New Game Plus? Nie, dzięki

BLOG
1688V
New Game Plus? Nie, dzięki
gramisan | 08.08.2018, 15:26
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

W zeszłym roku na Steamie pojawiło się 7600 gier, co daje średnio 21 premier dziennie. Na PSN czeka do pobrania 3745 tytułów dla całej rodziny PlayStation. Dla samego Xboxa One na Marketplace przygotowano 1215 pozycji. Nie ogarniesz. Choćbyś się zaparł i grał 24 godziny na dobę.

Selekcja, słowo klucz. Każdy z nas jest świadom, że czas nie jest z gumy i nie jesteśmy w stanie zobaczyć wszystkiego. Często mamy długą listę obowiązków, a dla wielu gry to nie jedyna forma spędzania czasu. Lubimy obejrzeć film, przeczytać dobrą książkę, posłuchać muzyki czy spędzić czas z rodziną lub przyjaciółmi (niepotrzebne skreślić). Jeżeli jesteśmy w stanie poświęcić dla swojego hobby chociaż kilka godzinny dziennie, to i tak bardzo dużo. Wielu na to nie stać. Często granie obkupione jest poświęceniem. Grając z czegoś rezygnujemy (kto choć raz nie miał oczu na zapałki, niechaj pierwszy rzuci kamieniem;)).

Wbrew obiegowej opinii gry stały się o wiele dłuższe niż jeszcze kilka lat temu. W świecie dominacji tytułów sandboxowych rozgrywka na kilkadziesiąt, a czasem nawet kilkaset godzin przestaje nas w jakikolwiek sposób dziwić. Przykłady kilku ostatnio ukończonych przeze mnie pozycji: Persona 5 ponad 130 godzin, South Park: The Fractured But Whole ponad 30, podobnie Watch Dogs 2 oraz Śródziemie: Cień Wojny. A przy okazji zahaczyłem o Fifę 18, która przecież nigdy nie ma końca i rozegrałem już pewnie ponad 200 meczy. Doszło do sytuacji, w której z otwartymi ramionami przyjmuje szpile na kilka lub kilkanaście godzin. Choćby takie What Remains of Edith Finch, zapłaciłem w promocji bodaj 60 czy 70 zł za doświadczenie, które trwało nieco ponad 2 godziny. I wiecie co? To były jedne z najlepiej ulokowanych pieniędzy w moim życiu. Bo gra dostarczyła mi wrażeń, do których wracałem myślami wielokrotnie na przestrzeni następnych miesięcy.

Jeżeli w tym momencie pukacie się w czoło i zrzucacie winę na dobór tytułów, przypomnijcie sobie jak ewoluowały typowe gry akcji. Niegdyś kampania na kilka godzin, a obecnie każda naszpikowana jest elementami RPG i mniej lub bardziej otwartym terenem działań.  Zobaczcie ostatnie God of War czy Metal Gear albo nad czym pracuje obecnie Guerrilla Games. Wklepcie w Google „najlepsze gry akcji PS4” i chwilę pokontemplujcie nad zmianami, które już zaszły i zachodzą na naszych oczach. Nawet Uncharted 4, które przecież nadal posiada liniową strukturę jest o wiele dłuższe niż poprzednie części.

Przeliczanie czasu rozgrywki na walutę nie ma w dzisiejszych czasach racji bytu. Większość graczy nie kończy nawet głównej fabuły, można to sprawdzić choćby po procencie zdobytych pucharków. Według nich w przypadku PlayStation 4 napisy końcowe w Personie 5 ujrzało 35% osób grających, Watch Dogs 2 niespełna 27%, w przypadku Cienia Wojny oraz South Parka jest nieco lepiej, kolejno 39 (ale mowa tu o niepełnym zakończeniu) oraz 46%.  Nawet w przypadku Edith Finch nie wszyscy zobaczyli „Wielki finał”, jak nazywa się pucharek (74%). W tym czasie do platyny dobija przeciętnie mniej niż 5% osób, które choć raz odpaliły dany tytuł.

What Remains of Edith Finch, jeżeli się zastanawiacie w jakie zdanie ułożą się litery, już śpieszę z pomocą: kto nie grał, bo "eeee, za tę kasę taka krótka" ten fujara.

Po raz kolejny powraca słowo klucz z początku wpisu. Tyczy się ono nie tylko doboru samych gier, ale również tego, jak z nimi obcujemy. Osobiście jestem w tym temacie do bólu prostolinijny, preferuję granie do momentu, w którym mnie to bawi. Zazwyczaj jest to nieśpieszne ukończenie, tj. wykonywanie zadań pobocznych o ile uważam je za wartościowe + wbicie kilku pucharków, które zdają się być dla mnie zabawne. To jest moja metoda by odnaleźć się w tym szaleństwie zalewu premier i promocji. W ten sposób jestem w stanie ukończyć przynajmniej kilka pozycji miesięcznie. I choć prawie zawsze obiecuję sobie, że wrócę do danej gry by wbić platynę, jeszcze nigdy mi się to nie udało. Ciężko jest mi się zmotywować by wrócić tylko po to by np. zebrać brakujące znajdźki czy męczyć bułę wydumanym zadaniem. Plułbym sobie w brodę wiedząc ile nowych historii w tym czasie mógłbym poznać i ile nowych mechanik odkryć. W tej optyce, życie jest za krótkie żeby calakować gry. Jestem jednak świadom, że ten sposób zabawy nie jest jedyną słuszną drogą.

Przypomniała mi się anegdota o graczu, który spędził z Wiedźminem 3 ponad 1800 godzin i nawet nie zaliczył go na 100%. Zwyczajnie zdobycie wszystkich pucharków nie było dla niego priorytetem. Cieszył się świetnie wykreowanym światem, zdarzeniami losowymi i jak to Wiedźmin, polował na potwory. Co ciekawe, nie bawił go również tryb New Game Plus, gdyż uważał, że psuje on balans rozgrywki. Ten sam gracz spędził 200 godzin z Wiedźminem 2, 500 z GTA V, 600 z Falloutem 4 i 1500 ze Skyrimem. Wgłębianie się w niuanse mechaniki to jego sposób na pełną immersję. I to jest spoko. Tak samo jestem w stanie zrozumieć, że kogoś bawi tysięczny gol wbity w Fifie czy enty headshot w Call of Duty. Najważniejsze by granie przynosiło satysfakcję.

A Wy w jaki sposób wyciągacie najwięcej radości z grania?

Oceń bloga:
49

Jak grasz w gry?

Wyciskam jak cytrynki
534%
Jak mnie wciągnie, to i platynę wbiję i miodu się napiję
534%
Oprócz mojej ulubionej gry/serii świat mógłby nie istnieć
534%
Przygoda, przygoda, każdej gry szkoda!
534%
Pokaż wyniki Głosów: 534

Komentarze (95)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper