FILM MAD MAX

BLOG
1330V
Viqing | 25.05.2015, 14:41
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Opis ? Recenzja ? Po prosty wpis w stylu Viqinq-a ...

Co ty napisał ?
Początkowo miała to być recenzja, ale jako, że jestem wybitnie cienki w tej dyscyplinie pisarskiego kunsztu, zdecydowałem się na luźny i naturalny opis. Myślę, że ta forma nawet wierniej przełoży wrażenia z seansu i nie tylko.
Na wstępie trochę przykra kwestia konfrontacji z dzisiejszą formą agresywnej promocji. Jak widać "choroba" ta toczy nie tylko branżę gier, ale nad wyraz nachalnie przenika na płaszczyznę kina.
Nie jestem częstym bywalcem kin i powiem szczerze, że nie wiem czy ta praktyka dotyczy wszystkich kin, czy tylko ja "miałem przykrość" uczestnictwa w tym procederze :) Chodzi o reklamy, a właściwie ich procentowy wkład czasowy względem filmu. 40min !!! Słownie: czterdzieści minut !!! 
Takim oto czasem aktywnej sieczki PR-owej zostałem uraczony przed seansem filmu. Teraz zmienię formę adekwatnie do nastroju i skorzystam z dosadnych narzędzi słownictwa patologi i rynsztoku.
Wqu...ia mnie to !!! Wqu...ia, kiedy przychodząc na wyznaczoną godzinę i "wymusza" się oglądanie nachalnego materiału !!! Wqu...ia kiedy płacę kilkadziesiąt zł, a pomimo to żeruje się na moim czasie !!! Wqu...ia, bo wolę go przeznaczyć na milion innych rzeczy (gier) jak żem zresztą uczynił :) Cieszy mnie to, bo jak zawsze miałem ze sobą GBA i po prostu w tym czasie grałem :)
Nie dziwi mnie trend malejącego zainteresowania "wypadem" do kina. Jak zwykle szuka się absurdalnych przyczyn w piractwie, wzroście zainteresowań serialami zmianami preferencji i stylu życia młodego pokolenia itp, a nie widzie problemu w 
jego sednie, czyli choćby prowizjach za popcorn, cenach biletów i bezczelnie narzucanych reklam. 
Osobiście kiedy mam wybór wydania 100 zł w kinie, a kupna Blu-Ray-a, to bez sekundy zastanowienia wybieram drugi wariant. Nie będę nawet wymieniał aspektów drugiego wyboru, bo ich zestawienie z kinem jest miażdżące na korzyść Blu-Ray, a moja weekendowa przygoda tylko potwierdza to przekonanie.
Do sedna ... FILM
Po 40 min mobilnego grania rączka mojej żony zasłania mi ekran kieszonsolki sugerując zdjęcie słuchawek i skupienie wzroku na większym ekranie z rozpoczynającym się filmem.
Wiem, że wielu jest przed tym wyjątkowym przeżyciem, więc postaram się ominąć wszelkie spoilery.
To na co i poco ty szedł ?!
Dla mnie i myślę wielu moich rówieśników jest to film kultowy. Mad Max zapoczątkował u mnie miłość do apokaliptycznego świata, miłość do SF i cyberpunk-u. To Mad Max wykreował w głównej mierze punkt odniesienia w ocenie późniejszych filmów. Mad Max był jednym z kreatorów mojego gustu i stymulantem wyobraźni. To po Mad Max-a biegałem z kuzynem do wypożyczalni z VHS, aby za ofiarowaną przez Ciocię korzyść majątkową (wolną od podatku tzw darowiznę) nabyć na 24h wyjątkową wizję bezwzględnego świata w pożądanej i zamerykanizowanej wersji :) To Mad Max wyrywał mnie z przykrej pokomunistycznej rzeczywistości. To po Mad Max-ie wyciągaliśmy z kuzynem z szafy resoraki i na złożonej z desek ubarwionej pisakami i innymi materiałami wszelkiego pochodzenia makiecie odgrywaliśmy sceny z filmu. Wyobraźnia eksplodowała, a pomysły poprowadzenia alternatywnej fabuły zapoczątkowanej scenariuszem filmów zawstydziłby niejedną rozbudowaną bazę fabularnych DLC do największych tytułów AAA rynku gier. Do dzisiaj zastanawiam się jak można było przesiadywać godzinami na dywanie przy makiecie, żołnierzykach i resorakach. Nie rozmawiając nawet z drugą osobą odgrywać sceny inspirowane filmem. Nawet ostatnio Ciocia wspominał jak weszła do pokoju myśląc, że zasnęliśmy, bo było tak cicho, a My po prostu staraliśmy się przetrwać razem z Max-em w bezwzględnym świecie walcząc o każdy chałst toksycznego powietrza pustynnych realiów. To ja myślałem jak wyjść z opresji, kiedy mój konwój zaatakował przesunięty przez kuzyna resorak. To ja przebijałem się przez obstawione gumowymi ludzikami wąwozy z plasteliny heroicznie dewastując podłą blokadę z drewnianych klocków i finalnie znajdując schronienie w starym, skorodowanym ośrodku przemysłowym (fabryce) imitowanej przez puszkę i pudełka po cukierkach :) Przepraszam za ten długi opis, ale sentyment mną zawładnął. Zupełnie jak podczas filmu.

Gadaj jaki film był ?!
Już pierwsze minuty obrazu przecierały mgłę która przez lata od pierwowzoru zaczęła już przesłaniać wspomnienia. Tak ... To znowu ten Max. Ten sam człowiek zniszczony, a zarazem zahartowany przez bezwzględną rzeczywistość. Tam wszystko chce zabić. Destrukcja emanuje z każdego ziarnka pustynnego piasku. Psychiczna wściekłość, obłęd, bezwzględność, otchłań zła i przemocy. Bestialstwo, brutalność, totalny prym przemocy i brak zasad. Tylko człowiek (albo już raczej istota) posiadająca symbiozę tych cech, koordynowanych przez skrawki inteligencji wyłaniającej się z instynktu i obłędu; wspomagana maszyną jest w stanie podjąć żałosną próbę walki z ogromem zła i beznadzieją jutra.

Krzychu !!! Kadetem go tera !!!


Maszyny, czyli kult tego środowiska. Ryczące, potężne chlapiące olejem bestie. To one są tutaj jedynym schronieniem, pancerzem i domem. To nie tylko środek transportu, ale też doskonała broń. To kilkudziesięciotonowe potwory złożone z chaotycznego żelastwa. To perfekcyjne narzędzie destrukcji. To jej ryk jest często ostatnim dźwiękiem jakie słyszy rozrywana przez jej ostrza ofiara. Tutaj krew miesza się z olejem, opiłki metalu z rozrywaną tkanką, pot ofiar ze spalinami, a skowyt żyłowanego silnika przenika agoniczny wrzask-jęk sponiewieranego mięsa ofiar. Te dźwięki przeszywają bezkresną ciszę pustkowia. Już sam ryk kilkusetkonnych machin dobiegający z horyzontu może przyprawić o przedwczesny zgon. To istny krzyk diabła upominający się o duszę bezbronnej ofiary.

Potężny wehikuł jest tutaj nadzieją i gwarantem jutra. To prestiż i przywilej. Stanowi wyznacznik statutu społecznego, a paliwo bogactwo. Egzystencja bez stali przy boku jest bezcelowym piekłem, a żałosna próba egzystencji bez niego skazana na pewną śmierć. Śmierć w upodleniu.


... a ten Max to niby kto to taki je ?!


Właśnie, że nie je. Nie je i nie pije, bo zaspokajanie tych potrzeb stanowi tu element luksusu. Nasz bohater choć stanowi cień samego siebie sprzed lat, uparcie i skutecznie przekłada swój koniec na przekór oprawcom. Nie ma zamiaru rezygnować z czyśćca i zbyt szybko przechodzić do piekła pozostawiając swoje (zbeszczeszczone uprzednio) truchło przysypane piaskiem pustyni. To postać pozbawiona etyki. Postać wyprana z wszelkich emocji. Postać żyjąca w symbiozie z obłędem na granicy jawy i koszmaru. Postać zdeterminowana i gotowa na wszystko. Postać miejscami twardsza od stali. Istny Rysiu z klanu. Nawet ma swoją taksówkę, jednak niema zamiaru skończyć w konfrontacji z kartonami na pustynnym szlaku ;) Tutaj brak nadziei i przyszłości, a jedyne co można zrobić, to maksymalnie odwlec swój żałosny koniec co właśnie czyni Max-iu walcząc z brakiem wody, promieniowaniem, chorobami, robactwem, bólem, zusem, podatkami i skarbówką ... wróć ... z tym ostatnim akurat to nie ... i zdeterminowanymi, żyjącymi w obłędzie i bardziej przepranymi dyktatorską propagandą niż promieniowaniem demonami w ludzkiej postaci. Dla tych ludzi cel to śmierć w chwale dla wodza i pośmiertna miejscówka w Valhalli. Wikingowie pustyni w cyberpunkowym kurzu. To wszystko stanowi pretekst dla rewelacyjnie przedstawionych scen akcji.


Bum ... Bum ... Jebut !!!


Akcja to istny wielokrotny i kilkuetapowy orgazm dla gałek ocznych. Nie przesadzam. Czułem przyjemny dreszcz podczas niektórych scen. Ku mojemu zaskoczeniu te dziewicze emocje przeżywania jak dziecko gdzieś jeszcze istniały w głębi rutynowych doznań życia codziennego. Dziękuję za to Twórcom, bo godnie przedstawili i uzupełnili kultowe uniwersum. To nie film, to rytuał i mistrzostwo w sztuce. Przesadzam i mam tak przez sentyment ? Walę to przez co to mam. Ja chcę wincyj !!! Widowisko to eksplozja energii od pierwszych sekund która trzyma emocjonalnie do ... gdzieś połowy filmu. Chyba połowy. Ja nawet nie wiem, bo czas przestał dla mnie istnieć. Potem było chwilowe spowolnienie w celu stymulacji fabuły i emocjonalnego związania z postaciami i kolejne pier....nięcie !!! Tą energię płynącą z obrazu i tempo scen mogę porównać tylko do filmu "Adrenalina" z 2006 r z perfekcyjnym w mojej ocenie Jason-em Statham-em.


... a ten co gra, ale nie w grę, tylko we filmie co on jest Max-em, ale nie jest nim normalnie ... no ... aktory jakie były ?


Co do obsady, to początkowo ciężko było mi przyswoić nowego aktora, ale finalnie uważam, że Tom Hardy dał radę. Ciężko jest wymazać z pamięci rewelacyjną rolę Mel-a Gibson-a z kultowego pierwowzoru. Ciężko, tym bardziej, że ta twarz towarzyszyła mi podczas wieloletnich seansów od kina, poprzez VHS, a kończąc na różnych edycjach cyfrowych. Po prostu Max to Gibson, a Gibson to Max, więc uważam, że aktor choć dobrze dobrany, to jednak miał zadanie już na wstępie skazane na fiasko. Gibsona po prostu nie da rady wymazać z tego uniwersum, chyba, że zalicza się do młodego pokolenia nie mającego styczności z bazowym filmem z przed lat. Chociaż nawet w tym przypadku już choćby ze względu na wielokrotne emisje w TV, sam kult, statut i rozgłos filmu ciężko było ominąć tą klasykę. Miło oglądało się Charlize Theron w roli jakże zaszczytnie brzmiącej funkcji Imperatorki Furiosa :) Nie związałem się jakoś emocjonalnie z tą postacią w przeciwieństwie do żony. Ja rzadko okazuje emocje, a jeśli to te negatywne, więc uważam również tą obsadę za trafioną i godną kultowego dzieła.


Viqinq !!! Co jest q...a !!! Same achy i ochy ?! Poje...o ?! Doszedłeś ?! Już odpowiadam po kolei ...
 
Co jest q...a ?!
 
Jest w końcu film godny epoki i możliwości kina łączący niesamowite efekty z przyzwoitą fabułą i grą aktorską. Film godnie reprezentujący kultowe uniwersum. Film który można już spokojnie i bez wstydu zaliczyć w kanon Mad Max-a.
 
Same achy i ochy ?!
 
Po prostu opisałem emocje naturalnie powstałe podczas seansu. To moje subiektywne wrażenia. Nie mam nad sobą korporacji, szefa, ani powódek materialnych, aby pisać i trzymać się jakiś kryteriów. Przesadzone i zniekształcone przez pryzmat mojej duszy ? Wątpię, bo te doznania nie tylko mi się udzieliły, ale nawet jeśli, to mam to w dupie. Dla mnie Rewelacja. Achy i ochy w czystej formie na 
które czekałem zdecydowanie za długo :)
 
Poje..ło ?!
 
Już dawno temu. Żadne odkrycie w tej kwestii :D
 
Doszedłeś ?!
 
Tak! Doszedłem i to kilka razy! Doszedłem do samochodu, potem doszedłem z parkingu do kina, stamtąd doszedłem do kasy biletowej i w końcu doszedłem do sali kinowej. W sali kinowej doszedłem umysłowo, emocjonalnie, intensywnie i wielokrotnie. Potem otrzepałem się z pustynnego kurzu, wyplułem toksyczny piasek, zaczerpnąłem haust skażonego tlenu, zmierzyłem promieniowanie, okiełznałem 
euforię, podniosłem się z kinowego fotela, doszedłem do kompa i wszystko opisałem :D Doszedłem czego i wam życzę dochodząc tym samym do końca tego wpisu :)

Dzięki i wierze, że jeśli również Wy podzielicie choć w części te emocje, wspomożecie dzieło "portfelem" w kinie bądź choćby kupując edycję Blu-Ray, to wskrzeszony Max-iu wyłoni się jeszcze w stalowej bestii tumanów kurzu burzy piaskowej. Tego Wam i sobie życzę, bo uważam, że warto "walczyć" i inwestować w takie właśnie kino.


Teraz PODZIWIAJCIE MNIE !!!*

*Kto oglądał film, to bez problemu skojarzy ten egoistyczny i narcystyczny okrzyk finalizujący często żywot oprawcy :) 

Oceń bloga:
25

Mad Max-a ?

Obejrzę
64%
Oglądałem
64%
Jeszcze nie wiem
64%
Nie obejrzę
64%
Pokaż wyniki Głosów: 64

Komentarze (29)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper