W co gracie w weekend? #112

BLOG
1028V
W co gracie w weekend? #112
squaresofter | 19.08.2015, 03:19
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

  Tydzień temu swoimi przemyśleniami raczył Was Ivo. W tym tygodniu ten obowiązek spoczywa na moich barkach. Po niezłych perturbacjach w moje ręce trafiła jedna z najlepiej ocenianych bijatyk w historii, czyli Soul Calibur z Dreamcasta. Minęło wiele lat odkąd miałem z nią ostatnio przyjemność.

Soul Calibur (Dreamcast, Namco, 1999r.)

  Moja droga do zdobycia tej gry była długa i kręta. Piętnaście lat temu udawałem, że piractwo nikomu nie szkodzi. O pieniądze na gry nie było mowy, a żeby zagrać w cokolwiek, to musiałem sprzedawać bliskim różne kity. Jednym z nich była informacja, że muszę zapłacić za studniówkę koleżance. Oczywiście każda osoba płaciła sama za siebie, ale jakoś nie powstrzymało mnie to wtedy przed skorzystaniem z okazji i zakupem około trzydziestu piratów na Dreamcasta.

  To były czasy, gdy nie miałem nawet komputera, żeby samemu wypalić pirackie kopie gry. Chodziłem do ludzi, którzy zarabiali na tym, że urodzili się w bogatszej rodzinie. Praca? Jaka praca? Wtedy w głowie były mi amory i szlajanie się ze znajomymi. To ostatnie spodobało mi się to do takiego stopnia, że zupełnie rzuciłem granie na ponad dwa lata. Tak, ja, który od dwóch lat pytam się Was praktycznie co tydzień w co gracie w weekend miałem wtedy granie gdzieś.

  Zanim to jednak nastąpiło, to powoli zacząłem rozumieć, że piractwo nie jest dla mnie. Płacenie za gry pozbawione wstawek filmowych oraz za takie, które są nienagrane do końca i nie da się ich skończyć przelało czarę goryczy. Nie sztuką jest pójść do jakiegoś pirata, żeby wypalił ci kilkadziesiąt gier i nie skończyć nawet połowy z nich. Dreamcast był po PlayStation moją drugą konsolą, na której piraciłem i zarazem ostatnią. Nintendo 64 nauczyło mnie w międzyczasie, że o wiele lepiej jest chomikować kasę i cieszyć się po jakimś czasie z zakupionej gry. Szkoda, że nie mam już swojej pierwszej konsoli Nintendo.

 

  Co z tym wszystkim ma wspólnego Soul Calibur? Ano ma tyle wspólnego, że miałem wtedy zbyt dużo gier do ogrania, aby w pełni docenić jego walory. Czym była ta bijatyka? Dlaczego do dziś jest uznawana za jedną z najwspanialszych przedstawicielek tego gatunku w historii gier wideo?

  Złożyło się na to kilka czynników. PlayStation zdemolowało i Nintendo 64, i Segę Saturn, więc firma niebieskiego jeża postanowiła pierwsza zaatakować chełpiące się swym zwycięstwem Sony. To Sega zapoczątkowała szóstą generację konsol, tworząc jednocześnie swoje ostanie urządzenie do gier. Pomiędzy piątą a szóstą generacją może nie było takiego przeskoku graficznego jak pomiędzy przejściem z 2d w 3d, ale nawet wtedy można było zauważyć różnice gołym okiem.

  W 1998r. na rynek trafił Tekken 3, czyli bijatyka, przy której praktycznie każdy zapomniał, że był kiedyś jakiś Mortal Kombat lub Street Fighter. Bijatyki w 2d straciły wtedy na znaczeniu. Za grę odpowiedzialne było Namco. Do dnia dzisiejszego fani bijatyk uważają tego Tekkena za jedno z największych osiągnięć, jeśli idzie o Turniej Żelaznej Pięści. Grać w niego co prawda nigdy nie umiałem, ale ta pozycja kosiła graficznie praktycznie wszystko co było wtedy dostępne na rynku. Potrafiłem wtedy godzinami katować demo Tekkena 3.

  Posiadacze konsol PlayStation byli wniebowzięci. Jeśli miałeś konsolę Sony z tą japońską grą walki, to od razu miałeś kolegów, bo przecież każdy chce mieć kolegę z królem bijatyk.

  Ciekawe ile z tych osób wiedziało, ze w tym samym czasie na japońskich automatach debiutowała kontynuacja Soul Blade'a? Po mniej więcej roku od tego wydarzenia na Dreamcaście pojawił się Soul Calibur a fani Tekkena 3 pisali do Neo Plusa, żeby nie dawać dziesiątki kolejnej wyśmienitej bijatyce zaserwowanej nam przez Namco.

  Nic dziwnego, że tak robili, skoro tyle kasy poszło na ich ulubione konsole a tu się nagle okazało, że wyśmiewana przez nich konsola Segi nie dość, że otrzymała bijatykę na poziomie Tekkena 3, to jeszcze żaden posiadacz PlayStation w nią nie zagra.

  Wtedy przeskok  międzygeneracyjny to nie było podbicie rozdziałki w grze z przed dwóch-trzech lat, wydanie składaka z niedziałającym trybem dla wielu graczy, dodanie opłat za multiplayer, dogonienie epoki hd prawie dziesięć lat po konkurencji, czy produkcja bezwartościowych figurek na szeroką skalę, których brak powoduje blokadę niektórych komponentów w zakupionej grze. 

  W tamtych czasach rok różnicy był przepaścią nie do przeskoczenia. Kanciaste i klockowate postacie z Tekkena 3 zostały zastąpione bardziej ludzkimi. Zniknęła wszechobecna pikseloza, ale to tylko czubek góry lodowej.
W chwili pojawienia się na rynku Soul Calibur był najpiękniejszą trójwymiarową bijatyką i chyba najpiękniejszą grą w ogóle.

  W trybie zręcznościowym Soul Calibura odblokowujemy dodatkowe postacie w grze. Tak, nie przewidziało się Wam, wtedy trzeba było grać w grę, żeby odblokować dodatkową zawartość. Oprócz niego mamy jeszcze do dyspozycji trening do nauki ciosów, tryb rywalizacji z drugim graczem, czasówkę oraz tryb przeżycia, polegający na pokonaniu jak największej liczby przeciwników bez zginięcia.

  Jednak prawdziwą wisienką na torcie jest tryb misji. Za ich wykonywanie otrzymujemy punkty, które możemy wydawać na dodatkowe rzeczy w galerii, dzięki czemu możliwe jest poznanie historii Soul Calibura oraz dostęp do kolejnych, coraz trudniejszych misji do wykonania. Pierwsze z nich uczą nas podstawowych zagrań w grze, które opisywałem przy okazji bloga o Soul Caliburze IV, ale prawdziwa zabawa zaczyna się potem. W tym trybie odblokujemy także dodatkowe areny walk i profile postaci.

 

 Postanowiłem zaprezentować Wam prolog Soul Calibura, który odblokowałem w najlepszym trybie gry.

   Straszliwy pirat Kapitan Cervantes i jego statek "Adrian" siały trwogę na całym Atlantyku podczas jego rządów terroru.

  Wszystko rozpoczęło się w momencie, gdy Cervantes zdobył dwa złe bliźniacze miecze, Soul Edge. Pod ich demonicznym wpływem, Cervantes zamordował całą swoją załogę oraz tych, którzy mieli nieszczęście znaleźć się w pobliskim hiszpańskim miasteczku portowym.

  Po tymczasowym zaspokojeniu wynaturzonych pragnień Soul Edge'a dzięki krwawej masakrze, Cervantes i Soul Edge udali się do ruin "Karczmy Czarnego Ogona" i oddał się długiemu snu, który miał go przygotować do narodzin "Dziecka Złych Mieczy".

  Przez kolejnych dwadzieścia lat opowieści o złych mieczach rozniosły się po całym świecie a prawda o nich uległa zniekształceniu. Niektórzy zaczęli nazywać je "Mieczem Zbawienia" a inni nawet "Bronią Ostateczną. Pojawili się nawet tacy, którzy rozpoczęli poszukiwania Soul Edge'a dla własnych korzyści.

 

 

 

  Kilku wybrańców, którzy dotarli do Soul Edge'a tylko dzięki szczęściu przeklinało potem swoje nieszczęście, gdy dwa złe miecze pożerały ich dusze.

   

Jednak jednej kobiecie udało się przeciwstawić temu losowi...

To święta wojowniczka Sophitia, wysłana przez boską wyrocznię Hefajstosa, boga ognia i kowalstwa. Udało się jej zniszczyć jeden ze złych mieczy podczas straszliwej walki na śmierć i życie z piratem Cervantesem.

  Jednak jej zwycięstwo miało swoją cenę, gdyż została ona poważnie poraniona przez kawałki zniszczonego miecza. Po zniszczeniu połowy Soul Edge'a Cervantes rozzłościł się tak jakby część jego ciała uległa zniszczeniu. Już miał jej odebrać życie, gdy Taki, "Cienista Łowczyni Demonów" pojawiła się, aby go powstrzymać.

  Pomimo tego, że jego równowaga psychiczna została zniszczona w wyniku utraty jednego z ostrzy, Cervantes walczył z Taki w morderczym szale, ale koniec końców przegrał z łowczynią demonów.

  Taki zdobyła fragment zniszczonego Soul Edge'a, więc skoro jej misja została wykonana, postanowiła się oddalić z poważnie ranną Sophitią, której życie wisiało na włosku.

 

  Siegfried przybył do hiszpańskiego miasteczka portowego w poszukiwaniu legendarnego "Miecza Pomsty". Odnalazł jednak tylko coś co wydawało się być zwłokami pirackiego kapitana. Miecz trzymany w ręku martwego kapitana przykuł jego uwagę, więc Siegfried zbliżył się do ciała...

  ...I właśnie wtedy zwłoki nagle wstały wśród płomieni ognia piekielnego. Zdawało się, jakby to samo zło opętało ciało Cervantesa i stało się namacalne.

 

  Rozpoczęła się walka na śmierć i życie. Choć Zweihander wydawał się zbyt duży, aby mogły go utrzymać ręce chłopaka, to wymachiwał on gigantycznym mieczem w sposób naturalny. Oczy chłopaka były pełne szaleństwa, gdy miecz przecinał powietrze, wydając z siebie straszliwy ryk. 

  Gdy walka dobiegła końca, zostały tylko spopielone szczątki ciała pirata. W zakrwawionych dłoniach chłopaka znajdował się Zweihander ze złamaną rękojeścią. Obraz Soul Edge'a otoczonego ogniem piekielnym odbijał się w jego oczach...

  Soul Edge stracił swojego nosiciela i był na skraju zniszczenia. Młodzieniec o mrocznej duszy sięgnął po niego, jakby prowadzony przez Soul Edge...

  Tamtej nocy, na hiszpańskiej linii brzegowej widziano tajemnicze światło. Biała kolumna światła przeszyła chmury i rozproszyła się po niebie. Świadkowie tego wydarzenia nie mieli pojęcia, że piękny widok, którego doświadczyli to rozpowszechnienie Złego Nasienia, mającego sprowadzić nieszczęście na świat.

I w taki oto sposób historia przewróciła swoją kartę na nową stronę...

Te opowieści, których doświadczycie wydarzyły się w szesnastym wieku.

 


 

Dziękuję za uwagę. To tyle z mojej strony w tym tygodniu. Życzę wszystkim udanego weekendu.

 

P.S, Jana, musiałeś się nasłuchać niezłych bzdur z mojej strony jak gra gdzieś przepadła w Polsce, ale Ty i żona daliście radę. Poczta Polska w swoim zwyczaju zadbała o przesyłkę tak bardzo, że połamała ząbki przytrzymujące płytę, ale wymieniłem pudełko od Soul Calibura na pudełko od Soul Reavera i teraz pudełko z płytą Soul Calibura dumnie spoglądają z mojej półki. Dreamcast od czasu do czasu powyje, ale takiemu klasykowi nie przepuści.

 

Legenda nigdy nie umrze!

 


 

P.S.2. Songetsu, Krzysiek, dzięki za wspólną grę w Soul Calibura IV. Tobie też dziękuję, lagus.

Oceń bloga:
40

Komentarze (85)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper