Weekendowe granie #72

BLOG
1266V
Weekendowe granie #72
kalwa | 05.06.2015, 19:03
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Mimo ostatnich sabotaży, WG (jak na Wielki Głaz przystało) ma się dobrze i wraz z weekendem przybywa kolejny odcinek. Miejmy tylko nadzieję, że jakiś szalony duet (w którym jeden osobnik jest równie trzepnięty co ja) nie pojawi się i wszystko będzie grało i huczało, a Wy będziecie mogli zasypywać ten wpis bogatymi w treść komentarzami.

No i cóż. Trza to jakoś zacząć. Niby wstęp za nami, ale jakoś brakuje słów na ciąg dalszy. Tym bardziej, że ludzie ani nie lubią powtarzalności, ani wyskakiwania znienacka. Druga opcja niby niebezpieczna, ale może też przysporzyć nieco śmiechu (choć raczej nie w tekście). Nieważne, zaczynamy jednak tak jak zwykle. Jestem schematyczny i porządny gość, dlatego pewne czynności zawsze wykonuję tak samo. Załamanie schematu mogłoby skutkować jakąś zwiechą, a nikt przecież nie chce czytać tego co napiszę w takim stanie.

Sunia51: Dobra chłopie. Skończ to biadolenie, bo o ile się orientuję nie powinieneś mieć prawa do napisania tego odcinka. I każdego kolejnego.
Kalwa: Ale przecież przeprosiłem! I grałem w Killer 7, miałem o tym pisać teraz!
Sunia51: Czekaj tylko aż wróci Kojima. W porównaniu do niego jestem słodką i potulną sunią, a i tak mam ochotę cię zakopać z jakimś koniem, co będzie kopytami walił wściekle w wieko trumny, do której będziesz przywiązany!
Kalwa: Matko bosko! Skąd to okrucieństwo?! Nie jestem przecież nieomylny!
Sunia51: Weź mnie nie wkurwiej! Pisz, póki możesz bo moje zamiary co do ciebie zmienią się w czyny! A potem zrobię o tym grę!



Szkurwa! Poduszkę mi rozszarpał! Ech... Dobra, wracamy do tematu. Nie ma co płakać nad rozerwanym koniem. Będzie następny. Tego i tak mało używałem i trochę zmalał. Tak czy siak - od ostatniego odcinka tego zacnego cyklu, ukończyłem Killer 7. To, że gra jest dziwna, chora itp było już powiedziane. Pewnie niejeden raz. Nie będę się tutaj rozpisywał, bo zrobiłem to w poprzednim odcinku, ale jest to jedna z gier, które mocno mną trzepnęły. Najbardziej jeśli chodzi o fabułę, bo ta jest przede wszystkim zagmatwana i wymaga dość poważnej i długotrwałej analizy. Trudno to opisać tak, aby przyjemność z odkrywania tego dla potencjalnego zainteresowanego była jak największa. Ja o grze nic nie czytałem (no, oprócz WG#61 w którym to Laughter opisywał swoje wrażenia – ale tak całkiem szczerze to wraz z przeczytaniem zapominam o wszystkim) i miałem niezły mętlik, ale z czasem i dzięki Pomocom byłem w stanie jakoś to pojąć. Wydaje mi się że najbardziej zniechęcającą rzeczą w przypadku tej gry jest mechanika – ta z uwagi na między innymi swoją odmienność może okazać się nazbyt toporna. Tym bardziej dla osób nie lubiących gier liniowych. Jeśli połączyć to z ciężkim klimatem, długością gry i skomplikowaną fabułą dostajemy twór po prostu trudny, ale jak najbardziej warty zapoznania się. Trudno mi powiedzieć która gra Sudy51 jest dla mnie najlepsza. Opowieść o 7 zabójcach jest pierwszym jego tworem, który wydostał się poza Japonię i trafił nawet do nas, Europy. Kolejne jego dzieła, jak [gra]Lollipop Chainsaw (PS3)[/gra], [gra]Killer is Dead™ (PS3)[/gra] są o wiele bardziej przystępne jeśli chodzi o mechanikę (choć mimo iż są to gry na PS3, bardziej gra się w nie jak w gry akcji z ery PS2 i dlatego ludzie znów narzekają na ich archaiczność i toporność), ale w przypadku KiD znów mamy dość podobną sytuację jeśli chodzi o scenariusz i to w jaki sposób ta specyficzna opowieść jest poprowadzona. Wydaje mi się jednak, że z tych trzech gier pod względem fabularnym najbardziej cenię Killer 7 (Lollipop to przecież perypetie cycatej blond czirliderki walczącej z zombie), bo jest tu naprawdę sporo pojebanych rzeczy, które do mnie trafiły. Odcięta głowa Susie, którą znajdujemy w przeróżnych miejscach (jak choćby pod samochodem, albo w schowku na buty) gada o swoich przeszłych morderstwach, pokojach bez klamek, o tym że ciągle jest sama i wszyscy ją denerwują. Dodajmy jeszcze do tego, że duchy które spotykamy mówią w jakimś dziwnym języku (coś jak w [gra]Ōkami (PS2)[/gra] – to żaden język, a raczej jakieś poszarpane słowa, choć w K7 można nieraz jakieś wychwycić). Jest Samantha, pokojówka szefa zabójców która się nad nim znęca, ujeżdża go i rzuca jedzeniem – oczywiście wszystko to nieoficjalnie, bo gdy jest na służbie zdaje się bardzo ułożona. Są też momenty niemal surrealistyczne, w których uświadczymy choćby deszczu krwi (obrazek z mojego poprzedniego numeru WG). Koniec końców, jest to jedna z najciekawszych gier w jakie grałem, bo mimo tej specyficzności (albo dzięki niej) nie mogłem się w zasadzie oderwać. Moja ocena to 8.5/10 (szkoda że gry nie ma w naszej Bazie).



Następną grą, którą ukończyłem i o której już pisałem, jest American McGee's Alice. Gra jest długa i dość wymagająca. Przechodziłem na normalnym poziomie trudności i szczególnie trudny był początek, z uwagi na to że do dyspozycji miałem tylko nóż, którym mogłem atakować na krótkie dystanse, bądź rzucać (z tym że po każdym rzucie musiałem jakiś czas odczekać, aby móc zaatakować ponownie – czasem sprawiało to poważny problem). Kolejna rzecz, która wpływała w jakimś stopniu na trudność, to sterowanie które na padzie nie funkcjonowało za dobrze. Przez to ciężko przeskakiwało się z platformy na platformę (a jest takich momentów bardzo dużo), czy walczyło się w ruchu. Na szczęście dość szybko znalazłem lepsze uzbrojenie i dodatkowo odkryłem, że można w dowolnym momencie zapisywać grę. Nie jest to tak wygodne jak na platformie, na której quicksave'y są normą, ale bardzo pomogło (na PS3 trzeba wejść w menu Save/Load i tam wczytać lub zapisać – z uwagi że jest to tak skonstruowane zdarzyło mi się wczytać zamiast zapisać, albo zapisać na sekundę przed śmiercią). Cała gra ogólnie wygląda trochę jak platformówka, ale znów nie ma tutaj typowego dla gatunku zbieractwa. Walczymy z przeciwnikami, skaczemy na przepaściami, bądź lawą i przemy przed siebie do epilogu. Powieści Lewisa Carrolla JESZCZE nie czytałem, ale fabuła to jak wiadomo alternatywna wersja wydarzeń z tego klasyka, w tym przypadku mocno depresyjna, makabryczna i z wieloma podtekstami różnego rodzaju. Kraina Dziwów w której lądujemy to wyobrażone przez Alicję miejsce i w związku z tym, iż bohaterka obwinia się o śmierć rodziców, ma depresję i ogólnie jej umysł jest w strzępach, lokacje które zwiedzamy można momentami przypisać do tego czego uświadczymy w [gra]Silent Hill (PS One)[/gra]. Jedna z lokacji, w której ściany pokryte są jelitami, przypomniała mi że zacząłem też przecież czytać Saya no Uta. Ogólnie dzieje się sporo brutalnych rzeczy – trafiamy choćby do trawionej wojną krainy pionków gdzie czerwone okrutnie zabijają białe (jest też scena ścięcia głowy). Swoją drogą, podobał mi się moment w którym Alicja zamieniała się w taki pionek. Naszym zadaniem było poruszanie się po szachownicy tak, jakbyśmy to robili grając w szachy – z tą różnicą, że tutaj na chorą dziewczynę czyhały śmiertelne przeszkody. Poza fabułą zdecydowanie warto docenić genialną ścieżkę dźwiękową. Skomponował ją Chris Vrenna (ja tego człowieka kojarzę ze współpracy z Marilynem Mansonem) toteż mamy tutaj dużo naprawdę mrocznych melodyjek. Ogólnie przewija się sporo „kołysankowych” motywów polanych mrocznym i ciężkim industrialem albo ambientem. Naprawdę świetnie to wszystko brzmi i są to utwory które bronią się same w sobie i bez żadnych „obawień” można słuchać ich również dla przyjemności. Wielu osobom gra może się dzisiaj nie spodobać, z uwagi właśnie na toporność i przestarzałą grafikę, no ale gra mocno nadrabia klimatem i fabułą. Wersja na PS3 jest nieco niedopracowana technicznie, również jeśli chodzi o wszelkie spadki animacji, ale nie jest to nic bardzo uciążliwego. Dlatego każdy fan czegoś w rodzaju horroru i rzeczy temu podobnych powinien zagrać. Mnie gra lekko zmęczyła, ale nie przeszkodziło mi to w natychmiastowym wzięciu się za kolejną część, czyli [gra]Alice: Madness Returns™ (PS3)[/gra].


 

Druga część jest ponoć jeszcze dłuższa niż poprzednik (howlongtobeat pokazuje ponad 13 godzin), ale zdecydowanie łatwiejsza. Nie sprawdzałem jak gra sobie radziła w fazach produkcji, ale z tego co wiem było sporo problemów z pieniędzmi – dlatego zabrakło choćby walk z bossami w każdej z krain poza ostatnią. Jest też sporo ugrzecznień, wszelkiej cenzury i to trochę widać. Niemniej, cały artyzm jakim cechuje się gra stoi na najwyższym poziomie. Przemierzamy wiele wspaniale wyglądających miejsc zarówno jeśli chodzi o świat wyobrażony jak i ten rzeczywisty – czyli Londyn, w którym Alicja żyje i się „leczy”. Epizody w mieście są krótkie i polegają po prostu na dojściu do jakiegoś miejsca, ale to jak miasteczko wygląda to czysta poezja. Wszędzie panuje brud, syf, patologia i szarość. Na ulicy spotykamy brudne, karykaturalne dzieci i mieszkańców dorosłych. Trafiamy też na różne sytuacje – choćby widok kiedy to funkcjonariusze okładają ciosami jakiegoś pijaczka, czy kogoś w tym rodzaju. Najbardziej urzekło mnie miasteczko w deszczu, naprawdę ślicznie to wyglądało – szkoda tylko że tak krótko, bo dojście do celu zajęło zaledwie trzy minuty. Jeśli chodzi o Krainę Czarów to najpiękniejszą lokacją jest Podniebne Karciane Królestwo. W odróżnieniu od reszty miejsc tutaj świeci słońce, niebo jest błękitne a pod nami rozpościerają się przepiękne widoczki. Większość innych lokacji to coś, co mogliśmy zwiedzać w części pierwszej. Pojawia się steampunk, gdzie panuje propaganda zdenerwowanej myszy, miejsca w których ściany pokryte są surowym mięsem i jakimiś jelitami, czy labirynt w ogrodzie gdzie atakują nas zombie-karty. Lądujemy również w krainie rysowanej klasycznym stylem chińskim – coś na wzór [gra]Ōkami (PS2)[/gra]. Jest tam kilka poziomów w 2D, które przechodzi się jak klasyczną platformówkę. Bardzo fajnie prezentuje się fizyka włosów Alicji i widać to szczególnie w podwodnej krainie (gdy tam lądujemy i zanim trafimy pod wodę widzimy jak na niebie widnieje księżyc palący fajkę, a dym z niej to zorza polarna – ciekawy pomysł), gdzie włosy zachowują się naprawdę fajnie i nie widać że jest to jakaś kilkuwarstwowa „trawa”. Jest więc na co popatrzeć, ale niestety zabrakło równie charakterystycznej i „samodzielnej” muzyki na wzór tej z pierwszej części. W „dwójce” przeważa ambient, który dobrze spełnia swoją rolę w tle, ale nie wydaje mi się by nadawał się tak dobrze do słuchania poza grą. Wyjątkiem są sekwencje w Londynie, lub statystyczne przerywniki filmowe, kiedy to słuchamy ponurych melodii granych na skrzypcach. No i to co odróżnia kontynuację od pierwowzoru to duża ilość „znajdziek” - szukamy wspomnień, butelek i ukrytych miejsc, w których czekają na nas zagadki lub wyzwania. Jest więc co robić i ogólnie cieszę się że trafiłem na tę grę, bo nieco stęskniłem się za platformówkami. Zaimplementowano również możliwość picia pomniejszonego eliksiru - po naciśnięciu odpowiedniego przycisku Alicja się zmniejsza i w takim stanie potrafi dostrzec niewidoczne gołym okiem rzeczy, jak np platformy albo dziury w ścianach, które prowadzą do sekretnego pomieszczenia. Ciekawy pomysł i bardzo fajnie uatrakcyjnia rozgrywkę. Wydaje mi się że do końca nie zostało mi dużo, bo jestem już w ostatnim świecie, ale zastanawiam się czy nie zabrać się od razu po przejściu za platynę. [gra]Alice: Madness Returns™ (PS3)[/gra] bardzo mi się spodobało i gdyby nie to, że zabrakło jej szlifu, dopracowania wystawiłbym jej pełną ocenę. Niestety, w wersji na PS3 ciągle doświadczamy spadków animacji, poszarpanych krawędzi i ogólnie nieco brzydkiej grafiki. Postacie wyglądają jakby zostały ulepione z modeliny – ja wiem, że w wielu grach to widać, ale tutaj szczególnie mi to przeszkadza. No i to tyle jeśli chodzi o gry - mój plan na weekend to dokończenie gry, jeśli będę miał ochotę to zrobię 100%, a jeśli nie, to prawdopodobnie wezmę się za [gra]Yaiba: Ninja Gaiden Z (PS3)[/gra].



Muzyki mało ostatnio słucham, ale w ucho wpadł mi szczególnie utwór Froot od wykonawczyni Marina and the Diamonds. Posłuchajcie, bo jest naprawdę super. Jeśli reszta muzyki popowej byłaby na podobnym poziomie, to raczej nie miałbym do niej zastrzeżeń. Obecnie przeważa niestety kupa, wungiel i wodorosty. Co do prezentowanego utworu, bardzo podoba mi się nieco oldschoolowy styl i ten kosmiczny klimat – nic tylko się wziąć i polecieć.



Oglądałem jeszcze (niestety) Kung Fury i mimo niewielkich oczekiwań jestem zawiedziony. Jest to coś co powinno zostać teledyskiem/zwiastunem bo w tak krótkiej formie prezentuje się naprawdę dobrze. Niestety, jako półgodzinny materiał jest bardzo męczący, głównie przez to że przesadza z kiczem. Ot, wygląda to tak jakby twórcy bez żadnych oporów wylali wiadro kiczu nie myśląc za bardzo o tym co robią. Uśmiechnąłem się podczas kilku scen, podczas innych nawet się zaśmiałem, ale zdecydowanie nie polecam, bo poza wspomnianym kiczem (który też nie do każdego musi trafić) nie ma w zasadzie nic. To tylko pół godziny, a zdążyłem się znudzić i kilka razy ziewnąć. Nie polecam. Uważam że lepiej po prostu zerknąć na kilka najlepszych scen, albo po prostu wziąć się za Planet Terror czy jakiś inny film, gdzie kicz i każdy poszczególny element ma odpowiednie proporcje. No ale mimo wszystko jeśli chodzi o Kung Fury to bardzo spodobała mi się muzyka i cały styl jaki został zgrabnie przeniesiony tutaj.



Tutaj też jest muzyka – w tym wypadku to masterpiece dla przegenialnej postaci, w wykonaniu boskiego Uematsu. Dodatkowo teledysk – czyli zwykły dzień w japońskim lesie. Oto co Kojima porabia w wolnych chwilach. Gdyby Sunia miał taką samą postać pewnie robiłby to samo! Hahaha.





Kalwa: Co jest...!!!
Kojima: Tym filmikiem przegiąłeś. Nie będziesz mnie zadymiony czubie kompromitował!
Sunia51: Ja dodam od siebie, że zamiary zamieniają się w czyny. Zostaniesz zakopany.
Kalwa: NIIIEEEE!!!!!



Kalwa: Koń z mojej poduszki? To jakieś halucynacje?
Koń: Sadzę nie. Wyżucony bo jak zdradziłem zostałem.
Kalwa: Kogo zdradziłeś? Jeszcze nie umiesz mówić?
Koń: Ważne to nie. Umieć mówię. Kopali cie będę w brzuchu.
Kalwa: Czemu będziesz mnie kopać? Coś ci zrobiłem?
Koń: Wyjde i kopne.
Kalwa: Chyba na odwrót xD. Ale tak serio, to nie masz innego wyboru? Nie możemy się dogadać?
Koń: Muwię mi źle. Nic zasługujesz. Wyrobu mam brak.
Kalwa: Chyba wyboru xD. Nie no, może sufit wykop.
Koń: Bedziesz simiał się nie mnie.



Pijany Koń: UMARNIJ!!!!!

Spoiler:
Oceń bloga:
0

Kto wygra wyroby?

Sonda.
50%
Pęto.
50%
Szynka blada.
50%
Rozerwane kapcie.
50%
TAK.
50%
Pokaż wyniki Głosów: 50

Komentarze (35)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper