W co gracie w weekend? #103

BLOG O GRZE
689V
W co gracie w weekend? #103
squaresofter | 17.06.2015, 12:52
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

  Życie gracza, Jakże ono dziwne. Raz doświadczamy czegoś niezwykłego. Później pozostaje nam jedynie tęsknota i wspominanie starych dobrych czasów, aż pewnego dnia wstajemy z łóżka i nawet nie dociera do Nas, że marzenia się spełniają. Czujecie się tak czasem?

[niniejszy wpis zawiera spoilery z mojego życia] 

 

  Ja teraz tak mam. Nie cierpię gier wydawanych co roku, bez względu na to, jaki by to nie był tytuł. Coś wyjątkowego nie powstaje jak na zawołanie i nie powstaje taśmowo jak w jakiejś fabryce. 

  Pamiętam, że gdy wyszło Shenmue (Sega AM2, Dreamcast, 1999-2000r.), to zapomniałem o wszystkich grach, z jakimi miałem wcześniej do czynienia, nawet o tych z Dreamcasta. Dosłownie jedna gra, którą skończyłem wcześniej miała niepowtarzalny klimat japoński. Było nią Tenchu: Stealth Assassins z PSOne, ale nawet ono zbledło przy tym, co zobaczyłem wtedy na własne oczy.

  Yu Suzuki stworzył dzieło swojego życia w czasach, gdy nie funkcjonował jeszcze nawet termin piaskownica w odniesieniu do produkcji dających graczowi ogromną swobodę w świecie gry a pierwsze GTA w trójwymiarze dopiero powstawało. Sony i Nintendo tkwiły jeszcze w piątej generacji konsol a Sega, której nie udało się wydać opowieści o Ryo Hazukim na Saturnie, poszła o wiele dalej niż inni przed nimi.

  To były czasy beztroski. Nie miałem wtedy pieniędzy na oryginały, więc musiałem kłamać i kraść, żeby w coś pograć. Przyczyniłem się do upadku ostatniej konsoli Segi i do zamiany Yu Suzukiego z jednego z najlepszych twórców gier w historii elektronicznej rozgrywki w segowskiego figuranta bez zajęcia na ponad dziesięć lat. W tamtych czasach nie wiedziałem nawet jak wyglądają prawdziwe gry na Dreamcasta.

  Jedyne co pamiętam z tamtego okresu to to, że moje serce było szczęśliwe. Miałem prawdziwy skarb. Grałem w najdroższą produkcję w historii gier konsolowych, zupełnie o tym nie wiedząc. Naówczas starczała mi sama muzyka, aby przenieść się do japońskiej Yokosuki i szukać mordercy ojca głównego bohatera, który w jednej chwili stracił wszystko. Grał na automatach i wdawał się w jakieś sprzeczki, bo przecież chłopak nie byłby chłopakiem gdyby nie wdał się od czasu do czasu w jakąś bójkę. Był zwykłym młodzieńcem, który uczył się sztuk walki pod okiem swojego ojca. Z dnia na dzień musiał jednak wejść w dorosłość i zadecydować o swojej przyszłości. To moment, którego boi się chyba każdy na jakimś etapie swego życia.

  Pomimo tego, iż uważam, że zemsta nie jest żadnym rozwiązaniem, to nie mogłem się oderwać od tej gry. Nie zgadzałem się imperatywami kierującymi Ryo a i tak chciałem wiedzieć jak potoczą się jego losy. Shenmue to nie tylko opowieść o zemście. Zawarte w niej jest głębsze przesłanie, bardzo proste, a mianowicie, że przyjaciół trzeba trzymać blisko siebie. Oni pomogą nam dźwignąć nawet najcięższy ciężar.

  W Shenmue każda spotkana postać mówiła, potrafiła wskazać drogę lub jakąś wskazówkę, różniła się też znacząco wyglądem od innych mieszkańców Yokosuki, którą wstrząsnęła tragedia i tajemniczy ludzie w czarnych garniturach.

  W produkcji AM2 zanim wyjdziemy z własnego mieszkania, to możemy zajrzeć do szafki pod telewizorem i wyciągnąć z niej Saturna (szkoda, że nie odpalał Panzer Dragoon Sagi i Dragon Force) albo znaleźć plakat z Virtua Fightera w pokoju kumpla głównego bohatera. Tak, wiem, skąd te rzeczy w 1986r. (czas akcji gry), ale kogo to wtedy odchodziło? To były smaczki dające niezwykłą frajdę, które jednocześnie pokazywały, z jaką pieczołowitością wykreowany został świat gry. Nie tylko Kojima potrafił zwracać się do graczy tak jak trzeba, żartować z ich hobby i nie traktował ich jak kosmitów z innej planety. Nawet Sega tak potrafiła...kiedyś.

 


 

 

Pierwsze dziesięć minut ze ścieżką dźwiękową historii opowiadającej o życiu człowieka, który szuka zemsty wystarczą, żeby przekonać się, że nie tylko grafika była piękna w tym klasyku.

 


 

  Piętnaście lat to dużo. Wystarczająco dużo, aby przemyśleć błędy ze swojej przeszłości i poznać odpowiedź na pewne pytanie: Czy wciąż jestem cebulą? Możliwe, że jestem, ale nadal mam jeszcze prawie miesiąc, aby coś z tym zrobić. O dostaniu drugiej szansy od życia marzy chyba każdy, nawet gdy wszyscy wokół śmieją się z Ciebie przez ten czas. Nie wiem, pogram jeszcze trochę w jedną z największych legend Segi, to może odpowiedzi same do mnie przyjdą?

Oceń bloga:
27

Komentarze (69)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper