Recenzja Need for Speed Carbon: Own the City

BLOG RECENZJA GRY
1367V
Recenzja Need for Speed Carbon: Own the City
Sephirothek | 21.06.2013, 13:33
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Own the City stanowi udaną i autonomiczną odsłonę serii, której poniekąd szkodzi słowo „carbon” w tytule. Większość potencjalnych klientów pomyśli, że – wzorem Most Wanted – na płycie UMD dostanie gorszą wersję tego, co zna już z dużej konsoli. A to już błąd.

EA miało w tych czasach chyba niemały orzech do zgryzienia. „Odrodzone” wersje Need for Speed sprzedawały się wyjątkowo dobrze (mało tego – kreowały popkulturę), ale zamykały wielką serię w kolejnym schemacie, parodiując wkrótce same siebie. Kolejny rok, kolejna odsłona - znowu otwarte miasto, nielegalne wyścigi, prężące się do obiektywu aktoreczki oraz wypasiony tuning. I nic nie pomogły maszyny nowej generacji. Fanom na zmiany – a przynajmniej takie zmiany, jakie ich zadowoliły – przyszło jeszcze trochę poczekać. Need for Speed: Carbon uznaje się za ostatni UDANY projekt drugiej generacji wyścigowego tasiemca, choć łatwo mu już wytknąć ugryzienie własnego ogona. Mnie jednak nic do tego.

 

Konsole przenośne (PSP, DS i dogorywający Game Boy Advance) również otrzymały swoją wersję „Węgla”, co nie powinno specjalnie dziwić, nawet jeżeli platformami docelowymi oryginału były już PlayStation 3 i Xbox 360, jednak – po raz kolejny – zmodyfikowany podtytuł niesie ze sobą wiele zmian. W odstawkę poszła kontynuowana fabuła Most Wanted (jest inna, równie nieangażująca), przepełnione kiczem przerywniki i otwarte miasto Palmont. Jeżeli odczuwasz déjà vu (całkiem słusznie zresztą), szykuję niespodziankę: nie mam zamiaru krytykować wszystkich cięć, ponieważ Own the City stanowi udaną i autonomiczną odsłonę serii, której poniekąd szkodzi słowo „carbon” w tytule. Większość potencjalnych klientów pomyśli, że – wzorem Most Wanted – na płycie UMD dostanie gorszą wersję tego, co zna już z dużej konsoli. A to już błąd.

 

Wspólny jest „pomysł na grę”: przejmowanie miasta z rąk (kółek?) wrogich gangów, motyw ze skrzydłowymi w czasie wyścigu. Wspólny jest również, rzecz jasna, soundtrack. Pierwsze podobieństwo sprawdza się bez większych zarzutów, a obecność wspomagających nas w walce ziomków może wpłynąć tak na Twoje zwycięstwo, jak i porażkę. Nie zawsze bowiem rozpędzone auto, któremu poleciliśmy znokautować wafla z konkurencji, obejdzie Cię na wąskiej ścieżce, czasem z całą siłą grzmotnie w Ciebie. Ja starałem się unikać pomocy skrzydłowych, choć bez bicia przyznam, że kilku wyścigów bez małej „interwencji” brawlera bym z palcem w nosie już nie zaliczył. System jest do dyspozycji gracza, który po jakimś czasie sam nauczy się z niego skutecznie korzystać, jednak nic na siłę, więc nikomu nie dzieje się krzywda. Soundtrack – drugi motyw ściągnięty z „normalnego” Carbona – zadowala. Nie ma tutaj już tak bezpardonowego uderzenia jak w Most Wanted, usłyszymy więcej alternatywnych, przybrudzonych klimatów i elektroniki. Warto wyciszyć słabiutkie „pierdzenie” pojazdu i wsłuchać w proponowany wachlarz przebojów.

 

Po raz pierwszy w historii Need for Speed na PSP czaruje dużym, otwartym miastem (a jednak się da). Coast City to zupełnie nowa miejscówka na mapie serii EA, o własnym klimacie i charakterze. Skąpany w pierwszych promieniach słońca (niezmienna pora dnia) kompleks ulic składa się z dwóch większych części: wschodniej, w której zaczynamy zabawę, z wieloma fabrykami, ciągnącymi się nad drogą rurami i uśpionym osiedlu mieszkaniowym, o silnie industrialnym zabarwieniu, oraz zachodniej, gdzie toczy się „zabawowe” życie nieistniejących mieszkańców Coast City, z neonami, oszklonymi budynkami, lotniskiem i portem. Otwarte miasto nie kusi absolutnie niczym do samodzielnej eksploracji (wyścigi wybieramy również z poziomu garażu), niby można wydłużyć czas gry zebraniem trzydziestu ukrytych skrzynek, ale w trybie freeroam straszy policja przeniesiona żywcem z Most Wanted, która wciąż śni mi się po nocach, więc stanowczo odradzam samodzielnych wypadów (w karierze policyjne pościgi zlikwidowano). Straszą również wymarłe ulice z jednym mijanym pojazdem co kilometr. Ale miasto o przemyślanej strukturze korzystnie odbija się na samym ściganiu, a przecież tylko ono, koniec końców, ma znaczenie.

 

Own the City proponuje wyścigi na okrążenia (gdzie trasy mogą być króciutkie i obejmować na przykład centrum miasta lub gigantyczne, kilkunastokilometrowe, ciągnące się do krańców mapy), sprinty (w końcu!), dodając drętwą wariację na temat znanych z Burnoutów Road Rage’ów (musisz znokautować określoną liczbę konkurencyjnych pojazdów) oraz całkiem przyjemne tryby Delivery i Escape, polegające na przedostaniu się z miejsca do miejsca przy zachowaniu otwartości miasta (zwyczajne wyścigi, klasycznie, ograniczone są „ścianami”). Zabrakło znów Dragów i Driftów. Animacji zdarzy się przy większej rozpierdusze zakrztusić, niektóre budowle dorysowują się w ostatnim momencie i jak na grę ze „speedem” w tytule wcale ta prędkość tak odczuwalna nie jest (a mówimy o osiąganiu ponad 360 km/h pod koniec zabawy), ale jeździ się dobrze. Pomaga stały argument NfS – bogaty garaż licencjonowanych autek i możliwość ich dowolnego tuningowania. Chociaż pieniędzy podczas kariery otrzymasz zdecydowanie zbyt mało, przez co albo do końca podrasujesz osiągi czterech lub pięciu samochodów, albo wypróbujesz większą ilość modeli bez ich ulepszania. Trochę szkoda.

 

Pierwszy udany Need for Speed na PSP – tak podsumowałbym powyższe wypociny. Nie idealny, ale wdzięczny. Mający kilka braków, ale oferujący w zamian własne miasto i dziesięć godzin przyjemnego w ograniczonych dawkach ścigania. Jasne, znalazłbyś przynajmniej kilkanaście lepszych przedstawicieli gatunku, ale i tego – w przypadku zakupu – nie pożałujesz.

Dla mnie to zaledwie półmetek, bowiem jeszcze trzy odsłony czekają na konfrontację, i to ponoć, jeśli wierzyć recenzjom, te trzy słabsze.

Oceń bloga:
1

Atuty

  • - bogaty garaż
  • - zróżnicowany soundtrack
  • - otwarte, zupełnie nowe w serii miasto...

Wady

  • - ...które świeci pustkami
  • - chrupiąca animacja
  • - nieliczne problemy z systemem skrzydłowych
Sephirothek

Adam Piechota

Jedyny "ziomalski" NfS na PSP, który jest w pełni wart Twoich pieniędzy

6,5

Komentarze (1)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper