Weekendowe Granie #122

BLOG O GRZE
1088V
Weekendowe Granie #122
kalwa | 27.05.2016, 23:45
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Przed Wami kolejna dawka przede wszystkim chińskich i bardzo kwadratowych gier. Inaczej nie będzie, tym bardziej że ponoć trwa moda na retro.

Znów będę się powtarzał, bo od ostatniego odcinka ruszyłem tylko jedną nową grę. W sumie dwie ukończyłem. Z dwoma pozostałymi wciąż się męczę, a granie w kilka tytułów na raz nie pomaga. Poza tym, pewnie i tak ganiacie za swoimi pitokami, które odfrunęły Wam od niszczatorów pokroju [gra]Uncharted 4: Kres Złodzieja (PS4)[/gra] i macie lepsze zajęcia niż czytanie kolejnego WG.

Zacznę od ukończonego tytułu, czyli [gra]Resident Evil 3: Nemesis (PS One)[/gra]. Gra wydaje mi się prostsza od swoich poprzedników, mimo częstych spotkań z tytułowym i zdecydowanie zbyt silnym przeciwnikiem. Odniosłem jednak takie a nie inne wrażenie, bo w ostatniej walce, zaraz przed końcową scenką, nie wystrzeliłem więcej niż dwóch pocisków. Potwora zabiłem biegając i nastawiając go na ataki pewnego ustrojstwa, o którym rozpisywać się nie będę. Dodam jeszcze, że nie udało mi się zdobyć Magnuma, no i ogólnie grałem na Hard (ten drugi poziom do wyboru to i Easy i pewnie Hard funkcjonuje bardziej jak Normal). A sama gra? Co nieco już pisałem o tym tytule. Podoba mi się (i kojarzy lekko z [gra]Dino Crisis (PS One)[/gra]) udźwiękowienie, grafika (która znów ma małe problemy) i ogólnie klimat. Fabuła ma bardzo podobny schemat do dwóch poprzednich odsłon, ale o tym też nie będę się rozpisywać, tym bardziej że tylko w "jedynce" poznałem wszystkie zakończenia. Chętnie zagrałbym w coś podobnego jeszcze. Odczuwam lekko niedosyt. Mógłbym zagrać w [gra]Resident Evil HD Remaster (PS3)[/gra] i [gra]Resident Evil Zero HD Remaster (PS3)[/gra], ale do tego trzeba mieć dostęp do telewizora, więc odpada. Pozostaje mi pozostać cierpliwym i na razie pocieszyć się czasochłonnymi grami z gatunku jRPG, o którym jeszcze niedawno mówiłem że jest moim ulubionym. Nie jestem pewny czy dalej jest. Brakuje mi właśnie tego typu gier. Szczególnie dzisiaj.


Męczyłem się, nie spałem, jęczałem, wrzeszczałem na wszystkich dookoła i byłem nieprzyjemny, ale w końcu udało mi się pokonać ostatniego bossa w Final Fantasy V (PS One). Dawno żadna gra nie dała tak mi popalić. Uświadomiłem sobie też, że jestem gorszy w tych grach niż sądziłem. Nie wiem, może brakuje mi cierpliwości, umiejętności patrzenia w przyszłość i zaplanowania rozwoju danych klas (to można załatwić za pomocą wszelakich poradników), czy może po prostu nie umiem w te gry grać. Przez całą grę szedłem przed siebie bez większych problemów, aż w końcu znalazłem się w ostatniej lokacji gdzie czekało na mnie sporo przesadzonych przeciwników. Okazało się też, że nie rozwinąłem niektórych klas, a było to niemal konieczne do pokonania tych przeciwników. Udało mi się zdobyć 12 legendarnych broni, zdobyć kilka znaczących summonów, a mimo to nie miałem szans z tymi francami. Musiałem się więc wrócić z samej końcówki gry i zdobyć kilka umiejętności, szczególnie dla Niebieskiego Maga. Chodziło choćby o umiejętność Guardian (narzucającą na moje postacie trzy pozytywne statusy na raz - Shell, Protes i Float), ale zdobycie jej wiązało się z poszukiwaniem rzadkiego przeciwnika, plus rozwinięciem umiejętności dwóch klas do drugiego poziomu. Jedna musiała umieć kontrolować przeciwnika, a druga nauczyć się czaru. Po kilku godzinach się udało, ale okazało się że dalej nie radzę sobie z ostatnim bossem. Dowiedziałem się następnie, że przyda mi się umiejętność tworzenia miksturek, znów więc czekało mnie zdobywanie doświadczenia. Podsumowując, męczyłem się z X-Deathem i jego lepszą formą dobre 10 godzin. Skończyło się na tym, że Blue Mage rzucał Guardiana, White Mage ciągle leczył i rzucał przyspieszenie, a drugi White Mage używał Holy, leczył i tworzył miksturki, które podbijają poziom doświadczenia o 20 poziomów na czas walki oraz dublują HP. Dodatkowo miałem jeszcze samuraja, który rzucał pieniędzmi (jeden rzut kasą to 9999HP odebranych przeciwnikowi) i atakował dwuręcznym mieczem (około 7000HP). Musiałem uważać, by w drugiej formie nie zostawić Neo X-Deathowi jednej żyjącej jego części, bo wtedy zmiatał mnie w ciągu jednego ataku. Trzeba to było zrobić tak, żeby dwie ostatnie jego części zniszczyć jednocześnie. Po tym czekało mnie fajne zakończenie i świetna animacja CGI będąca podsumowaniem wydarzeń z gry. Wcześniej pojawił się też kilka razy Gilgamesh i tylko utwierdziłem się w przekonaniu jak świetną jest postacią. Ogólnie gra bardzo mi się spodobała, szkoda tylko że zabrakło jej balansu. Ja też popełniłem błąd, bo za bardzo skupiałem się na rozwijaniu pojedynczych klas. Nie stwierdziłbym jednak że to wada gry, więc oceniam na jakieś 9 punktów. Jeden z najfajniejszych FFów z jakimi miałem do czynienia. Chciałoby się remake. Odpowiednio zrobiony zmiótłby wszechświat. Tymczasem zapraszam do odsłuchania epickiego utworu z ostatniej walki w wykonaniu The Black Mages.


Dalej gram w [gra]Terracon (PS One)[/gra] i nie wiem jak daleko mam do końca. Wydaje mi się jednak, że to ostatni zestaw poziomów. Pokonałem mózg antagonisty (jakiś taki robot znajdujący się na jednej z planet) i zbieram aktywator, które umożliwią mi ostatni atak na przeciwnika. Gra wciąż jest bardzo przyjemna, ale robi się coraz trudniejsza, jak to zwykle bywa w grach. Jest coraz więcej kombinowania. Najgorsze w tym wszystkim są misje na czas (a raczej w miejscach z ograniczonym tlenem), gdzie musimy znajdować odpowiednie przedmioty pozwalające nam na przedłużenie pobytu. W jednej z takich misji nie mogłem takich przedmiotów znaleźć i już byłem bliski poddania się, tym bardziej że w Sieci nie ma żadnych poradników odnośnie tej gry, a tym bardziej akurat tej misji (niektórzy letsplejerzy jakby przerwali granie przez tą misję). Okazało się że muszę prowadzić za sobą jednego robota, którego funkcją jest wchłanianie genergii (energia planet którą zbieramy na przestrzeni gry i wykorzystujemy ją do strzelania oraz materializowania obiektów). Poszukiwany przedmiot krył się w niezniszczalnej skrzyni obok wygaszonego obiektu. Musiałem ten obiekt zmaterializować, wtedy przylatywał robot i wchłaniał genergię, co sprawiało że skrzynia niszczała i z niej wylatywał przedmiot. Wpadłem na to przez przypadek. Jestem na około 25 misji, wskaźnik ukończenia pokazuje 50%, ale pewnie podliczane jest również to, ile sekretów w danych lokacjach zdobyłem. Jeśli faktycznie jest to połowa gry to... długo jeszcze będę w nią grał. Do sylwestra pewnie.


Wciąż gram też w Diablo II (PC), ale nie będę się szczególnie rozpisywać, bo niewiele było też postępu. Jestem w trzecim akcie, mój Uroborix ma 21 poziom doświadczenia i ogólnie lubi nakurwiać. Na szczęście drugi akt mam za sobą, bo ta sceneria i przeciwnicy zaczynali mnie męczyć. W trzecim zdaje się będzie lepiej, bo dżungla bardziej mi odpowiada (jakiś deszcz i bagna przynajmniej), a przeciwnicy też padają jak muchy. W drugim akcie problemy miałem niemal na każdym kroku, a szczególnie gdy przyszło mi walczyć z wielkim demonem imieniem Duriel. Padłem na nim chyba 20 razy. Straciłem około 100 000 sztuk złota (i tak, przenoszę do skrzyni żeby podczas zgonu nie ponosić kary poza tą dotyczącą doświadczenia) na ożywianie mojego towarzysza i uzbrojenie go, ale chłopak i tak ginął po kilkunastu sekundach. Na szczęście na tyle dobrze odwracał uwagę, że w końcu udało mi się pokonać tego ludziojebcę. Trochę ubolewam nad faktem, że nie miałem za bardzo jak wydawać kasy. W sklepach nie ma dużo lepszego uzbrojenia od mojego i mam nadzieję, że w tym akcie się to zmieni. Muszę też częściej wykorzystywać kostkę Horadrimów i tworzyć mikstury wzmocnienia (tych sporo przygotowałem na walkę z Durielem).


Co do gry obecnie najważniejszej. Bawię się w [gra]Parasite Eve (PS One)[/gra]. I niech mnie konie porwą. Prolog sprawił, że mój pitok wyskoczył ze spodni i na swoich jajkach pobiegł za tapczan. Wiem, powinienem go złapać, ale gra była tak cudowna, że rozdarty pomiędzy brakiem pitoka, a cudowną grą, wybrałem grę!!!! Póki co jestem pod bardzo pozytywnym wrażeniem. Ten artyzm, klimat i intrygująca fabuła. Grafika mogłaby niektórych szczypać po oczach, ale ja nie z tych, poza tym scenki CGI jak zwykle są na wysokim poziomie. Trochę raziło mnie powolne bieganie głównej bohaterki, ale nie przemierzam wielkich obszarów więc szybko przestało mi to przeszkadzać. Bardziej doskwiera mi to, że ta świetna muzyka przygrywa tak rzadko. Szczególnie podczas rozmów bohaterów. Nie mają oni głosów, więc często po prostu słuchamy ciszy. No ale fabuła tak mnie ciekawi, klimat tak pochłania, że nie za bardzo się tym przejmuję. Podoba mi się też system walki, który przywodzi mi na myśl [gra]Vagrant Story (PS One)[/gra] z tego co widziałem podczas 30 minutowej próbki. Często słyszałem, że [gra]Parasite Eve (PS One)[/gra] to połączenie survival horroru z jRPG, więc wyobrażałem sobie to bardziej na zasadzie [gra]Final Fantasy IX (PS One)[/gra], gdzie przeciwnicy i postacie są rozstawieni po obu stronach i każdy z walczących ma swój czas na atak. To wygląda jednak inaczej. Po napotkaniu przeciwnika przenosimy się do walki, ale nie wygląda to na takiej zasadzie jak w jakimkolwiek innym jRPG. W trakcie pojedynku można się swobodnie poruszać (nie licząc momentu ataku) i dzięki temu unikać ataków przeciwników. Czekamy aż odpowiedni pasek się napełni i wtedy robimy co tylko możemy, żeby uprzykrzyć mutantom dzień. Obecnie jestem w czwartym dniu (chyba), zaraz po pokonaniu zmutowanego psa z posterunku policji. Bardzo mnie ciekawi co dalej, więc na tej grze skupię swoją uwagę podczas tego weekendu i pewnie przyszłego tygodnia.



MUZYKA
Tyle o grach! Teraz trochę hałasu i sprośności.
Zaczniemy od hałasu i rozpierdolu. Przed Wami Noisia (projekt, który możecie kojarzyć z [gra]DmC Devil May Cry™ (PS3)[/gra], do którego ludzie z tej grupy stworzyli muzykę. Dodam, że jest to jedyny element tej gry, który naprawdę mi się spodobał. Szczególnie motyw z tego klubu nocnego. No ale nie przedłużamy.


Drugim kawałkiem jest nowość od Die Antwoord. Gucci Coochie to singiel promujący mixtape o tytule Suck on This. To jakiś taki zapychacz przed właściwym albumem. Powiem tylko tyle: Bum Bum (kawałek którego nie przytoczę, bo aż mi wstyd) to totalna szmira i gówno, ale Gucci Coochie to coś na co czekałem. Będzie też teledysk i poniżej umieszczę jego teaser. Miłego słuchania i oglądania (cycków i myszek)!!


No i to tyle ode mnie! Jeśli czytaliście to wiecie jakie mam plany. Pytanie brzmi: czy Wy wiecie jakie macie plany? Jeśli tak, chętnie o nich przeczytam w pozostawionym komentarzu. Życzę udanego weekendu i znikam!!

Oceń bloga:
0

Co ten pitok...

Odfrunął!!!!
41%
Później będzie leciał z nieba, nie buj się.
41%
Hah, taki uciekający pitok to śmieszny widok. Zamiast go łapać, leżałem na ziemi ze śmiechu. Później było mi smutno, bo nie mogłem go znaleźć.
41%
Trzeba mu "nogi" ogolić. Wtedy za daleko nie ucieknie.
41%
Pokaż wyniki Głosów: 41

Komentarze (11)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper