Final'owe Guitar Hero

BLOG RECENZJA GRY
513V
Final'owe Guitar Hero
Sevchenko_kz3 | 16.01.2016, 10:25
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Let's Fight!

Theatrhythm: The Curtain Call to gra rytmiczna przypominająca pod względem rozgrywki takie gry jak Guitar Hero albo chociażby mocarne Elite Beat Agents z DS'a. The Curtain Call to druga odsłona Theatrhythm'u wydana na Nintendo 3DS'a i tak jak w przypadku kontynuacji być powinno, jest tutaj wszystkiego więcej i jest kilka razy lepiej. Wszystkie ulepszenia i poprawki w tej odsłonie względem jedynki ciężko zliczyć, po zagraniu w tą część poprzednia wypada najzwyklej w świecie słabo i czuć, że miała ona jedynie za zadanie sprawdzić, czy taka forma Final'a w ogóle się przyjmie.

Theatrhythm: The Curtain Call według mnie jest grą, która idealnie wpasowuje się w zamysł handhelda, a do tego jest niesamowicie wciągająca w swej prostocie. Poza wciskaniem kilku rodzajów nut: długich zielonych (trzymane), czerwonych (szybkie pyknięcia), żółtych (przesunięcie we wskazanym kierunku) łączy w sobie elementy klasycznych Final'i, jak i elementy RPG'a. W Curtain Call poza zwykłym quick playem z trzema poziomami trudności mamy do czynienia też z questami, które przypominają grę planszową. Mamy w nich mapę, na której jedno pole to jeden utwór, a po drodze zdobywamy nowe przedmioty jak i trafiamy na różnego rodzaju niespodzianki. W tym trybie pasek HP regeneruje się nam jedynie po użyciu potion'a, ale warto mieć na uwadze, że za przejście bez uzdrowienia otrzymamy cenniejsze item'y. Dodatkowo na końcu każdej wyprawy czekać będzie na nas jeden z boss'ów z dowolnego Final'a, który zarzuci nam trochę szybsze tempo. W trybie tym mamy do wyboru 4 rodzaje wyprawy, od krótkiej po bardzo długą. Im dłuższa wyprawa, tym większa ilość doświadczenia, jaką otrzymamy po jej ukończeniu. Każdy utwór to jeden dzień w grze, a z każdym dniem wzrasta nam mnożnik doświadczenia, więc warto wybierać dłuższe warianty rozgrywki.

W grze pojawiła się masa utworów, o wiele więcej niż w pierwszej części. Jest ich tutaj ponad 200, co przy ok. 60 z jedynki jest naprawdę przytłaczającą liczbą. W Curtain Call znalazło się miejsce dla kawałków z prawie każdej większej Ostatniej Fantazji. Znajdziecie tutaj bowiem utwory nawet z gamecube'owej odsłony, Snes'owego Mystic Quest, obu Dissidii, Crisis Core albo z animowanego Advent Children (One-Winged Angel w tamtejszej wersji zamiata wszystko). Utwory w The Curtain Call podzielone są też rodzajami. Szybsze kawałki są zaznaczone na czerwono z dwoma mieczami, co oznacza, że w tych będziemy mieli przy okazji do czynienia z walką, zielone z symbolem chocobo polegają na dojściu jak najdalej w lewo dzięki jak najlepszej grze oraz niebieskie z symbolem kliszy, które dzieją się na ładnie zmontowanych cutscenkach z danej odsłony. Taka różnorodność nie pozwala się nudzić, tym bardziej że na każdym poziomie trudności dany kawałek gra się całkowicie inaczej. Dochodzi tutaj również wpływ statystyk, jak i umiejętności naszych postaci. Po ukończeniu każdego utworu tradycyjnie otrzymujemy EXP, jakąś umiejętność bądź karty kolekcjonerskie o różnej wartości, które możemy potem wykorzystać do ulepszenia naszego zespołu na zasadzie ich łączenia.

Umiejętności, które zdobywamy, mocno pomagają w przejściu gry na wyższych poziomach trudności dzięki temu, że odpowiadają one np. za zwiększenie statystyk lub dodaniu jakichś ciosów specjalnych albo magii. Warto też zaznaczyć, że każda postać w czymś innym się specjalizuje. Cloud np. ma wysoki DMG, Yuna wiele rodzajów magii, a Squall sporą ilość staminy odpowiadającą za odporność na ciosy. Pozwala nam to na zastosowanie wielu formacji w zależności od utworu, jaki chcemy wymaksować lub wyprawy, którą chcemy odbyć. W Theatrhythm: The Curtain Call pojawił się również tryb multiplayer pozwalający na walkę z jednym innym graczem. Podczas starcia wszystko wygląda tak samo. jak w trakcie tradycyjnej gry, tyle że odpierając ataki potwora co chwilę uprzykrzamy życie drugiemu graczowi. W trakcie walki ładujemy specjalny pasek BREAK, po którego zapełnieniu denerwujemy przeciwnika przyśpieszeniem jego gry, przekręcaniem nut, ich zakrywaniem i jeszcze wieloma innymi przeszkadzajkami. Umożliwiono też w tym trybie grę przeciwko dowolnemu NPC, by zapoznać się z jego zasadami lub by ot tak dla zmiany klimatu powalczyć trochę 1 na 1 zdobywając przy okazji przedmioty jak i rangi, które pojawiają się tylko w tym trybie tak samo, jak BREAK'i.

W trakcie gry zdobywamy też punkty rhythmi, które zbieramy, by przywrócić pokój w Final'owym świecie. To właśnie dzięki nim odblokowujemy nowe utwory, dźwięki dla wciskanych nut (ciekawy bajer), tła dla naszej wizytówki w streetpassie, a nawet i postacie, które możemy zdobyć dzięki zbieraniu kolorowych kryształów otrzymywanych właśnie za rhythmie, bądź pokonywanie bossów pod koniec każdej wyprawy. Warto jeszcze wspomnieć, że w trakcie każdego rodzaju utworów, jeśli dobrze zagramy srebrne nuty, które pojawiają się tylko raz w trakcie danego kawałka to możemy: przywołać summona przypisanego do lidera naszego zespołu, który nieźle złoi naszego przeciwnika (czerwone utwory), zamienić się w chocobo i przebiec kawałek etapu (zielone utwory) oraz zobaczyć dłuższą wersję filmiku (niebieskie). Summona, którego przywoływany w trakcie walki możemy również jednorazowo zmienić w zakładce item po zdobyciu odpowiedniego przedmiotu, bez zmiany lidera grupy. Idąc dalej, nie można też zapomnieć o wyglądzie plansz, na których to wszystko się dzieje. Według mnie są one prześwietne, właściwie w każdym Final'u wybrano najbardziej charakterystyczne lokacje. Zanarkand w Final Fantasy X, Midgar w Final Fantasy VII, wszystko tutaj jest, co wywołuję naprawdę sporą dawkę nostalgii w trakcie gry i w sumie dopiero w tej części widać, że w końcu zrobiono coś naprawdę z myślą o fanach, a nie o trzepaniu kasy z DLC przez małą zawartość podstawki (jak w pierwszej odsłonie).

W Curtain Call dodano też ciekawe etapy, w których lecimy statkiem i raz na jakiś czas zmienia nam się kamera oraz to, w jaki sposób widzimy pasek z nutami. Nudzić na pewno nikt się tutaj nie będzie. Całość w ogólnym rozrachunku wypada naprawdę świetnie, a i dobór utworów nie zawodzi, przy każdej części znajdziemy wszystkie najbardziej charakterystyczne dla nich dzieła. Jedyną wadą, jaką stwierdzam w tym tytule, jest 'średni' poziom trudności. Jest on często za prosty, w czasie gdy expert potrafi dać nieźle w kość i trzeba przez to iść na kompromis, dopóki nie ogarniemy, jak wygląda dany kawałek. Pod minusy na siłę można jeszcze dodać brak jakichkolwiek upiększeń postaci i plansz względem poprzedniej odsłony, przynajmniej ja takowych nie zauważyłem po odpaleniu najpierw starszej, a po chwili nowszej wersji. 

Curtain Call, choć nie jest Final'em takim, na jakiego wielu czekało, nadal jest według mnie must have'em dla fanów serii albo po prostu fanów dobrej muzyki. Rozgrywka jest wciągająca, nostalgia cały czas daje się we znaki, a ulepszenie postaci i zdobywanie umiejętności tylko nakręca nas na powtarzanie ulubionych utworów - szczerze polecam!

Dzięki za przeczytanie!

Oceń bloga:
0

Atuty

  • - 200+ utworów
  • - Wciągające questy
  • - Lokacje
  • - Wiele postaci
  • - Ciekawy multiplayer

Wady

  • - Brakuje jednego poziomu trudności między normalem, a expertem.
Sevchenko_kz3

Bartek Zając

Minusów prawie nie stwierdzono, jako gra muzyczna Curtain Call wypada naprawdę świetnie.

9,0

Komentarze (3)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper