Red Dead Redemption 2 - moje pierwsze wrażenia

BLOG
3611V
Red Dead Redemption 2 - moje pierwsze wrażenia
bieluk | 26.10.2018, 12:58
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Nadszedł ten dzień na który czekałem przez lata. Premiera Red Dead Redemption 2 stała się faktem, a ja w końcu mogę zanurzyć się ponownie w cudownym świecie Dzikiego Zachodu wykreowanym przez prawdziwych mistrzów, być może nawet najlepszych w swym rzemiośle Rockstar Games. Do dzisiaj grą tej generacji był dla mnie Wiedźmin. Po 2h z RDR 2 myślę, że mamy nowego króla w branży.

Zbliża się północ. Zazwyczaj o tej godzinie już śpię, ale nie tym razem. Za chwilę będzie mi dane zagrać w najgorętszą premierę ostatnich lat. Na portalowym Discordzie zaczynamy odliczanie. Leje się szampan, ludzie wrzucają fajerwerki. Fiesta trwa w najlepsze. Nerwowo odliczam ostatnie sekundy do zdjęcia blokady z gry i w końcu następuje ten moment. Zaczynam swoją przygodę, przygodę która mam nadzieje na zawsze utkwi w mej pamięci.

To co widzę na początku powoduje opad szczeny. Jestem tak podjarany, że instynktownie nalewam sobie w kieliszek wytrawnej pigwówki od teściowej na uspokojenie targających mną emocji. Pamiętam moment z pierwszego Uncharted jak Nathan Drake zmoczył swoje ubranie na początku gry. Tak samo się czułem patrząc na to jak konie zostawiają ślady na śniegu i jak wygląda dbałość o najmniejsze szczegóły.

 

Każdy element w tej grze jest dopracowany do perfekcji. Zamieć śnieżna sprawia, że po plecach, aż ciary przechodzą. Przenikający skowyt wiatru, gdzieś w oddali słychać wycie wilków, a trzeszczący śnieg pod kopytami brzmi tak jak w rzeczywistości. Nieśpiesznym krokiem posuwam się do przodu. Czuję, że mój koń się rzeczywiście męczy w tych warunkach. Wszystkim z bandy jest zimno i jedyne o czym marzą to ciepło bijące od kominka i łyk smolistej, gorącej kawy z kawiarki.

W pewnym momencie słyszę delikatną muzykę przypominającą tą którą mogliśmy usłyszeć w westernach mistrza Sergio Leone. Czuję się jakbym oglądał Niezawistną Ósemkę Tarantino. To z jakim pietyzmem Rockstar odwzorowuje świat powala na kolana. Wydeptana ścieżka od chaty do stodoły wygląda jak prawdziwa, strumyk przecinający zaśnieżone pustkowia, para z pyska konia to wszystko wygląda jak żywe. Dialogi pomiędzy bohaterami to klasa sama w sobie. Gdyby ktoś tu wrzucił dubbing bez możliwości wybrania oryginalnej ścieżki musiałby chyba zawisnąć na szubienicy. 

Żeby wybrać broń podchodzimy do konia i odpinamy ją od siodła, głaszczemy naszą szkapę przez co rośnie nasza więź z nią. Podczas biegu pod górę czuć zmęczenie bohatera i to jaki opór stawia przed nim głęboki śnieg. Wbijam się do jakiejś chaty, szukam po szafkach jedzenia bo trochę muszę podreperować zdrowie. Czuję jakbym w tym świecie żył. Takie smaczki sprawiają, że interakcja z grą jest przecudowna. Zastrzelonych wrogów mogę obrobić z kasy, zabrać im butelkę burbonu i papierosy. Kasę mogę wydać w sklepie i tutaj wam powiem kolejny szok. Rockstar udostępniło w Social Club duży katalog dóbr ze sklepu. Kasa zdobyta podczas gry może być wydana na kompie podczas przeglądania katalogu i towar pojawi się w naszym ekwipunku. Jest wszystkiego w opór przykładowo..

Wiem, że nawet dobrze nie liznąłem tej gry i to co mnie czeka jeszcze nie raz wprawi mnie w wielki zachwyt. Chciałem z wami podzielić się jednak pierwszymi wrażeniami i poznać wasze zdanie - jak wy odbieracie pierwszy kontakt z tym (nie boję się użyć już teraz tego słowa) arcydziełem. Odliczam godziny do końca pracy i myślami jestem ciągle przy tej grze. Żadna gra od bardzo dawna nie wprawiła mnie w taki stan. Warto było czekać, warto dla takich chwil być graczem. Red Dead Redemption 2 to złoty gral naszego hobby. To trzeba przeżyć by zrozumieć.

Oceń bloga:
47

Komentarze (282)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper