Kącik Otaku #19

BLOG
1678V
Kącik Otaku #19
Daaku | 05.03.2016, 00:07
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

19. odsłonę cyklu sponsorują przysłowia "Pośpiech to zły doradca" oraz "Zemsta jest słodka".

Na początek, zgodnie z tradycją, wyjaśnijmy sobie kim jest ten "otaku":

Otaku (jap. おたく lub オタク?) – środ. miłośnik japońskiej popkultury, głównie anime, mangi i gier komputerowych. Termin stosowany głównie przez środowiska miłośników japońskiej popkultury jako określenie miłośnika takowej, aczkolwiek spotkać można się również ze znaczeniem rodzimie japońskim, określającym osobę przejawiającą obsesyjną fascynację, zazwyczaj powiązaną z fandomem mangi i anime.

I wszystko jasne. Jeżeli pasujesz do powyższej definicji to zapraszam(y) do lektury, jeżeli nie - istnieje spora szansa, że opisywane treści mogą ci nie podejść. Randomowi 5.172 to już w ogóle dziekujemy - twoje komentarze będą usuwane z miejsca, bo to zawsze to samo marudzenie.

Affek także podesłał coś od siebie, a jego fragmenty będę zaznaczał na zielono. Proszę zapiąć pasy i jedziemy.

 

 

I. ANIME
Hai to Gensou no Grimgar
Tłumaczenie tytułu: "Grimgar of Fantasy and Ash"
Studio: A-1 Pictures
Emisja: zima 2016


Dwanaścioro kompletnie nieznanych sobie ludzi budzi się w tym samym czasie i w tym samym miejscu. Nie wiedzą, kim są ani gdzie się znajdują, nie pamiętają też nic ze swojej przeszłości ani świata, z którego pochodzą. Dopiero dzięki wizycie w pobliskim mieście, Ortanie, udaje się im uzyskać odpowiedzi na część nurtujących ich pytań: znaleźli się w świecie zwanym Grimgar, gdzie każdą noc oświetla złowróżebny, krwistoczerwony księżyc. Aby zapewnić sobie środki na przeżycie, wstępują do jedynej organizacji, która wita z otwartymi ramionami każdego początkującego poszukiwacza przygód, czyli do Ochotniczej Brygadzie Żołnierskiej. Ich zadaniem, jako ochotników w randze Stażystów, jest obrona granic Ortany przed inwazjami ze strony otaczających miasto potworów. Dwunastka amnezjaków dzieli się na dwie drużyny: stanowczy Renji przejmuje dowództwo nad piątką najodważniejszych z nich, zaś opiekuńczy Manato bierze pod opiekę resztę pominiętych. Po krótkim treningu w wybranych przez siebie gildiach, obie strony rozdzielają się, aby zacząć żyć na włąsny rachunek oraz dowiedzieć się, czemu tak naprawdę się tu znaleźli. Pod przewodnictwem Renjiego uzdolniona grupa szybko wykupuje oficjalne odznaki Brygady - sprawy nie układają się tak różowo grupie Manato, dla której każdy dzień staje się kolejną walką o przetrwanie...

Tak pokrótce wprowadza widza w swój świat Hai to Gensou no Grimgar - ekranizacja serii powieści light novel autorstwa Ao Jumonji z ilustracjami Eiri Shirai. Jak nietrudno się domyślić, anime to jest kolejnym, po m.in. Sword Art Online czy Log Horizon, reprezentantem popularnego ostatnio settingu, w którym grupa nieznajomych zostaje uwięziona w "grze" fantasy, w której świecie musi się odnaleźć. O ile jednak Kirito z SAO od początku znał tę grę od podszewki dzięki rozległem wiedzy z czasów beta-testów, a Shiroe zgrupował pod sobą w Log Horizon (">DATABASE DATABASE) grupę OP weteranów poziomu dziewięćdziesiątego, tak Haruhiro, z którego perspektywy poznajemy perypetie Team Manato w Ortanie, od samego początku ma pod górkę. Ze wzlędu na brak wyróżniających go umiejętności przyjmuje profesję Złodzieja, mieszka z resztą ekipy w wynajmowanej chatce z siennikami zamiast łóżek, a ciągle kurczące się fundusze nie pozwalają na zakup takich wydawałoby się podstawowych rzeczy, jak przyprawy do potraw czy pantalony na zmianę. Do tego spotkanie choćby z parką goblinów - najsłabszych z zamieszkujących Grimgar stworzeń - okazuje się ponad siły całej drużyny (sześcioro luda!) i zmienia się w desperacką walkę na śmierć i życie. Podczas gdy pozostałe party sukcesywnie pną się coraz wyżej po szczeblach gildii i zapuszczają się w coraz dalsze zakątki krainy, Haruhiro i spółka muszą utrzymywać się z niedobitków goblińskich szajek, które zatrzymują się w ruinach pobliskiego miasta Damuro, przez co zyskują nawet przydomek Pogromców Goblinów z zastrzeżeniem, że niedługo oczyszczą z zielonych paskud całe królestwo (na co w sumie się zanosi).

Od lewej: Manato (Kleryk), Shihoru (Mag), Yume (Łowczyni), Ranta (Mroczny Rycerz), Haruhiro (Złodziej), Merry (Kleryk), Moguzo (Wojownik)

Cała szóstka robi jednak co może, aby wspomóc w walce resztę współtowarzyszy. Specjalnością Haruhiro jako Złodzieja są zasadzki i ataki od tyłu. Lider drużyny, Manato, jest pełniącym funkcję healera Klerykiem, ale niestraszna mu również walka wręcz czy obmyślanie nowych taktyk. Ranta, porywczy Mroczny Rycerz, zbiera z pokonanych wrogów trofea mające wzmocnić jego zdolności Vice. Dobrotliwy i cichy Moguzo, z racji słusznej budowy ciała, jest ściągającym na siebie uwagę innych Wojownikiem. Żywiołowa i roztrzepana Yume, mimo zawodu Łowczyni, lepiej radzi sobie w walce bronią białą niż w snajpieniu z łuku. Trzymająca się z daleka Shihoru jest z kolei Magiczką, której Magia Cieni nastawiona jest na wywoływanie paraliżu czy uśpienia. Między członkami tej drużyny dochodzi do całej gamy interakcji - przytyki Ranty i Haruhiro to niezłe skecze bokke/tsukkomi, Moguzo każdego poranka krzepi serca (i żołądki) nowymi potrawami, a Yume rozkosznie przekręca różne nazwy i przysłowia. To wszystko widać wyraźnie podczas kolejnych, coraz większych sukcesów, kiedy towarzysze mogą sobie pozwolić na jakieś świecidełko, nowy element zbroi czy większe zapasy jedzenia. Jednak w Grimgarze, tak jak w prawdziwym świecie, życie ludzkie bywa niezwykle kruche...

Hai to Gensou no Grimgar jest dla mnie - obok Dimension W - czarnym koniem tego sezonu. Nowy projekt A-1 pokazał, że nawet wypróbowaną, nastawioną na akcję tropę można przedstawić z dużą dozą obyczajowości, a wykrzykiwanie nazw ataków podczas setnej już potyczki zastąpić ukazaniem ludzkiej słabości oraz wyzwań, jakie stawia przed nami w wydawałoby się błahych sytuacjach. Za nami już 8 z 12 planowanych odcinków, ale na każdy z nich czekałem - i czekać będę - z równym utęsknieniem.

Dla niezdecydowanych - co odcinek inne ujęcie!

 

 

Mobile Suit Zeta Gundam (1985-1986, Sunrise)


 

Mobile Suit Gundam nie było wielkim hitem w formie serialu, jednak zgodnie z modą wczesnych lat 80., powstały filmy kompilacyjne, które odniosły dość spory sukces. Na tyle duży, żeby Yoshiyuki Tomino dostał zielone światło na kontynuację. Mobile Suit Zeta Gundam, bo o tym serialu mowa, miał być w założeniu mroczniejszy i bardziej dojrzały od pierwowzoru. Wszelkie plany zostały spełnione, Zeta bowiem jest magnum opus całego cyklu Universal Century, czyli głównej linii czasowej uniwersum Gundam. Serial umieszczono w roku UC 85, czyli 6 lat po zakończeniu One Year War - wojny pomiędzy Federacją Ziemską a Księstwem Zeonu (które walczyło o niezależność kolonii od planety-matki). Kiedy ci drudzy wojnę przegrali, rząd błękitnej planety powołał organizację o nazwie Titans - elitarni wojskowi, którzy mają za zadanie walczyć z AEUG (Anti-Earth Union Group). Kamilie Bidan zostaje wrzucony w sam środek tego konfliktu po tym, gdy przyłożył członkowi Tytanów za to, że wyśmiewał się z jego imienia. 

Cóż mogę o nim powiedzieć? Gwiezdne Wojny miały swoje Imperium Kontratakuje i podobna sytuacja ma miejsce w wypadku tejże serii. Wszystko tutaj poprawiono - od animacji (która w pierwszej serii była nieco słaba nawet jak na przełom lat 70. i 80.), przez przedstawienie postaci, po samą fabułę. Całość niesamowicie trzyma w napięciu i odcinki ogląda się z naprawdę dużym zaangażowaniem, tym bardziej, że jest to jeden z seriali działających na schemacie "Kill'em all" - Yoshiyuki Tomino przez wiele lat zmagał się z depresją i tworzenie Zeta Gundam przypadło na szczytowy okres choroby, jednak, jakkolwiek by to nie brzmiało, wyszło mu to jedynie na dobre. Tutaj nie wiemy, kogo możemy uznać za sojusznika głównego bohatera, a kogo za wroga - każda postać ma własne motywacje i nie można tutaj mówić o podziale na "dobrych" i "złych". Wspaniale odczucia widza ilustruje Kamilie, który wyraźnie nie do końca orientuje się w tym, komu może ufać, a komu nie. Fabuła, zważywszy na czas powstania anime, należy do najdojrzalszych i najbardziej złożonych jakie widziałem w tego typu medium.

Wspomniałem już o tym, że przez pryzmat epoki przedstawiona historia wypada bardzo dobrze. Nie tylko ona - wiele dzisiejszych produkcji mogłoby się uczyć od Zeta Gundam animacji. Jako, że mamy do czynienia z produkcją z połowy lat 80., nie możemy tutaj mówić o jakimkolwiek CGI, dzięki czemu technika wykonania wypada bardzo autentycznie. Ruchy postaci są naturalne i wyglądają bardzo dobrze. Jedyne, do czego mogę się przyczepić, to czasem dziwaczne animacje twarzy, które wyglądają dosyć niezgrabnie i czasem najzwyczajniej na świecie tanio. Muzycznie dostajemy tutaj standard filmowy, czyli pompatyczne kompozycje orkiestralne. Jedynymi wyjątkami od tej reguły są piosenki otwierające i zamykające odcinek, które są... po prostu piosenkami. Ciężko o nich wiele więcej powiedzieć. Osobiście uważam, że Zeta należy do absolutnej czołówki anime i to jedna z tych produkcji, które wypada, a nawet trzeba obejrzeć. Przynajmniej na razie tak myślę, potem moje zdanie może się zmienić.

 


II. MANGA
High Score Girl
Autor: Rensuke Oshikiri
Wydawca: Square Enix


Japonia, rok 1991. Światem wstrząsa aktualnie konflikt w Zatoce Perskiej, prefekturę Nagasaki nawiedza erupcja wulkanu Unzen, a w salonach arcade króluje Street Fighter II. Haruo Yaguchi, uczeń szóstej klasy podstawówki, nie ma za bardzo czym się chwalić: na sprawdzaniach wyrywa same zera, nie odnosi sukcesów w sportach, nie jest też specjalnie lubiamy przez kolegów z klasy. A nie, wróć, ma się czym pochwalić: narkotycznym wręcz oddaniem automatom do gier. Jego konikiem jest zwłaszcza wyżej wymieniony Street Fighter II, w którym wymiata swoim mainem - Guilem - łamiąc przy okazji wszystkie możliwe tabu automatowych bijatyk: spamienie podcinkami, serie Sonic Boomów, Somersault Kicki na skoczków... Jednak nawet "Beastly Fingers Haruo" (samozwańczy nick) natrafia w końcu na godnego siebie oponenta - Akirę Oono, swoją wywodzącą się z wpływowego konglomeratu Oono koleżankę z klasy. Jej Zangief nic nie robi sobie nawet z najbardziej nieczystych zagrywek bohatera, niszcząc swoimi Pile Driverami zarówno Guile'a, jak i dumę kierującego nim bohatera. Urażony Haruo poprzysięga zemstę na dziewczynie, co prowadzi do długotrwałej rywalizacji miedzy nimi - nie tylko na gruncie bestsellera Capcomu.

Tak rozpoczyna się High Score Girl - wydawanej od 2013 r. mangi autorstwa Rensuke Oshikiri dotykającej najbliższej nam, Graczom przez duże G, tematyki. Nie znajdziecie tu co prawda klasycznego PONGa czy Space Invaders, znajdzie się za to całe mnóstwo znanych i nieznanych na Zachodzie gier z epoki, jak Final Fight, Samurai Spirits, King of Fighters, Raiden, Fantasy Zone, Splatterhouse, Ghosts'n'Goblins... Zresztą, wymyślne strategie opartych o automatowe szlagiery nie będą tu jedyną pożywką dla naszych oczu - Haruo poza masowym topieniem drobniaków w gablotach spełnia się także na SNESie, TurboGrafx GT, Game Boyu, a nawet Saturnie! Bohaterowi będziemy towarzyszyć w kilku etapach jego życia (szkoła podstawowa, ostatnia klasa gimnazjum, szkoła średnia), więc będziemy mieli okazję na obserwowanie stopniowej transformacji nie tylko dwójki głównych bohaterów, ale także branży gier jako takiej. Premiery kolejnych wersji SFII (jak słusznie zauważa Miyao: "nie zanosi się na SFIII..."), ofensywa SNK, nowa jakość grafiki przy okazji pierwszej części Darkstalkersów, Sega i jej pierwszy trójwmiarowy Virtua Fighter, premiery PlayStation i Saturna - mamy tu prawdziwe kalendarium starych, dobrych lat elektronicznej rozrywki. Oczywiście na tym tematyka serii się nie kończy - w końcu jest to, wierzcie lub nie, komedia romantyczna! Haruo z egoistycznego, uzależnionego od gier szczyla na przestrzeni kolejnych rozdziałów przeradzać się będzie w dojrzalszego, równie uzależnionego od gier młodego człowieka, który zaczyna z większą powagą spoglądać w przyszłość (i konsole stacjonarne). Towarzyszyć mu w tym będzie oczywiście wiecznie naburmuszona Oono, wschodząca "gamer girl" Hidaka oraz przyjaciel na dobre i na złe - Miyao.

"Fanboj" to stan umysłu, nawet w '95

Sama historia zamyka się na dzień dzisiejszy w trzydziestu rozdziałach, choć sam projekt wciąż oznaczony jest jako "ongoing". Jeżeli więc zaciekawi Cię opisywana pozycja i przebrniesz przez całość perypetii Hiyao i Oono - jest szansa na ciąg dalszy.

 


III. GRA
Higurashi When They Cry Hou Ch. 1 - Onikakushi
Producent: 07th Expansion
Platforma: PC (Steam)
Rok wydania: 2015


58. rok ery Showa. Keichi Maebara, uczeń szkoły średniej, ze względu na tryb pracy swojego ojca-malarza, przenosi się z silnie zurbanizowanego Tokio do podupadłej, zapomnianej przez boga mieściny Hinamizawa, w której czas wydaje się stać w miejscu. W pobliżu nie ma żadnego salonu gier, sklepu ze słodyczami ani żadnego innego przybytku, w którym młodzież mogłaby zwalczyć nudę. Do najbliższego supermarketu jest godzina drogi autobusem. Dzieci jest tu tak niewiele, że wszystkie roczniki uczą się swojego materiału w jednej klasie. Słowem - zadupie. Mimo przeciwności losu, chłopakowi już w ciągu miesiąca udaje się zaklimatyzować w nowym domu, a w szkole zjednuje sobie bliską grupkę znajomych, z którymi po lekcjach grywa w karty i zwiedza kolejne połacie nieznanego wcześniej terenu.

Poranne rozmowy o pen0rach. Mion w poprzednim życiu była chyba starym zbolem

Sielanka trwa sobie w najlepsze aż do obchodów Festiwalu Watanagashi, upamiętniającego lokalne bóstwo - Oyashiro. To przy jego okazji Keichi dowiaduje się, że od kilku lat w tym samym dniu, w niewyjaśnionych okolicznościach ginie jeden z mieszkańców wioski, a kolejny znika bez śladu. Przesądni nazywają to "klątwą Oyashiro", ale Keichi stara się o tym nie myśleć. Kiedy jednak nazajutrz policja znajduje spalone zwłoki pielęgniarki z okolicznego szpitala, a jego koleżanki zaczynają nagle dziwnie się zachowywać, życie młodego Maebary nieoczekiwanie zacznie wisieć na włosku...

Higurashi When They Cry jest powieścią dźwiękową, Której początki sięgają 2002 r. i która przez lata doczekała się wielu serializacji mang oraz anime, spin-offów, portów i wznowień. Jednym z nich jest re-edycja oznaczona jako "Hou", oferująca nowe portrety postaci oraz obsługę bardziej dzisiejszych, oferowanych przez monitory, rozdzielczości. Puryści mogą oczywiście wrócić do oryginalnych podoblizn autorstwa Ryukishi07, choć trzeba się dłuższą chwilę do nich przyzwyczaić... Pod względem rozgrywki gra nie wyróżnia się ani na tle oryginału, ani nawet gatunku - wciąż jest to bardziej książka niż gra, gdzie duża ilość tekstu do przeklikania okraszona jest statycznymi tłami oraz efektami dźwiękowymi budującymi wrażenie uczestnictwa w opisywanym miejscu. Niestety wciąż nie doczekaliśmy wersji wyposażonej w voice-acting, czytanie tekstu wciąż pozostaje więc tylko czytaniem tekstu, brakuje tu bliższego wiązania się z postaciami poprzez słuchanie ich barw głosu czy manier wymowy. Mimo wszystko, jeżeli brakuje ci ostatnio powoli rozkręcającego się, ale klimatycznego dreszczowca i masz na zbyciu kilka godzin na lekturę - polecam.

*na Steamie można też kupic drugi epizod Hou - Watanagashi

 

Stare (po lewej) i nowe (po prawej) portrety postaci - o gustach się nie dyskutuje, ale...

 


IV. MUZYKA
Ganbada Ganbada
Rodzaj: motyw bitewny
Seria: Gundam Build Fighters TRY


Dopiero co podsyłałem Tomowi19 opis czegoś innego do GraczOSTacji, ale niech będzie :) Obecne na płytkach ze ścieżkami dźwiękowymi różnego rodzaju tzw. battle theme'y nie mają zwykle takiej siły przebicia, jak dedykowane danej serii piosenki otwierające (openingi) i kończące (endingi) każdy odcinek aktualnie oglądanej serii. Na szczęście nawe wśród nich trafią się żywiołowe, wpadające w ucho kawałki, które zostają w pamięci dużo dłużej i aż proszą się o dodanie do "Play" opcji "Repeat". Zamykający OST do Gundam Build Fighters TRY kawałek "Ganbada Ganbada" idealnie łączy nieinwazyjne chóry z zagrzewającymi do boju angielskimi lyricsami, podlewając to wszystko szybkim beatem. Efekt? Idealny podkład pod walki modeli gunpla, robiący często także za główny temat towarzyszący ważniejszym wydarzeniom.

 

 

Yes - Roundabout (płyta Fragile, 1971)

Nie mam zielonego pojęcia, co targnęło twórcami Jojo's Bizzare Adventure, aby sięgnąć po utwór otwierający jedną z najważniejszych płyt wczesnych lat 70. i wykorzystać go jako ending w anime, ale dzięki nim mogę teraz opisać wspaniałe dzieło, jakim jest płyta Fragile.

1971 był wspaniałym rokiem dla muzyki. Meddle od Pink Floyd, Aqualung od Jethro Tull, Led Zeppelin IV od Led Zeppelin (duh) i właśnie Fragile od Yes. Zgodnie z ówczesną modą ta ostatnia płyta zawierała kilka kompozycji zespołowych i po jednej dla każdego muzyka. Dzięki zatrudnieniu do zespołu wirtuoza klawiszowego Ricka Wakemana, muzycy w końcu osiągnęli swój cel, który im przyświecał od samego początku - aby stać się perfekcyjną grupą, gdzie każdy będzie niesamowicie utalentowanym muzykiem. Roundabout to idealny przykład wzorowego wręcz przeskoczenia przez poprzeczkę - niesamowita gra na basie Chrisa Squire'a, niemalże kobiecy wokal Jona Andersona, precyzyjna perkusja Billa Bruforda i gitara Steve'a Howe'a. Wiem, że brzmię jak tani marketingowiec reklamujący jeszcze tańszą firmę, ale wysłuchajcie tego. Warto.

 

To już koniec aktualnej odsłony. Na marzec zapowiedziany został trzeci odcinek OVA Mobile Suit Gundam Thunderbolt, więc jest szansa na to, że jeszcze w tym miesiącu zaatakujemy ponownie. 

Oceń bloga:
20

Komentarze (28)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper