Piątkowa GROmada #5

BLOG O GRZE
3954V
Piątkowa GROmada #5
Daaku | 28.10.2016, 16:58
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Bo to właśnie od piątku można szaleć!

Piątek, piąteczek, piątunio... Dla wielu długo oczekiwany dzień, rozpoczynający krótki okres odpoczynku, relaksu i szaleństwa. Dla mnie tym razem odwrotnie - nadgodziny w pracy sprawią, że człowiek ani za bardzo nie pośpi, ani specjalnie nie pogra... ale za to ile zarobi *_* Po dwóch weekendach wzmożonej działalności, kiedy to ze względu na odbywające się jedne po drugich branżowe targi liczyłem, że w końcu uda mi się uwalić przed konsolą z padem w jednej i litrowym piwem (Żatecki Gus, wynalazłem w Kauflandzie!) w drugiej łapie, ale jeszcze ten jeden weekend trzeba będzie się wstrzymać z relaksem. A jak już minie najgorsze, to wieńczące miesiąc Święto Zmarłych mimowolnie da mi szansę na oddech.

Tyle u mnie, a Wy czekacie na kolejny zestaw tekstów w ramach Piątkowej GROmady. Początkowo planowałem darować sobie w tym tygodniu wpis ze względu na wspomniany zajob w pracy, ale Wasz - Czytelników - odzew sprawił, że ścisnąłem poślady i zadbałem o skromną porcję literek do czytania. Sytuację uratował także @Dżony, któremu po świetnym tekście podsumowującym PGA wena nie minęła i który opisał nam, z jakimi tytułami zacznie piątkowe szaleństwo. Jeden z nich jest bardzo na czasie, więc tym bardziej zachęcam do lektury!


 

W poprzedni piątek jechałem do Poznania więc nie bardzo było jak w coś pograć przed wyjazdem a po przyjeździe w sumie w coś graliśmy ale kto by to pamiętał za to wracając już miałem w głowie kolejny piątek w którym to miałem pograć w długo oczekiwane dlc do Dark Soulsów tylko wtedy jeszcze nie wiedziałem że skończe je trzykrotnie zanim ten piątek nadejdzie a właściwie czwartek bo całość skończyłem trzykrotnie już w środę.


 
Dark Souls III: As(s)hes of Ariandel (PS4, 2016 From Software)


 
SeasonPass już od jakiegoś czasu zakupiony ale nim nadszedł czas ściągnięcia pierwszego dodatku mogłem się tylko napatrzeć na motyw dodawany do niego którym to tak bardzo podniecał się Realista (aka Boniu) a który okazał się zwykłym motywem który każdy za darmo może pobrać ze stora tylko że z animowanym sypiącym się popiołem. Tak więc wbijałem ślepia w ten motyw czekając aż wybije północ i będzie można wreszcie odpalić kolejną przygodę w świecie stworzonym przez mistrzów z FromSoftware ciesząc michę że jestem zajebisty bo za wczasu załatwiłem sobie wolne w pracy następnego dnia. Północ wybiła i wreszcie mogłem zacząć grać. Jeszcze tylko mały dylemat czy zagrać moim Wojem na normalu czy piromantką o wdzięcznej nazwie „Lubie w dupe”na NG+2. Wybór padł na te drugą więc szybko przeniosłem się do odpowiedniego ogniska aby poumierać ponownie i tu pierwsze zaskoczenie. Jak łatwo wejść do tego dlc. Nie potrzeba żadnego przedmiotu, zabicia npca czy czegokolwiek. Ot po prostu przy ognisku klęczy jakiś wieśniak a po rozmowie z nim rozpoczyna się dodatek.


Już na początku jak zrobimy kilka kroków za daleko nie będziemy walczyć z jednym czy dwoma rycerzami a zaatakuje nas ich ok kilkunastu, dalej sytuacja wygląda podobnie i tak już jest do końca. Jestem przyzwyczajony do tego że FS lubi przesadzać z poziomem trudności swoich dlc ale tutaj troszkę przegięli. Troszkę winna jest też tutaj moja postać która biega z wielkim mieczem bo tylko ten zaklęty na ogień skaluje się z inteligencją a rzucanie kulami ognia mało daje przed strefującymi przeciwnikami ale nie da się ukryć że jest to specjalny myk zrobiony tylko po ty by przykryć długość tego dodatku. Tak to prawda. Te 3,5 godziny to nie żart czy hejt napisany przez jakiś mały portalik chcący się wybić kontrowersyjną opinią. W godzinkę po rozpoczęciu miałem już odkryte 5 ognisk z ośmiu a pół godziny później stwierdziłem że widziałem już prawie wszystko i czas spać. Nie warto było brać wolnego. Co oferuje owe dlc? Dwóch bossów z czego jeden jest opcjonalny ale musimy go pokonać aby odblokować arene do walk PvP, jeden pierścień, mało znaczące czary, piromancje i cuda (tu nie wiem czy liczba mnoga nie jest przesadzona) kilka broni i zbroi, wspomnianą już arenę oraz mały teren po którym biegamy. Bossowie są żałośni i w sumie sam nie wiem czy byli robieni na odpir...l czy ludziom w FS skończyły się pomysły bo jeden to leszcz którego wspomaga dużo słabsza wariacja jednego z bossów z pierwszych Darków a drugi to pomieszanie również jednego bossa z pierwszych Darków z bossami z Bloodborna. Sam świat jest bardzo klimatyczny i ma swoje lepsze i gorsze strony ale czuć tutaj strasznie Bloodborna szkoda tylko że grafika lubi chrupnąć tak samo jak w BB. Teren który dano nam przemierzyć jest niewielki i zaczyna mnie wkurzać to że dodatki do gier FS dostają tak wysokie oceny. Owszem gry robią świetne ale dlc zwyczajnie nie są warte swojej PEŁNEJ ceny. I mam takie zdanie o wszystkich dlc jakie oni zrobili ale tutaj to jest po prostu śmiech na sali.
Następnego dnia odpaliłem dlc ponownie i po dwóch godzinach było po wszystkim a to też tylko dlatego że jeden z ciosów ostatniego bossa jednym uderzeniem ściągał mi całe HP a naprawdę ciężko przed nim uciec. Do tego te kilka godzin to nie był żaden speedrun bo naprawdę sporo się kręciłem aby pozbierać znajdźki.
Później zrobiłem te dlc jeszcze raz drugą postacią w coopie z Darkiem i całość zajęła nam mniej niż godzinę ani razu nie ginąc i czyszcząc wszystkie lokacje łącznie z opcjonalnymi.
Reasumując dlc jest fajne ale nie wybitne zwłaszcza dla ludzi które wszystkie części mają już za sobą do tego jego długość jest kompletnie niewspółmierna do ceny dlatego jeżeli jeszcze go nie kupiłeś to poczekaj na obniżkę a jeżeli jeszcze nie masz DS3 to czekaj na goty bo skoro wytrzymałaś tyle bez tej gry to wytrzymasz jeszcze troszkę.
 
Kolejną grą którą na pewno odpale w ten piątek bo odpalam ją praktycznie codziennie na jeden do trzech meczy jest


 
Paragon (PS4, 2016 Epic Games)


 
Tak ta moba. Gatunek o którym nie miałem zielonego pojęcia dopóki nie zagrałem w tę jeszcze oficjalnie bete a skusiło mnie do tego tylko i wyłącznie logo twórców. Na Epic się jeszcze nie zawiodłem i tym razem nie jest inaczej choć początki nie zapowiadały że tak mi się spodoba. Dopiero po -nastym meczu załapałem zasady a po kolejnych -nastu mogę powiedzieć że trochę nauczyłem się w to grać. Ogólnie o co chodzi w tego typu grach każdy wie (prócz mnie). Trzeba niszczyć kolejne linie przeciwnika jednocześnie broniąc swoich. Tutaj dużą role odkrywają karty dzięki którym z naszego bohatera możemy zrobić typowego wojownika, tanka czy grać jako wsparcie. Ważne aby drużyna była dobrze dobrana a jeszcze lepiej jak jest dobrze skomunikowana np. przez skajp ale że drużyna składa się z pięciu graczy to rzadko da się grać bez jakiegoś randoma. Gorzej jest jak gram solo i dołączam się do innych randomowych graczy. Często trafia się na, co tu dużo mówić, kretynów którzy nie mają pojęcia co się dzieje na mapie ale najczęściej gram ze znajomymi więc jest OK. Taka stała ekipa to Dark, Alf i Adaśko (którego na PPE nie ma) oraz Korwin który ostatnio dał sobie jednak z Paragonem na wstrzymanie. W tej chwili mam nabite ponad 100 godzin ale to żaden wynik przy Alfie który ma grubo ponad 250. Postać którą gram najczęściej to Iggy i Scorch który potrafi zrobić niezłą zadymę i świetnie broni wież. Niby taka paskuda na świniaku a daje rade aż miło. Jak wbije nim dziesiąty lvl (bardzo wolno idzie) to wezmę się za jakiegoś wojownika. Trzeba przyznać że epic zrobiło świetny model f2p gdzie naprawdę wszystko jest za darmo a rzeczy które możemy kupić za prawdziwe pieniądze nie mają dużego wpływu na rozgrywkę. Mapa co prawda jest tylko jedna ale jest na tyle duża że to kompletnie nie przeszkadza.


Swoją drogą dziwnie się czują mając nabite tyle godzin w grze za darmo. Do tego stopnia że obiecałem sobie że jak wreszcie ta gra będzie miała oficjalną premierę to dam zarobić jej twórcom wykupując jakiś pakiet.
Do Paragona (w przeciwieństwie do dlc do DS3) każdego mocno zachęcam ale odradzam porzucenie gry po kilku meczach. W to się trzeba wciągnąć.
 
Więcej planów na ten tydzień nie mam, zresztą i tak ostatnio gramy tylko w Paragona bo to zajebista gra jest. Lepsza niż ten dodatek :)
 
Więc jak chcecie kupić dlc do soulsów to lepiej bierzcie darmowego Paragona.
 
Pozdrawiam

 

To może jeszcze ja coś napiszę...

 

Akiba's Trip: Undead& Undressed (PSV, Acquire 2015)

 

Jest kilka szkół, do jakich przypisać można produkcje pochodzące z Nipponu. Są pośród nich takie o typowo mocno zachodniej stylistyce (seria Dark Souls), które nie odrzucą nastawionego na amerykańskie gry akcji purysty. Są i mocno japońskie (większość gatunku jRPG), które wyróżnia mangowa anatomia postaci, ale system walki czy mechanika rozgrywki to wciąż najwyższa półka. Są w końcu i takie, które trudno pomylić z pierwszym lepszym serialem anime, mało tego!, często idą one w parze z tematyką "ecchi", czyli mnóstwa fanservice'u i cycków większych od oczu mangowych bohaterek. I o ile niektóre z nich, choć oparte na zderzakach, wciąż dają masę zabawy podczas gry (vide slasherowa seria Senran Kagura, której odsłonę Shinovi Versus opisywałem dość niedawno), tak już Akiba's Trip: Undead&Undressed ciężko jest mi w jakikolwiek sposób bronić czy usprawiedliwiać. Bo jakich niby wartości mam doszukiwać się w grze, w której biegamy po mieście i masowo zrywamy ze wszystkich ciuchy? Niby to wszystko w dobrej wierze (bo to tak naprawdę wampiry energetyczne, które pokonać możemy wyłącznie poprzez wystawianie ich gołej skóry na promienie słoneczne), ale jakoś tak niepoważnie, nie? Do tego dochodzi zestaw "broni", jakie zdają się nosić ze sobą wszyscy przechadzający się po Akibie bywalcy - laptopy, klawiatury, miotły, fajerwerki, zwinięte w rulon plakaty, pistolety na wodę... Żeby tej niepowadze dodać jeszcze więcej ironicznej powagi, za wszczynanie bójek na ulicy możemy zostać upomniani przez policję i ukarani grzywną. Panią policjantkę można też próbować poderwać, wszystkie chwyty dozwolone!

No dobra, napisałem że nie ma jak tej gry bronić, ale to nie do końca prawda. Jej największą zaletą jest pieczołowite odwzorowanie w cyfrowym świecie rzeczywistej Akihabary - tokijskiej dzielnicy popkultury, która, według bohaterów gry, "wyzwala w ludziach tę nieopisaną energię". I tę dynamikę zarówno zwiedzających, jak i miejsc widać na każdym kroku - kto choć raz przechadzał się jej uliczkami ten na pewno rozpozna znajome witryny sklepowe (Super Potato, GAMERS, Akibaoo), roznoszące ulotki reklamowe dziewczyny czy szukających właściwych tylko sobie dóbr otaku. Na telebimach lecą zwiastuny Disgaea 4, The Legend of Heroes: Trails of Cold Steel II czy Conception 2, ekrany ładowania reklamują kolejne wydawnictwa związane z anime albo grami, a mijani ludzie cieszą się z nowo zdobytego nendo Estelle, szerzą opinie o ludziach siedziących w Universal Century i zatrzymują cię, bo twój głos przypominał im ich ulubionego seiyuu... W takim klimacie po prostu idzie się zatracić, olewając fabułę, olewając wampiry i olewając to całe ściąganie ciuchów. Kiedy już i ja pojadę do Japonii, to dzięki tej grze będę gotowy na przechadzkę po Akibie. Tym razem tej rzeczywistej.

MOJA MEKKA!

 

Korzystając z okazji pokrótce opiszę mój progres także w innych grach, do których siadam z doskoku:

Final Fantasy: Record Keeper - cała drużyna na 80. poziomach doświadczenia, setup prawie że perfekcyjny, wszystkie lochy w 15 światach wymasterowane... Już myślałem, że po prawie trzech miesiącach codziennej gry nadszedł w końcu czas, aby sobie odpuścić, a gra perfidnie zaoferowała aktualizację podnoszącą maksymalny poziom doświadczenia do 99. I otworzyła Nightmare Dungeon - zestaw arcytrudnych, dostępnych tylko przez parę dni w miesiącu lochów z sześciogwiazdkowymi nagrodami. I dodała kolejny Mote Dungeon - walkę z bossem pozwalającą zdobyć ulepszenia statystyk dla postaci (takie Vit Upy/Source'y). I wystartowała z minigierką z okazji Halloween. Nie ma mowy, trochę w to jeszcze pogram...

Senran Kagura: Shinovi Versus - zamknąłem już rozdział Hanzo Academy (szkoła pięciu dziewczyn, o których pisałem we wcześniejszej GROmadzie), więc powolutku idę do przodu z osią fabularną Hebijo Clandestine Girls' Academy. Tutaj mamy do czynienia z Ryoną i Ryobi - dwoma nastawionymi na broń palną siostrami, Murasaki - hikikomori wyzwalającą eksplozje mroku, Miyabi - wojowniczką operującą trzema różnymi stylami walki oraz Imu - okularnicą zdolną paraliżować swoich przeciwników. I to ze wzlędu na tę umiejętność obrałem sobie Imu za maina. 

Silent Hill: Book of Memories - ostatnia szansa. Jeżeli w niedzielę nie uda mi się zmówić z Laughterem na wspólną grę, to odsyłam ją z podziękowaniami do @flaberobaderousa, który mi ją użyczył, i wymazuję z pamięci. Pewnym rzeczy po prostu nie ma sensu przeciągać...

 

To tyle w dzisiejszym wydaniu Piątkowej GROmady. Co przyniesie kolejna, szósta już odsłona? Mam parę pomysłów, ale na ich realizację będę miał cały tydzień. A Wy macie cały weekend na zabawę, więc korzystajcie!

Daaku

 

 

Przeczuwasz, że w piątek będzie grubo? Chcesz napisać coś do następnej GROmady albo nawet ją poprowadzić?Pisz,pisz, pisz! Tu chodzi przede wszystkim o dobrą zabawę!

Oceń bloga:
32

Komentarze (49)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper