W co gracie w weekend? #96
Witajcie w dziewięćdziesiątej szóstej już odsłonie. Będą goście.
Jestem sfrustrowany. Chrome się spontanicznie zamknął i straciłem tekst, ale się nie łamię. To, w co gram zakazuje poddawania się.
Dark Souls (PS3, From Software 2011) (Spoilery!)
Niesamowite. Gra mnie wciągnęła, a składa się na to parę czynników. Między innymi to, że jest cholernie dobra. Ale zacznijmy od początku. Moja postać - złodziej Harris - uciekła z Undead Asylum do Lordran z łatwością. Demon, strzegący wyjścia nie stanowił wyzwania. Ale złodziejaszek jeszcze nie wiedział, co go czeka. Gdy znalazł się w Firelink Shrine, czuł się zagubiony, nie wiedział, co robić. Udał się więc do najbliższego miejsca - cmentarza. I dostał mocno po tyłku.
Zwiedzał więc więcej, bo to ciekawski nieumarły jest. I znalazł schody. Prowadziły do lokacji, która nazywała się Undead Burg. Spotkał tam paru innych, podobnych do niego. Byli nastawieni wrogo, a on chciał tylko porozmawiać! Zabił ich. Byli znacznie mniej wytrzymali niż szkielety na cmentarzu. To dobry znak, chyba może pójść dalej. Żył w takim przeświadczeniu. Aż pewnego razu, gdy jak przekroczył mgłę nie ujrzał nowej lokacji, tylko ogromnego przeciwnika. Który go zabił. Nie stanowiło to jednak problemu, ponieważ Harris miał asa w rękawie. Spotkał kogoś, kto chce mu pomóc. Enigmatyczny Piotrek-1982 zabił ogromnego Taurus Demona zaledwie kilkoma ciosami. Złodziej poczuł niesamowity respekt. Nie wiedział, że ich drogi się jeszcze skrzyżują, na razie miał zamiar zwiedzać.
Po długich tułaczkach po Undead Burg zebrał się w sobie i poszedł dalej. Przerażony, że spotka coś takiego, jak ten przeciwnik. Chodził, eksplorował i znalazł rycerza Solaire. Ten był dla niego bardzo miły. Dał mu parę przedmiotów. Porozmawiał. To było świetne, sprawiło, że Harris chciał poruszać się na przód. Po czym został spalony przez wielką kreaturę. Nie zniechęcił się jednak i zaczął przeć dalej. I dotarł do parafii Undead Parish. Zaskoczył i przestraszył go będący tam okuty w zbroję byk. Jednak go pokonał, jakimś dziwnym cudem. Zauważył kolejne ognisko, ale za bramą. Bez problemu znalazł drogę, aby ją otworzyć. Odpoczął, wzmocnił płomień. I wyruszył w podróż wgłąb kościoła, tylko po to, by zostać zabitym przez jednego ze strzegących rycerzy. Życie. Po wielu próbach i tułaczkach doszedł do mgły i zastał za nią przeciwnika. Dużego, zwanego Gargulcem. Za trzecim razem udało mu się go spacyfikować. Nie była to prosta walka, bowiem dopiero później dowiedział się o potężnej broni - Drake Sword. Zdobył ją niezwłocznie i był zafascynowany jej potęgą. Wyruszył w kolejne miejsce - New Londo Ruins. Zaczął je zwiedzać, ale wiedział, że to nie miejsce dla niego. Umarł parokrotnie i postanowił wyruszyć drogą bardziej znaną innym - Depths. Wcześniej jednak zdecydował się przygotować. Udało mu się ponownie skontaktować z Piotrkiem-1982 i ten oprowadził go po miejscówce zwanej Darkroot Garden. Harrisa zachwyciła atmosfera tego miejsca. To tutaj miał trenować. Na swojej drodze do kanałów napotkał potężnego potwora - Capra Demon. Pomiatał on już-nie-złodziejem tak, że ten zwyczajnie nie dawał rady. Las, który Piotrek pokazał Harrisowi go zauroczył. Już wcześniej był przy jego wejściu - spotkał tam potężnego przeciwnika. Pokonał go, dzięki dość płynnej zmianie profesji. Nie był już złodziejem, tylko rycerzem na pełen etat. Widać to było właśnie w tej walce - nie bawił się w unikanie ciosów czy walkę dystansową. Tylko on i jego tarcza. Opłaciło się, dostał dość potężne przedmioty. Nigdy jednak do właśnie tego spotkania nie chciał zapuścić się dalej. Poznał okolicę i wraz z swym towarzyszem pokonał Moonlight Butterfly. Krótko potem pokonali potwora, który spędzał Harrisowi sen z powiek i rycerz otrzymał przedmiot, który musiał zdobyć - klucz do Depths. Wyruszył tam, również z pomocą wiernego towarzysza. Pozwiedzali, jednak ich plany pokrzyżował jeden z duchów, nawiedzających światy. Były złodziej wyruszył tam sam, eksplorował tę lokację. Odnalazł kolejne ognisko. Dotarła do niego wieść, jakby w wcześniej odwiedzonym ogrodzie była potężna zbroja. Wraz z Piotrkiem tam wyruszył. Tym razem jako gospodarz (wcześniej to on był w jego świecie). Udało mu się ją zdobyć, wraz z innymi potężnymi przedmiotami. Pokonał również z jego pomocą okolicznego motyla i pokazał kowalowi będącemu w pobliżu kilka interesujących płomieni.
W tym miejscu historia Harrisa się urywa. Nie oznacza to, że kończy. Musi zostać napisana. Zapewne wyruszy do Depths, aby pokonać smoka. I wtedy odwiedzi Blighttown.
Koniec Spoilerów
Wraz z nimi odchodzi również moje kiczowate opowiadanie. Dark Souls samo w sobie niespecjalnie ma fabułę, więc coś dorobiłem. Wyszło nawet nieźle. Powiem nieco o mechanice, która mi się straszliwie podoba. Czuć toporność i siermiężność ruchów naszej postaci. Waga naszej zbroi nie jest bez znaczenia. To wszystko sprawia, że gra się świetnie. Obecnie jestem na 36 poziomie, jednak dzięki pomocy squaresoftera idę do przodu w całkiem niezłym tempie. Pokonałem samemu jedynie Gargulce (jak już wspomniałem) i Asylum Demona (co jest dość oczywiste), przy reszcie bossów mi pomógł. Podoba mi się to, że śmierć nie demotywuje nas jak w np. mocno trudnym Ninja Gaiden (rzekłbym, że nawet trudniejszym - bardziej testuje nasz refleks i jest po prostu przesadzone), ale bardziej nam pokazuje, czego mamy się nauczyć. Tutaj nie musimy mieć małpiej zręczności, ba, powiedziałbym, że bardziej opłaca się być cierpliwym i czekać, aż przeciwnik się odsłoni. To świetne. Za genialny uważam również design całego świata. Nawet najsłabsza broń wygląda niesamowicie, a największy podrostek jak skończony badass. Niespecjalnie rozumiem również narzekania na oprawę wizualną. Dla mnie jest naprawdę dobra, tworzy ten niesamowity KLIMAT! To jest dark fantasy pełną gębą. Lordran jest prawie martwe i to widać. Zniszczone ruiny, nieumarli... to po prostu trzeba poczuć. Depths jest jak na razie jedyną lokacją w grze, gdzie miałem takie ciary na plecach. Kapanie wody, dziwne pomruki... brr. To straszne. Przerażające. Soundtrack Dark Souls składa się właśnie głównie z efektów dźwiękowych i pomruków. Ale zdarzają się perełki, jak na przykład wspaniały motyw z Firelink Shrine:
Tworzy klimat jedynej bezpiecznej lokacji w całej grze. To świetne, jak cała gra.
Na koniec gif o Capra Demon:
Jedi Knight: Jedi Academy (Xbox, Raven Software 2003)
Nie nazwałbym się fanem Gwiezdnych Wojen, ale bardzo lubię tę sagę. Mogę jednak nazwać się fanem tego uniwersum, bo jest bardzo dobre. Historia rozpisana na wiele tysięcy lat, charyzmatyczne postaci i wysokiej jakości media naprawdę dają radę. A Jedi Academy należy to jednej z najlepszych gier w tym uniwersum. Połączenie FPSa z slasherem wykonano naprawdę dobrze. W tym tytule wcielamy się w narybek Jedi znany jako Jaden Korr. Wykazuje on wielki potencjał i zostaje przydzielony mistrzowi Kyle Katarnowi, który jest bohaterem wcześniejszych gier z serii Dark Forces i Jedi Knight. W międzyczasie Luke'owi Skywalkerowi ktoś ukradł dokumenty i pojawiają się doniesienia o kulcie Sithów...
Fabuła jest zdecydowanie dobra. Ciekawa i obfituje w zwroty akcji (mimo, że jestem mniej więcej w połowie). Gameplay z kolei przypomina wcześniejsze tytuły, szczególnie Jedi Knight II. Tam również mieliśmy płynne przechodzenie z widoku pierwszej osoby podczas strzelania z broni palnej do widoku z trzeciej podczas używania miecza świetlnego. Każda broń ma dwa tryby ataku. Na przykład mieczem świetlnym możemy robić klasyczne cięcia lub nim rzucić. Smuci mnie nieco fakt, że walki na te bronie wciąż są chaotyczne i sprowadzają się raczej do szczęścia niż do umiejętności samych w sobie. Nie jesteśmy jednak zdani jedynie na bronie, wszak czym byłby Jedi bez Mocy? Mamy trzy kategorie - jasną stronę, neutralne i ciemną stronę. Każda z nich może zostać przed misją ulepszona. To one sprawiają, że Jedi Academy nie jest zwyczajnym FPSem, tylko grą, która stanowi klasę samą w sobie. No, może z wyjątkiem grafiki. Widać, że to wysłużony silnik Quake III i gra wygląda jedynie nieco lepiej od takiego Halo. Nie jest to na pewno poziom najładniejszych gier na pierwszego Xboxa. Ścieżka dźwiękowa to głównie motywy z filmu, co się jak najbardziej chwali, w końcu wszyscy wiemy, że Star Wars ma wspaniały soundtrack.
A teraz czas na gościa, czyli Daaka:
Witam wszystkich podczas majówki! Niby dodatkowy dzień wolny, a ile tworzy możliwości godziwego spędzenia czasu. Mnie niestety praca uniemożliwiła wyjazd za miast na grilla, własne plany na następne dni pozostają niezmienione.