NINJA GEAR vol. 1 - MASKA
UWAGA!!!
Przy pisaniu tego tekstu nie zostalo użyte AI:)
SŁOWEM WSTĘPU
Jako wielki zapaleniec historii oraz oręża pochodzących z kraju kwitnącej wiśni, jak i wszystkich wytworów medialnych z tym związanych, przedstawiam mój nowy, krótki cykl nazwany ‘Ninja Gear’. Choć raczej stronię od tego delikatnie zamerykanizowanego słowa i wolę japońskich wojowników cienia nazywać ‘shinobi’, a w wersji damskiej ‘kunoichi’, to jakoś na potrzeby tego bloga ta nieco bardziej modern nazwa wydała mi się adekwatna. Cykl ten będzie opowiadał o gromadzeniu, tworzeniu we własnym zakresie oraz z limitowanymi środkami ekwipunku, którego żaden ‘shinobi’ by się nie powstydził. Oprócz zdjęć będę dodawał także konkretny opis produkcyjny.
GARŚĆ FAKTÓW
Na pierwszy ogień wrzucam w całości zrobioną przeze mnie maskę. ‘Kabuto’ - choć określenie to używane jest przeważnie, aby nazwać cały hełm - to w tym wypadku będę korzystał z jednej z nazw: ‘Men-yori’/’menpō’/’mengu’ – tak określa się bowiem część zbroi nakładaną na twarz. Warto jeszcze podkreślić, że w praktyce ‘shinobi’ zasłaniali ją maskami płóciennymi, materiałowymi lub częściami ówczesnych ‘kapturów’, szali i innych nakryć głowy. Maski głównie były elementem zbroi samurajskiej i to właśnie przez samurajów były najczęściej noszone i w znakomitej większości przypadków wyłącznie na polu walki, aby zasiać strach w szeregach wroga oraz aby odrzeć twarz z emocji, które były nie do wyczucia pod demonicznymi wizerunkami ‘menpō’. Maski posiadały oczywiście ‘wartość płatnerską’ i mogły ochronić przed drzazgami, odłamkami czy cięciami o niewielkiej sile uderzenia, jednak ich funkcja była głównie psychologiczna.
PROCES POWSTAWANIA
Swoją maskę wykonałem ze stali nierdzewnej o grubości 0,5 mm, w gatunku 316L, opisywanym również jako 1.4401. Jest to austenityczny gatunek stali, używa się go do produkcji, np. narzędzi chirurgicznych, ale również biżuterii stalowej z racji tego, iż jest hipoalergiczny. Jest to też jeden z droższych gatunków stali, ale jeśli chodzi o wymiar potrzebny pod maskę (około 250mm x 200mm) to każdego spokojnie będzie stać na taki kawałek blachy. Można użyć jak najbardziej tańszej odmiany nierdzewnej, np. 304 (choć nie jest ona już tak odporna na środowisko ani tak naturalna dla skóry, jeśli w ogóle można tak powiedzieć o metalu), całość jednak będzie malowana, więc ten aspekt ma mniejsze znaczenie. Koszt blachy, w zależności od wybranego gatunku, to 15 – 25 zł za kilo, także przy wadze 150 – 300 gramów (bo mniej więcej tyle waży gotowy produkt) nie jest to fortuna. Czy musi być to materiał nierdzewny? Dlaczego nie zastosować ‘zwykłego’ gatunku typu S235 lub S355? Dlatego, że przy małej/niskiej grubości materiału piaskowanie, tym bardziej śrutowanie przed malowaniem mogłoby zniszczyć (podziurawić) powłokę blachy. Jeśli natomiast zwykłą blachę pomalujemy bez wcześniejszego zabezpieczenia, niestety, z czasem pordzewieje. Można zastosować również procesy chemiczne jak, np. czernienie, cynkowanie ogniowe czy galwanizowanie, ale będzie to zdecydowanie droższe niż dobry kawałek ‘nierdzewki’ zwyczajnie pomalowany zwykłym sprayem w wybranym kolorze. No i trzeba pamiętać, że elementy cynkowane czy galwanizowane będą miały wyłącznie stały, srebrzysty kolor i nie będą nadawały się do zwykłego przemalowania. Pomijając już fakt, że raczej żaden zakład nie cynkowałby takiego ‘kawałeczka blaszki’. Następnym krokiem jest wybór dwuwymiarowego wzoru. Najzwyczajniej w świecie ściągniętego z neta – sztuka polega na tym, że trzeba ściągnięty format zapisać jako plik DWG lub DXF, w programie typu AutoCAD lub użyć do tego inny dedykowany projektowaniu/rysowaniu ‘soft’. Każdy taki program pokaże nam dokładny wymiar elementu, więc mierząc własną twarz miarą krawiecką będziemy wiedzieli, jaki wymiar musi mieć nasz wypalony szablon. Warto pamiętać, aby wzór rozciągnąć horyzontalnie, powiększając o około 50% – 80% wymiar szerokości, można minimalnie zwiększyć też wymiar wertykalny. Robimy to dlatego, iż maska będzie gięta i musi zasłaniać twarz ‘od ucha do ucha’, tylko tak uzyskamy maskę 3D z rysunku 2D – po prostu trzeba mieć zapas tzw. ‘mięsa’, czyli materiału, który ‘owinie się wokół’ naszej facjaty. Z takim plikiem możemy udać się do jakiejkolwiek firmy zajmującej się stalą, posiadającej na wyposażeniu laser lub plazmę. Samo cięcie i rozłożenie tego na arkuszu czy dostarczonym przez was kawałku blachy to niewielki koszt (tym większy im bardziej skomplikowany w kształty i otwory wzór). Doradzałbym palenie laserowe azotem, będzie dokładniejsze niż tlenem i ‘ostrzejsze’ niż plazmą oraz powinno być pozbawione zgorzeliny. Jednak stara życiowa prawda głosi: dobry operator wytnie to na czymkolwiek. Najbardziej indywidualny proces to ręczne gięcie maski na kształt własnej twarzy, zajmuje to chwilę, ale przy wspomnianej grubości nie wymaga to użycia dużej siły, raczej powolnego wyginania, aby w żadnym momencie nie ‘przegiąć’ materiału zbyt mocno. Przy tak niskiej grubości należy giąć symetrycznie, z dwóch stron jednocześnie – inaczej mogą wystąpić krzywizny i nierówności. Następnie najdłuższy proces - szlifowanie - choć można te procesy odwrócić w kolejności i giąć po szlifowaniu. Detal o grubości 0,5mm jest sam w sobie ostry i nieoszlifowany, mógłby więc ranić naszą twarz zamiast chronić. ‘Zjeżdżamy’ od niższej gradacji do wyższej, ale jak wyszlifujecie wszystko papierem 2000, to też będzie ok, ważne, aby pozbyć się poszarpanych krawędzi i zmatowić trochę strukturę blachy dla lepszego przyswajania farby. Dla surowej blachy najlepsza będzie gruntoemalia z utwardzaczem, ale najtańszy spray też się sprawdzi. Ja swoją maskę malowałem siedmiokrotnie - szlifując po wyschnięciu ewentualne zacieki, przed naniesieniem ostatecznej, matowej warstwy. Nie posiadam miernika laserowego, ale 250-350 mikronów to dosyć gruba warstwa, którą mniej więcej chcemy osiągnąć, każda wyższa wartość będzie również mile widziana. Totalnie nie musicie trzymać się moich proporcji, po prostu przez trzy lata maska wygląda jak nowa, więc dlatego wnioskuję, że były dobrane słusznie. Oczywiście w projekcie musicie (aby nie wiercić później) uwzględnić otwory na taśmę, gumę, sznurki czy jakikolwiek inny materiał, którego użyjecie jako mocowania maski na głowie. Ja użyłem szerokiej gumy, dzięki temu maska dobrze się trzyma i nie wrzyna się w skórę. Na sam koniec proponuję wyłożyć części maski wybranymi ozdobami od zewnątrz oraz samoprzylepnymi, gumowymi lub filcowymi kawałkami (jak pod meble) od wewnątrz, w celu przyjemniejszego korzystania z ‘menpō’. Co do wzornictwa czy koloru to totalnie jest już w waszych rękach. Możecie dodać wąsy, zęby, kły, nosy, naklejki itd. Wszystko, co tylko wam przyjdzie na myśl, jest akceptowalne, a każda dodatkowa część lub warstwa gumy sprawi, że końcowy wyrób będzie solidniejszy i bliższy swoim oryginalnym założeniom oraz przeznaczeniu. Zapraszam do zapoznania się z galerią:) Następna w kolejce do bloga jest moja ‘kusarigama’, także wszystkich entuzjastów japońskiego uzbrojenia namawiam do dalszego śledzenia cyklu. Pozdrawiam.