Yakuza 0, czyli jak pokochać trudnego partnera

BLOG O GRZE
428V
Yakuza 0, czyli jak pokochać trudnego partnera
Bloocyfer | 10.10.2018, 13:34
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Potrzebowałem roku aby zacząć i przejść Yakuzę 0. Chyba nie bardzo mi ta gra podeszła, skoro tak długo się z nią męczyłem?
 

Nic z tych rzeczy. Ja z tą serią tak mam. Każdą część mielę, ciumkam i zanurzam się niczym karkóweczka wchłaniająca pyszną marynatę z miodkiem i sosem sojowym. Bo trzeba wiedzieć, iż Yakuza to trudny partner do pokochania. Partner z którym nie chcesz zamieszkać na stałe, ale jesteś otwarty na orientalne randki w wolny weekend.

Yakuza 0 to taki partner, który nie rozumie, że nie jadasz jajek z ketchupem (ponieważ nie jesteś barbarzyńcą), ale wciąż ci takie przyrządza. Taki który uparcie będzie cię zabierał na karaoke, choć twój śpiew przywołuje wilki z lasu. Taki, co ma piętnaście irytujących nawyków, które próbujesz przełknąć.

Yakuza 0 nie rozumie facebooka. Yakuza 0 dalej posiada domowy telefon. Yakuza 0 nie ma serca odłączyć odtwarzacza VHS, gdyż gdzie indziej zobaczy Rambo: Pierwsza Krew nagrane na Polsacie w 1998 roku? Yakuza 0 to stara szkoła. A czasem, there's no school, like the old school.

To nie jest GTA w japońskim klimacie. Nie przejedziesz tam ani kilometra, rozrywając przy okazji wachtę niewinnych przechodniów. Nie spotkasz nowoczesnych tekstur i miliona kilometrów kwadratowych mapy. Spotkasz za to niewidzialne ściany, tonę nieczytanego tekstu i brak auto save'u. Początkowy system walki i losowe walki co dziesięć kroków prawdopodobnie przyprawią cię o ból głowy. Czasem nie dotkniesz pada przez 20 minut, oglądając jedną długą cutscenkę.
Czemu właściwie masz poświęcać swój cenny czas na ten japoński kasztan?

Bo pod toną tego staroszkolnego mułu kryje się konsolowy diament. Przeżyj czasem tę gorszę teksturę. Pamiętaj o częstym sejwowaniu. Zaakceptuj niewidzialne ściany, nie potrzebujesz ogromu mapy, który niczemu nie służy.
W zamian dostaniesz jedną z najlepszych historii tej generacji, pełną głębokich, interesujących postaci i twistów, które rozerwie tobie szczękę niczym mój kot dobierający się do makrelki. Wzruszysz się, niejeden raz. Jest to męska telenowela w najlepszym wydaniu i jesteś sobie winny, aby to przeżyć.

Zamiast walczyć, przyjmij tę grę i zaakceptuj taką, jaką jest. Yakuza 0 odwdzięczy się wieloma niespodziankami. Nie chcę ich psuć, ale jeżeli eskortowanie Michaela Jacksona chroniąc go przed zombiakami, odwiedzanie saloników do masturbacji, zatrudnianie hostess, aby dla ciebie pracowały, podrywanie lasek przez sex-telefony, pomaganie dominie w lepszym sponiewieraniu mężczyzn, przyjęcie koguta jako twojego menadżera czy obstawianie w kobiecym wrestlingu chociaż trochę wzbudza w tobie zainteresowanie, to wiesz już co zrobić. A nie wymieniłem nawet 15 procent wszystkich chorych (wspaniałych) rzeczy w Yakuzie 0 - jednej z najlepszych konsolowych gier ekskluzywnych, w którą mało kto grał.

A warto. Bo może jednak jajka z ketchupem nie są zniewagą świętości, wilki przychodzą na twoje karaoke, bo masz po prostu miły głos, a Rambo: Pierwsza Krew na kasecie VHS ogląda się tak dobrze, jak na blu-ray.

Gra zawiera sporo złotych myśli według których warto żyć.

 

Oceń bloga:
9

Komentarze (18)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper