Krótka historia Megamana

BLOG
564V
Czarny Ivo | 30.06.2013, 10:45
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Człowiek z natury ma potrzebę dzielenia się swoimi pasjami i zainteresowaniami itp. Dziś nadszedł dzień, że muszę podzielić się swoją wiedzą i sympatią do niebieskiego robota, który juz od ponad 25 lat dzielnie walczy z siłami zła. Ograniczę się do początków i gier 8bitowych, bo to one zaważyły na moim uwielbieniu, a Megaman X i reszta to zupełnie inna historia.

 

Megaman (w Japonii Rockman) na samym początku wcale nie miał się tak nazywać. Były rozważane nazwy takie jak Battle, Kid Nuckle Kid, a w jednym z numerów Famitsu podano nawet nazwę The Battle Rainbow Rockman. Tęcza zapewne miała nawiązywać do jego możliwości zmian kolorów/mocy. Gra została stworzona przez jedną z moich ulubionych firm developerskich - Capcom. Pomysłodawcą samej postaci był Kiro Kitamura, a całego projektu gry - Keiji Inafune. Dokonał tego w 1987 roku mając zaledwie 22 lata. Nasz wirtualny bohater miał być hitem, a więc wszystko musiało być picuś glancuś, dopracowane w 100%. Po pierwsze grafika. Dlaczego Megaman w ogóle jest niebieski? Właśnie z powodu grafiki. Jako, że NES w swojej palecie 54 barw posiadał najwięcej odcieni niebieskiego padło właśnie na ten kolor. Umożliwiało to jak najdokładniejsze oddanie wyglądu postaci. Po drugie muzyka. Keiji jako pasjonat muzyki poświęcił jej również mnóstwo uwagi w efekcie tworząc grę posiadającą jedną z najlepszych ścieżek dźwiękowych 8bitowej ery. Ponadto samo imię bohatera nawiązuje do muzyki. Nie jest to przypadek, gdyż jego "dziewczyna" nazywa się Roll, razem tworząc parę Rock &; Roll :) Co się jeszcze tyczy imion to Dr Light ("ojciec" Megamana) ma na imię Thomas (od Tomasza Edisona), a główny antagonista w grze, Dr Wily ma na imię Albert (od Alberta Einsteina).

Kolejnym założeniem miała być rozgrywka opierająca się na zasadzie "papier-nożyce-kamień". Prosta i genialna w swej konstrukcji. Właśnie to i przejmowanie mocy po pokonanych bossach najbardziej urzekło 8 letniego Czarnego Ivo. Gdy pierwszy raz pokonałem Cutmana w mojej głowie pojawiła się myśl - "oooo fajowsko można przejmować moce" (czy jakoś tak). Z czasem gdy mały Ivo grał w coraz więcej gier i zaczynał posiadać pierwsze punkty odniesienia, bardziej docenił  genialnie zaprojektowane plansze,  w których muzyka, przeciwnicy i wszelkiego rodzaju przeszkody nawiązywały do charakteru bossa znajdującego się na ich końcu.

Pierwszy Megaman poza granicami Kraju Kwitnącej Wiśni nie odniósł wielkiego sukcesu. Gdyba się, że mogło stać się tak za sprawą okropnej okładki:

 

Trzeba przyznać, że wygląda beznadziejnie. Absolutnie w najmniejszym stopniu nie przekazuje odbiorcy zawartości produktu. No przepraszam, ale po takiej okładce można wnieść, że gra jest o jakimś pijaku w piżamie, który przebija się przez swój świat urojeń. Podobno pomysł na taką okładkę powstał dlatego by klimatem bardziej pasowała do zachodniej kultury jako, że Manga ówcześnie nie była jeszcze tak dobrze znana i lubiana. Nie wiem czy to prawda, ale jeśli tak to niepokojąca jest kondycja zachodniej kultury. Jednak czas goi wszelkie rany i dziś wszyscy możemy się z tego śmiać. Nawet sam Capcom patrzy na to z przymrużeniem oka. Wystarczy spojrzeć na okładkę Megamana 9 i 10 czy model postaci Megamana użyty w Street Fighter x Tekken.

Dziś narzekamy na ciągle sequele i tasiemce ale na 8bitowe konsole Nintendo wyszło aż 6 części Megamana plus mały spin-off na Famicoma - Wily & Right no RockBoard: That's Paradise. Taki "Monopoly" w świecie Blue Bombera, w sumie nic specjalnie ciekawego. Z odsłony na odsłonę zawsze można było odnotować jakieś zmiany. Z czasem przybyli nowi kompani tacy jak Rush - cybernetyczny pies zamieniający się w różne pojazdy, a później w 3 rodzaje cybernetycznej zbroi, oraz Eddie - cybernetyczny .... kosz na śmieci pojawiający się co jakiś czas i podrzucający nam jakieś power upy. W części 3 do wachlarza ruchów dodano wślizg, a w części 4 "charge shot", który nie był dobrze postrzegany przez fanów i uważa się, że od tego momentu z serią zaczęło dziać się źle. Dla mnie część 4 to akurat jedna z najlepszych, ale chyba dlatego, że jest to pierwsza jaką udało mi się przejść za dzieciaka. Przy produkcji części 6 chyba było już tak źle, że Capcom zorganizował konkurs na nowego Robot-Mastera - wygrał Knightman.

Gdy świat gier przechodził w erę 16bitów formuła Megamana zaczęła się robić nudna i przestarzała. Wtedy na scenę wszedł Megaman X. Za wygląd postaci odpowiadał Inafune, jednak zbytnio poniosła go fantazja i uznano, że jego pomysł drastycznych zmian może zniechęcić fanów. W konsekwencji główny bohater przeszedł tylko drobny lifting, a projekt Keijiego został użyty jako nowy deuteragonista - Zero.

 

 

Na tym kończy się historia 8bitowego Megamana. Chyba przyszła pora na trochę fabuły. Choć w sumie to nie wiele mogę o niej powiedzieć. Mimo, iż uważam się za fana serii, prawie nic nie wiem o historii w grze. Najważniejsze przecież jest, że jest ten dobry -Megaman, jest ten zły - Dr. Wily i jeden drugiemu musi nakopać. Jak wspomniałem wcześniej twórcą Megamana jest Dr. Light, który kiedyś był przyjacielem Dr. Wilego ale teraz to są pokłóceni. Gdzieś tam jeszcze szwenda się Protoman, który, jak sama nazwa wskazuje, jest robotem prototypem, więc niejako jest "bratem" Megamana, ale nie bardzo wiem czego chce. Może jak każdy z nas znaleźć swoje miejsce w życiu :P

W tamtych czasach najważniejsza była rozgrywka. Przedzieranie się przez wymyślnie zaprojektowane poziomy pełne pułapek, komicznych lecz śmiertelnych przeciwników, innowacji jak i niestety czasem tanich zagrywek. Gra do prostych nie należy i by ją pokonać trzeba być przynajmniej średnio-zaawansowanym graczem. Jednak pomimo nie raz frustrującego poziomu trudności chce się do niej wracać i próbować jeszcze raz. Za to uwielbiam Megamana i zawsze i wszędzie głoszę jego chwałę. Pozdrawiam.

Oceń bloga:
1

Komentarze (8)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper