Gwarantowany szybki przyrost mieśni u rąk bez chodzenia na siłkę. Sprawcą Bloodborne z DLC (recenzja).

BLOG RECENZJA GRY
2501V
Gwarantowany szybki przyrost mieśni u rąk bez chodzenia na siłkę. Sprawcą Bloodborne z DLC (recenzja).
skalariX | 14.08.2018, 12:52
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Czy studio FromSoftware tworząc Bloodborne posłużyło się drugą zasadą dynamiki Newtona? Sam Isaac mógłby się zdziwić, gdyby posiadał wówczas konsolę i tv zasilane młynem wodnym ...

W końcu przyspieszenie - czyli niezrównoważona siła F, która powstaje momentalnie na skutek szału po przegranej walce to bardzo groźna jednostka fizyczna. Nadana padowi DualShock4 o masie 210g jest wprost proporcjonalna do tej siły, a odwrotnie proporcjonalna do jego masy ciała. Nie trzeba być jednak fizykiem, by wiedzieć, że wzbogacony o przyśpieszenie kontroler może źle skończyć nie tylko na ścianie ...

Spis treści:

Zakładka Nr1 - recenzja Blodborne.

Zakładka Nr2 - recenzja Bloodborne: The Old Hunters.

Zakładka Nr3 - ciekawostki.


 

Bramy, drzwi, dźwignie - dlaczego nawet one są przeciwko nam w świecie tropiciela i nie otwierają się z naszej strony?! Czy nie wystarczy fakt, że tytuł jest naprawdę trudny od samego początku i nawet zagorzały, nie poddający się tak łatwo gracz, może mieć nie raz chwile zwątpienia?! Na dodatek wszystko po naszej śmierci ponownie się odradza (z wyjątkiem bossów i łowców), by czyhać na nasze najmniejsze potknięcie. Jednak wszystko zdaje się być szalenie mocno przemyślanym projektem studia FromS.

 

Ze śmiercią (…) do twarzy…

Choć ukośny tytuł nagłówka może kojarzyć się ze śmieszną komedią z Goldie Hawn to jednak w naszym przypadku śmierć jest nieustannym i poważnym towarzyszem; nieuniknioną częścią opowieści. Twórcy z From Software dosłownie gwiżdżą na zachodnie standardy i oferują graczom przede wszystkim jedno: ekstremalne doświadczenie pod wieloma aspektami! Dzięki między innymi temu zabiegowi stworzony przez nich klimat jest fenomenalny! Raz można skojarzyć go z europejskim horrorem Dracula lub Frankensetin’em, wtem brutalnie lub groteskowo może zmienić się w koszmarny japoński horror; pierwsze skrzypce grają także transcendentalne motywy z Cthulhu-Mythos H.P. Lovecraft’a.

Z początku oprócz podziwiana grafiki bardziej skupionym się jest chyba na wypatrywaniu latarni - miejsc, gdzie można udać się do bezpiecznej lokacji (snu tropiciela), a także w/po którym to dokonuje się automatyczny zapis. Nie umknie nam jednak cudowna architektura miasta Yharnam, a także nadal bardzo dobra grafika, jak na ponad trzyletnią pozycję z biblioteki PS4. Spowite mgłą lokacje z przeciwnikami wyposażonymi w pochodnie, widły, topory, czy garłacze (broń palną), w oddali zaś bijące dzwony, czy porozstawiane na bokach brudnych ulic trumny - tworzą tak silny klimat, że ma się wrażenie, że zaraz przynajmniej nasz pad znajdzie się na stosie niczym Joanna d'Arc.

Yharnam jest bez wątpienia warte odwiedzin. Miasto oferuje "e-turystom" gotycki styl starego Londynu. Jest ponure, zdegenerowane, ukształtowane sięgającymi do chmur katedrami, malowniczymi uliczkami i studniami. Tu i ówdzie widać stare dorożki, czy sarkofagi – jedne z metalu owinięte łańcuchem, inne zaledwie drewniane. Wszystko idealnie współgra w tej krainie. Największym jednak skarbem ukrytym w lokacjach są niewątpliwie skróty, które oferują najkrótszą drogę do innej części Yharnam, czy najczęściej do bossa. To one nadają spowitemu mrokiem i zarazą miastu więcej życia. W zaprojektowanym przez twórców plugawym świecie odnaleźć można dodatkowo z tuzin tajemniczych charakterów od mówiącej lalki, przestraszonych mieszkańców, do samych łowców - zatem nie jesteśmy całkiem osamotnieni w tym wspaniale odwzorowanym w detale świecie. Bynajmniej nie tylko szczegóły w odwzorowaniu lokacji bardzo pozytywnie zaskakują.

Urocze, małe detale

Nawet małe rzeczy czynią Bloodborne tak strasznie sympatycznym: mała lampa przy pasku, wzywani dzwonkiem pomocnicy, którzy pojawiają się z otchłani ziemi, tu dźwignie, tam ukryte klucze, czy skróty. Nie ma mowy o pozostaniu na dłużej w jednym miejscu. Niektórzy NPC poruszają się z punktu A do B – jeśli wykonuje się dla nich misję poboczną należy ich wówczas odszukać. Co więcej czasem reagują na wysublimowane gesty: co stanie się, kiedy ukłonimy się lalce we śnie tropiciela …? Wypróbujcie! Trzeba przyznać, że tego typu smaczki udowadniają bezapelacyjnie wysoki kunszt twórców. Czy także w kwestii fabuły?

Krwawy scenariusz …

Bloodborne odkrywa fabułę zaledwie w zalążkach, choć wstęp jest konkretny (intro). Nawet po jakiś ok. 20 godzinach grania ciekawość nadal doskwiera graczowi, gdyż tajemnica nieprzerwanie utrzymuje się nad opowieścią. Kto chce ją odkryć musi zagłębić się jeszcze dalej w niebezpieczny, bestialski świat. Podczas całej przygody natrafia się jednak na pewne interesujące elementy, które powoli mogą ukierunkowywać gracza na możliwe zakończenie/a. Tytuł nie ma typowej fabuły, która prowadziłaby za rączkę do samego końca. Wiele zależy od nas - np. jak dopowiemy ją sobie na podstawie zinterpretowanych wydarzeń (przynajmniej recenzent tak to odebrał). Warto zaznaczyć, że inna kolejność pewnych zdarzeń może wywołać odmienne zachowanie pewnych postaci (np. Losefki - walczy z nami lub nie). Scenariusz przewidział nawet załapanie się na pewien transport dorożką do tajemniczej lokacji. FromS musiało dobrze przemyśleć całość, gdyż działa to w bardzo udany sposób zarówno w praktyce, jak i na wyobraźnię. Dotarcie do clou wątku fabularnego wymaga jednakże sporych nakładów walki. Kapitalnie!

Najlepszą obroną jest atak

W porównaniu do „Dark Souls“ dzieło „Bloodborne“ jest dużo bardziej nastawione na ofensywę. Ukrywać się za tarczą i uderzyć taktycznie w odpowiednim momencie – taką strategię można zapomnieć. Zamiast tego do czynienia mamy ze zwinnym baletem manewrów wymijających wokół przeciwnika. Brzmi trudno? Nie jest! Dodatkowo atak jest nagradzany: podczas gdy zostaniemy trafieni znika początkowo część paska życia, który podczas naszej kontry może zostać w krótkim czasie odzyskany. Oznacza to, że nawet jeśli zza rogu zaatakuje nas ktoś znienacka mamy szansę odzyskać energię bez uzdrawiania się, a przynajmniej jej część.

Bloodborne jest bezsprzecznie agresywny, ale i urozmaicony. Każdy cierpliwy, czy gotowy na pewien rodzaj cierpienia może liczyć na na wskroś atmosferyczny i wymagający tytuł. Fani serii „Souls“ odnajdą się najszybciej, ale i wielu innych będzie wniebowziętych, choć nie od razu. Oprócz rozwoju postaci, czy broni, nad którym pracujemy praktycznie cały czas mamy do czynienia z wieloma kamieniami polepszającymi właściwości broni, czy rzadkimi runami. Jedne potrafią zwiększyć np. fizyczne umiejętności, czy ilość zbieranych po zabiciu tętnień krwi (waluty), inne zaś odporność na czary, czy ilość fiolek energii. Fajnym rozwiązaniem jest kombinowanie przy ich wyborze przed walką z bossem, gdyż nierzadko może to przechylić szalę zwycięstwa na naszą stronę.

Każdy przeciwnik ma swój własny wzór atakowania: czasem zwinny, momentami spokojny i ma większy lub mniejszy zasięg. Bardzo apetyczni są duzi antagoniści, którzy nie tylko optycznie stanowią twardy orzech do zgryzienia. Wielkość nie myli: są wyjątkowo silni, a ich sposób walki jest nie zawsze do przewidzenia. Bossowie to zaś artyzm – wizualne show, które wprawdzie potrafi wymęczyć wieloma podejściami, efekt końcowy przyrównać można jednak do rozpakowywania za dziecka prezentu pod choinką! Są zawsze agresywni, z reguły szybcy (bywają wyjątki: np. pająk Rom, znikająca wiedźma). Nie pozostawiają czasu na wzięcie głębszego oddechu, nie mówiąc już o wprowadzeniu jakiejkolwiek strategii za pierwszym podejściem. Jednak warto podjąć z nimi wyzwanie, gdyż dostarczają po ich ubiciu najwięcej dziecięcej radości z naszych trzewi.

Czy sado zrobi nam dobrze?

Czy jest to poziom masochistycznej trudności? Bynajmniej! Faktycznie najtrudniejszy jest początek i przejście 1-2 bossów, a potem jesteśmy na tyle wyszkoleni w boju, że każde kolejne starcie traktujemy już jako następne wyzwanie. Owszem – im dalej w las, tym poziom trudności nie maleje, ale jesteśmy na tyle wyćwiczeni, że wiemy, że jest to już tylko kwestia kilku podejść, by otrzeć się o ideał i pokonać danego wroga. Taktyka, uniki, korzystanie z broni palnej oraz obserwowanie zachowań wroga i brniemy z wciąż zakrwawionym orężem do przodu. Wprawdzie oszczędne punkty zapisu nie ułatwiają szybkiej konfrontacji z wrogiem, który po śmierci łowcy przechwycił naszą uzbieraną w pocie czoła walutę, ale należy przyznać, że są uczciwie porozstawiane przez twórców. Pilnujcie się jednak na każdym kroku, chcąc odzyskać tętnienia krwi, mamy ku temu zaledwie jedną sposobność … Zakochani w serii „Souls” gracze z pewnością mogą napisać o tym piosenkę ;)

Jeśli mamy problem z bossem można przywołać pomocnika ze sztucznym IP. Masz znajomego lub dwóch – stań z nimi we wspólnym pojedynku przeciwko bossowi w kooperacji do trzech osób. Nie masz ochoty na kooperację, lecz na konfrontację – śmiało: atakuj innych łowców. Funkcjonuje to także dzięki dzwonkowi (wymaga jednak waluty: 30 wglądu). Kto nie chce polegać na pomocy obcych graczy, którzy przydzielani są automatycznie, a chciałby mieć u swego boku wyłącznie znajomych, może ustawić w opcjach hasło na prywatne wyprawy „krzyżowe”. Podsumowując w grze występuje możliwość rozgrywki, w której można otrzymywać pomoc od innych graczy, samemu takiej pomocy udzielać lub też zamiast pomocy, najeżdżać światy innych. Pamiętajmy jednak: kto gra online musi liczyć się z tym, że może zostać napadnięty, a to może nas czasem zaboleć, gdy wypadną nam tętnienia i zgarnie je ktoś inny ...

Smerfik, wrona i śpiewający mózgowiec …

Ww. kompania to top3 moich ulubionych przeciwników. O ile osoby, które jeszcze nie liznęły omawianego tytułu są w stanie wyobrazić sobie wronę z lekcji biologii, to jednak już nie wiedzą, jak okropnie bez odnóży i dość nieprzewidywalnie potrafi poruszać się to ptaszysko po ziemi: niby wzbudza litość w łowcy, ale powoli, nieudolnie ślizga się, by tylko uzyskawszy odpowiednią odległość wykonać niespodziewany atak. Urocza, niebieskawa postać przypominająca mocno podstarzałego smerfika w czapeczce z wąsikami to zaś obrzydliwa kreatura, która czyha tylko na nasze ... wglądy. Nie bójcie się nie względy, a wglądy - to pewien rodzaj waluty do kupowania w śnie tropiciela, czy do przywoływania pomocy przy bossach. Chodzące big-mózgi to zaś poezja dla uszu – kuszą niczym syreni głos. Wszyscy przeciwnicy są jednak niewątpliwie bardzo udani w Bloodborne!

 

Mamo można mu beztrosko przypier#olić?

Zdecydowanie można! To tytuł, w którym trzeba poszaleć. Jest jednak pewne ale … Wszystko musi być przemyślane. Liczne walki obfitują w szybkie tempo i fantastyczną dynamikę. Przeciwnicy w większości atakują momentalnie, chętnie w grupach i zażarcie. Ci z kolei, którzy są wolni mają w zanadrzu zawsze coś co nas zaskoczy, a im zrekompensuje z nawiązką powolność. Zatem zawsze podczas ataku należy mieć jakąś strategię – w innym wypadku jeszcze przed uderzeniem jesteśmy na przegranej pozycji. Wszelkie przemyślane posunięcia może wesprzeć nasze samozaparcie przy rozwijaniu postaci, kupowaniu nowych broni, czy przedmiotów. Opcji jest bardzo wiele: np. raz rozpruwacz z bliska, na odległość koktajle mołotowa, czy topór tropiciela, a do rzucania trujące ostrza (to moje ulubione zestawy broni białej). Każdy jednak znajdzie odpowiedni wachlarz sprzętu dla siebie. Apeluję: nie bagatelizujcie słabej broni palnej, która jest świetnym joker’em do wyprowadzania kontr!

 

Bardziej happy niż Pharrell Williams!

Przygoda, jaką dostarczył mi Bloodborne to powód, dlaczego kocham nadal gry wideo. To przeżycie bogate w napięcie, tajemnicę, czy fenomenalnie przemyślaną rozgrywkę, którego nie dostarczy mi żadna książka, czy film i chyba ostatnio, żadna inna gra. Nie mamy tu do czynienia z kilkugodzinną, jednoliniową grą z uliczkami, lecz jest to wymagająca przygoda na ponad trzydzieści, czy czterdzieści godzin. Mimo kilkuletniego opóźnienia z mojej strony z zapoznaniem się z tytułem jestem zdumiony jego designem lokacji, systemem walki, czy komponentem multiplayer do 3 osób. Do tego wspomnieć należy np. o przemyślanych pułapkach (są tam, gdzie gracz na pewno się zatrzyma, czy wpadnie). Nie umiem odpowiedzieć wprawdzie na pytanie, czy tytuł jest łatwiejszy, czy trudniejszy od np. Dark Souls3 – ale to temat na najbliższe miesiące do nadrobienia! From Software pozostaje wierne swojemu warsztatowi i ponownie stworzyło na PlayStation4 tytuł z dreszczem emocji.

Podczas premiery gra miała wprawdzie problemy z framerate, czy kolizjami. Obecnie zarówno kolizje, czas ładowania są według mnie niezauważalne. Gra gubi zaledwie gdzieniegdzie kilka klatek, co nie wpływa absolutnie na komfort. Tym bardziej dojrzalsza (czyt. załatana) kusi więc do zapoznania się z nią.

Jak Was zachęcić do tej gry? Będziecie umierać! Będziecie często umierać!! Jednak mimo zwątpienia nadanego od kolejnego, śmiertelnego ciosu przeciwnika, chęć przeżycia będzie silniejsza i kiedy pokonacie już ów niewygodnego delikwenta i przeżyjecie jeszcze przez moment w świecie Yharnam – poczujecie się jak król gier wideo!!!

Ocena: 10/10

 

 

Bloodborne: The Old Hunters

 

Twórcy Bloodborne najwyraźniej nie odcięli wszystkich pępowin, gdyż jeszcze w tym samym roku 2015 wydali na świat pełnokrwiste DLC: The Old Hunters. Kto z graczy wierzył, że przetrwał już najgorsze, będzie miał okazję przetrzeć oczy ze zdumienia. Z kolei każdy pad pewnie wciśnie się między poduszki, by nie zostać dorwanym …

 

Dodatek jest faktycznie twardszym gatunkiem orzecha do zgryzienia niż podstawka. Ktoś z From Software musiał chyba przeczytać zażalenia na forach od osób, które uskarżały się o „relatywnie łatwą“ przygodę w i dookoła Yharnam. Nowe lokacje, czy też pięciu bossów chętnie powycierają nami podłogę. Nie jeden raz …

Naturalnie wyzwanie zmniejsza się im wyższy jest poziom naszego łowcy. W DLC zaleca się poziom ok. 100, ale jest to mocno indywidualna kwestia. Wszystko w dodatku jest bardziej dopakowane od "poczciwych wron", przez psy do łowców. Ci ostatni to przyjemna jazda bez trzymanki. Bardzo miło ze strony twórców, że inni łowcy w grze pomagają nam w walce z monstrami, co daje możliwość skupienia się w danym momencie na czymś innym, niestety do czasu, kiedy łowcy po wykonanej pracy skoncentrują się na nas. O dopakowaniu bossów chyba nie muszę już wspominać? Pisząc ten akapit mam przed sobą Lady Marię z Astralnej Wieży i póki co tuninguję postać o 15 pkt (rozkładając to pomiędzy siłę, energię, a witalność), co daje jakieś 1,5 mln tętnień krwi. Spokojnie mam w podstawce dobre miejsce, gdzie po założeniu 3 run na zwiększenie tętnień za jednym podejściem zarabiam ~50 tyś. Niektórzy już mnie straszą Sierotą Kos – dla nich mam właśnie miłe pozdrowienia w postaci komicznego gifa:

Jeśli pomiędzy tymi wszystkimi czyhającymi niebezpieczeństwami znajdziemy chwilę, by rzuć okiem na krajobraz, wówczas ucieszymy się z faktu, że w koszmarze świeci słońce w przeciwieństwie do ciemniejszego Bloodborne. Fani „Incepcji” chyba najszybciej spostrzegą w The Old Hunters znajome budowle i miejsca z podstawki jakby na nowo stworzone, czy przekręcone, jak za pomocą kostki Rubika.

Graficznie tytuł znów nie zawodzi. Przepiękny, tajemniczy, aczkolwiek urokliwy design lokacji znów bardzo wciąga. W DLC nie zauważyłem żadnych spadków animacji, ekrany ładowania nie nużą, brak problemu z kolizjami.

Jedni z pewnością ucieszą się z odwołań do głównej gry, inni mogą to uznać za lenistwo twórców. Nie martwcie się jednak na zapas! Po pierwszej walce z bossem odwiedzimy całkowicie nowe lokacje, bardzo udane; do tego wiele rozgałęzień i ślepych uliczek do splądrowania. Aczkolwiek odkrywanie tajemnic może nas kosztować wysoką cenę. Tym większe mamy zawsze życzenie i tym piękniejsze jest uczucie, kiedy za jakimiś drzwiami odnajdzie się windę lub skrót.

Także nowe bronie cieszą. Według mnie najciekawszą jest chyba wirująca piła. Taka broń w tamtych czasach to kapitalny pomysł. Przyznam jednak szczerze, że żadna z nowych zabawek nie była już tak skuteczna, jak dwie z których korzystam od początku całej przygody, gdyż kamienie do ich ulepszania to towar niszowy. Tym samym FromS wyznaczyło nam za cel dbanie o cnotę: wierność do swojego oręża. Według mnie cała reszta służy zaś bardziej do wyszalenia się, czy sprawdzenia potencjału do ewentualnego jej rozbudowania przy kolejnym przejściu na poziomie N+. Niech mnie ktoś skoryguje proszę, jeśli się mylę.


E-Nekrolog

Z radością zawiadamia się, że 8 sierpnia 2018r. o godzinie 17:47 miał miejsce zgon Lady Marii z Astralnej Wieży Zegarowej. Choć nie była ochoczo nastawiona do takiego faktu to uległa (walki trwały 45 minut).

Waż mi się ktoś wyrazić dla niej najszczersze wyrazy współczucia ;)


Co z fabułą? Tak, w The Old Hunters wiele nowych twarzy faktycznie opowie o wydarzeniach. Przełom? Nie! Nie spodziewajmy się standardowo sporo treści. Bynajmniej nie jest to minus. To na graczu spoczywa znów ciężar w postaci dopowiedzenia tego i owego, czytając opisy obiektów, czy studiując okolicę. Tym samym łowca jest znowu wciągniętym w świat Yharnam i zanim się obejrzy ma się za sobą sporo godzin spędzonych na łowach. Cudo!

Niewątpliwie The Old Hunters jest większym wyzwaniem niż sam Bloodborne. Już pierwszy najśliczniejszy boss, Ludwig Przeklęty, może być dla wielu zbyt dużym „dobrem”. To jednak od Was zależy czy pokonacie go sami, z pomocnikiem konsoli, z kimś obcym, czy ze znajomym. Na kogo porażki nie działają zniechęcająco lub wręcz przeciwnie motywują - ten musi obowiązkowo uzupełnić podstawkę o genialne rozszerzenie. Nowe bronie i zabawki w ekwipunku, świeży strach napędzany przeciwnikami, czy interesujące tajemnice – to wszystko do odkrycia oferuje ów DLC. The Old Hunters uzyskało wyjątkową magię przez trafne rozszerzenie uniwersum o ciekawe lokacje. Bossowie zaś to wyzwanie przez duże „W” (wyjątkiem są chyba Żywe Porażki). Upiorna atmosfera udziela się na każdym kroku.

Przeszło trzy lata temu było mi przykro, że inni grają – ja zaś nie potrafiłem. Dziś z niemałym smutkiem kończę opowieść po tej drugiej stronie, jako całkowicie usatysfakcjonowany gracz.

Ocena: 9,5/10


Bloodborne and Bloodborne: The Old Hunters

p.s. Nawiązując do przewodniego nagłówka o przyroście mięśni: faktycznie dłonie są jakby masywniejsze od tych dziesiątek godzin  … nie … nie od marszczenia Freda ;)

 

 

 

Ciekawostki:

 

 

1. Fani Farming Simulator 2018 z pewnością pozazdrościć mogą Bloodborne rozbudowanego wątku "hodowli" świń wraz z inseminacją. Nagranie wykonane przez reportera skalariX'a:

2. Czy będzie kolejna sprawa w sądzie? Lara Croft z nowej odsłony może zostać posądzona o plagiat fryzury Wiedźmy z Hemwick:


A na bardziej poważnie:

- tak przedstawiają się statystyki po przejściu Bloodborne, a tak po The Old Hunters:

- trudność bossów razem z nieobowiązkowymi oceniam następująco (miejsce 1 - najtrudniejszy):

Bloodborne:

1. Męczennik Logarius
2. Mamka Mergo
3. Gehrman, Pierwszy tropiciel
4. Obecność księżyca
5. Cienie Yharnam
6. Ojciec Gascoigne
7. Rom, Tępy pająk (mnie wymęczył ten niepozorny boss)
8. Pastor Amelia
9. Ebrietas, Córka Kosmosu
10. Gwiezdny Emisariusz
11. Micolash, gospodarz koszmaru
12. Mroczna bestia Paarl
13. Bestia żądna krwi
14. Bestia Kleryka
15. Amygdala
16. Odrodzony
17. Wiedźma z Hemwick

 

The Old Hunters:

 

1. Sierota Kos
2. Lady Maria z Astralnej Wieży Zegarowej (słabsza, aczkolwiek bardziej mnie irytowała)
3. Ludwig Przeklęty
4. Laurence, Pierwszy Pastor
5. Żywe Porażki

- obecnie przechodzę grę w domu, jako ten od pokonywania samych bossów. W zamian za to po przyjściu z pracy czeka na mnie zawsze pyszna kawka od mojego Słonka :) 

- niby koniec, ale na osłodę zostają jeszcze generowane losowo, specjalne labirynty. Otwiera się je przy pomocy specjalnego rytuału kielicha i występują w kilku odmianach. Normalne kielichy umożliwiają nam wejście do poziomów zaprojektowanych przez twórców, natomiast Kielichy Korzenia to magia, która daje dostęp do lochów, gdzie nie tylko za każdym razem jest inny rozkład pomieszczeń, ale i w innych miejscach nagrody, czy bossowie. Można je wielokrotnie powtarzać lub po prostu otworzyć nowy labirynt. Jest to dodatkowa kropka nad „i”  i tym samym kolejna pochwała dla twórców za ich nieprześcigniony nakład pracy.

Oceń bloga:
4

Atuty

  • - KLIMAT!!!
  • - kapitalnie przemyślane i rozbudowane lokacje
  • - EMOCJE podczas walk
  • - poziom trudności
  • - design przeciwników
  • - warstwa audio
  • - design działa na wyobraźnię
  • - wszystko?!!

Wady

  • - minimalnie (jak dla mnie) zbyt rozbudowane opcje statystyk (nie trzeba jednak wszystkiego analizować do jednej setnej po przecinku ;)
Avatar skalariX

skalariX

Dzieło FormSoftware z pewnością zaliczyć można do Top5 najlepszych tytułów tej generacji. Wiele gier dostarcza satysfakcji, ale ten jest perłą, która wprawdzie boli, kiedy się ją trzyma, ale w zamian za to powala swoją idealnością.

10,0

Komentarze (64)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper