaniem – oglądam wszystko. Nie zamykam się na żaden gatunek filmowy. Oglądam to co wydaje mi się interesujące. Stąd w mojej kolekcji płyt DVD i BD można znaleźć horrory (np. Klątwa), komedie (np. Zanim odejdą wody), dramaty (np. Pamiętnik), kreskówki (np. Robin Hood) i seriale (np. Airwolf). Całą kolekcję swoich płyt przedstawię w osobnym temacie w czasie obecnie mi nieznanym.

Wyjątkowe miejsce w mojej kolekcji płyt przypada niewątpliwej legendzie kina akcji – Sly-owi. Jakieś 3 lub 4 lata temu postanowiłem zbudować kolekcję filmów z moim ulubionym aktorem. Ostatnio trochę ją zaniedbałem z racji kupowania gier, ale myślę że niedługo zakupię brakujące tytuły i dokonam małej aktualizacji. Do kolekcji trafiają nie tylko filmy, gdzie Sly grał główną rolę, ale także produkcje, gdzie występował jako postać drugoplanowa lub gdzie zagrał epizod w jednej ze scen. Film do którego napisał scenariusz lub którego był reżyserem, także trafia do mojej kolekcji. Podobnie ma się sprawa z filmami w których użyczał głosu któremuś z bohaterów. 

Całą kolekcję filmów z Sylwkiem prezentuje na dwóch zdjęciach w tym wpisie. Moje ulubione eksponaty zasłużyły na osobne zdjęcia. Największym sentymentem darzę sobie zbiorcze wydanie wszystkich części Rocky'ego. Jest to pierwszy prezent gwiazdkowy jaki dostałem od swojej narzeczonej. Trafiła z nim idealnie, wywołując u mnie łzy radości na twarzy. Do teraz pamiętam to uczucie radości z powodu otrzymania wymarzonego od lat prezentu.Dwa lata później Kasia zaskoczyła mnie prezentem w postaci limitowanego wydania drugiej części Niezniszczalnych, które zawierało metalową klamrę do paska.

Spędziłem mnóstwo czasu na poszukiwaniu pierwszych wydań DVD w pudełkach typu Ash - Tray. Na początku ery płyt DVD Warner Bros wydawał filmy w tego typu pudełkach. Uważam je za najpiękniejszy rodzaj pudełek jaki człowiek kiedykolwiek wymyślił. Mają one jednak dużą wadę - łatwo się niszczą, Ale czy piękno nie jest kruche i delikatne? Udało mi się nabyć pięć filmów w tego typu pudełkach - "Cobra", "Człowiek demolka", "Zabójcy", "Specjalista" i "Tango i Cash".

Pod względem wizualnym wysoko cenię sobie opakowania typu Digipack. Całkiem już dawno temu zdobyłem do kolekcji film "Na krawędzi" w takim właśnie opakowaniu. Za filmem nie przepadam, ale to w jaki sposób został wydany ubóstwiam. Wydanie miód malina :-)

Na koniec części filmowej, pochwalę się produkcjami mniej znanymi szerszemu gronu odbiorców. 

Myślę, że na szczególną uwagę zasługuje pierwszy film, w którym zagrał Sly. Film, dzięki któremu Rocky Balboa ma taki przydomek, a nie inny. Panie i Panowie - Italian Stallion, czyli włoski ogier ! Jest to dosyć słaby film erotyczny z lat 60' ubiegłego wieku, ale taki fan jak ja nie mógł odmówić sobie posiadania tej kultowej produkcji w swojej kolekcji. Przyznam, że trochę dziwnie ogląda się Sylvestra w tak nie typowej dla niego roli :-)

Powoli i nieubłaganie dochodzę do akapitu o kolekcjonowaniu trofeów. Temat przewijający się na portalach o grach ciągle i ciągle w kółko jest mowa o jednym i tym samym. Zbieracie trofea, czy macie je głęboko tam, gdzie dzienne światło nie dochodzi. Żeby nie przynudzać, pominę ten temat.

Na koniec pochwalę się swoją skromną kolekcją gier na trzeciego soniaka, którą skrupulatnie i nieprzerwanie buduję od dnia 21 grudnia 2013 roku. Nie jest ona imponująca, nie składa się z pięknych limitowanych wydań, ale jest moja i jestem z niej dumny(na zdjęciach brakuje 5 gier, które aktualnie znajdują się w wypożyczeniu i płyt Singstara, którymi chwaliłem się w poprzednim wpisie).

A Wy członkowie Bractwa PS Sajtowego, co kolekcjonujecie ?

Pozdrawiam 

Tomasso_34

Oceń bloga:
0

Komentarze (50)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper