Recenzja gry - Wiedźmin 3: Dziki Gon

BLOG RECENZJA GRY
1647V
Recenzja gry - Wiedźmin 3: Dziki Gon
Sendo1910 | 22.08.2016, 15:02
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Gdy w 1986 roku debiutowało pierwsze opowiadanie o Geralcie z Rivii, chyba nikt nie przypuszczał, że w przyszłości Wiedźmin osiągnie wielki, międzynarodowy sukces i to w sporej mierze dzięki grze. Wiedźmin 3: Dziki Gon to największe dzieło polskiego gamedev’u i doskonałe zwieńczenie wirtualnej trylogii, które zapadnie wam w pamięci na długie lata. 

Przystępując do produkcji naszego rodzimego studia nie byłem nawet w połowie świadom tego, co mi zaoferuje. Po Wiedźminie 2, niezwykle udanej grze, moje oczekiwania wobec kontynuacji były olbrzymie. Gra zapowiedziana na next geny jawiła się jako swoisty mesjasz RPG, który miał być większy, lepszy, ładniejszy i w gruncie rzeczy bardziej epicki od produkcji konkurencji, co w zdecydowanej większości się udało. Choć finalnie ten diament nie jest aż tak oszlifowany, jak w przedpremierowych zapowiedziach, nie przeszkadza mu to w byciu wizytówką obecnej generacji. I nie jest to subiektywne wyolbrzymienie z pobudek patriotycznych, a szczera prawda. Dziki Gon to klasa sama w sobie.

Świat stoi u naszych stóp

Akcja Dzikiego Gonu rozgrywa się pół roku po wydarzeniach z drugiej części. Nilfgaard okupuje podbite królestwa Północy, a my, wcielając się w Geralta, próbujemy przeciwstawić się tytułowemu zastępowi upiorów i odnaleźć bliskich wiedźmina – głównie Ciri, która, co ciekawe, jest grywalną postacią w retrospektywnych fragmentach gry. Sam bohater natomiast wyraźnie zmienił swoją aparycję – wydaje się znacząco starszy, jakby zmęczony trudami swojego fachu i wydarzeń politycznych. Wciąż jednak jest mistrzem w eliminowaniu problemów – zarówno ze strony potworów, jak i ludzi.

Najważniejszą zmianą, a zarazem nowością w serii jest otwarty model świata, w którym przyjdzie nam spędzić wiele długich godzin. CD Projekt Red wyszedł tym samym naprzeciw wymaganiom współczesnych gier AAA, oddając w ręce graczy olbrzymią, tętniącą życiem mapę (i szereg pomniejszych, osobnych), w którym trudno o nudę i syndrom szybkiego wypalenia. Świat w Wiedźminie 3 olśniewa bogatą paletą barw, jest szczegółowy i urozmaicony do tego stopnia, że ciągle można natrafić na coś ciekawego.

Mamy poszczególne królestwa z wiedźmińskiego uniwersum, takie jak Redanię, Temerię, Nilfgaard, Kaedwen, Aedirn czy górzysty archipelag Skellige. Większość gry spędzimy w trawionym wojną Velen, gdzie rezyduje samozwańczy władca tego rejonu - baron , i niezależnym Novigradzie, wraz z okolicznym Oxenfurtem. W tym miejscu warto nadmienić o designie tych rejonów, które są przedstawione w mistrzowski sposób. W Velen przyjdzie nam zobaczyć na własne oczy następstwa wojny – ugięte od wisielców drzewa, których ciała bezszelestnie targa wiatr; wielkie, zwęglone stosy poległych, pobojowiska czy liczne tabory wojsk Nilfgardzkich. Podążając na północ, w stronę Novigradu, widać pewne zmiany – więcej ludzi uprawia rolę, młyny pracują pełną parą, a stada zwierząt hodowlanych co chwilę przemykają wokół gospodarstw. No i jawi się przed nami wspomniane miasto – olbrzym, do którego prowadzi sześć bram. Kwitnie w nim życie towarzyskie i kulturalne, ma okazały port, równie pokaźny system kanałów i jest siedzibą kilku ugrupowań, które poznamy podczas głównego wątku. Novigrad ponadto może pochwalić się okazałą architekturą z muru pruskiego i wraz z Oxenfurtem są perełkami na tych ziemiach. Wokół tych miast z kolei królują słowiańskie wsie czy warownie (Kasztel Wrońce) w których będziemy czuli się jak w domu. Klimat naszej kultury potęguje liczne nazewnictwo czy nawiązania do legend, co samo w sobie jest czymś kapitalnym. Wiedźmin tym samym z pewnością spopularyzuje mitologię Słowian, nie tak znaną i oczywistą, jak chociażby nordycka, a równie ciekawą i intrygującą. Jednak i entuzjaści klimatów z Północy znajdą coś dla siebie dzięki wyspom Skellige, na których powinni odnaleźć wiele wspólnych mianowników z ostatnią pełnoprawną odsłoną The Elder Scrolls.

               

Opisując świat w Wiedźminie 3 należy również wspomnieć o świetnych warunkach atmosferycznych, które wiele wnoszą w immersji z tym tytułem. Deszcze, burze czy zachody Słońca – choć oczywiste i nie wydające się niczym szczególnym, w tej grze są niezwykle klimatyczne. Czuć, że otaczający nas świat żyje i to my jesteśmy wobec niego zależni, a nie na odwrót. Nie inaczej jest we wspomnianych wsiach czy miastach, gdzie można doświadczyć typowego społeczeństwa – dzieci bawią się, chłopi pracują, kupcy handlują, biedacy żebrzą, kurtyzany… kuszą, a  żołnierze niechętnie nas tolerują. Podobnie jak koty, które w bardziej wylewny sposób – prychając, uświadamiają nas, że nie lubią łowców potworów. W tym wszystkim CD Projekt RED po raz kolejny podtrzymał wysoką poprzeczkę w rubasznych żartach i ciętych tekstach, przez co zwykłe chodzenie i słuchanie ludzi to miód dla uszu.

Kolejną istotną nowością w grze, jest możliwość jazdy na koniach, czy pływaniu na niewielkich łodziach, co przy tak opasłej mapie jest wręcz zbawienne. W wypadku pierwszego środka transportu, mamy specjalny pasek wytrzymałości, przez co nie możemy zbytnio katować naszych rumaków. Zwierzęta te są również wyczulone na liczne niebezpieczeństwa, czyhające na nas na każdym kroku, szczególnie ze strony nieumarłych istot. Gdy będziemy stać przy wrogu, lub znajdować się przy nim w bliskie odległości, jadąc zbyt wolno, Płotka zrzuci nas i pozostawi na pastę losu. Konie ponadto ułatwiają nam walkę – atakując na nich, następuje zwolnienie czasu, a wtedy możemy efektownie rozplatać przeciwników.

               

Łodzie z kolej są podatne na zniszczenia, przez co musimy ostrożnie pływać. Mają kilka stref, które widzimy na małym modelu w rogu ekranu. Gdy uderzymy w jakąś, zaczerwieni się, a na samej łodzi pojawi się wyżłobienie. Fajna sprawa. Łodzie są porozmieszczane w wielu miejscach na mapie, ale pojawiają się przeważnie po naszych wojażach wokół nadrzecznych osad. Wiele miejsc w grze warto wręcz odwiedzać, aby odkryć specjalne znaczniki szybkiej podróży, które ułatwiają poruszanie się po tym wirtualnym świecie. Znaczniki te znajdują się w stosunkowo niewielkich odległościach od siebie, stąd po odkryciu przynajmniej większości, szybko i bez problemu dostaniemy się do wybranego celu.

Wiedźmin lekiem na całe zło

Geralt podobnie jak w poprzedniej części, korzysta z magicznych znaków, tworzy specjalne oleje i petardy na potwory, ma wiedźmiński zmysł, posiada zwykły i srebrny miecz, które, podobnie jak reszta rynsztunku, niszczą się i wymagają napraw , oraz może zbierać przeróżne przedmioty. Klasyka. Szczególnie uwypuklono ten ostatni aspekt, gdzie podobnie jak w The Elder Scrolls V: Skyrim, dość szybko można zrobić z Geralta tragarza towarów wszelkiej maści, nie zawsze potrzebnych. Ilość broni, składników alchemicznych, materiałów do rzemiosła i reszty bibelotów przyprawa o zawrót głowy i jest to… miłe uczucie. Dzięki temu Geralt dużo częściej będzie zmieniał miecze, zbroje czy buty, dostosowując się do co raz trudniejszych zadań. Niepotrzebne żelastwo, lub przedmioty których po prostu nie chcemy sprzedawać, można zawsze zostawić w specjalnych schowkach, które znajdują się w strategicznych dla fabuły miejscach.

Czymże byłby Wiedźmin bez śmiercionośnych starć z potworami? Walki w Wiedźminie 3 przeszły kosmetyczne zmiany. Wciąż są trochę chaotyczne, a kamera często nam przeszkadza. Oprócz wykorzystania olejów, petard czy pułapek, raczej nie można tu mówić o jakiejkolwiek taktyce w pojedynkach. Liczy się głównie refleks, parowanie ciosów czy wspomagacze pod ręką, w postaci jedzenia czy eliksirów uzupełniających pasek zdrowia. Przy częstym wykorzystywaniu odskoków, Geralt niemalże tańczy w rytmie genialnej muzyki, która włącza się w trakcie niebezpieczeństw, z kocią zwinnością unikając ruchów przeciwników. Ciri z kolei potrafi w mgnieniu oka przemieszczać się z miejsca na miejsce, wprawiając w kompletną dezorientację grupy napastników. Ma również specjalne ataki rodem z najlepszych slasherów, przez co zabawa wiedźminką to doskonała odskocznia od rutyny Geralta.

                   

Na szczęście pewne techniczne niedoskonałości reflektują nam efektowne „finishery”, dostępne przy obu postaciach, gdy przepoławiamy wrogów na pół, przebijamy ich korpusy mieczami, czy z gracją odcinamy głowy, które fruwają po krzakach. Wyjdę w tym momencie na masochistę, ale to naprawdę wygląda fenomenalnie. Szczególnie gdy robimy to na koniu, gdy w zwolnionym tempie masakrujemy głupców mających odwagę stanąć nam na drodze.

Gama istot, z którymi będziemy się mierzyć jest naprawdę szeroka. Każdy przeciwnik ma nad sobą sugerowany poziom (podobnie jest z zadaniami), od którego powinniśmy do niego podchodzić. Przede wszystkim będą to ludzie – nilfgardzcy żołnierze, bandyci i piraci, którzy korzystając z wojennego pandemonium, rabują na potęgę; w końcu zwykli, uniesieni dumą mieszkańcy, butni i gotowi w obronie własnych ideałów, wartości, czy towarzyszów, stawiających kolejkę w karczmie. Zdecydowanie więcej czasu spędzimy z użeraniem się z fauną, bardzo różnorodną i zachowaną w klimatach uniwersum.

Bestariusz można podzielić na wiele podgrup, jednak warto przede wszystkim rozróżnić dzikie zwierzęta, od fantastycznych istot. Zwierząt jest stosunkowo niewiele i stanowią uzupełnienie dzikich, nieokiełznanych przez ludzi miejsc. W sumie na poważnie mogą nam zagrozić wilki, które jako zwierzęta stadne, atakują watahą, co szczególnie widać na radarze, gdzie poszczególne osobniki zbiegają się i odcinają nam drogę, którą przyszliśmy, a reszta atakuje z pozostałych strony. Dużo mniej zorganizowaną grupą są dzikie, wygłodniałe psy, tyleż słabe, co upierdliwe. Natrafić możemy również na niedźwiedzie, które z kolei dominują nad nami wielkością i są nad wyraz szybkie.

Dużo ciekawiej wypadają starcia ze stworzeniami fantastycznymi. Są stadne, nieustępliwe Nekkery, Utopce, Zgnilce, Endragi, Harpie, Syreny, Duchy; osobniki cięższej rangi, pokroju Trolli, Wampirów, Gryfów, Wivern, Żywiołaków; czy relikty, takie jak Bożątko, Wiedźmy, Bies czy Leszy. Niektóre z nich mają specjalne umiejętności – niewymieniona wyżej Baba Wodna z rodziny trupojadów, potrafi rzucać w nas błotem, które zamazuje obraz, skutecznie ostudzając nasz bojowy zapał. Zgnilce po otrzymaniu solidnej porcji ciosów puchną, eksplodując zielonym, żrącym kwasem. Mglak z kolei porusza się we mgle i dzięki niej materializuje swoją postać, najczęściej blisko naszego bohatera. Ciekawym przypadkiem jest  również Poroniec, powstały z martwego, niechcianego dziecka, który może przetransformować się w silną bestię o posturze wilkołaka i nieźle dać nam w kość.

             

Co nie jest odkrywcze, każdy z tych potworów atakuje inaczej, wymaga odmiennych technik w walce, przygotowań, czy poziomów zaawansowania Geralta . Szybko poznamy swoje miejsce w szeregu, gdy spróbujemy pokonać przeciwnika mającego dziesięć poziomów więcej od naszej postaci, a ten jednym ruchem ręki zmusi nas do wczytania ostatniego zapisu gry. I to jest w tym piękne, że ten wirtualny świat wymaga od nas ciągłego rozwoju postaci. Momentami może wydawać się wymagający, jednak regularne spełnianie tych wymagań opłaca się – wiele bestii pilnuje kosztowności i mocnych elementów rynsztunku. Warto więc obmyślać strategię na daną walkę, korzystać z kusz do strącania latających maszkar, mieć pod ręką sporo prowiantu i realnie oceniać swoje możliwości – czasami grupa teoretycznych słabeuszy może nam napsuć sporo krwii. Może nie w takim stopniu co w grach od From Software, ale jednak.

 

Dzieło kompletne

Oprócz wątku głównego, Wiedźmin 3 oferuje nam masę zadań pobocznych, które na szczęście nie opierają się tylko na schemacie idź-zabij-odbierz nagrodę. Raz musimy kogoś pomścić, innym razem kogoś odnaleźć, a czasami pomóc w trudnej, lub kompletnie błahej sprawie. Oczywiście przy okazji możemy przy tym zarobić, lub dzięki perswazji Geralta uświadomić zleceniodawcy, że dane zadanie wymaga sowitej nagrody. Od nas również zależy, czy odmówimy wzięcia wynagrodzenia, przeznaczając go na szczytny cel. Prawdziwe wirtualne…życie, stawiające przed nami problemy i życiowe dylematy.

W wolnym czasie możemy zagrać w Gwinta – grę karcianą znaną na całym kontynencie, która posiada nawet specjalne karty, o które dosłownie zabijają się kolekcjonerzy! Jeśli natomiast nie kręcą nas partyjki z przypadkowymi ludźmi, możemy wybrać się do domów publicznych, dając Wiedźminowi parę chwil szczęścia. Ogólna erotyka w tej grze jest wyraźnie wyeksponowana – choć sceny są krótkie, działają na wyobraźnię. Szczególnie w przypadku kontaktów z Triss i Yennefer, których niezwykła uroda potrafi momentami omamić. Podczas rozmów z nimi ścieżki dialogowe naszpikowane są podprogowymi tekstami. Dwuznaczności czasem działają, a czasem nie. Jednak warto próbować! W czasie rozgrywki zdecydujemy, z którą czarodziejką się zwiążemy, lub, jeśli wolimy, możemy zostać „wolnym strzelcem”. Jeśli jednak nie interesują nas wirtualne „gierki”, warto skorzystać z dobrodziejstwa tej gry, czyli wielkiego świata, naszpikowanego sekretami i oferującego piękne (który to już raz użyłem tego słowa?), malownicze lokacje. Mój przycisk Share w DualShocku 4 był nagminnie wykorzystywany przy cykaniu fotek Novigradu czy latarni morskiej na Skellige, jak w żadnej innej grze.

              

Wiedźmin 3 w swoim rozmachu, wszechstronności i genialnej fabule jest grą wyjątkową, która jednak cierpi na kilka powszechnych, deweloperskich przypadłości. Ogrom gry z pewnością odbił się na technicznych niuansach, z których kilka jest dość wyraźnie dostrzegalnych. Pierwsze co rzuca się w oczy to dość średni View Distance. Można odnieść wrażenie, że wszędzie w oddali panuje mgła, stąd dalsze elementy otoczenia są niewyraźne. Lepiej sytuacja przedstawia się ze wzniesień, choć ciągle krajobraz wydaje się nieszczegółowy i razi prostotą. Kolejną, rzucającą się w oko kwestią, są nagminne wczytywania tekstur podczas cut-scenek. Trochę wygląda to słabo, szczególnie że podczas normalnej rozgrywki takiego czegoś praktycznie nie doświadczymy. Poza tym zdarzają się drobne glitche – jakaś postać nie potrafi ominąć przeszkody, idąc w miejscu, Płotka potrafi zaliczyć kilka epizodów z lewitacją, a Geralt ma dar przenikania przez tekstury. Wiedźmin może również denerwować w kwestii wytrzymałości, gdy skaczemy z wysokości. W konkurencyjnych erpegach komfort spadania jest duży, w produkcji CD Projekt RED nie. Często wyskok z pierwszego piętra może być wyrokiem dla naszego bohatera, stąd szybko przyzwyczaimy się do korzystania ze schodów o drabin. Z jednej strony dobrze, że Geralt nie jest z gumy, ale głupie, przypadkowe zgony po prostu wkurzają.

Już kompletnie na upartego uczepiłbym się powtarzalności w modelach ludzi. W wielu misjach możemy doświadczyć deja-vu, gdy zauważmy dokładnie takie same (no może poza ubiorem i włosami) postacie. Na początku rozgrywki udało mi się pomóc pewnemu chłopowi i ocalić mu życie. Po odkryciu Novigradu i późniejszym wykonaniu misji z Triss, człowiek ten okazał się kupcem. Spotkałem go jeszcze raz, choć już nie pamiętam, jaką profesję posiadał. Niby to powszechny zabieg w tego typu grach, jednak przez charakterystyczne twarze poszczególnych ludzi, aż nadto zauważalny.

           

Wiedźmin 3 to przykład, jak powinno się tworzyć, ale i wydawać gry na next-geny. Tak, dobrze przeczytaliście. W pudełku, oprócz samego krążka z grą, znajdziemy szereg miłych dodatków. Po pierwsze mamy instrukcję, która jak na dzisiejsze standardy jest gruba, bo ma aż 8 stron! Dostajemy również kompendium „Świat Wiedźmina” (dwa razy obszerniejsze od instrukcji), które w telegraficznym skrócie przybliża nam najważniejsze elementy z gry. Oprócz tego w zestawie znajdą się dwie naklejki, podziękowania zespołu CD Projekt RED za kupno gry (!), piękna mapa krain i fenomenalna ścieżka dźwiękowa. Ręce same składają się do oklasków. Wiedźmin 3: Dziki Gon tym samym kultywuje odległe tradycje wydawania tytułów, gdzie w pudełkach znajdowały się dodatki wprowadzające do świata gier. Teraz to głównie domena wydań kolekcjonerskich. Szkoda.

Reasumując, Dziki Gon to magnum opus CD Projekt RED. Doskonale zwieńcza wirtualne przygody Geralta z Rivii, wyznaczają nowe ścieżki w grach RPG. Mimo że to tytuł na dziesiątki (a nawet więcej) godzin, wchłania się go lekko i przyjemnie. Nawet mimo kilku drobnych niedoróbek. Jest to intensywny erpeg , który swoim klimatem, humorem, nastrojową muzyką, rozwiązaniami i epickością powinien zadowolić każdego. Jeśli zaczniecie przygodę z Wiedźminem 3, szybko zapomnicie o innych grach. To jeden z tych tytułów, w które powinien zagrać każdy szanujący się maniak wirtualnej rozrywki. A przynajmniej spróbować, żeby nie wyjść na ignoranta. Bywajcie!

Oceń bloga:
1

Atuty

  • Fabuła
  • Klimat
  • Ogromny, zróżnicowany świat
  • Świetna grafika
  • Bestariusz
  • Dwie grywalne postacie
  • Urozmaicone zadania poboczne
  • Humor

Wady

  • Drobne niedoróbki, które w ostatecznym rozrachunku można kompletnie ominąć
Sendo1910

Łukasz Kędzierski

Wiedźmin 3: Dziki Gon to nowa jakość w grach RPG. Tytuł obowiązkowy, który trzeba znać.

10,0

Komentarze (4)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper