Czego stary pierdziel nie rozumie...

BLOG
789V
Czego stary pierdziel nie rozumie...
Ojciec-Gracz | 18.06.2015, 09:57
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

nie nie będę wcale narzekał...na osłodę kostiumy kąpielowe

W związku z tym, że siedzę dużo w young retro (tak właśnie wymyśliłem ten termin na potrzeby tegoż wpisu). Otóż młode retro rozumiem przez okres powyżej SNESA czyli od PSX do PS3. Oldskul to dla mnie SNES w dół aż do Ponga. Tak więc siedzę w młodym retro i zaczynam czegoś nie kapować.

Na początek idę z poziomem trudności gier. Grając ostatnio bardzo dużo w Super Mario 3D world zastanawiałem się czy to ja  jestem tak dobry czy gra tak prosta. Chodzi mi o początkowe poziomy aż do finałowego bossa. Później są światy dodatkowe ale i te rozkminiłem w miarę szybko - ostatni poziom to rzeczywiście hardkor ale po kilkuset próbach da się przejść :D. Z Mario 3D poszło mi w miarę szybko i sprawnie - około 60 godzin i gra pękła. To sobie myślę, że czas odpalić Crash Bandicoot 3. Po odpaleniu zdziwiłem się niemiłosiernie kiedy na początkowych poziomach zginąłem kilkanaście razy - nie wiem na co mam zwalać winę - na kiepskiego pada, sterowanie, a może po prostu zwalę na niebotyczny poziom trudności. O tak Crash to nie jest zabawa to jest Dark Souls w świecie platformówek  a zaliczenia gry na 105 procent pewnie bym dokonał gdyby nie fakt, że mi się już po prostu nie chce. Odpaliłem sobie dla kontrastu Syfnego filtra i jeb z dzidy - na drugim poziomie zginąłem kilka razy. No to odpaliłem Crysisa 2 - przez całą grę zginąłem może ze dwa, trzy razy. No to znowu odpalam Fifa street i jeb, jeb, jeb 25 sekund a ja dostaję w dupę dwa-zero. Co jest do juha?. No to odpalam Burnout 3 i gra każe mnie niemiłosiernie podchodzę kilka razy do wyścigu by w końcu wygrać za 12 razem. No to odpalam Need for speed underground i zasypiam powoli dojeżdżając za każdym razem na pierwszym miejscu.

Albo ja jestem jakiś cienias albo czegoś nie rozumiem. Czyżby stare gry były w cholerę trudniejsze - czy na prawdę współczesna platformówka, wyścig, fps ustępuje aż tak poziomem trudności gier sprzed 20 lat? Chyba tak - skoro w starej grze ginę co pięć minut a w nowej zasypiam z padem w ręce. Ale znowu czy to źle? Podchodząc do konsoli mam ochotę tylko i wyłącznie na relaks. Stare gry mnie frustrują swoim poziomem trudności a ja będąc w słusznym wieku prawie grającego dziada chcę tylko i wyłącznie relaksu. Stare gry jednak włączają przycisk rywalizacji i samozaparcia. Są trudne ale dają dużo radości z ich wymaksowania.

Nie rozumiem też cyfrowej dystrybucji, której chore zasady obrażają mnie jako gracza. Zasada - masz gry do puki płacisz abonament - do mnie w ogóle nie przemawia i taka forma haraczu mnie nie kręci. Nie rozumiem też cen w sklepach elektronicznych. Dlaczego często gęsto gry w cyfrowej dystrybucji są droższe od ich pudełkowych odpowiedników. Teoretycznie koszt pudełka powinien być przecież większy od wrzucenia plików na serwer. Ściągając grę na dysk nie mam właściwie nic prócz wirtualnego rachunku. Gdybym chociaż dostawał za to jakiś materialny bonus było by ok. A tak mam te wirtualne gry i nawet ich nie powącham (ot taki fetysz). Ale z drugiej strony rozumiem osoby, które kupują grę przechodzą i zapominają o niej bo po prostu nie są kolekcjonerami kurzolepów. Taką formę rozrywki jaką jest digital download preferuję raczej na PC.

Nie mogę zrozumieć cen w dalszym ciągu. Jak byłem mały i oglądałem reklamy sklepów z grami to w pale mi się nie mieściło, że gra kosztuje 1/4 polskich zarobków. Jak jestem duży to dalej w pale mi się nie mieści, że "gierka" może kosztować 1/8 polskich zarobków :D wiecie inflacja i te sprawy. Szczerze zazdroszczę innym krajom gdzie za odpowiednik naszych polskich 50 zł taki Niemiec czy Brytyjczyk może sobie kupić grę na premierę. Ha ciekawe co by zrobili gdyby nowe gry kosztowały u nich 250 euro :D też by płakali i grali na używkach. O tak świat jest mocno nieuczciwy nie tylko pod względem cen gier.

W dalszym ciągu nie mogę zrozumieć tej "złej ewolucji" gier video - produkowania tasiemców, gier niedorobionych, samoprzechodzących się itp itd ale to już było wałkowane i nie zamierzam się powtarzać.

Przez to wszytko właśnie stałem się graczem opóźnionym. Kupuję gry i konsole 10 lat po premierze (dodam, że prawie darmo) gram codziennie w Crasha, którego nie mogę wymaksować bo jest dla mnie za trudny. Jedyne co teraz mnie ucieszy to pewnie będzie Splatoon, które zajmie mnie pewnie na następne pół roku ale żeby go kupić w marę tanio to pozbywam się crapów ze swojej kolekcji aby siły finansowe były wyrównane.

Oceń bloga:
16

Komentarze (14)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper