Fez

BLOG RECENZJA GRY
887V
Fez
Sephirothek | 06.04.2014, 03:52
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Dla użytkowników konsol Sony był to naprawdę "Duke Nukem Forever sceny indie".

Średnia na Metacritic: 91/100

 

Gdybym miał zająć stanowisko w dyskusji na temat miejsca Feza we współczesnym gamingu, oceniać jego ponadczasowość i wróżyć z fusów, czy za dekadę dołączać go będziemy do ścisłego kanonu tytułów koniecznie ogarniętych, gdybym miał komentować twittującego namiętnie ojca chrzestnego wiecznie uśmiechniętego Gomeza, wspominać o niemal celebryckim statusie, który odrzucił najwyraźniej na dobre, albo gdybym próbował rozpatrywać teoretyczne perspektywy odwołanego sequela – powstałby felietonowy moloch o niemałym nadęciu. Ale przecież nie o to chodzi. Kto chętny, może odwiedzić internetowe pole bitwy, nad którym wciąż unosi się zapach potu i krwi, wszystko zbadać samemu. Wrzawa wokół najgłośniejszego bodaj indyka ostatnich pięciu lat miała tym niemniej kluczowe znaczenie w moim niezdrowym podnieceniu premierą dzieła Phila Fisha na platformach Sony oraz opcją doświadczenia zjawiska (jakim Fez był i kropka) własnymi zmysłami. Nareszcie. Wyniki narastającego w sercu hype’u przyniosły pół doby spędzonej przed konsolą w trakcie dwóch dni, worki z piaskiem pod oczami w pracy, nieobecność na zajęciach oraz… kilka kartek na gibającym się stole. Właśnie te kartki są najistotniejsze.

 

Całe mnóstwo najróżniejszych, czasem niemal abstrakcyjnych notatek – kody (takie klasyczne, pod cheaty przeznaczone), mapki myślowe, kształty geometryczne, rysuneczki i znaki zapytania. Chcąc wymasterować przygodę Gomeza bez pomocy Internetów, gracz jest skazany na uruchomienie zapomnianych zmysłów, wyjście umysłem poza ramy telewizora i – początkowo – działanie na czuja. W pewnym momencie zagadek czy możliwości ich rozwiązań będzie za dużo; wtedy, ku własnemu zdziwieniu, ściągnie zawleczkę najbliższego pisaka i przygotuje czysty papier. Okno wywali z hukiem powiew oldschoolu. Fez to misternie skonstruowany labirynt, z którego trzeba chcieć się wydostać. Bo sama gra nam tego nie ułatwi. Poczucie schizofrenii lub udziału w gigantycznym spisku tylko narasta z następnymi godzinami. Czwarta ściana trzęsie się w posadach. Do zabawy zaangażować trzeba mięśnie szyi, nowoczesny telefon (serio, serio), kalendarz, zmysł dotyku. A satysfakcję towarzyszącą mózgowym układankom rozwiązanym za pomocą przypadkowego strzału porównywałem do „rozwikłania” misterium Braid. Mimo mniejszego natężenia emocjonalnego.

 

Czym zaś byłoby dziecko Fisha dla gracza-ignoranta, przechodzącego obok wszelkich zagadek niewzruszonym niczym osiedlowy przystankers obok niedzielnej mszy? Pytanie wybitnie retoryczne, gdyż choć ma się opcję odpuszczenia tych trudniejszych układanek (nagradzani za nie jesteśmy przedmiotami nierelewantnymi z punktu widzenia napisów końcowych), są one prawdziwą solą gry, smakują świątecznym jadłem w babcinym domu. Trzeba jednak odpowiedzieć. Fez u swych podstaw stanowi klasyczną platformówkę z eksperymentalnym – ale nie nowatorskim! – szlifem. Ze znanych tu i ówdzie Echochrome lub Crush zaczerpnięto motyw naginania perspektywy do potrzeb sterowanego ludka. Możesz zatem poruszać kamerą (obracającą się sztywno o dziewięćdziesiąt stopni, tworzącą wokół planszy umowny sześcian) i jeżeli z danej perspektywy widać przejście na dotychczas ślepej uliczce – to przejście istnieje naprawdę. „Reality is percepcion.Percepcion is subjective” – mówi Gomezowi na samym początku jego przygody miasteczkowy staruszek-filozof, wyrażając niejako główną ideę całej gry. Do samego już poruszania się po sześciennym świecie należy zmienić „ustawienia” swego umysłu tak, aby nie szukać drogi naprzód, lecz samemu ją konstruować. Nie jest to szczególnie trudne, ale aż kipi kreatywnością.

 

Fez to również list miłosny pod adresem retro. Pomijam już kwestię podstawowych mechanizmów, gdyż tutaj wpływy Zeldy czy Metroida widać dosyć wyraźnie. Chiptune’owa ścieżka dźwiękowa autorstwa Richa Vreelanda pobrzmiewa echami krautrocka i psychodelii (zdecydowanie warta do sprawdzenia nawet poza grą), czarując ambientowymi pejzażami i transowymi, jak lubię to określać, „tunelami”. Oprawa graficzna, choć przecież w jakimś stopniu trójwymiarowa, przywodzi na myśl ośmiobitowe starocie rozgrzewające serca wszystkich weteranów (w tym – niestety! – już i moje), czym bez problemu wpisuje się w popularny na scenie niezależnej trend bycia nowatorskim gameplayowo i betonowo-oldschoolowym graficznie. Wisienką na torcie jest kilka plansz umiejscowionych w kanałach, którym nałożono makijaż oryginalnego Game Boya. Obskurnie, ale niesamowicie nostalgicznie.

 

W trakcie pisania pierwszych akapitów powyższej recenzji stworzyłem krótkie notki na temat akapitów następnych. Wiesz, chcąc zachować spójność tekstu i takie tam. Miał być jeden „o podstawach gameplayu” (trzeci), jeden „o oprawie” (czwarty), a w tym napisać powinienem „o tym, że spróbować trzeba i tyle”. Bo taki jest Fez. Samo porównanie do Braida traktuję niesamowicie wymownie, nie zdarza się u mnie często. O ile kiedyś w ogóle padło. Mogę zaledwie zarysować delikatnie wszystkie wspaniałe pomysły, które tutaj ujrzysz, inaczej popsuję Ci wiele magicznych momentów. Otwierać ze zdumieniem usta będziesz, jak sądzę, często, o ile docenisz, ile umysłowego wysiłku poszło w zbudowanie równie przemyślanych tajemnic. A gdy złamiesz pierwszy szyfr, poczujesz się, jakbyś tutejszego klockowatego boga za jego ciosaną stopę złapał. Słowa kieruję głównie do użytkowników konsol Sony, którzy czekali na tę możliwość od 2012 roku. Trzeba spróbować. Nie przypadnie Fez do gustu wszystkim, to na pewno - wszak nie uświadczysz tutaj ani przeciwników, ani akcji, ani broni innej, niż Twój własny umysł. Ale walka, którą nim stoczysz, przyniesie satysfakcję, o jakiej my, gracze, zaczynamy już zapominać.

 

Głosowanie na recenzję tygodnia odbywa się w jaskini  Montany.

Ostatnie głosowanie — część 60

Oceń bloga:
0

Atuty

  • - rozwiąż mnie, jeśli potrafisz

Wady

  • - typowo dla tego typu produkcji: nie dla wszystkich
Sephirothek

Adam Piechota

Sequel nie był w tym przypadku niezbędny. Fez to gra przemyślana i skończona, rzecz prawdziwie tajemnicza i urocza. Oraz z całą pewnością niezapomniana.

9,0

Komentarze (12)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper