Demo Stellar Blade na PC uświadomiło mi, dlaczego wersji demo już prawie nie ma

Włączyłem demo Stellar Blade. Zagrałem może dwie, może trzy godziny. I to wystarczyło. Nie do tego, żeby się wciągnąć — tylko żeby się zorientować, że wszystko to już widziałem. Kamera, walka, drzewko umiejętności, skrzynki, cutscenki, tempo. Przerabiane dziesiątki razy, tylko w innym anturażu. Choć ten akurat jest kuszący...

W tym momencie dotarło do mnie, dlaczego dema wymarły. Te dwie-trzy godziny, które kiedyś miały zachęcić do zakupu, dziś wystarczają, żeby grę całkowicie skreślić.

Gracze rzucają gry po około 3 godzinach

Statystyki ze Steam są brutalne: przeciętny gracz porzuca nową grę po około trzech godzinach. I to nie dlatego, że jest za trudna, źle zoptymalizowana czy zepsuta. Po prostu — jest nijaka. Złożona z elementów, które już się zna. Zbudowana na mechanikach, które dawno przestały zaskakiwać.

W tym kontekście demo to ryzyko. Bo jeśli dajesz graczowi pierwsze godziny za darmo, dajesz mu wszystko, czego potrzebuje, by powiedzieć: to już było. I nie wraca. Nie kliknie „kup”. Nawet jeśli dalej czeka coś więcej (tak, skąpe stroje dla Eve, patrzę na was).

Firmy to wiedzą. Wiedzą, że gracz potrzebuje zaledwie paru godzin, żeby się znudzić. Dlatego zamiast demo wolą wrzucić cię od razu do pełnej wersji, wciągnąć na chwilę, zanim zorientujesz się, że znowu idziesz tą samą drogą, co zawsze.

Wtórność to... brak powrotu

Demo Stellar Blade nie jest złe. Jest poprawne. A właśnie to jest dziś największy problem. Bo poprawność w grach wideo pachnie wtórnością. A wtórność w demie to wyrok.

I dlatego wersji demo już prawie nie ma. Nie dlatego, że nie ma potrzeby. Tylko dlatego, że zbyt szybko ujawniają prawdę, którą wydawcy wolą zostawić na później: że większość gier już niczym nie zaskakuje.

A do Stellar Blade? Wrócę na 2-3 godziny podczas najbliższej promocji...