Rozmowa Mistrza Rezonansa z Noobosławem Hejterowskim

BLOG O GRZE
1108V
Rozmowa Mistrza Rezonansa z Noobosławem Hejterowskim
Daaku | 02.06.2015, 13:20
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Rozmowa dwóch erpegowych zapaleńców o Resonance of Fate. Tylko który tu hejtuje, a który mistrzuje?

  Zaczęło się całkiem niewinnie. Cokolwiek dawno temu, przy okazji 88. odsłony "W co gracie w weekend?" zauważyliśmy ze squaresofterem, że nasze opinie dotyczące przygód trójki najemników Vashyrona mocno się różnią. Jednego z nas świat przedstawiony i system walki gry zauroczył na tyle, że umieścił go w ścisłej czołówce RPGów 7. generacji, drugi z kolei miał duży problem z wieloma pomniejszymi częściami składowymi tytułu - za dużo zgrzytów. Zamiast więc ograniczać się do suchego, choć opiniotwórczego tekstu, postanowiliśmy darować Resonance of Fate wzmiankę pośród innych klejnotów tri-Ace i... skonfrontować punkty widzenia w dyskusji. Zadanie to okazało się karkołomne (pierwsze pytanie zadane zostało pod koniec marca), ale zwalamy to na mało dynamiczny sposób wymiany poglądów. Całe szczęście operacja zakończyła się sukcesem, a pacjent nie zmarł, czego efekty przeczytacie poniżej. W ramach twistu fabularnego z premedytacją nie podajemy, który z nas odgrywa którą stronę.
 
Zapraszamy do lektury zwłaszcza tych, którzy o grze wcześniej nie mieli pojęcia, mieli tylko mgliste albo nie byli do końca przekonani do tego, czy warto brać się z nią za bary. Jednocześnie liczymy, że tego typu forma znajdzie swoje rozwinięcie w kolejnych obradach na temat burzliwych tytułów. Jako tło do muzyki polecamy Closed Road w wersji B:
 
 
 
 
Noobosław Hejterowski: Pierwsza rzecz, jaką byś zrobił, gdybyś znalazł się w świecie, który przetrwał apokalipsę?
 
 
Mistrz Rezonans: Pierwsza rzecz? Skupiłbym się na przeżyciu. Schronienie, źródło ciepła, broń, zapasy pożywienia - jeżeli mowa o apokalipsie, to każdy jest sam sobie sterem i okrętem, musi więc zadbać o podstawy. Ale dokąd z tym zmierzamy?
 
 
Noobosław Hejterowski: Jak zwykle myślisz o jakichś bzdurach. Nie chciałbyś poznać największego sekretu post-apokaliptycznych światów, czyli skąd laski mają przybory do makijażu? Przecież tusz do rzęs, szminki, pomadki, kredki i inne podkreślacze kobiecej urody nie są potrzebne do życia, ale w jakiś sposób przetrwały zagładę razem z kobietami.
 
Re-l Mayer (Ergo Proxy)
 
Co z tego, że świat prawie przepadł, kobieta i tak musi być pomalowana na bóstwo.
Nie bawi Cię, że najważniejsze w Resonance of Fate jest to, aby znaleźć dla Leanne spray do włosów, żeby mogła sobie je przefarbować z blond na czarne, szkła kontaktowe, żeby wyglądała zupełnie inaczej niż zazwyczaj wygląda, okulary, kocie uszy, czy kozaki w zebrę? Bez jaj. Kto w świecie chylącym się ku upadkowi myśli o takich pierdołach?
 
 
Mistrz Rezonans: Kto myśli? Ano elita myśli! To właśnie zamieszkujący szczytowe piętra Wieży Basel decydenci zwani Kardynałami mogą pozwalać sobie na takie fanaberie. Gdybyś miał tyle kasy i wpływów, co oni, spokojnie mógłbyś zlecać najemnikom takim jak Vash&S-ka przebijanie się przez zastępy dzikich psów i rozlatujących się automatonów na niższych partiach budowli. Wszystko to dla butelki czerwonego wina, nieuschniętego jeszcze kwiatu czy sklepowego manekina... A że po drodze wpadają w nasze ręce jeszcze kosmetyki, nowe ciuchy, a nawet bardziej złożone modele broni palnej? Pracodawca napisał czego chce w kontrakcie, cała reszta to dodatki do zagarnięcia dla nas!
 
 
Noobosław Hejterowski: To i tak tylko preteksty do zabawy system walki, dosyć osobliwym systemem, którego wielu graczy nie rozumie, bo myśli, że tu jest tak jak w innych jrpgach. Naciskasz jeden przycisk i gra się sama przechodzi a tu tak się nie da. Trzeba pójść na arenę i zaliczyć samouczek. Po dłuższej przerwie od Resonance of Fate, trzeba znów przejrzeć samouczek. Aż dziw bierze, że próżnym graczom nie chce się pójść w jedno miejsce, więc mówią, że tu system jest nie do ogarnięcia, czy inne, podobne rzeczy.
 
 
Mistrz Rezonans: Akurat z tymi samouczkami to tri-Ace nigdy nie może dobrze trafić. Pierwsze minuty gry, pierwsza wizyta na arenie - i już dostajesz obuchem pełnego dobrodziejstwa inwentarza, jaki system RoF ma do zaoferowania. A z niektórych możliwości (Tri-Attack, dual-wielding broni) zaczniesz na dobrą sprawę korzystać tak jakoś od połowy gry... Na tę samą przypadłość cierpiała i Valkyrie Profile 2, i Star Ocean 4: The Last Hope. Ale nie warto z tego powodu panikować - przyswojenie sobie podstaw oraz walka z pierwszym bossem, który zawsze jest takim buforem sprawdzającym, czy rozumiesz system, wystarczy ci do dalszego zagłębienia się w grę.
 
 
Noobosław Hejterowski: O jakim pierwszym bossie mówisz? Przecież w RoF dostaniesz już w zęby w pierwszej walce, jak znikną Ci 3 segmenty widoczne na dole zdjęcia.
 
Robisz trzy czynności bohaterskie (akrobatyczny bieg w kierunku liub obok przeciwnika) i masz stan krytyczny, który zakończy się Twoim zgonem. Mam wrażenie, że jak chcesz się nauczyć grać w tą grę to pierwsze co musisz zrobić, to jak najszybciej zapomnieć o samouczku.
 
 
Mistrz Rezonans: Na dobrą sprawę poza czynnościami bohaterskimi warto w pierwszych potyczkach zwracać uwagę na Obrażenia Zadrapujące i Obrażenia Bezpośrednie. Te pierwsze zadawane są karabinkami maszynowymi i choć raz otrzymane powoli odrastają, można je lawinowo nawarstwiać. Dopiero otrzymanie drugiego typu obrażeń (pistoletami bądź granatami) niejako "pieczętuje" atak na przeciwniku - blokuje odrastanie zadrapań oraz pozbawia go osłon (a trzeba wiedzieć, że co przyjemniejsi klienci mają takich osłon sporo). Atakowanie w ustalonej kolejności konkretnych części ciała i dążenie do jak największej liczby "załadowań" podczas serii - takie kombinowanie często oszczędzi nam ryzyka związanym z czynnościami bohaterskimi, a uzbrojenie naszych zawadiaków w dwie dzierżone na raz klamki czyni z niego czystą formalność.
 
 
Noobosław Hejterowski: To akurat mi pasuje, bo trzeba kombinować. A co powiesz na system rozlokowywania stacji na mapie?
 
Wiesz, że to się wzięło z Valkyrie Profile 2: Silmeria (PS2)? Tam jednak było to bardziej elastyczne, bo po wykupieniu odpowiedniego zaklętego kamienia zabierałeś go do dowolnego lochu i czyniłeś go na własną modłę (zwiększenie ataku członków drużyny lub ich obrony itd.). W RoF robimy to za pomocą odpowiednich stacji. Są oczywiście niezwykle istotne stacje zapisu stanu gry, w których można odpocząć, ale są też stacje dające profity podobne do tych z VP2. Stacje te są niestety nieprzemieszczalne, a dostęp do nich odblokowujemy poprzez odblokowanie określonej przy danej stacji liczbie sześciokątów dostępnych na mapie. Właściwości poszczególnych stacji można ze sobą łączyć, co zwiększy prawdopodobieństwo przeżycia trójki bohaterów w danym lochu. Jest to jednak tylko czubek góry lodowej, jeśli idzie o złożoność systemu tej gry.
 
Co innego przykuło Twoją uwagę w produkcji tri-Ace?
 
 
Mistrz Rezonans: W porównaniu z VC2, system stawiania stacji faktycznie wydaje się uproszczony. Nie zapominajmy jednak, że tam jeden Sealstone starczał na cały loch, tutaj natomiast zależy nam bardziej na zapełnianiu całych połaci mapy drobniejszymi "klockami". Te całe szczęście wypadają z przeciwników hurtowo, więc nawet spędzając dłuższą chwilę w tej czy innej potrzebnej do wykonania misji miejscówce kończymy z bezpieczną nadwyżką, pozwalającą przebić się do interesujących nas miejsc. Bardzo motywujące są nagrody za oczyszczenie całych pięter z blokujących drogę heksów - rzadki strój, nowa broń czy potężna modyfikacja do niej hojnie wynagradzają naszą skrupulatność.
 
Właśnie, modyfikacje to nie tylko ciekawy element kustomizacji broni palnej zwiększającej naszą celność, liczbę obrotów czy pojemność magazynka, ale także beczka śmiechu, jeżeli w późniejszym okresie gry spojrzymy na ekran naszej broni. Ten ma kształt szachownicy, którą możemy zapełniać kolejnymi elementami, a która często wygląda tak:
 
Szkoda (a może i dobrze?), że zmiany na broni nie są widoczne podczas walki jak np. w Ghost Recon: Future Soldier czy Call of Duty - wyobrażasz sobie Vashyrona przymierzającego się do strzału z pistoletu obwieszonego pięcioma lunetami, czterema przedłużonymi magazynkami i tłumikiem na każdej z sześciu luf? 
 
 
Noobosław Hejterowski: Nie doszedłem jeszcze do tylu modyfikacji naraz. A co do VP2:S, to nie
zawsze jeden kamień wystarczał na cały loch, bo występowały w nich
puste strefy, w których żaden kamień nie działał.
 
Ok, myślę że tyle wystarczy na ten temat. Dziękuję za rozmowę.
 
 
Mistrz Rezonans: Gdyby nie fakt, że jeszcze nie skończyłeś bonusowej lokacji - pomęczyłbym cię jeszcze rozważaniami o fabule. Na dzisiaj ci więc daruję!
 
 
W dyskusji udział brali: @Daaku, @squaresofter
Oceń bloga:
14

Komentarze (7)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper