WG #117 - Advance Wars: Higurashi When They Rocksmith

BLOG O GRZE
654V
WG #117 - Advance Wars: Higurashi When They Rocksmith
lorddan569 | 23.04.2016, 16:37
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Z lekkim poślizgiem, ale jednak powracam po raz kolejny na łamy WG. Zaczyna mi się tu coraz bardziej podobać i być może częściej będzie musieli znosić moje wypociny. Dobra, nie przedłużam. Lecim!

 

Dzięki uprzejmości kumpla zacząłem testować Rocksmitha. Tak, to ta gra, gdzie grasz na prawdziwej gitarze i basie w DLC, które wersja europejska ma już na płycie. Jest też opcja emulacji basu na zwykłym elektryku.

Na samym początku ma się do wyboru rodzaj gitary-Bas albo Elektryk(ewentualnie Elektro-Akustyk też działa), rodzaju ustawienia kluczy do strojenia(6 w jednym rzędzie albo 3 po obu stronach) oraz czy jest się prawo-, czy leworęcznym. Potem pojawia się tutorial tłumaczący absolutne podstawy typu jak trzymać kostkę czy uderzać w strunę. Następnie gra zaczyna tłumaczyć interfejs, który swoim stylem przypomina ten z Rock Banda.

 

Każda ze strun ma przypisany kolor tak samo jak „sztabki”. Liczby oznaczają numer progu. Wymaga to trochę przyzwyczajenia. Od razu wszedłem potem do opcji i odwróciłem kolejność strun tak, aby wyglądało to podobnie jak tabulaturach, do których jestem najbardziej przyzwyczajony.

Po zagraniu „Satisfaction” The Rolling Stones (raptem 3 dźwięki na krzyż na jednej strunie) odblokowuje się dostęp do wszystkich trybów: Kariery, Piosenek(granie wybranych utworów dla zabawy), Minigierek gitarowych oraz Ćwiczeń Technicznych.

Tryb kariery mocno kojarzy mi się z tym z Rock Banda 3. Wybiera się utwory, które ma się zagrać na koncercie, po czym trzeba je przećwiczyć na próbie i zdobyć odpowiednią ilość punktów potrzebną do zakwalifikowania się utworu. W ramach przesłuchania można skorzystać z tzw. Riff Repeatera, w którym można przećwiczyć kolejne partie danych utworów i odblokować większą liczbę dźwięków do zagrania, bo na początku gra się dosłownie co czwarty dźwięk(taki beginner/easy z Guitar  Hero). RP ma 3 opcje-Accelerator to zagranie danych sekcji aż osiągnie się 100% oryginalnej szybkości, Leveler-czyli gra zaczyna od kilku podstawowych dźwięków z utworu i po poprawnym zagraniu danej fazy dodaje kolejne dźwięki aż w końcu zagra się fragment dokładnie jak w oryginale. Trzecia to Free Speed, w którym można w dowolnym tempie ćwiczyć frazy. Mimo obecności tych wszystkich trybów, to  jednak przydałby się w tej grze interfejs tabulaturowy

Dla bardziej zaawansowanych gitarzystów, bo jednak złapałem się na tym, że szybciej umiałem się nauczyć utworu z tabów(albo ze słuchu ze znanych mi skal) niż z Riff  Repeatera.

Sam interfejs potrafi się też zrobić miejscami dość nieczytelny, kiedy jest dużo dźwięków lub akordów w krótkiej sekwencji

 

Gra jest też mocno niejednoznaczna w kwestii podciągania strun do wyższych dźwięków, bo nie pokazuje o ile dźwięków ma się podciągnąć-1, 2 czy 3 i dlatego najczęściej musiałem to dokładnie ogarniać ze słuchu, ale dla początkującego to jednak wyższa szkoła jazdy.

Grając kolejne piosenki całą sprawę ułatwiało mi to, że spora ich część jest oparta o kilka znanych mi skal muzycznych, które składają się z określonego schematu dźwięków, więc dzięki pamięci mięśniowej grałem większość utworów od razu dobrze. No i gra wymaga też grania bez patrzenia na podstrunnicę, przez co pamięć mięśniowa jest konieczna. To wszystko tylko kwestia wyćwiczenia.

I tutaj mogę grze zarzucić to, że nie tłumaczy wszystkich schematów chociażby podstawowej skali jak Pentatonika(ma 5 ustalonych dźwięków) , którą wykorzystuje spora część najbardziej znanych utworów i znajomość której bardzo by pomogła.

A skoro o piosenkach mowa-Są zarówno znane zespoły jak Nirvana, Cream, Queens of the Stone Age, Tom Petty, Radiohead, Velvet Revolver, Red Hot Chili Peppers, Stone Temple PilotsThe Rolling Stones, Lynyrd Skynyrd, The White Stripes, Soundgarden, David Bowie, Eric Clapton, czy Blur; jak i mniej znani artyści: Lenny Kravitz, Little Barrie, The Black Keys, Taddy Porter, Jarvis Cocker, The Dead Weather czy Yellow Moon Band.

W moim odczuciu było trochę mało klasyki rocka i metalu lat 60-80 jak Budgie, Deep Purple, Hendrix, Free, AC/DC, Black Sabbath, Judas Priest, Led Zeppelin, Rainbow, The Ramones, Ufo, Metallica, Slayer, Anthrax, Megadeth, Iron Maiden, Accept, Annihilator, Def Leppard, Motley Crue, Motorhead, Ozziego Osbourne’a, Scorpions, Dio, T.Rex, The Kinks, The Beatles, Rush czy Yes. W szczególności metalu było dość mało. Raptem 2-3 utwory

Z utworami z DLC jest trochę lepiej i można pograć klasyki od Magadeth, Judas Priest, Deep Purple, Queen, Foo Fighters, Avenged Sevenfold, Creedence Clearwater Revival, Europe, Erica Johnsona, Lamb of God, Pantery czy Rush. Niesmak za to pozostawiają ceny-12,50zł za jeden utwór. Trochę dużo. Jednak lepiej zaglądnąć chociażby na Songsterra czy UltimateGuitar, gdzie tabulatury są darmowe i większości w miarę dokładne.

Minigierki! Ta gra też je ma. Wszystkie są oparte o klasyczne pozycje arcade jak Tetris, Bejsbole, Tower Defense przed Zombie czy coś ala Olimpiady, w których trzeba było napierdzielać w jeden przycisk, aby zawodnik biegł szybciej. Oczywiście tutaj wszystko oparte jest o gitarę i mini gierki są oparte o różne techniki jak Slidy, Podciąganie strun, Flażolety, Tremolo(napierdzielanie jednej strun tak szybko jak się da), akordy czy coś ala Temple Runner, tyle że kierunek zmienia inny dźwięk z danej skali (ale tylko z jednego schematu, a większość skal ma ich 5). Ogółem są one ciekawie pomyślane, ale znudziły mnie po 2-3 rozgrywkach. 

Pod kwadratem kryje się chyba jeden z moich ulubionych trybów w tej grze-Wzmacniacz

Wraz z postępami w kampanii odblokowuje się dostęp do nowych symulacji wzmacniaczy takich tuzów jak Fender, Marshall, Peavey, Orange czy Mesa Boogie oraz różnych gitar firm Gibson i Epiphone. Wzmacniacze są w pełni użytkowe, gdyż można bawić się dowolnie ustawieniami przesteru, dolnego, środkowego i górnego pasma.

Wpływ na brzmienie mają też różne rodzaje kolumn głośnikowych, , rodzaj i ustawienie mikrofonu, dodatkowe efekty (które poza kampanią odblokowuje się za dobicie do 70tys punktów w danym utworze)  jak przestery, echo czy Wah-Wah. To wszystko zmienia brzmienie i jest się czym bawić...tą zabawę psują jednak opóźnienia dźwięku, jeśli gra się na głośnikach z telewizora. Na słuchawkach czy kinie domowym nie ma tego problemu, ale warto o nim wspomnieć. Swoje brzmienia można przypisać pod 3 przyciski i zmieniać je w trakcie grania normalnych utworów i nic nie stoi na przeszkodzie, żeby zamiast bluesowego brzmienia odpalić sobie coś do grania Szatanów.

Ćwiczenia techniczne! Odpaliłem je praktycznie od razu. Najpierw na video tłumaczona jest dana technika i gra karze zagrać w dany sposób. Po zaliczeniu tego przedstawia całe wyzwanie, które można zaliczyć na brąz, srebro i złoto. Bez większych trudności zaliczyłem je wszystkie na złoto, bo wszystkie techniki miałem już opanowane wcześniej, ale początkujący może poczuć się  rzucony na zbyt głęboką wodę, bo to coś na zasadzie „Udało ci się kilka razy dobrze zagrać tą technikę? To masz teraz minutowy utwór, w którym ją wykorzystasz!” Na instrumencie pewne rzeczy trzeba jednak przyswajać powoli.

Sporym problemem gry jest wieszanie konsoli, na które jak zawsze działa hard reset. W trakcie całego mojego grania wydaje mi się, że Rocksmith zwiesił mi konsolę ze 20 razy. Sposobem na zmniejszenie tej częstotliwości jest niegranie na wiośle podczas loadingów, bo jest to jedna z najczęstszych przyczyn tych anomalii.

Czas na drobne podsumowanie. Czy poleciłbym Rocksmitha początkującemu? I tak i nie. Poleciłbym go jako dodatkowy motywator do grania, ale nie zastąpi chociażby nauczyciela, który wykaże wszelkie popełniane błędy, których gra nie wykrywa. Złe nawyki potem jest bardzo ciężko wyeliminować.  Gra nie wytłumaczy sensu używania skal, dopasowywania akordów do tonacji, improwizacji, grania z metronomem(trzymanie tempa) czy bardziej zaawansowanych technik(tapping czy sweep picking), ale będzie w stanie nauczyć jako takich podstaw, choć nauczyciel, czy mnóstwo artykułów/filmików tłumaczących meandry gry na wiośle zrobią to lepiej. Zaletami może być nauka gry bez patrzenia na podstrunnicę, ale to wymaga najpierw wyrobienia sobie pamięci mięśniowej i zajmuje to trochę czasu. Słyszałem, że edycja 2014 poprawia wiele grzechów pierwszej części. Tą też przetestuję przy najbliższej okazji.

 

Usłyszałem w końcu płacz cykad, który sprawił, że wziąłem się za czytanie,  Higurashi When They Cry, o którym nie raz było już tu pisane.

Pierwsza styczność nie należała do najlepszych z powodu naprawdę paskudnych sprite'ów postaci i teł, za które ich twórca powinien zapier....dzielać na galerze! Na szczęście można ściągnąć patch ze sprite'ami i tłami z edycji na PS2, które są nieskończenie lepsze.

Keiichi Maebara przeprowadza się z rodzicami do górskiej wioski Hinamizawa. W szkole zaprzyjaźnia się z grupką dziewczyn i ostatecznie dołącza do ich klubu, gdzie grają w różne gry. Ogółem panuje sielski klimat, który na myśl przywodzi mi Inabę z Persony 4. Wszyscy żartują, dobrze się bawią i ogólnie czytając to wszystko, aż chce się człowiekowi żyć. Niestety wszystko co piękne szybko się kończy, kiedy aż Keiichi dowiaduje się o pewnym morderstwie i próbuje odkryć całą tajemnicę. Więcej o fabule nie powiem, bo spoilowanie jej byłoby prawdziwą zbrodnią przeciw ludzkości.

Ale mogę powiedzieć, że jest ona naprawdę wciągająca i trzymająca w napięciu. Narastające potem w bohaterze emocje są świetne opisane i można się poczuć tak, jakby było się w jego skórze(albo to ja się zawsze tak wciągam xD). To wszystko podsumowuje ścieżka dźwiękowa, która jest idealnie dopasowana do wydarzeń. Bardzo fajne są "wskazówki", które można czytać między kolejnymi częściami gry. Mogą nimi być urywki jakiś artykułów, losowe wydarzenia z życia członków klubu czy rozmowy postronnych postaci o danych wydarzeniach.

Jeśli miałbym się czegoś czepiać, to byłby to brak dubbingu(choć do pierwszych dwóch rozdziałów da się go ściągnąć z internetów) oraz dość mała liczba dodatkowym teł i obrazków, które bardzo by się przydały jako wizualizacje pewnych scen, które w grze są tylko opisane tekstem.

Póki co jestem w połowie drugiego rozdziału, który nasunął mi jeszcze więcej pytań niż pierwszy, który miał naprawdę mocne zakończenie. Mam nadzieję, że po skończeniu wszystkich ośmiu rozdziałów, cała historia nabierze więcej sensu, bo póki co pewnych rzeczy mogę się co najwyżej domyślać. Jeśli ktoś nie miał wcześniej styczności, to polecam spróbować. A nóż Hinamizawa was porwie!

 

Jako, że wykłady na uczelni szczególnie ciekawe nie są, to zacząłem grać na telefonie w Advance Wars mając ochotę na coś z taktycznym zacięciem. Strategia turowa była do tego idealna. Na samym początku trzeba rozegrać 13(!) misji tutorialowych, tłumaczących wszystkie aspekty bitew, po których odblokowuje się kampania. Jako doradca taktyczny Orange Army celem jest wypchnięcie z kraju obcych wojsk, ale wraz z postępem fabuły wszystko coraz bardziej się komplikuje. W większości misji cel jest prosty-zdobyć bazę wroga albo zniszczyć całą jego armię. Ewentualnie zdobyć jakąś wymaganą liczbę miast. Po przejęciu ich przez piechotę można w nich regenerować zdrowie wojska(zawsze jest 10 hp) oraz, w niektórych misjach dostarczają fundusze do kupowania nowych jednostek w bazach, portach i lotniskach.

Jednostki są raczej standardowe: piechota, artyleria, czołgi, odrzutowce, bombowce, helikoptery, okręty wojenne czy wyrzutnie rakiet. W trakcie kampanii z czasem można wybierać dowódców armii, którzy mają inne bonusy i umiejętności i czasami nawet zupełnie inne misje. Andy jest najbardziej zbalansowany i może naprawiać swoje jednostki, Sam daje bonus do ataku armii, a Sami daje bonusy artylerii i innym jednostkom atakującym z odległości i potrafi dawać całej armii podwójną pulę ruchów. Najczęściej korzystam z Sama, bo jak walnie, to nie ma co generalnie zbierać.

Wrodzy generałowie też dają swoim armiom bonusy i mają umiejętności takie jak zwiększenie zasięgu artylerii czy wezwanie tsunami. Najciężej robi się na mapach, na których występuje "stara dobra" Mgła Wojny i wymagają one w większości zapamiętywania po kilku porażkach gdzie mniej więcej ukrywają się wrogie jednostki. Jestem aktualnie w połowie kampanii i powoli acz sukcesywnie brnę dalej.

 

Kącik mangi/anime.

No dobra, tym razem tylko mangi, bo z anime ostatnio u mnie słabo. Najpierw zakupy!

Na fali zachwytu nad grą, kupiłem oba wydane u nas do tej pory tomiki Higurashi When They Cry, którego polski tytuł to Gdy Płaczą Cykady oraz drugi tom Berserka

Z całości przeczytałem póki co tylko pierwszy tomik Cykad. Jest to wydanie 2w1, więc tak naprawdę w cenie jednego tomu otrzymuje się dwa. Łącznie jest to ponad 400 stron, więc jest co czytać. Tomik obejmuje cały pierwszy rozdział gry. Biorąc pod uwagę, że przeczytanie go w grze spokojnie mogło zająć 10 godzin, to autor mangi musiał oczywiście pójść na pewne ustępstwa i cała akcja dzieje się sporo szybciej niż w grze. Pewne wątki humorystyczne zostały pominięte (a bardzo chciałem np zobaczyć wizualizację akcji z dyrektorem-mistrzem sztuk walki) albo lekko zmienione. Oczywiście najlepiej wypadły sceny z drugiej połowy(nie będę spoilował jakie), które bardzo chciałem zobaczyć w formie wizualnej i się nie zawiodłem!

Zostały świetnie przedstawione i stanowią bardzo dobre uzupełnienie gry. Jeśli ktoś chce się zabrać za to uniwersum, to niech najlepiej w pierwszej kolejności zagra w grę, a dopiero potem zabierze się za mangę.

 

Jako, że anime o ciężkiej muzyce mi się skończyły(AŻ dwa tytuły), a dwie gry vn są w odległych planach, to skończyłem czytać Shiori Experience. Tytułowa Shiori jest 26 letnią nauczycielką angielskiego prowadzącą nudne życie. Za młodu porzuciła marzenia o zostaniu gwiazdą rocka i stara się zwyczajnie egzystować.  Jednak pewnego dnia znajduje w szafie takiego delikwenta

Tak. Jimiego Hendrixa, a dokładniej jego ducha, który przejmuje nad nią kontrolę(bo bycie duchem od 40 lat i brak kontaktu z instrumentem robią swoje) i ożywia jej młodzieńcze marzenia, tyle że stawia też ultimatum-jeśli do swoich 27 urodzin nie zostanie  legendą muzyki, to umrze. Jest to związane z legendarnym Klubem 27 oraz pewnym pakcie zawieranym na rozdrożu. Od  tego momentu pod okiem legendarnego gitarzysty Shiori trenuje swoje umiejętności gry na gitarze(lub zostanie przez niego przejęta), którą za młodu porzuciła  i stara się założyć zespół, który podbije muzyczny świat. Spotyka też innych ludzi zauroczonych muzyką Jimiego, których dramat jest dość często przedstawiany. Im dalej w las, tym sprawa cały czas się komplikuje.

 

Widać, że autorzy mangi  są fanami rocka i Hendrixa i wplatają w wydarzenia wiele faktów z jego życia(i nie tylko). Nawet sama czcionka jest w stylu tej z albumu "Are You Experienced" Naprawdę tej mandze przydałaby się adaptacja anime z muzyką tego wielkiego gitarzysty, choć kwestie licencyjne zabiłyby najpewniej projekt w zarodku.

 Polecam przeczytać fanom Hendrixa(ale nie tylko) , bo drugiej takiej serii nie ma i nie będzie!

Manga cały czas wychodzi i akurat skończyła się obecnie na chyba najciekawszym wątku, który zmienia wszystko.

 

Kącik Muzyczny!

Ostatnio słuchałem pierwszego albumu Candlemass, który ożywił zainteresowanie graniem mocno inspirowanym twórczością wczesnego Black Sabbath Deliverance od Corrosion of Conformity, "Force It" Ufo oraz utwory z Rocksmitha, które znałem/podobały mi się.

 

 

 

 


 

 

 



 

 

 

 

 

W ramach bonusu moje smuty ;)

 

Ode mnie to wszystko. Chwalcie się czym macie!

Oceń bloga:
0

Co zrobić, żeby zostać gwiazdą rocka?

Nic
50%
Kupić Rocksmitha
50%
Wezwać ducha Jimiego Hendrixa
50%
U can't kill rock n roll!
50%
Pokaż wyniki Głosów: 50

Komentarze (6)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper